**Oczami Leny**
Gdy tylko otworzyłam oczy, włączyłam swojego
laptopa i poszłam się umyć i ubrać. Zjadłam szybkie śniadanie i ruszyłam z
powrotem na górę. Gdy weszłam do swojego pokoju, od razu zauważyłam na ekranie laptopa przychodzące połączenia przez
skype'a. Odebrałam i momentalnie na ekranie pojawiły się dwie damskie twarze.
Uśmiechnęłam się na ich widok.
- Cześć dziewczyny. Jak
tam?
- Hej Lena, jak widzę,
siedzisz, to dobrze. - powiedziała przejęta Vanessa z wielkim uśmiechem na
twarzy.
- No siedzę, siedzę! O
co chodzi? Jakiego newsa chcecie mi sprzedać tym razem? Hmmm? Mia, Vanessa, noo
raz, raz. Mówcie. - zaśmiałam się. Vanessa miała na twarzy dalej wielkiego
banana, a Mia co chwila na nią
spoglądała i lekko się uśmiechała.
- No, bo chodzi o to,
że... - czarnowłosa zaczęła mówić, ale w tym samym momencie usłyszeliśmy
dzwonek telefonu. - Nooo, ci z redakcji to zawsze wiedzą kiedy zadzwonić. -
powiedziała z nitką ironii. -
Przepraszam na chwilę. - rzuciła i znikła z ekranu, na którym została sama Mia.
- Mia dokończ tą
historię. O co właściwie chodzi? I gdzie macie chłopaków i resztę paczki? -
zaśmiałam się.
- Kendall z Alice razem,
James z Meg razem, Logan z Rafem i Carlosem poszli na piwo, za chwilę powinni
wrócić, a my z Van tak sobie siedzimy. A tak właściwie to mam ci dwie rzeczy do
powiedzenia...
- W takim razie
zamieniam się w słuch.
- Dowiedziałam się
wczoraj, że zostałam adoptowana, a dziś po rozmowie z rodzicami dowiedziałam
się co nieco o moich biologicznych rodzicach, że byli niepełnoletni i mnie
oddali.
- Chcesz ich szukać? -
zapytałam. Ja gdybym była na jej miejscu, to pewnie chciałabym ich poznać.
- Na razie sama nie
wiem. Muszę to jeszcze przemyśleć.
- Rozumiem. A co z tą
drugą sprawą? - zapytałam. Ona się uśmiechnęła.
- No, bo ja i Logan... -
zaczęła.
- Mia i Logan są parą !
- na ekranie znów pojawiła się roześmiana twarz Vanessy.
- No w końcu ! -
zawołałam.
- Co wy z tym macie ?! -
zapytała z udawaną złością.
- Ale z czym? - nie
wiedziałam o co jej chodzi.
- Bo to jest reakcja
każdego, kto się dziś dowiedział o nich. - wytłumaczyła Van.
- Naprawdę gratuluję i
bardzo się cieszę. - uśmiechnęłam się. No w końcu są razem! Wiedziałam, że tak
będzie. Ja mam nosa do łączenia ludzi w pary. Po drugiej stronie ekranu, u
dziewczyn rozległ się dźwięk otwierających się
drzwi.
- No w końcu! Już po
północy, a ci łaskawcy postanowili jednak wrócić. - zamruczała Vanessa. -
Poszli we trójkę na małe piwo i choć
tyle, że wrócili...
- Oj przestań, już masz
zamiar być zrzędliwą żoną?! - zapytałam.
- No właśnie! Ja tu
słyszę całkiem mądre słowa. - usłyszałam głos starszego Peny i po chwili na
ekranie, za dziewczynami zobaczyłam Rafa, Carlosa i Logana.
- Cześć chłopaki. Logan,
gratuluję! - wskazałam kciukiem okey.
- A dziękuję. - zaśmiał
się.
- No dobra, my już
będziemy kończyć. Już jest późno. - usłyszałam Vanessę.
- A u mnie wcześnie. -
zaśmiałam się. - Ja też zaraz się będę zbierać. Przed pracą, umówiłam się
jeszcze z Tonym. - dodałam.
- A no właśnie, pozdrów
tam Martineza od nas. - wtrącił Rafael.
- Pozdrowię. Paaa.
- Cześć. - odpowiedzieli
chórem i rozłączyliśmy rozmowę.
Wyłączyłam laptop i wyszłam z domu.
Spotkałam się z Tonym w parku. Tak jak kazali, pozdrowiłam go od nich,
dorzucając jeszcze od siebie długiego całusa. Spacerując i trzymając się za
dłonie, powiedziałam mu, że w końcu
Mia z Loganem są razem. Potem zeszliśmy na temat związany z wyjazdem do
Barcelony. Zbliżał się już wielkimi krokami...
Później musiałam odwalić
swoją robotę na komisariacie. Najpierw stos raportów, które wypełniłam razem z
Łukaszem i Laurą. Później wysłali mnie z Bartkiem na obserwacje. Dziś
praktycznie nic się nie działo. Gdy wróciłam do
domu, rozmawiałam jeszcze z Vanessą na skype. Opowiadała, że z Rafem już
całkowicie przenieśli się od swojego mieszkania, a gdy wczoraj pojechała rano
by zabrać swoje ostatnie rzeczy, przyłapała, siedzących w kuci, prawie
półnagich Logana z Mią.
Ja w końcu powiedziałam
jej jak to jest ze mną i Tonym. Opowiedziałam jej też o wspólnym wyjeździe do
Barcelony.
Rano wybrałyśmy się z dziewczynami na podbój
sklepów. Agata z Majką wyciągnęły mnie na zakupy, pod pretekstem wyboru kiecek
na ten cały 'bal' w Barcelonie. Każda z nas coś dla siebie wybrała. Później przeniosłyśmy się do mnie. Moja mama
oczywiście musiała zobaczyć nasze zdobycze. Widziałam miny mamy i dziewczyn,
zwycięskie miny... Dalej nienawidzę sukienek i spódnic, ale jeżeli trzeba to
trzeba się przełamać. A z drugiej strony... To nie aż taki koszmar, jaki mi się
wydawał...Gdy dziewczyny już poszły, postanowiłam wykorzystać końcówkę pięknych
dni naszej złotej polskiej jesieni... Wzięłam swój rower i ruszyłam do parku, z
którym wiążę wiele wspomnień. Z dzieciństwa: wygłupy i zabawy z innymi dziećmi,
później inne zabawy z rowerem i deską w skate parku wraz z chłopakami. Teraz,
wszystkie spotkania, spacery z Demonem, no i... To ten sam park, w którym Kamil
zdecydował się powiedzieć mi coś ważnego...
Oparłam rower o ławkę i
usiadłam na niej, wbijając wzrok w marmurową fontannę, z której jeszcze
tryskała woda... Gdy tylko pogoda się pogorszy, wyłączą ją...
- Można się przyłączyć?
- usłyszałam za sobą. Obejrzałam się i zobaczyłam uśmiechniętego, stojącego za
mną, Kamila.
- Pewnie, że można.
Siadaj. - uśmiechnęłam się do niego.
- Słyszałem, że byłyście
rano we trójkę na zakupach. - powiedział, siadając obok mnie.
- A byłyśmy i jesteśmy
już przygotowane do wyjazdu. Sukienki na to całe przyjęcie promocyjne i coś na
co dzień mamy już przygotowane.
- Lena, ty i sukienka? O
jak ja się cieszę, że tam jadę. - wyszczerzył się.
- Przestań! Los Angeles
mnie zmieniło, ale nie do tego stopnia żebym nakładała na siebie kilo tapety i
paradowała ciągle w sukienkach. Jeżeli trzeba, to założę. - wzruszyłam
ramionami.
- To dobrze, bo nie mogę
się doczekać by zobaczyć cię w kiecce. - powiedział uśmiechnięty.
- Kamil... Bo chyba
musimy o czymś porozmawiać... Minęło już sporo czasu od tego... - usiadłam po
turecku na ławce, przodem do mojego przyjaciela. Byłam lekko zmieszana,
zaczęłam bawić się sznurówką z trampka.
Spojrzała na mnie i usadowił się bokiem, opierając łokieć na oparciu ławki, na
nim oparł swoją głowę.
- Coś o czym musimy
porozmawiać i od czego minęło już sporo czasu... Chyba wiem o co może
chodzić... Czy ja do ciebie... emmm.
- Widzę, że ty też nie
potrafisz ubrać tego w słowa. - zaśmiałam się pod nosem. - Ale ogólnie to
chodzi nam o to samo... - dodałam.
- Lena... Jesteśmy
przyjaciółmi, tak? Przez ten czas, szczególnie na początku, dużo o tym myślałem
i wyszło na to, że teraz... Tak... Kocham cię, ale jako najlepszą siostrę na
świecie. Teraz jeszcze pojawiła się Agata. Jest
dobrze. - uśmiechnął się.
- Cieszę się. Też cię
kocham jak brata, ciebie, Mateusza i Bartka. Przyjaźnimy się od dziecka i
cokolwiek by się nie stało zawsze jesteśmy razem. - odwzajemniłam uśmiech.
- No dobra... Wszystkim
się układa, a tobie?
- Mi też się układa. -
lekko się uśmiechnęłam i spuściłam wzrok.
- Yhyyy... Mnie nie
oszukasz. - zrobił minę taką, jakby jego wzrok przeszywał mnie na wskroś i
lekko trzepną mnie palcem w nos. Zaśmiałam się i spojrzałam na niego.
- Witam, witam. Już
myślałem, że zejdę z nudów obserwując tego gościa... - w tym momencie przed
nami pojawił się Kuba. Szczerze? To w tej chwili byłam mu za to naprawdę
wdzięczna. Jakoś nie miałam ochoty na rozmowę o
tym, co się teraz dzieje w środku mnie.
- Cześć. - przywitaliśmy
się z Kubą.
- Jak tam w pracy? -
zapytałam.
- Prócz tego, że od
godziny łażę za tym gościem, to spoko... - wskazał na faceta, który nerwowo
drobi w miejscu kawałek od nas.
- Czemu taki nerwowy? -
zapytał Kamil.
- Ma się spotkać z
kochanką.
- Od kiedy to prowadzimy
sprawy kochanek? - zaśmiałam się.
- Od kiedy to żony giną
w niewyjaśnionych sytuacjach. - odpowiedział Pawłowski, patrząc na faceta
stojącego pod dużym dębem. - Przyszła... - dodał kiedy do mężczyzny podeszła
wysoka blondynka w szpilkach i w ogromnym
kapeluszu. - Dobra, miło było, ale muszę ich podsłuchać. Pa.
- Takiemu to dobrze...
Gdy ja będę w nocy siedzieć na dyżurze, to on będzie już do domku sobie wracał.
- westchnęłam z uśmiechem. - Ja też będę się już zwijać... Chcę się jeszcze
zdrzemnąć przed nocnym dyżurem. -
powiedziałam wstając.
- No dobrze. Trzymaj
się.
- Pa. - odpowiedziałam,
wzięłam swój rower i ruszyłam ku wyjściu z parku. Kilka minut później byłam już
w domu. Nakarmiłam Demona i od razu pobiegłam do siebie, rzuciłam się na łóżko
i przed zaśnięciem, ustawiłam sobie
budzik.
Kilka godzin snu, musiałam wstać i wyszykować
się do pracy. Jeszcze przed wyjściem zdążyłam ucałować Filipa na dobranoc i
wyszłam z domu. Wsiadłam do swojego samochodu i pojechałam na Klonową.
Zaparkowałam go i wyszłam na górę, do
wydziału. Weszłam do naszego małego biura i ponownie przywitałam się z Kubą.
- No dobra, jesteś, to
ja mogę się już zbierać... - powiedział i schował swoją komórkę, która
wcześniej leżała na biurku, do kieszeni. Już wychodził z pokoju...
- Kuba. - zawołałam go,
a ten stojąc w progu, jeszcze się odwrócił. - Dziękuję. - dodałam, a ten się
zdziwił.
- Proszę bardzo, ale za
co?
- Bo przedtem pojawiłeś
się w dobrym momencie.
- Czemu? Czyżby jakaś
niefajna rozmowa z Kamilem? - oparł się o framugę drzwi.
- Nie, ale... Zapytał
jak mi się układa, ja odpowiedziałam, że jest dobrze, to ten, że mi nie
wieży... Jakoś nie mam wcale ochoty na rozmowę na takie tematy, z kimkolwiek...
Jest dobrze.
- No dobra, ale na pewno
jest dobrze? - co oni mają dziś z tym wzrokiem?! Ten też ma taki, jakby widział
wszystko co mam w środku!
- Kubuś, czasami nie
miałeś już iść? - zapytałam.
- No dobra, pa. - rzucił
z uśmiechem i zniknął. Ja usiadłam na
obrotowym fotelu i przejechałam dłońmi po swojej twarzy.
- Jest dobrze...
Przynajmniej tak mi się wydaje... - zamruczałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz