sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 4



Wszyscy prócz moich rodziców i mnie samej, zaczęli się śmiać. Moja mama popatrzała na mnie pytająco.
- O co chodzi? - zapytała mnie po polsku.
- Ja tych ludzi dzisiaj przyjmowałam w recepcji w hotelu. Kim oni w ogóle są, co tutaj robią? - powiedziałam i usiadłam na oparciu kanapy obok mamy.
- Szkoda,  że w hotelu nie wiedzieliśmy, że nasza mała Lena to ty. - powiedział jeden mężczyzna w swoim języku. Ja nadal nie wiedziałam o co chodzi, spojrzałam ponownie na mamę.
- Pamiętasz słonko twoich przyjaciół z LA i ich rodziców? - zapytała. Wtedy już wiedziałam co to za ludzie. Wtedy moja mama zaczęła ciągnąć. - Gdy byliśmy z tatą dzisiaj na zakupach w Nowym Świecie ( ja byłam w innym CH ), niechcący wpadłam na Marię – wskazała na Latynoskę - Poznałyśmy się i wtedy już witaliśmy się już wszyscy. Zaprosiliśmy ich, by powspominać.
- Cieszę się, ale ja mam pytanie do was. - powiedziałam do nich, w dzieciństwie mówiłam do nich po imieniu, ich dzieci mówili też tak do moich rodziców.
- Słuchamy. - powiedzieli troszkę zdziwieni.
- Dlaczego w końcu przestaliście odpisywać na nasze listy? - w końcu to zrobiłam, zawsze chciałam o to ich zapytać.
- Aha, ta sprawa. W pewnym momencie właściciel terenu na którym znajdowało się nasze osiedle postanowił zrównać to wszystko z ziemią. Wysyłaliśmy pisma, rozmawialiśmy z nim by zmienił zdanie, ale niestety na próżno. Musieliśmy się wszyscy przeprowadzić i przez to całe zamieszanie zapomnieliśmy o was, potem w tych przeprowadzkach pogubiliśmy wasz adres. - powiedział szatyn.
- Chłopcy postanowili wysłać nas na wycieczkę, byliśmy już w Hiszpanii, Francji, Niemczech i na koniec postanowiliśmy odwiedzić Polskę i BUM, dzięki temu wpadliśmy na was. Na ciebie Lenko w hotelu, a na was Asiu i Wojtku w sklepie. Strasznie się cieszymy, że to się stało. - powiedziała blondynka.
  Jeszcze cztery dni w hotelu i dostanę swoje wynagrodzenie, które powędruje na konto, jeszcze nie wiem na co je przeznaczę Może jeżeli jeszcze doskładam zainwestuje w nowszy model roweru, albo jakiś samochód. Nie mam pojęcie co z nimi zrobię, w końcu to moje pierwsze ciężko zarobione pieniądze.
Przedostatniego dnia pracy w hotelu zaczepili mnie goście z Ameryki i powiedzieli że jak skończę to żebym przyszła do pokoju, w którym mieszkają Latynosi. Zgodziłam się i po dwóch godzinach przebrana już w swoje cywilne ubranie wyjechałam winą na 3 piętro i zapukałam do drzwi. Do środka wpuściła mnie blondynka i kazała usiąść na fotelu.
- Mamy dla ciebie propozycje. - zaczęła. - Chcemy tak jakby wynagrodzić ci ten zerwany kontakt.
- Rozmawialiśmy już z twoimi rodzicami i zgodzili się byś resztę wakacji spędziła w LA, jeżeli oczywiście chcesz. - powiedziała Maria.
- Ja... Ja nie wiem. - wydukałam i po chwili zastanowienia powiedziałam. - A z resztą, raz kozie śmierć! Jadę.
Ucieszyli się i kazali mi być gotowi już w niedzielę wieczór gotowa bo o 21 mamy samolot, a bilet dla mnie jest już kupiony. Wstałam uściskałam po kolei każdego, podziękowałam i cała w skowronkach powędrowałam do domu.
Następnego dnia, po pracy, gdy moje wynagrodzenie było już na koncie umówiłam się z mamą i Majką na zakupy. Musiałam coś sobie kupić na wyjazd.
- No to idziemy tam. - wskazałam mój ulubiony sklep, gdzie zawsze kupuje ubrania.
- Lenka, skarbie masz  już wystarczająco dużo rurek i koszulek w których byśmy się spokojnie we trzy zmieściły. - westchnęła moja mama.
- Nie przesadzaj. - powiedziałam i zaciągnęłam do środka moje dwie towarzyszki.
W tym i dwóch następnych sklepach kupiłam trzy T-shirty,  rurki i dwie pary dżinsowych szortów i dwie pary spodenek z cienkiego materiału.
- Dobrze Lena, teraz idziemy do sklepu który my ci wskażemy. - powiedziała moja kuzynka. Poszliśmy za nią do jakiegoś sklepu, po chwili ona wcisnęła mi w ręce kilka wieszaków  
- Już do przymierzalni z tym. - zrobiłam minę baranka prowadzonego na rzeź gdy zobaczyłam co ona mi wybrała. Jednak weszłam na zasłonę i po kolei wszystko przymierzałam. Po chwili jednak powiedziałam na głos.
- O nie, w miniówkę to mnie nie wrobicie.
- Ubierz tą białą bluzkę i tą miniówkę no i się nam pokaż. - usłyszałam głos mojej kuzynki. Zrobiłam to i wyszłam z zza zasłonki.
- No i super kochana wyglądasz.  - powiedziała  moja rodzicielka.
- Masz to kupić. - powiedziała Majka, gdy wyszłam już przebrana w moje dżinsy i luźną koszulkę.
- Dobra, kupię te koszulki, ale bez tej mini. - powiedziałam z groźną miną.
- No pewnie i jeszcze co!? Masz ją kupić! - powiedziała Maja.
- Kup ją córeczko. Ślicznie w niej wyglądasz. Każdemu chłopakowi się w niej spodobasz. - zażartowała moja mama. Powiedziałam sama do siebie w głowie, że nie chce się podobać "każdemu" ale jednemu. Pomyślałam wtedy o jednym członku mojego ulubionego zespołu
- Nie, nie kupię jej. - powiedziałam stanowczo.
- Kupuj, inaczej nie pojedziesz. - powiedziała moja mama.
- No jasne, jeszcze mnie szantażujcie. - Przez jeszcze jakieś pięć minut wmawiały mi żebym kupiła tą spódnicę, miałam już dość i się złamałam. - Cisza! Dobra, kupię ją. - Automatycznie na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Ja naprawdę nie wiem jaki one interes w tym mają żebym ją kupiła, ale już się nie odzywałam, bo miałam już dość ich gadaniny na temat tego kawałka materiału. Po następnej godzinie pobytu w C.H. Wyszliśmy i ruszyliśmy w kierunku domu. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz