Dwie godziny do wyjścia z domu, trzy do
wylotu samolotu. 120 minut i 180 minut. 7200 sekund i 10800 setnych...
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i nagle
usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Oho, kogo tam niesie? - Raf wstał i ruszył
do frontowych drzwi. Po chwili do domu weszli Vanessa, Meggie, James, Logan,
Kendall, rodzice Logana i Van, rodzice Kendalla z
siedmioletnią Kelly i rodzice Jamesa. Przywitaliśmy się z wszystkimi, potem
piliśmy kawę i rozmawialiśmy. Czas bardzo szybko zleciał, ledwo się obejrzałam
i była już 6:50 popołudniu. Carlos z Jamesem poszli na górę znieść moje bagaże.
Po chwili wrócili, a ja zaczęłam się żegnać z rodzicami moich przyjaciół,
reszta miała mnie odwieść na lotnisko. Najpierw podeszłam do Alice i Chrisa,
rodziców Maslowa. Potem pożegnałam się z Hendersonami i Schmidtami. Na końcu
podeszłam do Marii i Pedra.
Najpierw pożegnałam się z Pedrem i potem
podeszłam do Marii.
- Leno Frencel*, masz na siebie uważać, słyszysz!
Masz uważać. - powiedziała Maria i mocno mnie przytuliła. Ona tutaj zastępowała
mi matkę, ona traktowała mnie jako swoją córkę. Po
jej policzku spłynęła łza.
- Proszę Cię, nie płacz. Zaraz będziemy razem
płakać. - zaśmiałam się, puściła mnie i wytarła łzę.
- To my już pojedziemy. - wtrącił Carlos.
- Tylko ostrożnie. - uśmiechnął się Bob
Henderson.
Wyszliśmy, chłopaki wzięli moje bagaże i
wpakowali do samochodu. Pojechaliśmy na dwa samochody w jednym Carlos, Raf,
Vanessa i Ja. Drugim James, Meggie, Logan i Kendall.
Gdy dojechaliśmy na lotnisko była 18:25.
Załadowaliśmy moje bagaże na taśmę i
powędrowały do samolotu. Mieliśmy chwilę dla siebie.
- Lena, nudno tu teraz będzie bez Ciebie. -
zaczął Kendall.
- Ja się z tym zgadzam. - dodał Logan.
- Nie możecie po prostu powiedzieć, że
będziecie tęsknić? - skrytykowała ich Meggie.
- Masz rację. Lena, będziemy tęsknić. -
poprawił się Logan.
- Ja też nie jestem z kamienia i mam uczucia.
Będę jeszcze bardziej tęsknić. - odpowiedziałam.
- Zostaniemy tutaj tylko we dwie. Będzie
brakowało nam naszej trzeciej części. - zaśmiały się Van i Meg.
- Bardzo będzie mi brakować naszych rozmów.
Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółkami, oprócz mojej kuzynki w Polsce. - powiedziałam i we trójkę się przytuliłyśmy.
- Ja się tylko zastanawiam, ile Carlito
wytrzyma bez Leny. Ja mu daję dwa tygodnie... - zażartował James.
- Nie no, nie róbcie z mojego brata takiego
cieniasa... Ja mu daję trzy. - zaśmiał się Raf. My też zaczęliśmy się śmiać,
tylko Carlos skrytykował wzrokiem swojego starszego brata. - No
dobra, dobra. Ja nic nie mówiłem. - chyba wszyscy Pena rodzą się z takim
poczuciem humoru. I Pedro i jego synowie zawsze chodzą z uśmiechem na ustach,
taka już ich natura...
Wtedy usłyszeliśmy damski głos w głośniach, który
jak zwykle zmusza nas do szybkiego pożegnania, gdy wylatuję do LA i gdy z niego
wracam.
Przytuliłam się do każdego z osobna i
pocałowałam każdego w policzek, Carlos dostał małego bonusa, bo jego
pocałowałam w usta. Delikatnie i czule. Wiedziałam, że przez długi
czas tego nie zaznam, więc trwałam w nim długo. Po raz drugi usłyszeliśmy głos
w głośnikach. Odkleiłam się od ust Carlosa, nadal staliśmy przytuleni i
stykaliśmy się czołami.
- Ja tu chyba oszaleję z tęsknoty. -
wyszeptał.
- Nie będzie tak źle, to tylko siedem godzin
różnicy. - uśmiechnęłam się zadziornie. Udawałam twardą, a tak naprawdę już
zaczęłam tęsknić.
- Kocham Cię. - szepnął.
- Też Cię Kocham. - odpowiedziałam i
odkleiliśmy się od siebie.
- To na razie. - uśmiechnęłam się i powoli zaczęłam
się oddalać.
- Mała, trzymaj się! - usłyszałam głos Rafa.
Odwróciłam się uśmiechnięta i pomachałam im. Oni też odmachali i jeszcze na
dodatek Carlos posłał mi całusa. Ja na mimicznie
pokazałam, że go odbieram i chowam go do serca. Odwróciłam się i ruszyłam do
bramki.
Po chwili byłam już w samolocie. Siedziałam
przy oknie na wygodnym fotelu.
Wystartowaliśmy, ja wpatrywałam się w
oddalającą się ziemię i panoramę Kalifornii.
Teraz nie wytrzymałam i uroniłam łzę,
wiedziałam że będę za nimi tęsknić jak cholera!
* - Ja to jestem zakręcona. Moja bohaterka
przez czterdzieści części była beznazwiskowa... Wymyśliłam i jest Lena Frencel.
Dlatego Frencel, bo akurat w tym momencie słucham piosenek Hansa – Przemka
Frencela. I tak jakoś nazwałam tak samo moją bohaterkę ;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz