niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 57



Dzisiaj tak jakbyśmy się wszyscy zmówili już po 8 byliśmy na dole, wyspani, wypoczęci i gotowi do drogi.
Zjedliśmy szybkie śniadanie, postanowiliśmy kto z kim pojedzie w samochodzie i popakowaliśmy torby do bagażników aut. Kacper i Karolina ze swoją małą córeczką pojadą w swoim Peugeot, moi rodzice z Filipem w Oplu mamy, bo tam akurat był zamontowany fotelik Młodego. Volkswagenem miałam jechać ja z Carlosem oraz Loganem i Kendallem. Wypożyczonym Audi mieli jechać pozostali; James, Meggie, Vanessa i Raf. Pierwotnie kierowcami zostali mój tata, Kacper, Carlos i Raf. W drodze pewnie będziemy się i tak zmieniać.
O 9 przybył Kacper ze swoją rodziną.
- To teraz pytanie, w jakiej kolejności pojedziemy... - zapytał Kacper, gdy staliśmy wszyscy przy samochodach.
- Ja proponuję by ci kierowcy, którzy dobrze znają drogę, czyli Ty i tata, żeby jeden jechał pierwszy, a drugi ostatni, My w środku. - zaproponowałam.
- Dobry pomysł, tylko kto pojedzie pierwszy... My czy Wy? - wtrąciła moja mama po tym jak posadziła mojego brata w jego foteliku.
- To może My pojedziemy pierwsi, potem Carlos, Raf i Kacper na końcu. Hmm, może być? - zaproponował tata.
- To okey. - odpowiedział Raf, reszta się także zgodziła z tym.
Wszystko pozamykane, Demon już jest u Majki, wszystko zapakowane więc można spokojnie jechać. Wsiedliśmy do samochodów i w ustalonej wcześniej kolejności wyjechaliśmy na drogę. Brama za ostatnimi sama, automatycznie się zatrzasnęła.
Siedziałam na miejscu pasażera i zajmowałam się odtwarzaczem. Wzięłam kilka płytek z muzyką, dwie które dostałam od Majki i Bartka : Meleo Reggae Rockers i Framing Hanley, wzięłam także jeszcze kilka, na których nagrałam masę przeróżnych piosenek. Na pierwszy ogień poszła ta z moimi utworami. Pierwszym utworem, którego zaczęliśmy słuchać była piosenka o tytule Danza Kuduro w wykonaniu Dona Omara i Lucenzo. Potem Stahu – Na Babilon, Hans – Babilon, KSU – Kto Cię obroni Polsko i tak dalej i dalej. Później usłyszeliśmy w głośnikach piosenkę Olivera Jamesa – Greatest Story Ever Told, od razu spojrzeliśmy z Carlosem na siebie i się uśmiechnęliśmy. Ta piosenka przywoływała miłe wspomnienie, a poza tym była jedną z moich ulubionych.
Po dwóch godzinach zatrzymaliśmy się w jakimś przydrożnym barze, na kawę. Wszyscy mieliśmy ochotę się już rozprostować, a szczególnie Ci najmłodsi. Mania i Filip już wariowali w tych fotelikach.
Ten postój trwał pół godziny. Wsiedliśmy z powrotem do samochodów, tata i Kacper nadal byli szoferami, a w dwóch pozostałych autach zaszła lekka zmiana. W Audi kierownicę objął James, a u nas ja. Teraz panowała u nas płytka Framing Hanley i takie przeboje jak Hear me now, Stupid Girl czy Alone in this bed. Po przesłuchaniu tego krążka znów włożyliśmy kolejną nagrywaną płytkę, okazało się, że nagrane są na niej piosenki Marshalla Mathersa - Eminema, było ich bardzoooo dużoooo! Uwielbiam jego piosenki, ja ogólnie kocham rap! Próbowaliśmy śpiewać i nadążać za raperem, było się z czego pośmiać. I tak najlepiej to chyba wychodziło to Loganowi... Niektóre piosenki odtwarzałam ponownie np. When I'm Gone, Like Toy Soliders, Stan, Not Afraid i jeszcze kilka innych, uwielbiałam je, wszystkie jego piosenki głoszą prawdę o jego i ogólnie o życiu.
Półtora godziny później znów musieliśmy się zatrzymać, bo tak jak poprzednio – dzieciaki już nie wytrzymywały w bezruchu w fotelikach. Byliśmy już prawie u celu, no ale tego już takim brzdącom nie przetłumaczysz. I tak długo wytrzymują, to jest plus... Znów pół godziny postoju i ponownie ruszyliśmy.
Jakieś czterdzieści minut później zatrzymaliśmy się już dobre... Byliśmy na miejscu. Zaparkowaliśmy przed dużym, piętrowym, drewnianym domem, który był umieszczony na lekkim wzniesieniu i troszkę na lekkim odludziu, był oddalony trochę od centrum miasta. Wokół niego rozpościerały się wspaniałe widoki, piękne tak samo podczas mroźnej zimy jak i upalnego lata.
Wyszliśmy z samochodów i zachłysnęliśmy się wszyscy rześkim, mroźnym powietrzem. Ci, którzy byli tu pierwszy raz rozglądali się dookoła i podziwiali widoki lasów, dolin i łąki. Wszystko opatulone w białą, zimową kołderkę.
Po chwili z domu wyszła ubrana w grubą kurtkę, średniego wzrostu, z czarnymi włosami, gdzie nie gdzie już siwiejącymi kosmykami, sześćdziesięciodwuletnia kobieta. Moja babcia, mama mojej mamy i Kacpra, Krystyna Majewska zawsze młodo czująca się kobieta. Z uśmiechem na ustach zeszła po trzech schodkach i zaczęła się z nami witać. Najpierw z moimi rodzicami, potem ze swoim synem i synową. Następnie podeszła do mnie.
- Noo Lenka, za każdym razem gdy Cię widzę wyglądasz coraz ładniej. - przytuliła mnie po powitanie. - Jeszcze chwilę temu byłaś taką małą dziewczynką, a teraz już kawalerów sobie sprowadzasz. - zaczęłyśmy się śmiać. W tym momencie przedstawiłam babci Carlosa i resztę moich przyjaciół.
Wzięliśmy rzeczy z samochodów i weszliśmy do środka. Zaraz po wejściu przywitało nas przyjemne ciepło. Dom był naprawdę duży, i pomyśleć, że moja babcia mieszka tutaj ciągle sama. No, czasem ma jakichś wczasowiczów, więc taka samotna to ona nie jest. Na parterze była ogromna kuchnia wraz z jadalnią, duży salon, kilka pokoi. Na piętrze znajdowały się tylko pokoje. Każdy z nich miał swoją łazienkę. Do tego jeszcze na samym dole piwniczka i na samej górze strych. Cały dom był urządzony nowocześnie, ale i można było dostrzec akcent góralski. Wszystko wspaniale wyglądało.
Na samym początku wybraliśmy sobie pokoje. Babcia zajmowała pokój na parterze, moi rodzice z Młodym zajęli drugi, a Karola, Kacper i Mańka trzeci. Nasza ósemka wywędrowała na piętro. Pierwsza podeszłam pod jedne drzwi.
- Ja zawsze ten pokój zajmuję i teraz też tak będzie. - zaśmiałam się do reszty. Więc mieliśmy już z Carlosem wybrany pokój. Meg z Jamesem zajęli pokój obok nas, Vanessa z Rafem naprzeciw nich, Logan zarezerwował sobie pokój naprzeciwko naszego i obok jego siostry, a Kendall wszedł do pokoju po drugiej stronie Rafa i Van.
- Wiesz dlaczego uparłam się na ten pokój... - podeszłam do Carlita, on objął mnie w tali.
- Hmm... Dlaczego?
- Bo to jedyny pokój na tym piętrze z kominkiem. - wskazałam na wbudowany w ścianę kominek. Dom oczywiście był ogrzewany centralnym ogrzewaniem, ale akurat salon i ten pokój mają dodatkowo stylowy kominek.  - Jesteśmy centralnie nad salonem, gdzie jest drugi kominek. - dodałam.
- Heh, Spryciara. - zaśmiał się Latynos i czule mnie pocałował, ja cicho zamruczałam i odwzajemniłam pocałunek. Wtedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, do pokoju zajrzał Kacper.
- Koniec tych czułości. - powiedział, gdy zobaczył nas przytulonych. - Chodźcie na obiad.
- Dobra, za sekundkę zajdziemy. - odpowiedziałam.
- Okey, czekamy. Zawołam jeszcze resztę. - powiedział i zamkną za sobą drzwi.
Cieszę się z tego, że jestem tu z moimi przyjaciółmi i rodziną, no brakuje mi tu jeszcze Majki i chłopców, ale nigdy nie można mieć wszystkiego. Cieszę się, że wszyscy perfekt mówimy po angielsku i wszyscy się rozumieją. Wszyscy przestawiliśmy się na ten język teraz, nawet moja babcia używa go tak jakby od zawsze się tylko nim posługiwała.
Tego dnia babcia została z Filipem i Mańką pod pretekstem, że musi nadrobić stracony czas z najmłodszymi wnukami, a nas wygoniła byśmy się przeszli. Więc skorzystaliśmy z okazji i wyszliśmy. Przeszliśmy się po Krupówkach, gdy wracaliśmy już to trafiliśmy na kulig! Oczywiście musieliśmy się zabawić. Gdy wróciliśmy do domu od razu każdy padł jak mucha, tak właśnie działa na nas wszystkich nowy klimat i zabawa na śniegu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz