**Oczami Tonego**
Później przyjechał Christian. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę wszyscy w
salonie i później trzeba było się już zbierać na lotnisko. Pomogliśmy moim
gościom z walizkami i wsiedliśmy do samochodu. Razem z Christianem pojechali
Majka, Agata, Bartek i Kamil. W moim samochodzie, na tylnym siedzeniu ulokowali się Mateusz z Kubą, a obok mnie,
na miejscu pasażera siedziała Lena. Całą drogę przesiedziała w ciszy, cały czas
wpatrując się w boczną szybę.
Do odprawy mieli jeszcze kilka minut, więc
zaczęliśmy się ze sobą żegnać. Jako ostatnia została Lena. Podszedłem do niej i
wtedy nagle usłyszeliśmy damski głos w głośnikach.
- Pasażerowie lotu
Barcelona – Rzeszów, proszeni są do bramki numer 3. - po tych słowach Lena po
prostu się do mnie przytuliła.
- Trzymaj się
Księżniczko. - powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Do zobaczenia
Wariacie. - lekko się uśmiechnęła i wzięła swoją walizkę. Stałem razem ze swoim
przyjacielem na środku korytarza, odprowadzając wzrokiem siedem postaci.
- Christian, możemy
porozmawiać? - zapytałem, gdy kierowaliśmy się już do wyjścia.
- Coś się stało? -
zapytał.
- Powiedzmy... To jak?
- Pewnie. To jedźmy
teraz do ciebie. - wyszliśmy z lotniska i każdy z nas wsiadł do swojego
samochodu.
Przyjechaliśmy pod mój dom i zaparkowaliśmy
auta. Weszliśmy do środka i od razu powędrowałem do lodówki, by wyjąć z niej
dwa piwa. Wróciłem do salonu i podałem jedno Christianowi.
- To teraz mów.
Zamieniam się w słuch. - powiedział, gdy usiadłem naprzeciw niego.
- Pamiętasz jak ci
opowiadałem o tej całej sprawie Leny i Carlosa?
- No tak, że się
rozstali, a potem niby przespał się z tą jego eks i z tego wyszła ciąża.
- Dokładnie. Teraz dowiedzieliśmy
się, że ona wtedy dosypała mu czegoś do drinka i wcale się z nią nie przespał,
a by zajść w ciążę to wynajęła sobie jakiegoś Latynosa...
- Wow, niezła krętaczka
i spryciula. Kobieta, która za wszelką cenę chce dopiąć swego... I jeżeli
dobrze rozumiem, to Lena się tym bardzo przejęła i wszystkie wspomnienia
wróciły?
- Zaraz, gdy się o tym
dowiedziała, to zachowała zimną krew i tak jakby te informacje spłynęły po niej
jak woda. Później, gdy wróciliśmy do domu to zacząłem rozmowę o tym. I chyba
trafiłem w samo centrum tego wszystkiego... Dobrze wiem, że Lena na pewno nigdy
nie pokochałaby mnie tak jak
Carlosa. Chcę tylko i wyłącznie by ona była szczęśliwa i gdy teraz to wszystko
się zaczęło prostować niech wyjaśni sobie wszystko z Peną i niech będą razem
szczęśliwi.
- Jesteś gotowy
zrezygnować z niej, dla niej? - zapytał.
- Tak Christian, jestem.
Może ona nie była mi pisana, może to ktoś inny jest przeznaczoną dla mnie
odpowiednią drugą połówką...
Christian nie siedział długo, bo się
śpieszył. Umówił się z kimś. Zaczęło się już ściemniać. Włączyłem telewizor,
leciała jakaś tandetna komedia. Wyłączyłem. Przeglądając internet też nie
natknąłem się na nic ciekawego. Nie miałem pojęcie za co się zabrać. Przechodziłem z kąta w kąt. W końcu postanowiłem
zadzwonić po taksówkę i pojechać gdzieś na jakiegoś drinka.
Gdy podjechała, wsiadłem
do niej i podałem kierowcy pierwszy, lepszy adres klubu, który teraz przyszedł
mi do głowy. Po dziesięciu minutach pojazd się zatrzymał, zapłaciłem
taksówkarzowi za kurs i wysiadłem z samochodu.
Wszedłem do klubu i
zająłem miejsce przy barze. Zamówiłem whisky. Gdy tylko je dostałem, upiłem
dość duży łyk ze szklanki.
- Masz zamiar się upić?
Tak samemu? - usłyszałem za sobą. Obejrzałem się za siebie, a tam zauważyłem, stojącą
za mną Elenę. - Można? - zapytała z uśmiechem, wskazując na wolne miejsce obok.
- Pewnie, siadaj. -
lekko się uśmiechnąłem.
- Dzięki. Poproszę to
samo, co pan obok. - dziewczyna usiadła obok i zwróciła się do barmana, który
kiwnął głową, na znak przyjętego zamówienia. - Jakieś zmartwienie? - zapytała,
gdy dostała swoją szklankę.
- Chcesz posłuchać
bardzo długiej historii? - zapytałem, kończąc jednego drinka, od razu zamówiłem
kolejną szklaneczkę trunku.
- Ja mam czas. -
odpowiedziała z uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłem, jak jej długie, falowane,
blond włosy opadają na jej odsłonięte ramiona. Miała zielono-niebieskie oczy,
takie ciekawe połączenie odcieni.
Opowiedziałem jej wszystko co wiem o Lenie i
Carlosie, później pod wpływem już kilku szklanek whisky, zacząłem użalać się
nad sobą.
- Co teraz zrobisz z tym
nagraniem? - zapytała.
- Mam pewien pomysł,
ale...
- Można wiedzieć jaki?
- Chciałbym polecieć do
LA i...
- Pokazać go Carlosowi?
- przerwała mi, a ja kiwnąłem głową, potakując. - Jutro lecę tam załatwić pewną
sprawę, mój tata pożycza mi swój prywatny samolot. Jeżeli chcesz to leć tam
jutro rano ze mną. - dodała.
- O której? - zapytałem,
kończąc trunek, który był w szklance. - Proszę jeszcze raz to samo. - zwróciłem
się do barmana.
- Nie, dziękujemy, panu
już wystarczy. - odpowiedziała od razu Elena. - Jeżeli chcesz się wyrobić na
dziesiątą to nie radzę zamawiać kolejną kolejkę. - zaśmiała się. - Bądź przed
dziesiątą na lotnisku. Będę czekać. - uśmiechnęła się i zaczęła się zbierać. -
To do jutra. - dorzuciła odchodząc.
- Pa. - odpowiedziałem i
sam zacząłem się zbierać.
Wróciłem do domu i spakowałem do torby kilka
najpotrzebniejszych rzeczy, po czym już bez jakiejkolwiek siły rzuciłem się na
łóżko i momentalnie zasnąłem.
Gdy rano się przebudziłem, było grubo po
ósmej. Wstałem i wziąłem bardzo szybki prysznic. Zjadłem śniadanie i zdążyłem
zgrać na płytkę to nagranie. Zadzwoniłem po taksówkę.
Wpół do dziesiątej
wyjechałem z domu. Po drodze zadzwoniłem jeszcze do Christiana, by poinformować
go, o tym co postanowiłem.
Na miejscu byłem na kilka minut przed
dziesiątą. Elena jeszcze na mnie czekała. Przywitała mnie z uśmiechem na
twarzy. Wsiedliśmy do małego, pasażerskiego samolotu jej ojca i byliśmy już
gotowi na prawie siedem godzin lotu do Kalifornii.
Przez ten cały czas ciągle rozmawialiśmy ze
sobą, poznawaliśmy się nawzajem. Wygłupialiśmy się i śmialiśmy.
Wylądowaliśmy na kalifornijskim lotnisku po
siedemnastej. Złapaliśmy dwie taksówki i każde z nas skierowało się w swoją stronę,
załatwiać swoje sprawy.
Dwadzieścia minut
później taksówkarz zaparkował pod blokiem, którego adres podałem mu wcześniej.
Zapłaciłem i wysiadłem. Wszedłem do budynku i wszedłem po schodach na trzecie
piętro. Stanąłem pod drzwiami z numerem osiem i nabrałem powietrza w płuca. Nacisnąłem na guzik dzwonka i po chwili drzwi
otworzył właściciel mieszkania, Carlos. Nie powiem, nie ukrywał zdziwienia na
mój widok.
- Możemy porozmawiać? -
zapytałem na wejściu.
- Tak... Pewnie, wchodź.
- na początku był trochę zmieszany, ale po chwili otworzył bardziej drzwi i
zaprosił mnie do środka. - Co cię tu do mnie sprowadza? Siadaj, napijesz się
czegoś? - pytał.
- Nie, dziękuję, ale
jeszcze zapytam... Jest Samantha? - wypaliłem, czym znów go zaskoczyłem.
- Nie ma jej, ale... -
chciał mówić dalej, ale mu przerwałem.
- To dobrze. Carlos,
musisz czegoś posłuchać... - powiedziałem z dość poważną miną. Wyjąłem ze
swojej torby płaskie opakowanie z płytką CD i mu ją wręczyłam. Spojrzał na mnie
niepewnie, a mój wyraz twarzy się ciągle nie zmieniał.
Nie wiedziałem co mam w tej chwili czuć.
Chłopiec, którego znałem w szczeniackich latach, brat mojego przyjaciela, teraz
dorosły facet, którego zostawiłem tam na górze samego, przybitego... Ale z
drugiej strony wiem, że zrobiłem dobrze, ponieważ raz na zawsze pozbędzie się Droke, przynajmniej tak uważam... I
może w końcu będzie to szansą dla jego związku z Leną...
Teraz nie zamawiałem taryfy. Postanowiłem
przejść się, ale nie z powrotem na lotnisko, ale teraz do mieszkania Vanessy i
Rafaela. Nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka mojego telefonu.
- Słucham cie Eleno. -
odezwałem się do komórki.
- Hej, i jak tam sprawy?
- zapytała.
- Ehhhh... -
westchnąłem. - Jakoś poszło, a ty?
- Pozałatwiałam wszystko
i jestem wolna. - odpowiedziała. - Dzwonię, bo muszę wcześniej zadzwonić do
pilota, by powiedzieć mu o której wracamy.
- Wiesz co, chciałem
jeszcze odwiedzić przyjaciół. Właśnie do nich idę.
- No dobra, to ja znajdę
sobie jakąś kawiarenkę i poczekam na ciebie. - wywnioskowałem z jej tonu, że
się uśmiechnęła.
- A może pójdziesz do
nich ze mną? - zaproponowałem.
- Nie, nie chciałabym
przeszkadzać. - broniła się.
- Naprawdę nie będziesz
przeszkadzać. Poznasz Vanessę i Rafa, nie pożałujesz. - mówiłem. Jeszcze chwilę
się z nią przekomarzałem, ale w końcu wygrałem. Ehhh, no ma się ten dar
przekonywania. Podałem jej adres i powędrowałem dalej.
Akurat doszedłem, gdy pod budynek podjechała
taksówka, z której wysiadła moja nowa przyjaciółka.
- Chodźmy. -
uśmiechnąłem się do niej i weszliśmy do klatki. Stanęliśmy przed drzwiami do
mieszkania moich przyjaciół. Nacisnąłem guzik dzwonka. Po chwili w progu
pojawiła się czarnowłosa dziewczyna.
- Tony! - zawołała z
wielkim uśmiechem i uwiesiła mi się na szyi. - Jaka niespodzianka!
- Cześć Van, też miło
cię widzieć. - uśmiechnąłem się. - Słuchaj, poznaj Elenę Rossel, dzięki niej
tutaj jestem.
- Hej, miło cię poznać.
Ja jestem Vanessa Pena. - podały sobie dłonie. - Wejdźcie. - uśmiechnęła się
promiennie. Gdy wchodziliśmy do środka, Elena spojrzała na mnie pytająco...
- Pena? Ale czasem
Carlos... - wyszeptała, pytając mnie.
- To jego bratowa. -
odpowiedziałem, również szeptem. Weszliśmy do mieszkania.
- Na razie jestem sama,
bo musiałam wysłać Rafa do sklepu. Za chwilę powinien wrócić. Napijecie się
czegoś? Kawy, herbaty, soku? - zapytała.
- Jakbyś mogła to kawy.
- odpowiedziałam.
Vanessa zrobiła kawę i usiedliśmy w ich małym
salonie. Po chwili do domu wrócił Rafael. Przedstawiłem mu Elenę. Siedzieliśmy
we czwórkę, gdy nagle rozdzwonił się telefon blondynki.
- Przepraszam, mogę
wyjść na balkon? - zapytała, wskazując na duże, okienne drzwi, prowadzące
właśnie tam.
- Pewnie. - odpowiedział
Pena. - Tony, a gdzie ty masz Lenę? - zapytał od razu poważnym tonem, gdy tylko
dziewczyna wyszła z pokoju.
- Oj, to dość długa i
zagmatwana historia... - westchnąłem. Streściłem im to wszystko, a oni słuchali
mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Ja dobrze wiedziałem,
że Samantha to jest szmata i tyle! - zawołał Raf, a w tym momencie wróciła do
nas Elena.
- Przepraszam, ale
dzwonił mój tata, potrzebuje swojego samolotu. Będziemy musieli się już
zbierać. - powiedziała.
- No dobrze.
Najważniejsze i tak już załatwione. - odpowiedziałem.
- Tony, podziwiam cię co
zrobiłeś dla Leny. Teraz tylko miejmy nadzieję, że te dwie sieroty się zejdą. -
powiedziała spokojnie Vanessa.
- Tylko zakochany facet
potrafi zrezygnować ze wszystkiego. - powiedziała z lekkim uśmiechem Elena.
Czułem, że to co zrobiłem było naprawdę dobre. Teraz tylko musimy czekać na
skutki tego wszystkiego. Już miałem dzwonić po taksówkę, ale Raf zaproponował,
że nas odwiezie. Zgodziłem się.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim. No
prawie... Omijaliśmy temat Carlosa, Sammy i Leny. Na parkingu pod lotniskiem, z
samochodu pierwsza wysiadła Elena.
- Czekaj. - zatrzymał
mnie Raf. - Teraz to trzymamy kciuki również za ciebie i za nią. - powiedział.
Nie wiedziałam o co mu chodzi... - To widać, że ty się jej podobasz, a ona
tobie. Z Leną ci nie wyszło, to nie znaczy, że nie masz być szczęśliwy. -
dokończył.
- Do zobaczenia. -
rzuciłem z lekkim uśmiechem i wyszedłem z samochodu przyjaciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz