**Oczami
Kuby**
- No i ogarniasz to, że teraz w naszym
mieszkaniu ciągle bywają i moja i mama Laury! Już nawet myślą jak będzie
wyglądać sukienka ślubna, którą będą kupować dla niej jak tylko dziecko się
urodzi… - mówił ciągle Arek, gdy chodziliśmy we dwóch ciągle, krok w krok za
jednym gościem.
-
Macie z Laurą bardzo opiekuńcze mamusie. Ty jeszcze pomyśl jak to będzie jak za
te cztery miesiące przyjdzie na świat wasza pociecha… Wprowadzą się do was. –
śmiałem się z nieszczęścia kolegi.
-
Kuba! Wypluj te słowa, ja ci radzę! – zbulwersował się Lewandowski.
-
No dobra, dobra. – śmiałem się, gdy zauważyłem kogoś, przechodząc obok
kwiaciarni. – Arek, idź chwilę sam za nim. Dogonię cię. – mówiłam, nie
odrywając wzroku od tej osoby.
Dziewczyna stała wewnątrz kwiaciarni i
oglądała kolorowe kwiaty w wazonach i flakonach. Przed wejściem, pomimo chłodu,
stało kilka flakonów, a w nich różnokolorowe róże. Wyjąłem jedną z nich i
zapłaciłem pracownicy, stojącej obok nich. Wszedłem do środka i podsunąłem
kwiat przed jej oczy.
-
Piękny kwiat, dla pięknej dziewczyny. – powiedziałem z uśmiechem. Po prostu na
początku nie wierzyłem, że to właśnie ją ujrzałem. Minął już miesiąc od świąt i
naszego powrotu ze Stanów, a to wtedy na lotnisku po raz pierwszy ja ujrzałem.
Na Mateusza nie miałem co liczyć, w stu procentach zajął się swoimi studiami, a
wolną chwilę spędzał z Olgą… Nie będę mu się zwierzał, że wtedy spodobała mi
się przyjaciółka jego dziewczyny. Ale teraz chyba każdy ma taki czas, gdy jest
zapracowany. Lena z Bartkiem mają zawalone na zajęciach w ich akademii, Kamil
też studia, Majka też swoje, Agata dostała jakieś zlecenie i biega po mieście z
aparatem, a ja też nie narzekam na nudy na komisariacie plus pomoc w remoncie sypialni
rodziców, w domu, w którym z resztą też nadal mieszkam.
-
Dziękuję, ale… - przerwała, przypatrując się mi. – Pamiętam cię… Poznaliśmy się
na lotnisku. Jesteś kolegą Mateusza, chłopaka Olgi. – uśmiechnęła się.
-
Dokładnie. Kuba. – odpowiedziałem i wysunąłem dłoń w jej stronę.
-
Eliza. – uścisnęła ja. – Kuba, a może wybierzemy się razem na jakąś kawę? –
zaproponowała, a ja się zdziwiłem, bo to przecież przeważnie faceci proponują
pierwsi spotkanie.
-
Pewnie, a kiedy? – zapytałem uszczęśliwiony.
-
Chociażby nawet teraz. – uśmiechnęła się szeroko.
-
Ehhh, no to mamy problem, bo kończę zmianę i dyżur dopiero za dwie godziny.
Może wtedy? – przymknąłem jedno oko z szelmowskim uśmiechem.
-
Mi odpowiada. A czym się zajmujesz?
-
Melduję, aspirant Jakub Pawłowski. – zasalutowałem.
-
No, no, policjant. – zaśmiała się. – Więc przyszła pani prawnik, zostawi numer
panu policjantowi. – wyjęła ze swojej torebki długopis i napisała na mojej
dłoni dziewięć cyferek. – Będę czekać na
telefon. – uśmiechnęła się i wąchając różę, którą ode mnie otrzymała, wyszła z
kwiaciarni. Lepiej zdarzyć się już chyba nie mogło… Dziewczyna, którą raz
nazwałem w myślach aniołem, po miesiącu sama chce się ze mną umówić.
**Oczami
Elizy**
Nie mogłam uwierzyć w samo to spotkanie
no i w to, że sama zachowałam się, tak jak zachowałam. Przecież zawsze jestem
cicha, a teraz ta propozycja z kawą sama tak jakoś się napatoczyła… Sama siebie
nie poznaję… Wtedy na lotnisku, przyznaję że spodobał mi się Kuba, ale wtedy
podszedł z jakąś dziewczyną, chyba miała na imię Lena… Była jego dziewczyną?
Zachowywał by się tak w stosunku do mnie jakby nią była? Wyjęłam z kieszeni
telefon i wybrałam numer przyjaciółki.
-
Cześć Lizka, co tam? – usłyszałam na powitanie.
-
Hej Olga, bo… Mateusz ma przyjaciela… - zaczęłam niepewnie.
-
Mój Mateusz ma mnóstwo przyjaciół, a i właśnie! Powiedział, że musi wszystkich
zorganizować, żebym ich poznała. Pójdziesz z nami! Mówił, że wcześniej nie dało
rady, bo każdy był nieźle zawalony robotą. Pewnie to będzie w sobotę. – mówiła.
-
Dobrze, ale właśnie chciałam ci oznajmić, że spotkałam Kubę, tego, którego
poznałam na lotnisku, gdy przyjechałam po ciebie. Umówiłam się z nim. –
powiedziałam.
-
No, nooo. Ładnie. – usłyszałam jej głos pełen zachwytu. – W końcu nasza mała
Elizka zaczęła interesować się chłopakami. – śmiała się.
-
No przestań, a jak jego dziewczyna… - zaczęłam, ale przyjaciółka mi przerwała.
-
Jaka dziewczyna?! Z tego co wiem, to on nie ma żadnej dziewczyny.
-
A ta Lena? – zapytałam, a w odpowiedzi usłyszałam śmiech brunetki.
-
Kochana… Jak skończymy rozmawiać to wystukaj sobie w tym swoim nowoczesnym
telefonie hasło: Carlos Pena i Lena Frencel. Dowiesz się kim jest Lena, bo na
pewno nie dziewczyną Kuby… Są przyjaciółmi.
-
Czekaj… Carlos Pena… Coś mi to mówi… - zamyśliłam się na głos.
-
Bo powinno… Kogo twoja młodsza siostra ma na tym swoim megaposterze na
drzwiach?
Carlos
to członek ulubionego zespołu Młodej, więc jak już go poznasz to twoja kochana
siostrzyczka już nigdy nie zakabluje na ciebie do starszych. – mówiła z
przekonaniem.
-
Wow. Nieźle. – dodałam. – No dobra, to ja ci już nie przeszkadzam. Do
zobaczenia.
-
Pa Lizka. – usłyszałam i rozłączyłam się.
Tak jak radziła mi Olga, wpisałam w mobilną
przeglądarkę hasło o przyjaciółce Kuby. Wyskoczyło mi mnóstwo zdjęć i
artykułów, które postanowiłam przeczytać. Weszłam do kawiarni, usiadłam przy
oknie i zdjęłam kurtkę. Zamówiłam gorącą herbatę i wygodnie usiadłam. Biorąc
pod uwagę daty dodawania tych informacji o nich, zaczęłam czytać je zgodnie z
chronologią. Najpierw czytałam informacje, że Carlos spędza dużo czasu z jakąś
Polką, później że być może ona jest przyczyną rozpadu jego związku z modelką
Kimberly Montaną, później, że informacja została potwierdzona, że nową
dziewczyną Latynosa jest młoda Polka, niejaka Lena Frencel. Potem trochę o ich
sielance w LA i w Polsce i bum… W końcu do akcji wstąpiła jakaś Samantha Droke,
była piosenkarza, która potem była z nim, a teraz… Teraz znów piszą o zejściu
się Carlosa i Leny. Stwierdzam, że muszą się bardzo kochać, jeżeli sobie
wszystko powybaczali, jeżeli coś tam się działo i dalej są ze sobą. Na samym
końcu znalazłam najnowszy wideo wywiad z zespołem, który dodali dziś do sieci.
Wyjęłam z torebki swoje słuchawki i podłączyłam do swojego telefonu, z dużym
wyświetlaczem. Odtworzyłam filmik i zaczęłam wsłuchiwać się w wypowiedzi
chłopaków.
**Oczami
Leny**
- Chłopcy,
zbliżają się walentynki. Jak je spędzacie? Zapewne każdy ze swoimi
dziewczynami. – mówiła blond dziennikarka.
- Z
dziewczynami, ten dzień spędzimy tylko ja i Logan. – zaśmiał się blondyn.
- Jak to?
Przecież wszyscy wiedzą, że cała czwórka jest zajęta.
- To dlatego, że
Carlos i ja już nie mamy dziewczyn. Możemy się pochwalić, że mamy już
narzeczone. – zaśmiał się Maslow.
- Oznajmiamy to
po raz pierwszy, wcześniej żadne media o tym się nie dowiedziały. – Carlos
słodko się wyszczerzył.
- To wspaniała
wiadomość panowie. Pewnie za niedługo na waszych palcach będą błyszczeć
obrączki. – śmiała się blondynka. – Macie już pomysły jak spędzicie ten dzień?
- Pomysły ma już
każdy z nas, ale… Nie możemy tego zdradzić, bo na pewno każda z naszych
ukochanych to obejrzy i z niespodzianki nici. – zaśmiał się Logan.
- Carlos,
jeszcze mam pytanie do ciebie. Twoja, jak wcześniej mnie poprawiliście,
narzeczona nie mieszka tu z tobą, jest w Polsce. Spędzicie razem Dzień
Zakochanych? – zapytała, a Carlito uśmiechnął się pod nosem i spojrzał prosto w
kamerę.
- Kochanie,
wiem, że to obejrzysz… Obiecuję ci, że spędzimy go wspólnie. – powiedział i
posłał buziaka.
- No pięknie.
Dowiedzieliśmy się trochę nowości o chłopcach. Dziękujemy. – blondynka pokazała
swoje zęby w uśmiechu filmik się zakończył.
- Mam wspaniałego chłopaka. – rozmarzyłam
się.
-
A ja będę miała wspaniałego zięcia. – zaśmiała się moja mama, z którą oglądałam
ten wywiad. – Wiesz… Teraz pomyśleć, że jeszcze chwilę temu, oboje byliście
tacy mali… Biegaliście wspólnie za piłką czy bawiliście się w piaskownicy, a
teraz jesteście ze sobą. Kto by pomyślał… A najzabawniejsze jest to, że jak
jeszcze mieszkaliśmy w Los Angeles, gdy byłaś mała to z Marią śmiałyśmy się, że
zostaniemy swatowymi.
-
W życiu to różnie bywa. – uśmiechnęłam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz