Czwartek.
- Cześć, co was tak dzisiaj zdarło? -
zapytałam Van, gdy wpuściła mnie do mieszkania 'ozdobionego' foliami itd.
- Wszystko dotyczące
ślubu mamy już zapięte na ostatni guzik, a w końcu trzeba było coś zacząć robić
w tym mieszkaniu, by później w nim zamieszkać, a że i Raf i nasi gwiazdorzy mają już dziś wolne, to trzeba
było to jakoś wykorzystać. No przynajmniej dwóch gwiazdorów, bo Kendall z
Jamesem wykręcili się tym, że jadą ze swoimi dziewczynami do rodziców. Logan ma
później przyjechać.
- Tak, przynajmniej
potwierdzę to u Meg i Jamesa. - zaśmiałam się i weszłam w głąb mieszkania. -
Cześć chłopaki. - przywitałam siedzących na dwóch drabinach Rafa i Carlosa. - I jak idzie?
- Cześć. Już kończymy
zacierać nierówności i zaraz już będzie można malować, tylko wyschnie. -
odpowiedział Raf.
- No, no a skąd wy takie
rzeczy potraficie? Nawet nie wiedziałam, że murarskie zdolności też macie. - zaśmiałam się.
- No to jeszcze o nas
dużo nie wiesz. - odpowiedział Raf.
- Jak już wiesz zresztą
i twojego i naszego ojca uważano za złote rączki. Jak już trochę podrośliśmy, a
trzeba było coś zrobić w domu, to pomagaliśmy tacie. - dodał Carlosa.
- No widzisz,
odziedziczyli to w genach. - zaśmiała się Van, stając obok mnie. - A tak
właściwie to gdzie są te farby?
- Kurcze. - przerwał na
chwilę Carlos.
- Carlos! Chyba nie
chcesz powiedzieć, że zapomniałeś je zabrać?! - zapytał go z wyrzutem Raf, a
tamten tylko skinął głową.
- No dobra, teraz trzeba
będzie po nie jechać. - powiedziała Van. - Lena, ty jedyna jeszcze nie jesteś
pobrudzona, pojedziesz? Hmm?
- No dobra, tylko
potrzebuję jakiegoś pojazdu, bo przyjechałam tu taksówką.
- Raf, gdzie są kluczyki
do samochodu? - zapytała Van.
- Nie wiem, tobie dałem.
- A ja nie wiem gdzie
są. Mogłeś mi ich nie dawać tylko sam gdzieś schować.
- Jeny, jeszcze
małżeństwem nie są, a już takie sprzeczki. - zaśmiał się Carlosa. - Lena, łap.
- wyciągnął z kieszeni pęczek kluczy i rzucił mi je. Złapałam je.
- Okey, tylko gdzie ja
mam po nie jechać? - zapytałam.
- Do mieszkania Carlosa.
Tam zostały. - dodał Raf.
- Stoją w tym drugim,
małym pokoju w kącie. W mieszkaniu powinna być Samantha, a jeśli jej nie będzie
to wiesz, które klucze... - wskazał na pęczek, który trzymałam w ręce. Miałam wejść do jego mieszkania,
w którym mieszka sobie ze swoją dziewczyną i jeszcze z nią sobie pewnie
porozmawiać... Wcale mi się to nie uśmiechało.
- Okey... - powiedziałam
po chwili. - Dokumenty auta są w schowku? - zapytałam jeszcze.
- Tak, nie zmieniam
nawyków. - odpowiedział i po chwili skierował swój wzrok w inną stronę.
Wyszłam z klatki i znalazłam zaparkowanego
białego Peugeota. Uśmiechnęłam się, gdy wsiadałam do niego, ponieważ często
będąc w LA go używałam i lubiłam go prowadzić, bo był to jeden z niewielu samochodów, które tak naprawdę
najlepiej mi się prowadziło, a są to właśnie samochód Carlosa, mój Tiguan,
który został w Polsce, Passat taty i jeden samochód służbowy z mojego
komisariatu.
Zaparkowałam samochód pod budynkiem i weszłam
do niego. Stanęłam pod mieszkaniem, w którym wiążę wspomnienia, np. pierwsza
noc u Carlosa, wspaniała przygoda z moją
'przyjaciółką' klamką, czy po prostu mój pierwszy raz...
Zapukałam, nic.
Nacisnęłam dzwonek, też nic. Znów zapukałam, ale na marne. Wyciągłam z kieszeni
klucze i już miałam je wsadzić do zamka, kiedy drzwi się otworzyły, a w progu stanął wysoki mężczyzna o
ciemnej karnacji, brunet z lekkim zarostem, Latynos. Spojrzał na mnie i wyszedł
z mieszkania, ubierając kurtkę. Zostawił otwarte drzwi i zszedł po schodach na dół. Pewnie szkoda, że nie
widziałam swojej miny, ale na pewno malowało się na mojej twarzy duże
zdziwienie. Weszłam niepewnie do mieszkania. Weszłam dalej i zobaczyłam stojącą
obok stołu Samanthę w szlafroku.
- Co tutaj robisz? -
zapytała mnie z lekko przestraszoną miną.
- Przyjechałam po farby,
które Carlos zapomniał zabrać. - powiedziałam. - Mogę? - zapytałam, wskazując
na drzwi od pokoju. Nic nie odpowiedziała, tylko upiła łyk z kubka. Nie czekając co odpowie sama weszłam do
tego pokoju. Zdziwił mnie jego wystój, ponieważ wcześniej stało tu tylko
biurko, jakieś szafki duża szafa, a teraz jeszcze do tego stało łóżko. Tylko
dlaczego? Zobaczyłam, stojące w kącie pod oknem dwa wiaderka z farbą. Podeszłam
do nich i chciałam je podnieść, ale moją uwagę przykuł kawałek ściany nad nimi.
Wisiały na niej cztery ramki ze zdjęciami. Pierwsze z nich było identyczne jak to,
które dostałam w zeszłym roku od Marii, takie na którym byłam ja, w wieku
jakichś sześciu lat i Carlos, takie dzieci, ale śmiejący się i cieszący się
swoją obecnością... Na drugim była czwórka chłopaków, zdjęcie zrobione zapewne
podczas jakiejś trasy. Trzecia fotografia przedstawiała naszą całą paczkę, na
szczecie góry, wtedy gdy wyszliśmy na małą wycieczkę w Zakopanym w ostatnie
święta... Spoglądając na czwartą, ostatnią fotografię zrobiło mi się tak jakoś
dziwnie. Siedziałam roześmiana z małym Demonem na kolanach, a Carlos całował
mnie w policzek.
Wzięłam wiadereczka z
farbą i wyszłam z pokoju.
- Przyjechałaś
samochodem Carlosa? - zapytała Samantha, wskazując na okno, z którego widok
wychodził na parking.
- Tak, masz z tym jakiś
problem? - odpowiedziałam z wredotą w głosie, wcale nie mam zamiaru ukrywać
tego, że jej nie trawię.
- Spotykacie się? -
zapytała ponownie.
- Nie i nie mam zamiaru.
Carlos jest twój. - odpowiedziałam i wyszłam z mieszkania.
Włożyłam farby do samochodu i sama wsiadłam za
kierownicę.
Wracając zastanawiałam
się kim mógłby być ten facet...
Ponownie zaparkowałam
samochód i wzięłam farby. Wróciłam do remontowanego mieszkania. Teraz był już
tu też Logan. Zaczęliśmy w piątkę malować największy pokój.
- A właśnie, miałem się
pytać. Lena, jak tam twoja wczorajsza randka? - zaśmiał się Raf.
- Randka?! - zawołali
jednocześnie Vanessa i Logan, przerywając swoją pracę, a ja się zaśmiałam.
- Z kim?! - zawołała
Vanessa.
- Kochanie, dobrze, że
zaprosiliśmy na wesele Tonego. - uśmiechnął się do niej Raf i po chwili
spojrzał na swojego brata.
- Co? Zaraz, zaraz...
Zaproszenie, randka, Lena, Tony... Lena! Czemu ja nic o tym nie wiem?!
- Zacznijmy od tego, że
to nie była żadna randka... - spiorunowałam wzrokiem Rafaela. - Zwykłe
spotkanie. Co tu mówić...
- Nie chcesz mówić? -
zaśmiała się. - Zobaczysz, ja się dowiem co tu jest grane. - pogroziła mi
palcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz