piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 93




Poniedziałek.
  Po śniadaniu, przez trzy godziny rozmawiałam przez skype z przyjaciółmi. Stworzyliśmy z Majką, Bartkiem, Kamilem i Mateuszem konferencję i rozmawialiśmy.  Najpierw Kamil opowiadał o dziewczynie, którą poznał nad morzem, później Mateusz o swoim pobycie w Barcelonie u ojca, a Maja i Bartek opowiadali jak im mija czas w domku nad jeziorem. W końcu też przyszedł czas na mnie. Opowiedziałam im w skrócie co się działo przez ten tydzień. Powiedziałam, że od teraz całkowicie ignoruje Carlosa, co wywołało zdziwienie u nich. Opowiedziałam też przyjaciołom o nowym znajomym, Tonym.
- Czekaj, czekaj. Facet czasem nie ma na nazwisko Martinez? - zainteresował się Mateusz.
- No tak, a skąd wiesz? - zdziwiłam się.
- On ? - zapytał i wysłał link na tej konferencji. Był to link do profilu na fejsie, spojrzałam na zdjęcie użytkownika.
- No tak, to on. Skąd go znasz? - zapytałam i jednocześnie zaprosiłam Tonego do znajomych na portalu.
- Gdy byłem w zeszłym roku tu, w Barcelonie u ojca to go poznałem. Jego ojciec czasem robi interesy z moim i pewnego razu się poznaliśmy. Jak go opisywałaś to właśnie z nim mi się to skojarzyło.
- Aha, rozumiem.
- Jak go będziesz widzieć to go pozdrów ode mnie. - zaśmiał się Mateusz.
- Ej, ale on przystojny! - wtrąciła Majka, musiała wejść w ten link.
- Hej, hej, ja tu jestem! - oburzył się Bartek, siedzący obok niej. Ja z Kamilem i Mateuszem wybuchnęliśmy śmiechem. Spojrzałam na zegarek.
- No dobra, ja już muszę zmykać, bo umówiłam się z Loganem na małe zakupy. Ja mam mu doradzić przy kupnie garnituru i dodatków, a on mi ma pomóc przy wyborze mojej kreacji, bo jak się okazało my jedyni zostaliśmy na ostatnią chwilę bez ubioru na wesele. - zaśmiałam się.
- No, a mówiłam chodź to ci pomogę szukać jak jeszcze w Polsce byłaś?! A ty, że masz jeszcze czas! - zawołała Maja.
- No dobra, dobra. To ja lecę. Paaa. - posłałam im całusa do kamerki i się rozłączyłam.
  Przebrałam się i wzięłam swoje rzeczy. Gdy wyszłam przed budynek, Henderson właśnie pod niego zajeżdżał. Wsiadłam do samochodu i położyłam delikatnie swoją torbę na tylnym siedzeniu.
Pojechaliśmy do dużego centrum handlowego.
- No dobra, to czego najpierw szukamy? - zapytał Logan, gdy weszliśmy do budynku.
- Hmmm. Najpierw zajmijmy się tobą. - zaśmiałam się, pokazując na sklep z garniturami. Pociągnęłam go za sobą i weszliśmy do męskiego sklepu.
Gdy zaopatrzyliśmy Logana, poszliśmy zjeść jakiś szybki obiad.
Później zaczęliśmy szukać czegoś dla mnie. Z tym był już większy problem, ponieważ, jak to ujął Logan, jestem damską wersją mężczyzny, pod względem zakupów. Ale mus to mus. W jeansach i wyciągniętym podkoszulku nie pójdę na ślub przyjaciółki.
Po kilkugodzinnej, sklepowej męczarni wyszliśmy w końcu z Loganem z tego budynku. Oboje w stu procentach wyposażeni w stroje na wesele.
- Teraz muszę to jakoś odstresować... - powiedziałam, gdy zapakowaliśmy torby do bagażnika.
- Co masz na myśli? - zaśmiał się brunet.
- Daj kluczyki to zobaczysz. - uśmiechnęłam się zawadiacko do przyjaciela.
- No dobra, oddaje się pod twoja opiekę. - zaśmiał się i podał mi kluczyki do jego samochodu. Wsiedliśmy do pojazdu i wyjechaliśmy z parkingu.
Piętnaście minut później, parkowałam już samochód na dużym parkingu.
- Gdzie idziemy? - zapytał chłopak, a ja wzięłam do ręki swoją torbę i wyjęłam z niej kaburę z moim maleństwem. (dop. aut. Tak wiem, że nie można przewozić przez granicę broń, ale pozwoliłam sobie tu ominąć to prawo.)
- Za rogiem jest strzelnica. - odpowiedziałam, przypinając kaburę do paska spodni. Wyjęłam z torby jeszcze telefon i portfel i schowałam je do kieszeni spodni. Wysiedliśmy z samochodu, a ja naciągnęłam na siebie moją czarną, cienką, skórzaną kurtkę, przykrywając kaburę z moim Glockiem.
Przeszliśmy kawałek i po chwili wchodziliśmy już na strzelnicę.
- Dobry sposób na odstresowanie się po całym dniu. - powiedział Logan po godzinie strzelania.
- Wiem o tym, w Polsce jestem częstym gościem w takich miejscach. - uśmiechnęłam się.
Przesiedzieliśmy tam jeszcze jakieś dwie godziny, dobrze się bawiąc. W końcu trzeba było wrócić.
- Lena, mogę o coś zapytać? - zaczął Logan, gdy wychodziliśmy ze strzelnicy.
- No pewnie, pytaj. - odpowiedziała pewnie.
- Może w ten sposób... Co sądzisz o Tonym?
- O Tonym? To fajny chłopak, można z nim fajnie pogadać o wszystkim.
- Zauważyłem. Dogadywaliście się i w sobotę i później w niedzielę u rodziców Rafa.
- Logi, czy ty coś sugerujesz? - zapytałam z zadziorną miną.
- Nieee, skąd. Ja? Nic! - zrobił głupkowatą minę i przewrócił oczami.
- Ej! Ale wiesz co się jeszcze dowiedziałam? Okazało się, że Mateusz go zna.
- Ten twój przyjaciel z Polski, tak?
- No tak, bo jego rodzice są rozwiedzeni i jego ojciec mieszka od lat już w Barcelonie i tam ma swoją firmę i okazało się, że ojciec Mateusza i Tonego czasem robią wspólnie interesy. I tym sposobem oni się poznali. Dowiedziałam się o tym dziś rano, rozmawiając z Mateuszem. Jeszcze jak spotkam Martineza to mu powiem, że jednak mamy więcej wspólnych znajomych. - zaśmiałam się.
- O widzisz, jednak ten świat jest mały. - on też się zaśmiał.
   Na dworze było już ciemno. Wracaliśmy do samochodu, ale w pewnym momencie usłyszeliśmy pisk. Przystanęliśmy i spojrzeliśmy na siebie z lekko przestraszonymi minami. Po przerażającym pisku, usłyszeliśmy damski głos, wołający o pomoc, ale po chwili jednak zostawał stłamiany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz