Ocknęłam się z bólem głowy. Siedziałam na
materacu , w kącie niewielkiego pomieszczenia. W tym pokoju oprócz białych
ścian, materaca, małego okienka pod samym
sufitem, które wpuszczało trochę słońca, mnie i małego chłopca, który spał obok
mnie, nie było nic. Obydwoje mieliśmy związane ręce.
Co ja mam robić?! Co tu się do cholery
dzieje!?!?!?!?
Po chwili do pomieszczenia weszło dwóch
gości. Jeden napakowany, taki goryl. Drugi wysoki, z lekkim zarostem, koło
trzydziestki. Pierwszy stanął przy drzwiach, drugi
podszedł i kucnął obok materaca. Chłopiec się wtedy obudził.
- Widzę, że nasi goście się już obudzili... -
zaśmiał się facet, a mnie wcięło, bo powiedział to po polsku.
- Czego od nas chcesz?! - zapytałam.
Gdzie jest moja mamusia? Ja chcę do mojej mamy! - powiedział chłopiec po
angielsku.
- Nie martw się, wyszła na chwilę i zaraz
wróci. - powiedziałam i przysunęłam małego do siebie. I spojrzałam na
kucającego faceta.
- On jest nam nie potrzebny, nawinął się.
Chodzi nam o Ciebie, jeżeli twój tatuś nie spełni naszych żądań to już nie
zobaczy swojej córeczki. - powiedział poważnie po
polsku. - Rok temu twój starszy zamknął
mojego brata, teraz jeżeli go nie wyciągnie z paki to Cię straci... -
przejechał ręką po moim policzku. - A szkoda by było takiej ładniej buźki,
prawda? - zaśmiał się. - Widać, że jesteś córką policjanta... Tak załatwiłaś
mojego człowieka, że do tej pory jęczy. - zaśmiał się i oboje wyszli.
Faktycznie rok temu, dzień przed moim
wyjazdem z rodzicami chłopaków, tata miał robotę, z tego co pamiętam to było
coś ważnego. Zamknęli jakiegoś seryjnego, którego
szukali od dość dawna.
- Ja jestem Lena, a ty? - zapytałam chłopca.
- Timy
- A ile masz lat?
- Siedem. - odpowiedział. Potem żeby chłopiec
nie myślał o tym co się dzieje dookoła ciągle rozmawialiśmy, wymyślaliśmy
jakieś słowne zabawy. Kilka godzin później, wszedł do nas jakiś facet,
położył tacę z jedzeniem, rozwiązał nam ręce i bez słowa wyszedł. Mały coś
zjadł, ja nic nie tknęłam.
Potem przyszedł brat tego seryjnego z
telefonem przy uchu.
- Ależ panie komisarzu, z pana córką jest
wszystko w porządku... - powiedział do słuchawki i podszedł do mnie. - Powiedz
tatusiowi, że wszystko jest w porządku i żeby
spełniła nasze żądania - powiedział i przyłożył mi komórkę do ucha. Znów
mieliśmy związane ręce.
- Tato, proszę. Zrób coś!
- Lena, wytrzymaj. Wszystko będzie w
porządku, zobaczysz! - usłyszałam w słuchawce.
- Wystarczy. - powiedział facet i wyszedł z pokoju,
dalej rozmawiał przez telefon z moim ojcem.
Gdy zaczęło się ściemniać usiadłam na miejscu
gdzie ocknęłam się rano, Timy usiadł obok, wtulił się we mnie i zasnął.
Siedząc w ciemnościach ciągle rozmyślałam.
Czy wyjdę z tego cało? Czy Timiemu nic nie będzie? Czy mnie zabiją? Jeżeli tak,
to przynajmniej pożegnałam się z Carlosem.
Niee! Ja nie chce umierać! Zaczęło się układać! On mnie pocałował! Czy oni
wszyscy mnie w ogóle szukają?! Ja chcę wrócić i dowiedzieć się dlaczego Carlos
mnie pocałował?!
Ciągle biłam się ze swoimi myślami. Tysiące
pomysłów i myśli przewijało się przez moją głowę, w końcu oparłam ją o ścianę i
zasnęłam.
Następnego ranka, gdy się obudziłam leżało
już obok nas śniadanie. Ja nic nie jadłam, nie będę nic od nich jadła, ale
Timiemu kazałam, bo dziecko musi jeść. Potem
"odwiedził" nas brat tego seryjnego, jak się dowiedziałam miał na
imię Paweł. Mówił coś o tym, że będziemy wymianą, jeżeli policja zwolni z
więzienia tamtego, to wtedy nas wypuści.
Ciągle rozmawiałam z Małym, o wszystkim, o
naszych rodzicach, przyjaciołach, o bajkach, zabawkach, tylko żeby wytrzymać do
czasu aż stąd się wydostaniemy. Strasznie polubiłam tego smyka. Następna noc była
powtórką z poprzedniej, Timy spał, a ja nadal myślałam, o rodzicach,
chłopakach, Vanessie i Meg, o wszystkich i o wszystkim.
Następnego ranka znów przyszedł do nas Paweł,
ja się cieszę z tego, że rozmawiam z nim po polsku, przynajmniej Mały nic nie
rozumie.
- Słuchaj, jesteście tu już trzeci dzień, a
wiadomości z Polski, ani widu, ani słychu... A moja cierpliwość się kończy. -
zakończył wrzaśnięciem. Ja siedziała
cicho. Podszedł do mnie i złapał za moją buzię i ją
ścisnął. - Tak jak już mówiłem, jeżeli nie wypuszczą mojego brata z kicia, to
zginiesz. Przed tym się z tobą zabawię, bo mi się podobasz. - ścisnął jeszcze
mocniej i w końcu puścił i wyszedł. Bałam się! A kto by się nie bał na moim
miejscu!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz