Tydzień później spotkałam
się z managerem hotelu w którym miałam przez miesiąc dorywczo pracować. Miałam
być pomocniczką, tam gdzie mnie potrzebowali miałam się stawić.
Lipiec dobiegał już końca,
a wraz z nim moja praca w owym hotelu.
- Lena, możesz na chwilkę
podejść? - zawołała mnie młoda recepcjonistka.
- Co tam? - zapytałam.
- Mam do Ciebie wielką
prośbę. Stanęła byś na jakieś 10 minut za recepcją, proszę.
- Aga, ale ja odkąd tutaj
jestem nie stałam na recepcji.
- Lenka, proszę. Wiem, że
w razie czego poradzisz sobie, bo nie raz widziałaś jak przyjmowaliśmy gości. Od rana nie miałam nic u ustach,
zaraz tu z głodu padnę. Młoda, bardzo proszę!
- No dobra idź, ale szybko!
- powiedziałam i stanęłam obok dziewczyny.
- Dzięki, jesteś wielka! -
powiedziała i poszła do stołówki dla personelu.
Chwilę stałam za wysoką
ladą i rozglądałam się po holu, za chwilę jak na złość otworzyły się drzwi i do
środka wkroczyła mała grupa ludzi, czterech mężczyzn i cztery kobiety.
Szli w moim kierunku, a ja
tylko się modliłam żeby Agnieszka właśnie wróciła.
- Dzień dobry. -
powiedział mężczyzna po angielsku.
- Dzień dobry. -
odpowiedziałam.
- Mieliśmy zarezerwowane
pokoje. - wtedy starszy Latynos podyktował numer rezerwacji, a ja wstukałam go
w komputerze i znalazłam numery zarezerwowanych pokoi.
- Poproszę jeszcze państwa
dowody osobiste, by państwa zameldować. - powiedziałam.
- Ehh, w końcu można
odpocząć, dzięki naszym synom, tutaj jesteśmy. Oni zafundowali nam ten urlop. -
powiedziała jedna z kobiet.
- To gratuluję państwu
synów. - uśmiechnęłam się i podałam im karty-klucze do pokoi, oni w zamian za
to oddali mi swoje dokumenty. - Gdy tylko zameldujemy państwa to ktoś odniesie
państwa dowody. Miłego pobytu. - dodałam z uśmiechem. Wtedy Boy hotelowy zabrał
bagaże tej ósemki, a ja odetchnęłam z ulgą, wtedy usłyszałam klaskanie za
plecami. Odwróciłam się. Zobaczyłam śmiejącą się Agnieszkę.
- Ja Cię zabiję Aga!
- Co ty chcesz, dobrze Ci poszło,
a szczególnie ten angielski.
- Niech Ci będzie, idę się
przebrać, bo już kończę, a ty ich zamelduj. - podałam młodej dziewczynie osiem
dowodów.
Ruszyłam do pomieszczenia,
gdzie pracownicy mieli swoje rzeczy, przebrałam się i wróciłam do koleżanki.
- Lenka, jeszcze jedno. -
powiedziała Aga.
- Co znów? Mnie to już tu
praktycznie nie ma.
- Nie będzie Cię wtedy gdy
odniesiesz tym Amerykanom ich dowody osobiste, proszę.
- Za szybko się, godzę.
Daj je.
Weszłam do windy i
wyjechałam na trzecie piętro. Zapukałam do pierwszych drzwi, cisza. Pukam do
drugich, cisza. Następne, to samo. Już się zaczęłam denerwować. Ostatnie
czwarte... Otworzył je Latynos w średnim wieku, z którym rozmawiałam gdy
realizował rezerwacje.
- Przyniosłam państwa
dowody osobiste. - uśmiechnęłam do mieszkańca hotelu.
- Dziękuję, może dać pani
wszystkie, bo wszyscy jesteśmy w tym pokoju. - podałam gościowi osiem
kartoników i pożegnałam się.
Po pracy byłam umówiona na
zakupy z kuzynką, więc ruszyłam prosto do centrum handlowego niedaleko dużego
hotelu. Po kinie i rundce po sklepach postanowiłyśmy napić się jakiejś dobrej
kawy w kawiarni.
Usiadłyśmy i zaczęliśmy
rozmawiać.
- Dawno się nie
widziałyśmy i ja dawno nie byłam u Ciebie. Dalej twój pokój jest obklejony
plakatami i wywiadami z BTR? - zapytała kuzynka.
- Oczywiście, zarazo. -
zaśmiałam się do niej, ponieważ to ona powiedziała mi że istnieje taki zespół.
Pamiętam to jakby to było wczoraj, a to już półtora roku jak w Polsce usłyszeli
o BTR i ja w miej więcej tym samym czasie pokochałam ich. Było to tak. Byłam u
mojej kuzynki i ona pokazała mi w jakimś czasopiśmie, ze na nicku będzie leciał
serial o nich i że ona już słyszała jakąś ich piosenkę i że są fajni. Ja ją
wyśmiałam mówiąc że to kolejne sztywne gwiazdki typu Hanna Montanna czy Jonas
Brothers. Jakieś dwa dni później usłyszałam w radiu piosenkę, która wpadła mi w
ucho, gdy piosenka się skończyła speaker powiedział, że to Big Time Rush i ich
piosenka Big Time. Nie mogłam skojarzyć skąd znam nazwę tego zespołu, dopiero
wieczorem przed snem skojarzyłam, że to o tym zespole mówiła Maja. I od tego
czasu jestem ich wierną fanką, jej już oni przeszli, a ja się ciągle trzymam.
O godzinie 18 weszłam do
domu, zdjęłam buty i zawołałam " Jestem".
- Lenko, mamy gości. -
zdziwiłam się, ale nie dlatego, że ktoś nas nawiedził, ale że moja rodzicielka
powiedziała to po angielsku. Weszłam do salonu i stanęłam jakbym wrosła w tą
podłogę.
- Dz... Dzień dobry, po
raz kolejny. - powiedziałam oczywiście po angielsku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz