Sobota zleciała spokojnie. Tradycyjnie trzeba
było jak to w sobotę, sprzątać. Próbowałam, bo mój pomocnik musiał ciągle mnie
rozpraszać, a można się domyślić kto nim
został... Ale się udało i dom był wysprzątany na niedzielny zjazd, przypominam
– roczek Młodego.
Następny dzień, niedziela.
Po obiedzie zaczęli się wszyscy zjeżdżać,
była godzina 15... Pierwsi Kacper z Karoliną i Mańką, potem ojciec chrzestny
wujek Adam, następnie matka chrzestna Majka z
Barkiem. Przed przyjazdem Carlosa do Polski, wszystkie mamusie, Henderson,
Maslow, Schmidt i Pena musiały zapakować Latynosowi do torby prezenty dla
małego jubilata. Dostał jakieś grzechotki, zabawki i jakieś ubranka. Ode mnie i
Carlosa otrzymał, średniej wielkości maskotkę owieczki, z bajki, Owieczka
Timmy. Posadzi się ją, na razie gdzieś w kącie i będzie siedziała, a jak
podrośnie na tyle by się bawić nią, to będzie się nią bawić.
Impreza trwała, a po torcie, wymknęłam się z
domu razem z Carlosem, pod pretekstem spaceru z Demonem. Szliśmy objęci przez
zaczynający zielenić się park, mojego psa prowadziłam
na smyczy.
Usiedliśmy na ławce, a psa spuściłam ze
smyczy, mam do niego zaufanie, nie raz już tak robiłam, zajmowałam się rozmową
lub czymś innym, a Demon trochę pobiegał, zawsze jest w polu mojego widzenia, mądre psisko.
- Nie wiem czy do wakacji uda mi się jeszcze
do Ciebie przyjechać... Strasznie dużo koncertów mamy już zaplanowanych. Pewnie
dopiero się spotkamy na wakacjach. - powiedział Carlos, gdy siedzieliśmy
na ławce przytuleni do siebie.
- Szkoda, ale zawsze też pozostaje internet i
telefon, a poza tym od maja i tak będę miała mniej wolnego czasu. Policja,
obowiązki, przestępcy, po prostu praca... - westchnęłam.
- No właśnie, masz mi zdawać relacje jak to
zamykasz złoczyńców. - zaśmiał się Carlito.
- Tak, bójcie się mnie! Nadchodzę! -
zażartowałam. - Chciałabym żeby był już ten maj i zacząć tą pracę na
komisariacie. Strasznie mnie do tego ciągnie. - dodałam.
- No to jeszcze chwila i już będziesz panią
komisarz. Najważniejsze są chęci, a jak będziesz najlepsza to szybko Cię
awansują. - uśmiechał się chłopak.
- Tak, tak. Żeby mnie awansować to ja muszę
pełnoetatowo pracować w policji i być po szkole. Bez tego to ja pewnie będę tylko
raporty wypełniać i wyślą mnie do jakiejś
drobnej kradzieży. - odpowiedziałam.
- Nie no, Ciebie to od razu do morderstwa
albo gwałtu wyślą. - zaśmiał się Carlos.
- No chyba, że będą chcieli co jest warta
córka dobrego gliny to może to być możliwe. - teraz posiedzieliśmy chwilę w
ciszy, mocno przylgnęłam do swojego chłopaka i
mocno się do niego przytuliłam. - Kocham Cię. - powiedziałam, przerywając
ciszę. Sama nie wiem skąd mnie na takie czułości się zebrało.
- Te Quiero. -
odpowiedział Carlos.
- Dobra, dobra ty to się nie popisuj tym
swoim hiszpańskim. - oboje się zaśmialiśmy.
Posiedzieliśmy jeszcze przez chwilę, a gdy
godzina nas spłoszyła to zawołaliśmy Demona i ruszyliśmy w stronę domu. Godzina
nasz spłoszyła, ponieważ była już 17, a trzeba
było jeszcze posiedzieć w domu, a już o 21:30 Carlos miał już, niestety
samolot...
- Was gdzie na tak długo zmyło? - zaśmiała
się moja kuzynka, gdy wróciliśmy już do domu.
- Byliśmy w parku, Demon trochę pobiegał,
a... - zaczęłam.
- A wy sobie w końcu sami posiedzieliście. -
zaśmiał się, dokańczając Bartek.
- Oj tam, wy czasem nie chcecie przez chwilę
pobyć sami? - zaśmiałam się gdy dołączyliśmy do reszty w salonie. Bartek i
Majka się tylko zaśmiali i nic nie odpowiedzieli.
Później zeszliśmy na temat związany z
policją, w którym mój tata, wujek Adam, Bartek i ja mieliśmy dużo do
powiedzenia.
Około godziny 18, Majewscy opuścili nasze
skromne progi, po nich pojechał wujek Adam.
Zostaliśmy tylko ja z Carlosem, moi rodzice,
Filip i Maja z Bartkiem. Snuliśmy się do 20. Potem zaczęliśmy się zbierać i
pojechaliśmy na lotnisko, ja, Majka, Bartek no i
oczywiście moje wyjeżdżające Kochanie - Carlos.
Staliśmy we czwórkę i rozmawialiśmy, tak
bardzo nie chciałam się jeszcze z nim żegnać! Miałam go teraz za krótko.
Stanowczo za krótko! W końcu trzeba było przejść i do
tego, najgorszego – pożegnania.
- Macie mi się tu nią opiekować. - zaśmiał
się Carlos do mojej kuzynki i jej chłopaka.
- Bo pewnie sobie bez ciebie nie poradzę,
hmmm... - odpowiedziałam z lekkim uniesieniem i ironią.
- No ja nie wiem, mówię tak na zapas, tak na
wszelki wypadek. - uśmiechał się mój chłopak.
- Dobra, dobra. Nie musisz się martwić, oboje
się nią zajmiemy. Włos jej z głowy nie spadnie. - zaśmiała się Majka.
- W takim razie mogę być spokojny. -
odpowiedział z uśmiechem Carlos.
W tym momencie tradycyjnie jak to podczas
długich pożegnań usłyszeliśmy głos wzywający Carlosa, by kierował się do
wyjściowej bramki. W tym momencie zrobiła
zrezygnowaną minę, podeszłam do Carlos i go przytuliłam. Pożegnałam się z nim,
potem on pożegnał się z Majką i Bartkiem. Zaczął się oddalać. Zanim jednak
straciliśmy go całkiem z pola widzenia, odwrócił się i posłał nam ten swój
czarujący i ciągle uwodzący mnie uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz