sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 3



Tydzień później spotkałam się z managerem hotelu w którym miałam przez miesiąc dorywczo pracować. Miałam być pomocniczką, tam gdzie mnie potrzebowali miałam się stawić.

Lipiec dobiegał już końca, a wraz z nim moja praca w owym hotelu.
- Lena, możesz na chwilkę podejść? - zawołała mnie młoda recepcjonistka.
- Co tam? - zapytałam.
- Mam do Ciebie wielką prośbę. Stanęła byś na jakieś 10 minut za recepcją, proszę.
- Aga, ale ja odkąd tutaj jestem nie stałam na recepcji.
- Lenka, proszę. Wiem, że w razie czego poradzisz sobie, bo nie raz widziałaś jak przyjmowaliśmy        gości. Od rana nie miałam nic u ustach, zaraz tu z głodu padnę. Młoda, bardzo proszę!
- No dobra idź, ale szybko! - powiedziałam i stanęłam obok dziewczyny.
- Dzięki, jesteś wielka! - powiedziała i poszła do stołówki dla personelu. 
Chwilę stałam za wysoką ladą i rozglądałam się po holu, za chwilę jak na złość otworzyły się drzwi i do środka wkroczyła mała grupa ludzi, czterech mężczyzn i cztery kobiety.
Szli w moim kierunku, a ja tylko się modliłam żeby Agnieszka właśnie wróciła.
- Dzień dobry. - powiedział mężczyzna po angielsku.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam.
- Mieliśmy zarezerwowane pokoje. - wtedy starszy Latynos podyktował numer rezerwacji, a ja wstukałam go w komputerze i znalazłam numery zarezerwowanych pokoi.
- Poproszę jeszcze państwa dowody osobiste, by państwa zameldować. - powiedziałam.
- Ehh, w końcu można odpocząć, dzięki naszym synom, tutaj jesteśmy. Oni zafundowali nam ten urlop. - powiedziała jedna z kobiet.
- To gratuluję państwu synów. - uśmiechnęłam się i podałam im karty-klucze do pokoi, oni w zamian za to oddali mi swoje dokumenty. - Gdy tylko zameldujemy państwa to ktoś odniesie państwa dowody. Miłego pobytu. - dodałam z uśmiechem. Wtedy Boy hotelowy zabrał bagaże tej ósemki, a ja odetchnęłam z ulgą, wtedy usłyszałam klaskanie za plecami. Odwróciłam się. Zobaczyłam śmiejącą się Agnieszkę.
- Ja Cię zabiję Aga!
- Co ty chcesz, dobrze Ci poszło, a szczególnie ten angielski.
- Niech Ci będzie, idę się przebrać, bo już kończę, a ty ich zamelduj. - podałam młodej dziewczynie osiem dowodów.
Ruszyłam do pomieszczenia, gdzie pracownicy mieli swoje rzeczy, przebrałam się i wróciłam do koleżanki.
- Lenka, jeszcze jedno. - powiedziała Aga.
- Co znów? Mnie to już tu praktycznie nie ma.
- Nie będzie Cię wtedy gdy odniesiesz tym Amerykanom ich dowody osobiste, proszę.
- Za szybko się, godzę. Daj je.
Weszłam do windy i wyjechałam na trzecie piętro. Zapukałam do pierwszych drzwi, cisza. Pukam do drugich, cisza. Następne, to samo. Już się zaczęłam denerwować. Ostatnie czwarte... Otworzył je Latynos w średnim wieku, z którym rozmawiałam gdy realizował rezerwacje.
- Przyniosłam państwa dowody osobiste. - uśmiechnęłam do mieszkańca hotelu.
- Dziękuję, może dać pani wszystkie, bo wszyscy jesteśmy w tym pokoju. - podałam gościowi osiem kartoników i pożegnałam się.
Po pracy byłam umówiona na zakupy z kuzynką, więc ruszyłam prosto do centrum handlowego niedaleko dużego hotelu. Po kinie i rundce po sklepach postanowiłyśmy napić się jakiejś dobrej kawy w kawiarni.
Usiadłyśmy i zaczęliśmy rozmawiać.
- Dawno się nie widziałyśmy i ja dawno nie byłam u Ciebie. Dalej twój pokój jest obklejony plakatami i wywiadami z BTR? - zapytała kuzynka.
- Oczywiście, zarazo. - zaśmiałam się do niej, ponieważ to ona powiedziała mi że istnieje taki zespół. Pamiętam to jakby to było wczoraj, a to już półtora roku jak w Polsce usłyszeli o BTR i ja w miej więcej tym samym czasie pokochałam ich. Było to tak. Byłam u mojej kuzynki i ona pokazała mi w jakimś czasopiśmie, ze na nicku będzie leciał serial o nich i że ona już słyszała jakąś ich piosenkę i że są fajni. Ja ją wyśmiałam mówiąc że to kolejne sztywne gwiazdki typu Hanna Montanna czy Jonas Brothers. Jakieś dwa dni później usłyszałam w radiu piosenkę, która wpadła mi w ucho, gdy piosenka się skończyła speaker powiedział, że to Big Time Rush i ich piosenka Big Time. Nie mogłam skojarzyć skąd znam nazwę tego zespołu, dopiero wieczorem przed snem skojarzyłam, że to o tym zespole mówiła Maja. I od tego czasu jestem ich wierną fanką, jej już oni przeszli, a ja się ciągle trzymam.
O godzinie 18 weszłam do domu, zdjęłam buty i zawołałam " Jestem".
- Lenko, mamy gości. - zdziwiłam się, ale nie dlatego, że ktoś nas nawiedził, ale że moja rodzicielka powiedziała to po angielsku. Weszłam do salonu i stanęłam jakbym wrosła w tą podłogę.
- Dz... Dzień dobry, po raz kolejny. - powiedziałam oczywiście po angielsku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz