sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 41



Dwie godziny do wyjścia z domu, trzy do wylotu samolotu. 120 minut i 180 minut. 7200 sekund i 10800 setnych...
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Oho, kogo tam niesie? - Raf wstał i ruszył do frontowych drzwi. Po chwili do domu weszli Vanessa, Meggie, James, Logan, Kendall, rodzice Logana i Van, rodzice Kendalla z siedmioletnią Kelly i rodzice Jamesa. Przywitaliśmy się z wszystkimi, potem piliśmy kawę i rozmawialiśmy. Czas bardzo szybko zleciał, ledwo się obejrzałam i była już 6:50 popołudniu. Carlos z Jamesem poszli na górę znieść moje bagaże. Po chwili wrócili, a ja zaczęłam się żegnać z rodzicami moich przyjaciół, reszta miała mnie odwieść na lotnisko. Najpierw podeszłam do Alice i Chrisa, rodziców Maslowa. Potem pożegnałam się z Hendersonami i Schmidtami. Na końcu podeszłam do Marii i Pedra.
Najpierw pożegnałam się z Pedrem i potem podeszłam do Marii.
- Leno Frencel*, masz na siebie uważać, słyszysz! Masz uważać. - powiedziała Maria i mocno mnie przytuliła. Ona tutaj zastępowała mi matkę, ona traktowała mnie jako swoją córkę. Po jej policzku spłynęła łza.
- Proszę Cię, nie płacz. Zaraz będziemy razem płakać. - zaśmiałam się, puściła mnie i wytarła łzę.
- To my już pojedziemy. - wtrącił Carlos.
- Tylko ostrożnie. - uśmiechnął się Bob Henderson.
Wyszliśmy, chłopaki wzięli moje bagaże i wpakowali do samochodu. Pojechaliśmy na dwa samochody w jednym Carlos, Raf, Vanessa i Ja. Drugim James, Meggie, Logan i Kendall.
Gdy dojechaliśmy na lotnisko była 18:25.
Załadowaliśmy moje bagaże na taśmę i powędrowały do samolotu. Mieliśmy chwilę dla siebie.
- Lena, nudno tu teraz będzie bez Ciebie. - zaczął Kendall.
- Ja się z tym zgadzam. - dodał Logan.
- Nie możecie po prostu powiedzieć, że będziecie tęsknić? - skrytykowała ich Meggie.
- Masz rację. Lena, będziemy tęsknić. - poprawił się Logan.
- Ja też nie jestem z kamienia i mam uczucia. Będę jeszcze bardziej tęsknić. - odpowiedziałam.
- Zostaniemy tutaj tylko we dwie. Będzie brakowało nam naszej trzeciej części. - zaśmiały się Van i Meg.
- Bardzo będzie mi brakować naszych rozmów. Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółkami, oprócz mojej kuzynki w Polsce. - powiedziałam i we trójkę się przytuliłyśmy.
- Ja się tylko zastanawiam, ile Carlito wytrzyma bez Leny. Ja mu daję dwa tygodnie... - zażartował James.
- Nie no, nie róbcie z mojego brata takiego cieniasa... Ja mu daję trzy. - zaśmiał się Raf. My też zaczęliśmy się śmiać, tylko Carlos skrytykował wzrokiem swojego starszego brata. - No dobra, dobra. Ja nic nie mówiłem. - chyba wszyscy Pena rodzą się z takim poczuciem humoru. I Pedro i jego synowie zawsze chodzą z uśmiechem na ustach, taka już ich natura...
Wtedy usłyszeliśmy damski głos w głośniach, który jak zwykle zmusza nas do szybkiego pożegnania, gdy wylatuję do LA i gdy z niego wracam.
Przytuliłam się do każdego z osobna i pocałowałam każdego w policzek, Carlos dostał małego bonusa, bo jego pocałowałam w usta. Delikatnie i czule. Wiedziałam, że przez długi czas tego nie zaznam, więc trwałam w nim długo. Po raz drugi usłyszeliśmy głos w głośnikach. Odkleiłam się od ust Carlosa, nadal staliśmy przytuleni i stykaliśmy się czołami.
- Ja tu chyba oszaleję z tęsknoty. - wyszeptał.
- Nie będzie tak źle, to tylko siedem godzin różnicy. - uśmiechnęłam się zadziornie. Udawałam twardą, a tak naprawdę już zaczęłam tęsknić.
- Kocham Cię. - szepnął.
- Też Cię Kocham. - odpowiedziałam i odkleiliśmy się od siebie.
- To na razie. - uśmiechnęłam się i powoli zaczęłam się oddalać.
- Mała, trzymaj się! - usłyszałam głos Rafa. Odwróciłam się uśmiechnięta i pomachałam im. Oni też odmachali i jeszcze na dodatek Carlos posłał mi całusa. Ja na mimicznie pokazałam, że go odbieram i chowam go do serca. Odwróciłam się i ruszyłam do bramki.
Po chwili byłam już w samolocie. Siedziałam przy oknie na wygodnym fotelu.
Wystartowaliśmy, ja wpatrywałam się w oddalającą się ziemię i panoramę Kalifornii.
Teraz nie wytrzymałam i uroniłam łzę, wiedziałam że będę za nimi tęsknić jak cholera!


* - Ja to jestem zakręcona. Moja bohaterka przez czterdzieści części była beznazwiskowa... Wymyśliłam i jest Lena Frencel. Dlatego Frencel, bo akurat w tym momencie słucham piosenek Hansa – Przemka Frencela. I tak jakoś nazwałam tak samo moją bohaterkę ;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz