piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 111



**Oczami Tonego**

   Później przyjechał Christian.  Posiedzieliśmy jeszcze chwilę wszyscy w salonie i później trzeba było się już zbierać na lotnisko. Pomogliśmy moim gościom z walizkami i wsiedliśmy do samochodu. Razem z Christianem pojechali Majka, Agata, Bartek i Kamil. W moim samochodzie, na tylnym siedzeniu ulokowali się Mateusz z Kubą, a obok mnie, na miejscu pasażera siedziała Lena. Całą drogę przesiedziała w ciszy, cały czas wpatrując się w boczną szybę.

   Do odprawy mieli jeszcze kilka minut, więc zaczęliśmy się ze sobą żegnać. Jako ostatnia została Lena. Podszedłem do niej i wtedy nagle usłyszeliśmy damski głos w głośnikach.
- Pasażerowie lotu Barcelona – Rzeszów, proszeni są do bramki numer 3. - po tych słowach Lena po prostu się do mnie przytuliła.
- Trzymaj się Księżniczko. - powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Do zobaczenia Wariacie. - lekko się uśmiechnęła i wzięła swoją walizkę. Stałem razem ze swoim przyjacielem na środku korytarza, odprowadzając wzrokiem siedem postaci.
- Christian, możemy porozmawiać? - zapytałem, gdy kierowaliśmy się już do wyjścia.
- Coś się stało? - zapytał.
- Powiedzmy... To jak?
- Pewnie. To jedźmy teraz do ciebie. - wyszliśmy z lotniska i każdy z nas wsiadł do swojego samochodu.
   Przyjechaliśmy pod mój dom i zaparkowaliśmy auta. Weszliśmy do środka i od razu powędrowałem do lodówki, by wyjąć z niej dwa piwa. Wróciłem do salonu i podałem jedno Christianowi.
- To teraz mów. Zamieniam się w słuch. - powiedział, gdy usiadłem naprzeciw niego.
- Pamiętasz jak ci opowiadałem o tej całej sprawie Leny i Carlosa?
- No tak, że się rozstali, a potem niby przespał się z tą jego eks i z tego wyszła ciąża.
- Dokładnie. Teraz dowiedzieliśmy się, że ona wtedy dosypała mu czegoś do drinka i wcale się z nią nie przespał, a by zajść w ciążę to wynajęła sobie jakiegoś Latynosa...
- Wow, niezła krętaczka i spryciula. Kobieta, która za wszelką cenę chce dopiąć swego... I jeżeli dobrze rozumiem, to Lena się tym bardzo przejęła i wszystkie wspomnienia wróciły?
- Zaraz, gdy się o tym dowiedziała, to zachowała zimną krew i tak jakby te informacje spłynęły po niej jak woda. Później, gdy wróciliśmy do domu to zacząłem rozmowę o tym. I chyba trafiłem w samo centrum tego wszystkiego... Dobrze wiem, że Lena na pewno nigdy nie pokochałaby mnie tak jak Carlosa. Chcę tylko i wyłącznie by ona była szczęśliwa i gdy teraz to wszystko się zaczęło prostować niech wyjaśni sobie wszystko z Peną i niech będą razem szczęśliwi.
- Jesteś gotowy zrezygnować z niej, dla niej? - zapytał.
- Tak Christian, jestem. Może ona nie była mi pisana, może to ktoś inny jest przeznaczoną dla mnie odpowiednią drugą połówką...
    Christian nie siedział długo, bo się śpieszył. Umówił się z kimś. Zaczęło się już ściemniać. Włączyłem telewizor, leciała jakaś tandetna komedia. Wyłączyłem. Przeglądając internet też nie natknąłem się na nic ciekawego. Nie miałem pojęcie za co się zabrać. Przechodziłem z kąta w kąt. W końcu postanowiłem zadzwonić po taksówkę i pojechać gdzieś na jakiegoś drinka.
Gdy podjechała, wsiadłem do niej i podałem kierowcy pierwszy, lepszy adres klubu, który teraz przyszedł mi do głowy. Po dziesięciu minutach pojazd się zatrzymał, zapłaciłem taksówkarzowi za kurs i wysiadłem z samochodu.
Wszedłem do klubu i zająłem miejsce przy barze. Zamówiłem whisky. Gdy tylko je dostałem, upiłem dość duży łyk ze szklanki.
- Masz zamiar się upić? Tak samemu? - usłyszałem za sobą. Obejrzałem się za siebie, a tam zauważyłem, stojącą za mną Elenę. - Można? - zapytała z uśmiechem, wskazując na wolne miejsce obok.
- Pewnie, siadaj. - lekko się uśmiechnąłem.
- Dzięki. Poproszę to samo, co pan obok. - dziewczyna usiadła obok i zwróciła się do barmana, który kiwnął głową, na znak przyjętego zamówienia. - Jakieś zmartwienie? - zapytała, gdy dostała swoją szklankę.
- Chcesz posłuchać bardzo długiej historii? - zapytałem, kończąc jednego drinka, od razu zamówiłem kolejną szklaneczkę trunku.
- Ja mam czas. - odpowiedziała z uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłem, jak jej długie, falowane, blond włosy opadają na jej odsłonięte ramiona. Miała zielono-niebieskie oczy, takie ciekawe połączenie odcieni.
  Opowiedziałem jej wszystko co wiem o Lenie i Carlosie, później pod wpływem już kilku szklanek whisky, zacząłem użalać się nad sobą.
- Co teraz zrobisz z tym nagraniem? - zapytała.
- Mam pewien pomysł, ale...
- Można wiedzieć jaki?
- Chciałbym polecieć do LA i...
- Pokazać go Carlosowi? - przerwała mi, a ja kiwnąłem głową, potakując. - Jutro lecę tam załatwić pewną sprawę, mój tata pożycza mi swój prywatny samolot. Jeżeli chcesz to leć tam jutro rano ze mną. - dodała.
- O której? - zapytałem, kończąc trunek, który był w szklance. - Proszę jeszcze raz to samo. - zwróciłem się do barmana.
- Nie, dziękujemy, panu już wystarczy. - odpowiedziała od razu Elena. - Jeżeli chcesz się wyrobić na dziesiątą to nie radzę zamawiać kolejną kolejkę. - zaśmiała się. - Bądź przed dziesiątą na lotnisku. Będę czekać. - uśmiechnęła się i zaczęła się zbierać. - To do jutra. - dorzuciła odchodząc.
- Pa. - odpowiedziałem i sam zacząłem się zbierać.
 Wróciłem do domu i spakowałem do torby kilka najpotrzebniejszych rzeczy, po czym już bez jakiejkolwiek siły rzuciłem się na łóżko i momentalnie zasnąłem.
   Gdy rano się przebudziłem, było grubo po ósmej. Wstałem i wziąłem bardzo szybki prysznic. Zjadłem śniadanie i zdążyłem zgrać na płytkę to nagranie. Zadzwoniłem po taksówkę.
Wpół do dziesiątej wyjechałem z domu. Po drodze zadzwoniłem jeszcze do Christiana, by poinformować go, o tym co postanowiłem.
 Na miejscu byłem na kilka minut przed dziesiątą. Elena jeszcze na mnie czekała. Przywitała mnie z uśmiechem na twarzy. Wsiedliśmy do małego, pasażerskiego samolotu jej ojca i byliśmy już gotowi na prawie siedem godzin lotu do Kalifornii.
 Przez ten cały czas ciągle rozmawialiśmy ze sobą, poznawaliśmy się nawzajem. Wygłupialiśmy się i śmialiśmy.
 Wylądowaliśmy na kalifornijskim lotnisku po siedemnastej. Złapaliśmy dwie taksówki i każde z nas skierowało się w swoją stronę, załatwiać swoje sprawy.
Dwadzieścia minut później taksówkarz zaparkował pod blokiem, którego adres podałem mu wcześniej. Zapłaciłem i wysiadłem. Wszedłem do budynku i wszedłem po schodach na trzecie piętro. Stanąłem pod drzwiami z numerem osiem i nabrałem powietrza w płuca. Nacisnąłem na guzik dzwonka i po chwili drzwi otworzył właściciel mieszkania, Carlos. Nie powiem, nie ukrywał zdziwienia na mój widok.
- Możemy porozmawiać? - zapytałem na wejściu.
- Tak... Pewnie, wchodź. - na początku był trochę zmieszany, ale po chwili otworzył bardziej drzwi i zaprosił mnie do środka. - Co cię tu do mnie sprowadza? Siadaj, napijesz się czegoś? - pytał.
- Nie, dziękuję, ale jeszcze zapytam... Jest Samantha? - wypaliłem, czym znów go zaskoczyłem.
- Nie ma jej, ale... - chciał mówić dalej, ale mu przerwałem.
- To dobrze. Carlos, musisz czegoś posłuchać... - powiedziałem z dość poważną miną. Wyjąłem ze swojej torby płaskie opakowanie z płytką CD i mu ją wręczyłam. Spojrzał na mnie niepewnie, a mój wyraz twarzy się ciągle nie zmieniał.

    Nie wiedziałem co mam w tej chwili czuć. Chłopiec, którego znałem w szczeniackich latach, brat mojego przyjaciela, teraz dorosły facet, którego zostawiłem tam na górze samego, przybitego... Ale z drugiej strony wiem, że zrobiłem dobrze, ponieważ raz na zawsze pozbędzie się Droke, przynajmniej tak uważam... I może w końcu będzie to szansą dla jego związku z Leną...
  Teraz nie zamawiałem taryfy. Postanowiłem przejść się, ale nie z powrotem na lotnisko, ale teraz do mieszkania Vanessy i Rafaela. Nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka mojego telefonu.
- Słucham cie Eleno. - odezwałem się do komórki.
- Hej, i jak tam sprawy? - zapytała.
- Ehhhh... - westchnąłem. - Jakoś poszło, a ty?
- Pozałatwiałam wszystko i jestem wolna. - odpowiedziała. - Dzwonię, bo muszę wcześniej zadzwonić do pilota, by powiedzieć mu o której wracamy.
- Wiesz co, chciałem jeszcze odwiedzić przyjaciół. Właśnie do nich idę.
- No dobra, to ja znajdę sobie jakąś kawiarenkę i poczekam na ciebie. - wywnioskowałem z jej tonu, że się uśmiechnęła.
- A może pójdziesz do nich ze mną? - zaproponowałem.
- Nie, nie chciałabym przeszkadzać. - broniła się.
- Naprawdę nie będziesz przeszkadzać. Poznasz Vanessę i Rafa, nie pożałujesz. - mówiłem. Jeszcze chwilę się z nią przekomarzałem, ale w końcu wygrałem. Ehhh, no ma się ten dar przekonywania. Podałem jej adres i powędrowałem dalej.
 Akurat doszedłem, gdy pod budynek podjechała taksówka, z której wysiadła moja nowa przyjaciółka.
- Chodźmy. - uśmiechnąłem się do niej i weszliśmy do klatki. Stanęliśmy przed drzwiami do mieszkania moich przyjaciół. Nacisnąłem guzik dzwonka. Po chwili w progu pojawiła się czarnowłosa dziewczyna.
- Tony! - zawołała z wielkim uśmiechem i uwiesiła mi się na szyi. - Jaka niespodzianka!
- Cześć Van, też miło cię widzieć. - uśmiechnąłem się. - Słuchaj, poznaj Elenę Rossel, dzięki niej tutaj jestem.
- Hej, miło cię poznać. Ja jestem Vanessa Pena. - podały sobie dłonie. - Wejdźcie. - uśmiechnęła się promiennie. Gdy wchodziliśmy do środka, Elena spojrzała na mnie pytająco...
- Pena? Ale czasem Carlos... - wyszeptała, pytając mnie.
- To jego bratowa. - odpowiedziałem, również szeptem. Weszliśmy do mieszkania.
- Na razie jestem sama, bo musiałam wysłać Rafa do sklepu. Za chwilę powinien wrócić. Napijecie się czegoś? Kawy, herbaty, soku? - zapytała.
- Jakbyś mogła to kawy. - odpowiedziałam.
  Vanessa zrobiła kawę i usiedliśmy w ich małym salonie. Po chwili do domu wrócił Rafael. Przedstawiłem mu Elenę. Siedzieliśmy we czwórkę, gdy nagle rozdzwonił się telefon blondynki.
- Przepraszam, mogę wyjść na balkon? - zapytała, wskazując na duże, okienne drzwi, prowadzące właśnie tam.
- Pewnie. - odpowiedział Pena. - Tony, a gdzie ty masz Lenę? - zapytał od razu poważnym tonem, gdy tylko dziewczyna wyszła z pokoju.
- Oj, to dość długa i zagmatwana historia... - westchnąłem. Streściłem im to wszystko, a oni słuchali mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Ja dobrze wiedziałem, że Samantha to jest szmata i tyle! - zawołał Raf, a w tym momencie wróciła do nas Elena.
- Przepraszam, ale dzwonił mój tata, potrzebuje swojego samolotu. Będziemy musieli się już zbierać. - powiedziała.
- No dobrze. Najważniejsze i tak już załatwione. - odpowiedziałem.
- Tony, podziwiam cię co zrobiłeś dla Leny. Teraz tylko miejmy nadzieję, że te dwie sieroty się zejdą. - powiedziała spokojnie Vanessa.
- Tylko zakochany facet potrafi zrezygnować ze wszystkiego. - powiedziała z lekkim uśmiechem Elena. Czułem, że to co zrobiłem było naprawdę dobre. Teraz tylko musimy czekać na skutki tego wszystkiego. Już miałem dzwonić po taksówkę, ale Raf zaproponował, że nas odwiezie. Zgodziłem się.
 Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim. No prawie... Omijaliśmy temat Carlosa, Sammy i Leny. Na parkingu pod lotniskiem, z samochodu pierwsza wysiadła Elena.
- Czekaj. - zatrzymał mnie Raf. - Teraz to trzymamy kciuki również za ciebie i za nią. - powiedział. Nie wiedziałam o co mu chodzi... - To widać, że ty się jej podobasz, a ona tobie. Z Leną ci nie wyszło, to nie znaczy, że nie masz być szczęśliwy. - dokończył.
- Do zobaczenia. - rzuciłem z lekkim uśmiechem i wyszedłem z samochodu przyjaciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz