piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 122



**Oczami Kuby**
  
    - No i ogarniasz to, że teraz w naszym mieszkaniu ciągle bywają i moja i mama Laury! Już nawet myślą jak będzie wyglądać sukienka ślubna, którą będą kupować dla niej jak tylko dziecko się urodzi… - mówił ciągle Arek, gdy chodziliśmy we dwóch ciągle, krok w krok za jednym gościem.
- Macie z Laurą bardzo opiekuńcze mamusie. Ty jeszcze pomyśl jak to będzie jak za te cztery miesiące przyjdzie na świat wasza pociecha… Wprowadzą się do was. – śmiałem się z nieszczęścia kolegi.
- Kuba! Wypluj te słowa, ja ci radzę! – zbulwersował się Lewandowski.
- No dobra, dobra. – śmiałem się, gdy zauważyłem kogoś, przechodząc obok kwiaciarni. – Arek, idź chwilę sam za nim. Dogonię cię. – mówiłam, nie odrywając wzroku od tej osoby.
   Dziewczyna stała wewnątrz kwiaciarni i oglądała kolorowe kwiaty w wazonach i flakonach. Przed wejściem, pomimo chłodu, stało kilka flakonów, a w nich różnokolorowe róże. Wyjąłem jedną z nich i zapłaciłem pracownicy, stojącej obok nich. Wszedłem do środka i podsunąłem kwiat przed jej oczy.
- Piękny kwiat, dla pięknej dziewczyny. – powiedziałem z uśmiechem. Po prostu na początku nie wierzyłem, że to właśnie ją ujrzałem. Minął już miesiąc od świąt i naszego powrotu ze Stanów, a to wtedy na lotnisku po raz pierwszy ja ujrzałem. Na Mateusza nie miałem co liczyć, w stu procentach zajął się swoimi studiami, a wolną chwilę spędzał z Olgą… Nie będę mu się zwierzał, że wtedy spodobała mi się przyjaciółka jego dziewczyny. Ale teraz chyba każdy ma taki czas, gdy jest zapracowany. Lena z Bartkiem mają zawalone na zajęciach w ich akademii, Kamil też studia, Majka też swoje, Agata dostała jakieś zlecenie i biega po mieście z aparatem, a ja też nie narzekam na nudy na komisariacie plus pomoc w remoncie sypialni rodziców, w domu, w którym z resztą też nadal mieszkam.
- Dziękuję, ale… - przerwała, przypatrując się mi. – Pamiętam cię… Poznaliśmy się na lotnisku. Jesteś kolegą Mateusza, chłopaka Olgi. – uśmiechnęła się.
- Dokładnie. Kuba. – odpowiedziałem i wysunąłem dłoń w jej stronę.
- Eliza. – uścisnęła ja. – Kuba, a może wybierzemy się razem na jakąś kawę? – zaproponowała, a ja się zdziwiłem, bo to przecież przeważnie faceci proponują pierwsi spotkanie.
- Pewnie, a kiedy? – zapytałem uszczęśliwiony.
- Chociażby nawet teraz. – uśmiechnęła się szeroko.
- Ehhh, no to mamy problem, bo kończę zmianę i dyżur dopiero za dwie godziny. Może wtedy? – przymknąłem jedno oko z szelmowskim uśmiechem.
- Mi odpowiada. A czym się zajmujesz?
- Melduję, aspirant Jakub Pawłowski. – zasalutowałem.
- No, no, policjant. – zaśmiała się. – Więc przyszła pani prawnik, zostawi numer panu policjantowi. – wyjęła ze swojej torebki długopis i napisała na mojej dłoni dziewięć cyferek.  – Będę czekać na telefon. – uśmiechnęła się i wąchając różę, którą ode mnie otrzymała, wyszła z kwiaciarni. Lepiej zdarzyć się już chyba nie mogło… Dziewczyna, którą raz nazwałem w myślach aniołem, po miesiącu sama chce się ze mną umówić.

**Oczami Elizy**

      Nie mogłam uwierzyć w samo to spotkanie no i w to, że sama zachowałam się, tak jak zachowałam. Przecież zawsze jestem cicha, a teraz ta propozycja z kawą sama tak jakoś się napatoczyła… Sama siebie nie poznaję… Wtedy na lotnisku, przyznaję że spodobał mi się Kuba, ale wtedy podszedł z jakąś dziewczyną, chyba miała na imię Lena… Była jego dziewczyną? Zachowywał by się tak w stosunku do mnie jakby nią była? Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer przyjaciółki.
- Cześć Lizka, co tam? – usłyszałam na powitanie.
- Hej Olga, bo… Mateusz ma przyjaciela… - zaczęłam niepewnie.
- Mój Mateusz ma mnóstwo przyjaciół, a i właśnie! Powiedział, że musi wszystkich zorganizować, żebym ich poznała. Pójdziesz z nami! Mówił, że wcześniej nie dało rady, bo każdy był nieźle zawalony robotą. Pewnie to będzie w sobotę. – mówiła.
- Dobrze, ale właśnie chciałam ci oznajmić, że spotkałam Kubę, tego, którego poznałam na lotnisku, gdy przyjechałam po ciebie. Umówiłam się z nim. – powiedziałam.
- No, nooo. Ładnie. – usłyszałam jej głos pełen zachwytu. – W końcu nasza mała Elizka zaczęła interesować się chłopakami. – śmiała się.
- No przestań, a jak jego dziewczyna… - zaczęłam, ale przyjaciółka mi przerwała.
- Jaka dziewczyna?! Z tego co wiem, to on nie ma żadnej dziewczyny.
- A ta Lena? – zapytałam, a w odpowiedzi usłyszałam śmiech brunetki.
- Kochana… Jak skończymy rozmawiać to wystukaj sobie w tym swoim nowoczesnym telefonie hasło: Carlos Pena i Lena Frencel. Dowiesz się kim jest Lena, bo na pewno nie dziewczyną Kuby… Są przyjaciółmi.
- Czekaj… Carlos Pena… Coś mi to mówi… - zamyśliłam się na głos.
- Bo powinno… Kogo twoja młodsza siostra ma na tym swoim megaposterze na drzwiach?
Carlos to członek ulubionego zespołu Młodej, więc jak już go poznasz to twoja kochana siostrzyczka już nigdy nie zakabluje na ciebie do starszych. – mówiła z przekonaniem.
- Wow. Nieźle. – dodałam. – No dobra, to ja ci już nie przeszkadzam. Do zobaczenia.
- Pa Lizka. – usłyszałam i rozłączyłam się.
    Tak jak radziła mi Olga, wpisałam w mobilną przeglądarkę hasło o przyjaciółce Kuby. Wyskoczyło mi mnóstwo zdjęć i artykułów, które postanowiłam przeczytać. Weszłam do kawiarni, usiadłam przy oknie i zdjęłam kurtkę. Zamówiłam gorącą herbatę i wygodnie usiadłam. Biorąc pod uwagę daty dodawania tych informacji o nich, zaczęłam czytać je zgodnie z chronologią. Najpierw czytałam informacje, że Carlos spędza dużo czasu z jakąś Polką, później że być może ona jest przyczyną rozpadu jego związku z modelką Kimberly Montaną, później, że informacja została potwierdzona, że nową dziewczyną Latynosa jest młoda Polka, niejaka Lena Frencel. Potem trochę o ich sielance w LA i w Polsce i bum… W końcu do akcji wstąpiła jakaś Samantha Droke, była piosenkarza, która potem była z nim, a teraz… Teraz znów piszą o zejściu się Carlosa i Leny. Stwierdzam, że muszą się bardzo kochać, jeżeli sobie wszystko powybaczali, jeżeli coś tam się działo i dalej są ze sobą. Na samym końcu znalazłam najnowszy wideo wywiad z zespołem, który dodali dziś do sieci. Wyjęłam z torebki swoje słuchawki i podłączyłam do swojego telefonu, z dużym wyświetlaczem. Odtworzyłam filmik i zaczęłam wsłuchiwać się w wypowiedzi chłopaków.

**Oczami Leny**

- Chłopcy, zbliżają się walentynki. Jak je spędzacie? Zapewne każdy ze swoimi dziewczynami. – mówiła blond dziennikarka.
- Z dziewczynami, ten dzień spędzimy tylko ja i Logan. – zaśmiał się blondyn.
- Jak to? Przecież wszyscy wiedzą, że cała czwórka jest zajęta.
- To dlatego, że Carlos i ja już nie mamy dziewczyn. Możemy się pochwalić, że mamy już narzeczone. – zaśmiał się Maslow.
- Oznajmiamy to po raz pierwszy, wcześniej żadne media o tym się nie dowiedziały. – Carlos słodko się wyszczerzył.
- To wspaniała wiadomość panowie. Pewnie za niedługo na waszych palcach będą błyszczeć obrączki. – śmiała się blondynka. – Macie już pomysły jak spędzicie ten dzień?
- Pomysły ma już każdy z nas, ale… Nie możemy tego zdradzić, bo na pewno każda z naszych ukochanych to obejrzy i z niespodzianki nici. – zaśmiał się Logan.
- Carlos, jeszcze mam pytanie do ciebie. Twoja, jak wcześniej mnie poprawiliście, narzeczona nie mieszka tu z tobą, jest w Polsce. Spędzicie razem Dzień Zakochanych? – zapytała, a Carlito uśmiechnął się pod nosem i spojrzał prosto w kamerę.
- Kochanie, wiem, że to obejrzysz… Obiecuję ci, że spędzimy go wspólnie. – powiedział i posłał buziaka.
- No pięknie. Dowiedzieliśmy się trochę nowości o chłopcach. Dziękujemy. – blondynka pokazała swoje zęby w uśmiechu filmik się zakończył.
  - Mam wspaniałego chłopaka. – rozmarzyłam się.
- A ja będę miała wspaniałego zięcia. – zaśmiała się moja mama, z którą oglądałam ten wywiad. – Wiesz… Teraz pomyśleć, że jeszcze chwilę temu, oboje byliście tacy mali… Biegaliście wspólnie za piłką czy bawiliście się w piaskownicy, a teraz jesteście ze sobą. Kto by pomyślał… A najzabawniejsze jest to, że jak jeszcze mieszkaliśmy w Los Angeles, gdy byłaś mała to z Marią śmiałyśmy się, że zostaniemy swatowymi.
- W życiu to różnie bywa. – uśmiechnęłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz