5 dni do wylotu.
Właśnie siedzę w pokoju Van z nią samą i
Meggie. Opowiedziałam im o wczorajszym incydencie z Barbie. Dziewczyny mówiły
to samo co chłopcy, że się jej należało i jeszcze powinna dostać od każdego z osobna za Carlosa.
- Już o niej nie mówmy, bo jak o niej słyszę
o mi się nie dobrze robi. - powiedziała w końcu Meggie.
- Masz rację, zmieńmy temat. - przytaknęła
Vanessa.
- No to może zaplanujmy w co się ubierzemy w piątek?
- zapytała Meggie. Wylatywałam w sobotę wieczorem, a chłopcy postanowili
urządzić dla mnie pożegnalną imprezkę.
- Na pewno znajdę coś fajnego w szafie. -
uśmiechnęłam się.
- O nie! My ci się nie damy samej ubrać na tą
imprezę. - zaprotestowała Vanessa.
- Van ma rację. Znając życie ubierzesz jakieś
rurki, albo spodenki i koszulkę w którą zmieściłybyśmy się we trzy.
- Ale ja tak lubię się ubierać. -
odpowiedziałam.
- A ja lubię biegać nago i co? Robię to? Nie.
- zażartowała Meg.
- Zostaw nam swoją kreacje, my coś wymyślimy.
- dodała Van.
- Haha, no pewnie. Chcecie mnie wbić w jakąś
mini, albo jakąś kieckę! Co to, to nie. Nie dam się! - odpowiedziałam poważnie.
- Tak, tak. Możesz się produkować, a my i tak
postawimy na swoim. - zaśmiała się Meg. - Mogę skorzystać z twojego komputera?
Muszę sprawdzić pocztę. - spojrzała na Van i wskazała na
białego laptopa.
- No pewnie. - odpowiedziała Van.
Meggie usiadła na fotelu i włączyła laptopa.
Ja i Vanessa siedziałyśmy na sofie i sprzeczałyśmy się co do mojego stroju na
piątek.
- Ej, chodźcie tu. - powiedziała brunetka, a
my jak na komendę wstałyśmy i podeszłyśmy do niej spoglądając na monitor. -
Paparazzi już musiało was wywęszyć i to w najciekawszym momencie. -
dodała dziewczyna.
- "Sprzeczka między byłą i obecną laską
piosenkarza?" - Van zaczęła czytać na głos. - "Była dziewczyna
członka zespołu Big Time Rush, Carlosa Pena,
Kimberly Montana i jego obecna miłość niejaka Lena, siedziały razem przy
stoliku w jednej z kawiarni w C.H. Ni z tego, ni z owego brunetka wstała i
spoliczkowała modelkę, po czym ruszyła w stronę wyjścia. O co się pokłóciły?
Może o młodego piosenkarza?" - Vanessa skończyła czytać, a Meg zjechała troszkę niżej i zobaczyłyśmy
kilka zdjęć. Na jednym siedziałam z Barbie przy stoliku, na drugim akurat jej
przywaliłam, a na ostatnim odchodziłam. Chodzę ze słownym chłopakiem, więc
muszę się przyzwyczaić do tego, że coś o mnie czasem pisną, ale to już drugi
raz w ciągu miesiąca!!!
- Ciekawe czy reszta już to widziała... -
powiedziała Meggie, a ja nadal nic nie mówiłam. Wtedy usłyszałyśmy telefon. To
Meg dostała SMS – a. - To od Marka. ( Tak, wiem. Dawno nim nie
wspominałam, tak właściwie o nim troszkę zapomniałam:D ).
- Co pisze? - zapytała Van.
- Że właśnie przeczytali to ze Smithem. Nie uwierzycie,
ale Smith się z tego cieszy, bo jest coraz głośniej o BTR. - mówiła Meg ciągle
wpatrując się w ekran swojego telefonu.
- Częściowo moim kosztem. - pomyślałam. - Ja
się tym już nie przejmuję. - powiedziałam.
- No i bardzo dobrze. Inaczej człowiek by
zwariował. Na początku mój brat się tak przejmował, ale na szczęście teraz
przestał i mu to wszystko zwisa i powiewa. -
powiedziała Van.
- Dobra, ja już będę spadać. Muszę wracać do
pracy. - powiedziała Meg, pożegnała się z nami i wyszła.
- Ja też nie będę Ci już przeszkadzać. -
powiedziałam. - Na pewno nasz jakiś tekst jeszcze do obróbki, albo inną robotę.
- Mam jeszcze dopracować jeden wywiad, ale mi
w ogóle nie przeszkadzasz, możesz zostać. - uśmiechnęła się szatynka. Zostałam
jeszcze trochę, ale w końcu wyszłam. Postanowiłam, że
wrócę na piechotę, spacerkiem.
Wyciągłam z kieszeni słuchawki, jeden koniec
podłączyłam do komórki, a słuchawki włożyłam do uszu. Otworzyłam folder z
muzyką i "odpłynęłam".
Najpierw "Long Time Coming", "
The Distance " i "Greatest Story Ever Told" Olivera Jamesa (
wspominałam o nich we wstępie do poprzedniego wpisu,
dodałam tam linki, śliczne piosenki ), potem "Stuck" wiadomo jakiego
zespołu i coś po polsku "Orfeusz" Waldemara Goszcza. Hmmm, szkoda
faceta. Młody, utalentowany facet, a jechał jak wariat i niestety odszedł. Gdy
dochodziłam do domu w słuchawkach rozbrzmiało KSU – "Kto Cię Obroni
Polsko", od tej piosenki się wszystko zaczęło tzn. Po tej piosence
polubiłam resztę ich piosenek i zespół.
W końcu doszłam do domu, pomogłam Marii
posprzątać dom, potem pojechałyśmy na zakupy do supermarketu i tak minęła mi
reszta popołudnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz