sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 34



5 dni do wylotu.

Właśnie siedzę w pokoju Van z nią samą i Meggie. Opowiedziałam im o wczorajszym incydencie z Barbie. Dziewczyny mówiły to samo co chłopcy, że się jej należało i jeszcze powinna dostać  od każdego z osobna za Carlosa.
- Już o niej nie mówmy, bo jak o niej słyszę o mi się nie dobrze robi. - powiedziała w końcu Meggie.
- Masz rację, zmieńmy temat. - przytaknęła Vanessa.
- No to może zaplanujmy w co się ubierzemy w piątek? - zapytała Meggie. Wylatywałam w sobotę wieczorem, a chłopcy postanowili urządzić dla mnie pożegnalną imprezkę.
- Na pewno znajdę coś fajnego w szafie. - uśmiechnęłam się.
- O nie! My ci się nie damy samej ubrać na tą imprezę. - zaprotestowała Vanessa.
- Van ma rację. Znając życie ubierzesz jakieś rurki, albo spodenki i koszulkę w którą zmieściłybyśmy się we trzy.
- Ale ja tak lubię się ubierać. - odpowiedziałam.
- A ja lubię biegać nago i co? Robię to? Nie. - zażartowała Meg.
- Zostaw nam swoją kreacje, my coś wymyślimy. - dodała Van.
- Haha, no pewnie. Chcecie mnie wbić w jakąś mini, albo jakąś kieckę! Co to, to nie. Nie dam się! - odpowiedziałam poważnie.
- Tak, tak. Możesz się produkować, a my i tak postawimy na swoim. - zaśmiała się Meg. - Mogę skorzystać z twojego komputera? Muszę sprawdzić pocztę. - spojrzała na Van i wskazała na białego laptopa.
- No pewnie. - odpowiedziała Van.
Meggie usiadła na fotelu i włączyła laptopa. Ja i Vanessa siedziałyśmy na sofie i sprzeczałyśmy się co do mojego stroju na piątek.
- Ej, chodźcie tu. - powiedziała brunetka, a my jak na komendę wstałyśmy i podeszłyśmy do niej spoglądając na monitor. - Paparazzi już musiało was wywęszyć i to w najciekawszym momencie. - dodała dziewczyna.
- "Sprzeczka między byłą i obecną laską piosenkarza?" - Van zaczęła czytać na głos. - "Była dziewczyna członka zespołu Big Time Rush, Carlosa Pena, Kimberly Montana i jego obecna miłość niejaka Lena, siedziały razem przy stoliku w jednej z kawiarni w C.H. Ni z tego, ni z owego brunetka wstała i spoliczkowała modelkę, po czym ruszyła w stronę wyjścia. O co się pokłóciły? Może o młodego piosenkarza?" - Vanessa skończyła czytać,  a Meg zjechała troszkę niżej i zobaczyłyśmy kilka zdjęć. Na jednym siedziałam z Barbie przy stoliku, na drugim akurat jej przywaliłam, a na ostatnim odchodziłam. Chodzę ze słownym chłopakiem, więc muszę się przyzwyczaić do tego, że coś o mnie czasem pisną, ale to już drugi raz w ciągu miesiąca!!!
- Ciekawe czy reszta już to widziała... - powiedziała Meggie, a ja nadal nic nie mówiłam. Wtedy usłyszałyśmy telefon. To Meg dostała SMS – a. - To od Marka. ( Tak, wiem. Dawno nim nie wspominałam, tak właściwie o nim troszkę zapomniałam:D ).
- Co pisze? - zapytała Van.
- Że właśnie przeczytali to ze Smithem. Nie uwierzycie, ale Smith się z tego cieszy, bo jest coraz głośniej o BTR. - mówiła Meg ciągle wpatrując się w ekran swojego telefonu.
- Częściowo moim kosztem. - pomyślałam. - Ja się tym już nie przejmuję. - powiedziałam.
- No i bardzo dobrze. Inaczej człowiek by zwariował. Na początku mój brat się tak przejmował, ale na szczęście teraz przestał i mu to wszystko zwisa i powiewa. - powiedziała Van.
- Dobra, ja już będę spadać. Muszę wracać do pracy. - powiedziała Meg, pożegnała się z nami i wyszła.
- Ja też nie będę Ci już przeszkadzać. - powiedziałam. - Na pewno nasz jakiś tekst jeszcze do obróbki, albo inną robotę.
- Mam jeszcze dopracować jeden wywiad, ale mi w ogóle nie przeszkadzasz, możesz zostać. - uśmiechnęła się szatynka. Zostałam jeszcze trochę, ale w końcu wyszłam. Postanowiłam, że wrócę na piechotę, spacerkiem.
Wyciągłam z kieszeni słuchawki, jeden koniec podłączyłam do komórki, a słuchawki włożyłam do uszu. Otworzyłam folder z muzyką i "odpłynęłam".
Najpierw "Long Time Coming", " The Distance " i "Greatest Story Ever Told" Olivera Jamesa ( wspominałam o nich we wstępie do poprzedniego wpisu, dodałam tam linki, śliczne piosenki ), potem "Stuck" wiadomo jakiego zespołu i coś po polsku "Orfeusz" Waldemara Goszcza. Hmmm, szkoda faceta. Młody, utalentowany facet, a jechał jak wariat i niestety odszedł. Gdy dochodziłam do domu w słuchawkach rozbrzmiało KSU – "Kto Cię Obroni Polsko", od tej piosenki się wszystko zaczęło tzn. Po tej piosence polubiłam resztę ich piosenek i zespół.
W końcu doszłam do domu, pomogłam Marii posprzątać dom, potem pojechałyśmy na zakupy do supermarketu i tak minęła mi reszta popołudnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz