1 dzień do wylotu!! To już jutro!
Obudziłam się dość późno, więc śniadanie
zjadłam na obiad... Zasiadłam przed
laptopem i poprzeglądałam różne strony. Była
13, więc do imprezy pożegnalnej przygotowywanej przez gwiazdorów zostało mi
jeszcze 6 godzin. Vanessa i Meggie obiecały się zając moim strojem, więc mam
nadzieję, że nie muszę się martwić o to
w czym się tam wybiorę. Wyszłam do ogrodu i usiadłam na wygodnej huśtawce. Było gorąco! Normalnie jak w piekle... W
Polsce zdarzają się takie dni raz na jakiś czas, a tu to codzienność... Potem
Maria wróciła z pracy i pomogłam jej podlewać kwiaty, potem posprzątałyśmy cały
dom. Do imprezy zostało 4 godziny. Poszłam wziąć prysznic i wróciłam do swojego
pokoju. Gdy suszyłam włosy, usłyszałam pukanie.
- Proszę. - odpowiedziałam. Raf to nie mógł
być, bo jego pukanie rozpoznaje od razu, jedno, trzy, dwa stuknięcia.
- Jesteśmy. - do pokoju weszły moje dwie
przyjaciółki z torbami w rękach.
- No to pokazujcie co tam macie. -
powiedziałam.
- Domyśliłyśmy się, że jeżeli ubierzemy Cię w
mini albo sukienkę to mamy ogromne szanse na niedożycie tej imprezy, więc wybrałyśmy coś innego. - powiedziała Vanessa, kładąc
torby na moim łóżku.
- Mamy nadzieję, że Ci się spodoba. - dodała
Meggie.
Podały mi trzy torby i kazały iść się
przebrać, więc poszłam do łazienki. Ubrałam na siebie to co przyniosły mi dziewczyny i wróciłam do pokoju.
- No pięknie. - powiedziały jak mnie
zobaczyły. Ja podeszłam do lustra by się w nim obejrzeć Przyznam, że moje przyjaciółki mają gust, podobało mi się. Miałam na sobie jeansowe rybaczki do kolan,
pasiastą biało-czarną tunikę na ramiączkach, taka zeberka. Do tego czarne
baleriny, wiszące gwieździste kolczyki i naszyjnik także w kształcie gwiazdki.
Następna poszła się przebrać Vanessa, wróciła
cała na niebiesko. Niebieska sukienka sięgająca mniej więcej do kolan, niebieskie korale i niebieskie baleriny, do tego niebieska, mała
torebka.
- Dobrze, że po drodze nie natknęłaś się na
Rafa. Od razu by Cię nam porwał. - zaśmiała się Meggie.
- Wyglądasz ślicznie. - dodałam.
- No to teraz kolej na mnie. - odparła Meg,
wzięła pozostałe torby i wyszła z pokoju.
Gdy wróciła miała na sobie czarno – kolorową
sukienkę do kolan, wysokie, czarne buty, na głowie opaskę z kokardką i naszyjnik z tym samym motywem.
- Wow, ślicznie wyglądasz. - powiedziałam,
gdy ją zobaczyłam. - James padnie z wrażenia.
Potem zajęłyśmy się fryzurami, ja
wyprostowałam włosy, by opadały mi na odkryte ramiona. Vanessa też zostawiła swoje "fale" rozpuszczone, natomiast Meg spięła włosy w koka.
Dziewczyny zaczęły zajmować się swoim makijażem, ja machnęłam rzęsy maskarą i
pomalowałam usta błyszczykiem.
- Dziewczyny! Już?! Mamy pół godziny na
dojechanie. - usłyszałyśmy pukanie i głos Rafa.
- Oh, jak ten czas szybko płynie... -
powiedziała Van i już gotowe wyszłyśmy z pokoju.
- Wow.
- powiedział gdy jedna za drugą wyszłyśmy z pokoju. Miał na sobie czarne jeansy
i niebieską koszulę. Oni się zmówili z tym kolorem, czy co?! Ale przyznam,
że pasowali do siebie i pod względem wyglądu i charakteru. - Ślicznie
wyglądasz. - podszedł do szatynki i pocałował ją w policzek.
- Dobra Smerfy, koniec czułości. Jedziemy. -
zaśmiała się Meg i wyszliśmy na zewnątrz.
Wsiedliśmy do samochodu, Ja i Meg na tyłach,
Raf na miejscu kierowcy, a Van obok niego.
Gdy dojechaliśmy na miejsce była równa
dziewiętnasta. Podjechaliśmy pod ładny
domek otoczony dużym ogrodem, nad ogromnym jeziorem. Była to
"pustelnia" Smith'a, managera BTR.
Chłopcy poprosili go o pozwolenie na zrobienie tu imprezy, ten na
szczęście się zgodził.
Gdy weszliśmy do środka było już tam pełno
ludzi, oprócz Van, Meg i Rafa znałam tam tylko Carlosa, Jamesa, Kendall, Logana, Marka i Smith'a. Kojarzyłam jeszcze niektórych z
widzenia z imprezy, którą jakiś czas
temu urządził blondyn.
Przywitaliśmy się i zaczęliśmy się bawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz