Jednopartówka na specjalnie zamówienie B. ♥
Obsada:
Leila Casarez, 22 lata |
Logan Henderson, 25 lat |
Ana Casarez, 24 lata |
Thiago Alcantara (23 l. |
Alexa (26 l.) i Carlos (25 l.) PenaVega |
Makenzie Vega (20 l.) |
Siedziałam w nowym mieszkaniu mojej
siostry i jej chłopaka. Nowym jak nowym, mieszkają tutaj od ponad
czterech miesięcy, ale ja jestem tu pierwszy raz. Od tamtej pory nie
miałam czasu by odwiedzić ich w nowym mieszkaniu, mieście, w ogóle
w kraju! W Barcelonie dosyć długo pracowałam w wydawnictwie jako
sekretarka, do tamtego tygodnia... Był to najgorszy tydzień od
momentu śmierci naszych rodziców. Firma w której pracowałam
upadła, więc wszyscy wylądowali na bruku i na dodatek... Na
dodatek chłopak, z którym byłam rok mnie zdradzał... I to nie
raz, a notorycznie! Zawsze marzyłam o ideale albo przynajmniej
takiego faceta jakiego ma Ana! Są razem już dwa i pół roku i
zaraz po naszych rodzicach, to dla mnie ideał związku. Są razem
kochani! Jemu nie przeszkadza to, że Ana jest od niego rok starsza,
kochają się najmocniej na świecie. Thiago jest piłkarzem,
wcześniej grał dla Barcelony, teraz dla Bayernu Monachium. Nigdy
nie znałam się na piłce, ale Ana owszem. To tata zaraził ją
miłością do niej, a ja wolałam z mamą bawić się w kuchni,
przymierzać jej sukienki czy zaszyć się gdzieś z książką. Co
do mojej starszej siostrzyczki - zabrać się z ukochanym do
całkowicie innego miejsca, rzucając praktycznie wszystko, to jest
miłość. Tak samo zrobiła w młodości mama, rzuciła Kalifornię
i poleciała za tatą do Barcelony. Ana jest aktorką. Gdy skończyła
siedemnaście lat rodzice zgodzili się by zamieszkała z naszą
ciotką w Los Angeles. Tam była w swoim żywiole. Wróciła po
czterech latach, ale mając już na koncie małe rólki w filmach i
serialach. Wróciła, zaczęła grać w hiszpańskich produkcjach, w
międzyczasie zeszła się z Alcantarą i teraz gra tu w Monachium u
jakiegoś hiszpańskiego reżysera w serialu. Stwierdza, że to była
genialna opcja, bo od razu oswoiła się z językiem i pomaga Thiago
w nauce, bo jemu to strasznie opornie idzie.
Dlaczego tutaj jestem? Właśnie przez utratę pracy i przez Patrica. Gdy Ana usłyszała, gdy palnęłam, że odechciewa mi się żyć, od razy zarezerwowała mi bilet, kazała wszystko pakować i przyjeżdżać do nich. Dom po rodzicach i tak wynajmowałyśmy, w połowie. Jest duży, a ja też w końcu potrzebowałam gdzieś mieszkać. Nic mnie tam nie trzymało, więc przyjechałam.
Siedziałyśmy we dwie w kuchni, popijając pyszną, gorącą czekoladę, tak jak to zawsze miałyśmy w zwyczaju robić razem wieczorami. Wcześniej oglądałyśmy mecz Bayernu, oglądałyśmy... Byłam zmuszona przez moją siostrę, tyrana! Grał Thiago, więc nie mogła tego odpuścić. Teraz czekamy na jej chłopaka, pijąc naszą czekoladkę.
W końcu się pojawił. Słyszałyśmy jak zdejmuje buty i kurtkę w przedpokoju, po czym kieruje się do kuchni.
- Cześć, dziewczyny - uśmiechnął się, po czym wślizgnął się na krzesło Any, sadzając ją sobie na kolanach. W tym samym czasie położył na stole kilka kopert, które zapewne zabrał po drodze ze skrzynki.
- Cześć, kochanie - Ana musnęła jego usta. - Bardzo zmęczony? - zapytała.
- Troszeczkę, ale w porządku - kiwnął głową. Znów sięgnął po koperty. Razem zaczęli je przeglądać.
- Rachunek... Reklama... Znów rachunek - mamrotała pod nosem moja siostra. - O, Carlexa! W końcu! - zawołała nagle szczerząc się, aż podskoczyłam. Dobrze, że nie wylałam na stół i na siebie zawartości kubka...
- Car..., co? - zapytałam.
- Carlexa - zaśmiał się Thiago.
- Co to w ogóle za imię? - zmarszczyłam czoło.
- To nie imię - zachichotała, rozdzierając kopertę. - To ich złączenie, używane przez ich przyjaciół i Rushers.
- Ru..., co? - teraz to już w ogóle nie rozumiałam. Ana litościwie przewróciła oczami i machnęła ręką. Podała mi jedną kartkę z dwóch, które wyjęła z tejże koperty. Nie wiedziałam co jest grane, więc od razu ją otworzyłam.
Dlaczego tutaj jestem? Właśnie przez utratę pracy i przez Patrica. Gdy Ana usłyszała, gdy palnęłam, że odechciewa mi się żyć, od razy zarezerwowała mi bilet, kazała wszystko pakować i przyjeżdżać do nich. Dom po rodzicach i tak wynajmowałyśmy, w połowie. Jest duży, a ja też w końcu potrzebowałam gdzieś mieszkać. Nic mnie tam nie trzymało, więc przyjechałam.
Siedziałyśmy we dwie w kuchni, popijając pyszną, gorącą czekoladę, tak jak to zawsze miałyśmy w zwyczaju robić razem wieczorami. Wcześniej oglądałyśmy mecz Bayernu, oglądałyśmy... Byłam zmuszona przez moją siostrę, tyrana! Grał Thiago, więc nie mogła tego odpuścić. Teraz czekamy na jej chłopaka, pijąc naszą czekoladkę.
W końcu się pojawił. Słyszałyśmy jak zdejmuje buty i kurtkę w przedpokoju, po czym kieruje się do kuchni.
- Cześć, dziewczyny - uśmiechnął się, po czym wślizgnął się na krzesło Any, sadzając ją sobie na kolanach. W tym samym czasie położył na stole kilka kopert, które zapewne zabrał po drodze ze skrzynki.
- Cześć, kochanie - Ana musnęła jego usta. - Bardzo zmęczony? - zapytała.
- Troszeczkę, ale w porządku - kiwnął głową. Znów sięgnął po koperty. Razem zaczęli je przeglądać.
- Rachunek... Reklama... Znów rachunek - mamrotała pod nosem moja siostra. - O, Carlexa! W końcu! - zawołała nagle szczerząc się, aż podskoczyłam. Dobrze, że nie wylałam na stół i na siebie zawartości kubka...
- Car..., co? - zapytałam.
- Carlexa - zaśmiał się Thiago.
- Co to w ogóle za imię? - zmarszczyłam czoło.
- To nie imię - zachichotała, rozdzierając kopertę. - To ich złączenie, używane przez ich przyjaciół i Rushers.
- Ru..., co? - teraz to już w ogóle nie rozumiałam. Ana litościwie przewróciła oczami i machnęła ręką. Podała mi jedną kartkę z dwóch, które wyjęła z tejże koperty. Nie wiedziałam co jest grane, więc od razu ją otworzyłam.
Trzy
czwarte z miłości, dwie piąte z rozsądku,
ciut z wyrachowania, trochę dla porządku,
kapkę dla tradycji, tyci dla reklamy,
oświadczamy wszystkim, że się pobieramy!!!
Alexa Vega i Carlos Pena
serdecznie zawiadamiają Leilę Casarez,
że dnia 4 stycznia 2014 roku o godz. 18.00
obrączki sobie założą i Mendelssohna wysłuchają
podczas ceremonii w Hotel Grand Velas w Cobo, Meksyk.
ciut z wyrachowania, trochę dla porządku,
kapkę dla tradycji, tyci dla reklamy,
oświadczamy wszystkim, że się pobieramy!!!
Alexa Vega i Carlos Pena
serdecznie zawiadamiają Leilę Casarez,
że dnia 4 stycznia 2014 roku o godz. 18.00
obrączki sobie założą i Mendelssohna wysłuchają
podczas ceremonii w Hotel Grand Velas w Cobo, Meksyk.
-
Zaraz... Przecież ja ich nawet nie znam - uniosłam brew, patrząc
na siostrę. - Osobiście, to znaczy na tyle by iść na ich wesele -
dodałam szybko, bo de facto, miałam okazję ich poznać. Carlos
jest byłym chłopakiem Any. Byli razem, gdy ta zaczynała swoją
karierę jako aktorka. Poznali się, coś zaiskrzyło, byli ze sobą
dwa lata, więc w sumie Thiago go teraz pobił w tym, zadecydowali,
że jednak nie są dla siebie stworzeni i jakieś pół roku po
rozstaniu z nim, moja siostrzyczka wróciła do Katalonii. W między
czasie poznała Alexę na jednym z planów filmu, zaprzyjaźniły
się, są przyjaciółkami. To ona zapoznała Carlosa z nią, kiedy
już nie byli razem. On wtedy kręcił z niejaką Samanthą, z tego
co widziałam na zdjęciach to wygląda jak damulka, księżniczka...
I tak dobrze, że z nią nie jest. Ana z pozostała w przyjaźni z
Carlosem, Alexa była jej przyjaciółką i szczerze im kibicowała.
Wszystko popaprane i pomieszane, grunt, że ona sama z Thiago się w
tym nie pogubili.
-
Poprosiłam Alexę żeby przysłała dodatkowe zaproszenie, bo chcę
żebyś z nami tam pojechała. Nie chcemy zostawić cię tutaj samej
- uśmiechnęła się do mnie. Jak zwykle, troskliwa starsza siostra.
- Nie miała nic przeciwko temu, a nawet się ucieszyła. Poza tym,
masz tutaj z nami już wszystko zaplanowane, więc nie masz nic do
gadania - wyszczerzyła się.
-
Zaplanowane? - zdziwiłam się dosyć mocno.
-
Dziwisz się jakbyś nie znała swojej siostry - zaśmiał się
Thiago, wstając i podążając do lodówki. - W przyszłym tygodniu
lecimy wszyscy do Vigo na święta do moich rodziców, na sylwestra
wracamy tutaj i od razu praktycznie lecimy do Meksyku - dorzucił, a
Ana przytaknęła. Ja już po prostu wiem, że nie dam rady wywinąć
się z niczego... Zwłaszcza, że mózgiem, głową i szyją nas
wszystkich była Ana!
Święta
faktycznie spędziłam razem z Aną i Thiago w Galicji, gdzie dobrze
było mi z jego rodzeństwem, dwoma młodszymi braćmi i młodszą
siostrą, z jego matką i jej mężem. Nawet ich ojciec odwiedził
ich w jeden dzień. Czułam się z nimi jak w prawdziwej rodzinie.
Teraz już się nie dziwię, że Ana ich wszystkich tak kocha. Rafa,
który jest o rok ode mnie młodszy, także jest piłkarzem, FC
Barcelona, ale aktualnie przebywa na wypożyczeniu w Celcie. Thaisa,
piętnastolatka, koszykarka, normalna młodsza siostra, która
irytuje się na każdą dogryzkę starszych braci no i Bruno, słodki
i kochany pięciolatek.
Do
Monachium, pełni energii wróciliśmy dzień przed sylwestrem. Nowy
Rok przywitaliśmy u jakichś przyjaciół Any i Thiago. Było w
porządku. Ledwo odespaliśmy nockę, a tu już trzeba było się
zbierać do Meksyku... Tak bardzo nie chciało mi się tam z nimi
lecieć, naprawdę! Ten cały ślub, wesele, impreza, obrączki i
wszyscy uszczęśliwieni... Tak, to wszystko tylko będzie mi
przypominać o moim byłym.
Na
lotnisku, już w Meksyku, byliśmy o dwunastej, czasu miejscowego,
trzeciego stycznia. Złapaliśmy taksówkę i podaliśmy adres
hotelu gdzie mieliśmy się wszyscy zameldować.
Na
miejscu taksówkarz pomógł nam wyjąć nasze rzeczy z bagażnika
samochodu. Thiago wziął ich wspólną, dużą torbę, Ana futerał
ze swoją sukienką, a ja swój plecak i futerał z moją kiecką.
Podeszliśmy do recepcji.
-
Dzień dobry - uśmiechnęła się szeroko młoda dziewczyna za
wysoką ladą.
-
Dzień dobry. My mamy rezerwację od pana Pena - powiedziała moja
siostra.
-
A tak, ślub - pokiwała głową. - Pierwsi goście już zaczęli się
zjeżdżać - dodała, szukając coś w komputerze. - Państwa
nazwiska?
-
Casarez i Alcantara - tym razem odezwał się Thiago.
-
Tak, są dwa pokoje - mówiła dziewczyna, nadal wpatrując się w
monitor. - 201, pani Ana Casarez oraz pan Thiago Alcantara i pokój
202, pani Leila Casarez - położyła dwie magnetyczne karty na
blacie.
-
Zgadza się - skinęła Ana i zabrała je, po czym podała mi moją.
Pracownik hotelu zabrał nasze rzeczy na wysoki wózek na kółkach i
poprowadził do windy. Wyjechaliśmy w ciszy. Najpierw zostawiliśmy
rzeczy w moim pokoju, a później boy zawiózł rzeczy do pokoju
Thiago i Any. Piłkarz dał mu napiwek. Naprawdę dziwnie się tu
czułam. Miejsce nie dla przeciętniaka, jakim byłam ja. Moja
siostra jest aktorką, Thiago piłkarzem. Oboje żyją sobie jak
chcą, a ja dopiero co straciłam pracę... Za nic tu co prawda nie
płacę, bo to wszystko jest wynajęte przez Carlosa i Alexę, ale i
tak mi dziwnie.
Stanęłam
sobie przy oknie, opierając się o parapet. Po chwili usłyszałam
dźwięk mojego telefonu. Przyszedł mi SMS, więc wyjęłam komórkę
z kieszeni spodni. Wiadomość oczywiście od Any, bo jakże trudno
zapukać do sąsiedniego pokoju i coś powiedzieć... Napisała, że
za dwadzieścia minut widzimy się na dole, przy wyjściu na taras.
Wtedy zauważyłam też przez okno, że na balkonie sąsiedniego
pokoju, stoli sobie właśnie Ana, oparta o barierkę no i z nią
Thiago, obejmujący ją w pasie i szepczący coś do ucha. Nie minęło
kilka sekund, a ja dostałam wiadomość, że jednak widzimy się za
godzinę. Wtedy akurat chichocząca Ana była ciągnięta za rękę
do pokoju przez swojego chłopaka. Dobra, jak dla mnie to mogę już
zostawać ciocią!
Minęła
godzina, a ja właśnie podeszłam pod umówione miejsce. Zdążyłam
wziąć prysznic, wysuszyć się, przebrać i jeszcze sprawdzić co
niego na swoim tablecie. Stałam tam, czekając na tych zakochańców.
Dziesięć minut, piętnaście i nadal ich brak... Już miałam
kręcić numer do siostry, kiedy zobaczyłam jak kroczą, ramie w
ramię, uśmiechnięci do siebie.
-
Wasze zegarki potrzebują zegarmistrza? - zapytałam kąśliwie.
-
Oj no nie gniewaj się - zaśmiała się starsza. - Po prostu... -
zawahała się.
-
Straciliśmy trochę poczucie czasu - poratował ją Alcantara, a ja
przewróciłam oczami.
- Możemy iść? -
westchnęłam, wskazując na taras. Ana się zaśmiała i obejmując
mnie ramieniem, wyszliśmy na zewnątrz. Tam od razu odnaleźliśmy
przyszłych małżonków. Siedzieli na plaży ze swoim rodzeństwem.
Pierwsza zauważyła nas Alexa, która zrywając się na równe nogi,
dała znak reszcie, że nadchodzimy.
- Jesteście! -
zapiszczała i ledwo się obejrzałam, a blondynka była już
uwieszona na szyi Any, później na szyi Thiago i tak nagle na mojej.
Szczerze? Osobiście widziałam ją dwa razy, wymieniłam kilka zdań,
ale po prostu widać, że dziewczyna jest otwarta. Zaraz za nią, po
woli stąpał uśmiechnięty Pena. Najpierw uścisnęli sobie dłonie
z Thiago, a później Ana mocno go przytuliła. Mnie też lekko
objął.
- Bardzo cieszymy się, że
już jesteście - powiedział Carlos i wtedy dołączyło do nas ich
rodzeństwo, niepełne. Ale poznałam Makenzie, siostrę Alexy,
Antonio i Javiego, młodszych braci Carlosa. Dziewczyna wydawała się
być miła, a chłopcy sympatyczni. Później jeszcze poznałam
Kendalla i Jamesa, którzy śpiewają razem z Carlosem w jednym
zespołem. Oznajmili mi, że jeszcze brakuje jednego z nich, ale ma
niedługo się zjawić.
- Dajcie nam dwadzieścia
minut na ogarnięcie się i pójdziemy wszyscy razem na obiad, co? -
zaproponowała Alexa. Przystanęliśmy na to. Tamci pobiegli do
swoich hotelowych pokoi, a my zostaliśmy na tarasie, napawając się
widokami.
Nadszedł wieczór, a my w
większości siedzieliśmy na plaży. Dostałam wiadomość. Gdy
zobaczyłam, że to od znajomej z Barcelony, ucieszyłam się, ale
gdy zobaczyłam zdjęcie, które mi przesłała... Patric, który w
jakimś klubie, całował się z długonogą blondyną przy barze.
Zabolało. Widząc te wszystkie pary dookoła, jakoś zrobiło mi się
smutno. Powiedziałam siostrze, że trochę pobolewa mnie głowa i
pójdę się położyć. Chciała mnie odprowadzić, ale powiedziałam
żeby została z przyjaciółmi. Sprzeczała się, ale w
ostateczności wygrałam. Nowość. Wstałam, otrzepałam szorty z
piasku i wolnym krokiem ruszyłam w stronę budynku. Wchodząc do
środka, zauważyłam jakąś młodą parę. Dziewczyna opierała się
plecami o filar, a chłopak stał przed nią, uśmiechając się i
mówić coś do niej. Od razu przed oczami stanęła mi scena, gdy
Pat jeszcze o mnie zabiegał, gdy raz odprowadził mnie pod same
drzwi i tak właśnie się żegnaliśmy. Ja opierałam się o filar
przy wejściu, a on stał jak ten chłopak. Pamiętam, że wtedy Ana
stała w oknie, bo zasłona chodziła tylko w tą i w drugą stronę.
Kroczyłam i wpatrywałam się na nich jak jakaś oszalała, kiedy ni
stąd, ni zowąd, ktoś wyrósł przede mną i wpadłam w niego.
Chłopak średniego wzrostu, ciemne włosy i oczy - aż wstrzymałam
oddech. Moje nowe bóstwo!
- Emmm... Ja...
Przepraszam - skrzywiłam się, tak jakbym przed chwilą wypiła całą
szklankę soku z cytryny.
- Nic się nie stało -
uśmiechnął się lekko, a ja poczułam, że się czerwienię. Dobra
Leila, przecież nie będziesz tu teraz tak stała jak kołek...
- Wybacz - powiedziałam
cicho i wskazałam na windy. Jak na złość, okazało się, że on
także kieruje się do niej. No tak... Mogłam się domyślić, bo w
dłoni trzymał kartę do pokoju i miał walizkę. Wyjechaliśmy na
drugie piętro w całkowitej i niezręcznej ciszy. On również tak
wysiadł i nawet przez chwilę szliśmy korytarzem ramię w ramię.
Jednak zatrzymał się wcześniej niż ja, nagradzając mnie
najpiękniejszym uśmiechem jaki w życiu widziałam. Miałam ochotę
teraz po prostu paść na podłogę i wzdychać, ale nie!
Uśmiechnęłam się nieśmiało i przyśpieszonym krokiem podążyłam
do swojego pokoju. Od razu rzuciłam się na swoje łóżko.
Minęła godzina, może
dwie, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Była to moja siostra.
- Hej, jak głowa? -
zapytała, zaglądając, ale od razu zmarszczyła nos, widząc, że
siedzę przed tabletem.
- Emmm, wzięłam proszki
i mi przeszło - skłamałam, a ona podeszła i położyła się obok
mnie.
- Wcale nie chodziło o
głowę, prawda? - spojrzała na mnie przenikliwie. - To miało
związek z tym, że chwilę wpatrywałaś się w swój telefon? Co
się stało?
- Zauważyłaś? -
westchnęłam.
- Praktycznie to Thiago,
ale wtedy szturchnął mnie ramieniem. Lei, co jest?
- No, bo... - zająknęłam
się i odłożyłam tablet na szafkę. - Znajoma przysłała mi
zdjęcie z klubu, gdzie Patric pociesza się inną - przewróciłam
oczami.
- Ojjjj - skrzywiła się
Ana. - Niedobrze, ale... Powinnaś zapomnieć o tym dupku! Nie był
wart mojej kochanej siostrzyczki - ucałowała mnie w czoło. - Nie
gadamy o nim. Wymyśl jakiś temat, co? - uśmiechnęła się i
poprawiła sobie poduszkę pod głową.
- Hmmm, no to może... -
zamyśliłam się. - Co czujesz, wiedząc, że będziesz na ślubie
swojego byłego? - podparłam się na łokciu, obserwując ją.
- Co czuję? Jestem
zadowolona i dumna z siebie, że im się udało, że się kochają,
bo de facto, to dzięki mnie! - wyszczerzyła się. - I nic mi nie
robi to, że to mój były. Przyjaźnimy się i to pozostało. On
cieszy się, że mam Thiago, a ja cieszę się, że jest z moją
przyjaciółką.
- No, ale jakby nie
patrzeć to jest twój pierwszy facet - drążyłam. - To z nim...
- No tak i muszę
przyznać, że był dobry - zaśmiała się cicho. - Ale w tym
momencie nikt na świecie nie pobije mojego aktualnego faceta - na
jej twarzy pojawił się diabelski uśmieszek.
- Zawsze miałaś pociąg
do Latynosów z ciemną karnacją! Thiago, Carlos i wcześniej ten
cały Jose.
- Racja - przygryzła
dolną wargę. - Ale Jose się nie liczy, bo to on się za mną
uganiał w szkole średniej i nie chciałam mu dawać zbędnych
nadziei, bo wiedziałam, że wyjeżdżam do LA. Ty za to wolałaś
klasyki, facet z jasną karnacją!
- Właśnie! Gdy szłam do
pokoju to natchnęłam się na takiego jednego przystojniaczka!
Brązowe oczy, brązowe włosy! Miodzio! - ożywiłam się.
- No ładnie, młoda -
zacmokała. - To jak ma na imię? I ciekawe czy jest tylko gościem
hotelu czy przyjechał na ślub!
- Nie wiem jak ma na
imię... Nie zapytałam - przełknęłam ślinę. Właśnie, byłam
głupia... Chłopak mi się spodobał i nie zapytałam o jego imię...
W końcu cała ja!
- Dawno nie miałyśmy
takiej babskiej nocy by poplotkować o facetach - Ana poruszyła
brwiami i wyjęła telefon z kieszeni. - Napiszę do Thiago, że śpię
u ciebie - powiedziała i w mgnieniu oka napisała wiadomość na
swoim iPhonie. Tak samo, nie minęło długo kiedy przyszła
odpowiedź. Ana zaczęła się śmiać sama do siebie. - Teraz będzie
udawał biedaka, że będzie spał sam w takim wielkim łóżku.
- No sorry, ale do mojego
go nie wpuszczę! Dziś jest zarezerwowane tylko na nas dwie! -
powiedziałam pewnie, ale z uśmiechem.
- Napiszę mu tylko
'dobranoc', inaczej się nie odczepi - powiedziała i po chwili
odłożyła telefon na szafkę.
- A jak przez ciebie
chłopak nie będzie mógł spać w nocy? - otworzyłam szerzej
oczy.
- To już nie mój problem
- wzruszyła ramionami i obie zaczęłyśmy się śmiać. Ana zawsze
potrafiła mi poprawić humor, cokolwiek by to nie było. Nie wiem
jak, ale po prostu to robiła. I za to tak bardzo ją kocham.
Gdy rano obie się obudziłyśmy, Ana od razu poszła do swojego pokoju by
się przebrać, a ja zeszłam na dół na śniadanie. Ze szwedzkiego stołu
zabrałam grzankę oraz owoce, wzięłam też szklankę soku pomarańczowego i
postanowiłam wyjść do stolików na tarasie. Przy jednym z nich zauważyłam
Jamesa, tak, chyba tak miał na imię. Razem z nim, tyłem do mnie
siedział jeszcze jakiś chłopak. Pierwszy pomachał do mnie i wskazał
wolne miejsce przy nich. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam, kładąc
talerz i szklankę na blacie.
- Hej - uśmiechnęłam się i wtedy zauważyłam twarz tego drugiego. To ten
chłopak z wczoraj! I znów poczułam, że się rumienię, bo na mnie
spojrzał.
- Poznajcie
się, to jest Logan, nasze brakujące ogniwo - zaśmiał się piosenkarz, a
ja wtedy usiadłam obok tego z wczoraj. - No i Leila, siostra naszej Any -
dodał, a wtedy Logan podał mi dłoń.
- Praktycznie już wczoraj na siebie wpadliśmy - zaśmiał się chłopak.
- No tak - szepnęłam nieśmiało i wtedy dołączyła moja siostra i Thiago ze swoim śniadaniem.
- Logi! - zawołała starsza i po chwili już go przytulała. Przedstawiła go sobie z Thiago i dosiedli się.
- Leila, czemu tak wczoraj szybko uciekłaś? - zapytał w pewnym momencie Maslow.
- Źle się poczułam - odparłam.
- Potwierdzam, udała się prosto do swojego pokoju - zabrał głos Logan i upił łyk swojej kawy.
- A skąd ty wiesz, że się udała? - zaśmiał się Alcantara.
- Jechaliśmy razem windą - dodał piosenkarz i wtedy zobaczyłam minę
mojej siostry, która znaczyła tylko jedno: aha, już wszystko wiem! Teraz
mi żyć nie da, wiedząc, że to Logan mi się spodobał.
Wyszłam ze swojego pokoju w lekkiej jasnoróżowej sukience na ramiączkach, która sięgała mi do połowy ud. Za pół godziny miał się odbyć ślub Carlosa i Alexy. Przemierzałam korytarz, byłam niedaleko pokoju, przy którym wczoraj zatrzymał się Pan Ciemne Oczy i Włosy. I trach, właśnie i on wychodził ze swojego pokoju! Zauważając mnie, szeroko się uśmiechnął i dołączył do mnie, dotrzymując mi kroku. Miał na sobie piaskowe spodnie i biały T-shirt. Wyglądał bosko!
- I jak? - uśmiechnął się.
- W porządku - odparłam.
- Bardzo ładnie wyglądasz, wiesz?
- Emmm, dziękuję - zagarnęłam kosmyk włosów za ucho, spuszczając nerwowo wzrok. Logan właśnie powiedział, że ładnie wyglądam! - Ty też niczego sobie - wypaliłam, automatycznie, ale od razu pożałowałam, bo ten zaczął się śmiać pod nosem.
- Dzięki - powiedział i wtedy drzwi naszej windy się rozsunęły. Była pusta. Weszliśmy w ciszy. Drzwi się zasunęły, a chłopak nacisnął guzik z parterem. Winda - miejsce, które przez głupie seriale kojarzy mi się z tym, ze gdy jest tam sam na sam facet z dziewczyną, to... No... Leila, uspokój swoje myśli, natychmiast! Logan spojrzał na mnie, a na nerwowo się uśmiechnęłam. Dzięki Ci Boże, że nikt nie ma takiego daru czytania w myślach!
Usłyszeliśmy krótki dźwięk, oznajmujący, że winda się zatrzymała. Drzwi ponownie się rozsunęły i wyszliśmy do głównego holu. Szliśmy obok siebie w ciszy na tył hotelu, gdzie wszystko było przygotowane do ceremonii. Wtedy podleciała do nas Makenzie. Uśmiechnięta byłam do momentu, gdy powiedziała wyszczerzona, że porywa mi Logana. Uwiązała się do jego ramienia i odeszli. Uśmiechał się do niej i nawet ją pocałował w policzek! Mój idealny Logan wtopił się w tłum mężczyzn, gdzie praktycznie każdy był tam ubrany właśnie tak jak on... Jedynie kobiety miały na sobie różnokolorowe sukienki. Fajnie... Czyli Logan jest zajęty przez siostrę panny młodej... Automatycznie ogarnął mnie smutek i rozczarowanie. Wzrokiem odnalazłam moją siostrę. Stała nieopodal, w białej, zwiewnej sukience, razem z Thiago, Jamesem, Kendallem oraz Kevinem, jego bratem.
Podczas ceremonii siedziałam pomiędzy Alcantarą i Kevinem, ponieważ moja siostra stała z przodu, jako druhna Vegi. Carlos i Alexa stali tam naprzeciw siebie, patrząc na siebie z taką miłością, która emitowała dookoła i udzielała się wszystkim. Ja ciągle spoglądałam na jednego drużbę Carlosa, oczywiście na Logana. Zabolało, gdy po ich przysiędze i ceremonii, zaraz po małżeństwie pierwszą parą drużb był właśnie on i młodsza Vega! Zaraz za nimi kroczyła Ana i Kendall.
Podczas przyjęcia Logan większość czasu spędził z Makenzie. Nie żebym się im natarczywie przyglądała, no ale... Przyszedł czas na to by wybrać nowych, przyszłych kawalerów i panny do roli małżonków. Broniłam się rękami i nogami, byle tam nie iść, ale siostra i jeszcze jedna dziewczyna zaciągnęły mnie tam siłą. Muzyka grała, a Alexa stała do nas tyłem, zamachując się swoim bukietem. Dźwięki umilkły, a blondynka rzuciła kwiatkami. Zrobiłam charakterystyczny unik w tył, a bukiet wylądował w rękach Any. Zaczęłam bić brawo.
- A pan młody czym będzie rzucał, jeżeli nie ma muchy? - zawołał ktoś z tłumu, chyba któryś z jego braci. Wtedy Carlos stanął na środku sali, drapiąc się po głowie i rozglądając. Jego ojciec wtem złapał za jeden bukiecik kwiatków z flakonu i podał mu je. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, ale przeszło. No i Carlos stanął tyłem do ustawionych kawalerów. No i zaczęła się zabawa. Przepychali się, podłapywali Carlosa i tak dalej. A największy cyrk robił jego ojciec, Carlos Senior, który biegał w te i wew te. W końcu muzyka ucichła, a Carlos odwrócił się do nich i rzucił wysoko. Wtedy było tam jeszcze większe zamieszanie. Każdy na każdym, ale z tłumu wyłoniła się ręka, która złapała bukiecik. Kto? Oczywiście Carlos Senior! Wszyscy zachodziliśmy się ze śmiechu, a jego najstarszy syn chyba najbardziej. Zwycięzca podszedł do Any i przytulił ją, pocałował w policzek i śmiejąc się powiedział, że jednak chyba jest za stary i oddał bukiet Thiago, który także brał udział w zabawie. Oczywiście wszyscy zaczęli bić im brawo, kazali się pocałować i zatańczyć.
Po tym gdzieś z pola widzenia zniknęła mi Makenzie. Stałam przy kolumnie, na końcu sali, gdzie praktycznie nie było nikogo i obserwowałam innych, jak tańczą i się bawią.
- Czemu sama? - usłyszałam i zobaczyłam obok siebie Logana. Oparł się o kolumnę obok mnie.
- Tak jakoś - wzruszyłam ramionami. - Jak się bawisz? - zapytałam.
- Bardzo dobrze, a ty?
- Też dobrze - uśmiechnęłam się lekko.
- Może chcesz zatańczyć? - zapytała, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
- Jasne - potrząsnęłam głową, a on tylko cicho się zaśmiał i złapał za moją dłoń, ciągnąc mnie na parkiet. Zatrzymał się pomiędzy tańczącymi, między innymi młodą parą oraz moją siostrą i Thiago, którzy zamienili się swoimi partnerami. Ana tańczyła z Peną, a Alexa z piłkarzem. Logan obrócił mnie po woli wokół mojej własnej osi i wtedy dopiero położył dłoń na talii, a ja na jego ramieniu. Poruszał się płynnie i musiałam przyznać, że był dobrym tancerzem i prowadzącym. Piosenka szybko się skończyła i teraz popłynęła wolna muzyka. Widziałam jak tamci zamieniają się z powrotem, a my po prostu jeszcze bardziej zwolniliśmy tempo. Niepewnie oparłam czoło o jego ramię, ale on nie zareagował, więc uznałam to za pozwolenie. Pomimo późnej pory, on nadal pachniał najlepszymi perfumami. Czyli mogę korzystać do czasu, gdy nie pojawi się Makenzie.
Melodia się skończyła, a Logan zrobił krok w tył i ukłonił się charakterystycznie, dziękując za taniec. Też lekko skinęłam z lekkim uśmiechem.
- Masz ochotę na coś do picia? - zapytał.
- Z chęcią - odpowiedziałam cicho.
- To pójdę po coś - uśmiechnął się.
- Ja będę na zewnątrz - wskazałam na taras. Chciałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. I tak już jestem dość odurzona wodą kolońską Hendersona. Logan skinął głową i rozeszliśmy się w dwie różne strony. Wyszłam i oparłam się o barierkę. Nie było tam nikogo, tylko ja, powietrze, bryza znad wody i ciemność. Z oddali dochodziły mnie odgłosy bawiących się gości i muzyki.
- Jestem - usłyszałam. Logan oparł się obok mnie i podał mi wysoką szklankę z sokiem. Dla siebie miał taką samą.
- Dzięki - szepnęłam z lekkim uśmiechem.
- Sądząc po bukietach, za niedługo będziemy się bawić na weselu Any i Thiago - zaśmiał się, zaczynając rozmowę.
- Możliwe, życzę im tego, bo naprawdę do siebie pasują - uśmiechnęłam się szeroko. - Tylko szkoda, że rodzice nie doczekali tej chwili.
- Słyszałem. Przykro mi z ich powodu - zmienił od razu ton.
- W porządku. To już półtora roku, ale z siostrą od razu powiedziałyśmy sobie, że oni na pewno nad nami czuwają i było inaczej - uśmiechnęłam się lekko i obróciłam głowę w drugą stronę i nagle poczułam pieczenie w lewym oku. Zaczęłam go delikatnie pocierać, bo miałam makijaż i nie chciałam za chwilę wyglądać jak straszydło.
- Co się stało? - zmarszczył brew piosenkarz.
- Chyba coś mi wpadło do oka - powiedziałam.
- Nie trzyj, tylko pokaż - westchnął i włączył latarkę ze swojego telefonu. Spojrzałam na niego, a on ujął moją twarz w dłonie i skupił się na moim oku. Poczułam u dołu oka delikatny opuszek jego palca, dmuchnął w nie, a mnie przeszył dreszcz. Wydawało się, że intruz już wybył, ale on nadal ujmował moją twarz i patrzył głęboko w oczy. Byliśmy blisko, ja czułam, że zaraz strzelę buraka, a on... On mnie pocałował! Na początku niepewnie musnął moje wargi, a później już pewniej, gdy odwzajemniłam go. Staliśmy tak przez chwilę, a ja czułam jakbym była w niebie! Jakbym unosiła się nad posadzką!
- Logan! - usłyszeliśmy nagle, że ktoś go woła. Któryś chłopak. Henderson oderwał się ode mnie, miał zakłopotaną minę. Spojrzał krótko w stronę przyjęcia, później jeszcze raz w moje oczy i odszedł. Cicho. Bez słowa. A ja pozostałam tam, dotykając jeszcze ciepłych warg. No i czas prysł. Koniec balu dla Kopciuszka?
Śniadanie zjadłam w towarzystwie braci Carlosa, Ciarą, dziewczyną, która gra siostrę Kendalla w serialu oraz Challen i jej męża, ona z kolei gra tam panią Knight. Logana nie widziałam i jakoś było mi z tego powodu przykro... W południe większość gości wybyła, zostali tylko najbliżsi. Zauważyłam na plaży Alexę, Carlosa, moją siostrę oraz Thiago. O czymś rozmawiali. Postanowiłam do nich podejść.
- Hej - usiadłam przy nich.
- Hej, właśnie przemawiamy im do rozsądku, że obie powinnyście zostać tutaj jeszcze z nami - powiedziała Alexa. - I tak widzimy się bardzo rzadko! - jęknęła i spojrzała na Anę.
- W sumie to ma rację. Możecie tu zostać, a ja wrócę, bo i tak jadę na campus piłkarski z klubem, a wy byłybyście w Monachium same - odezwał się Alcantara.
- No, ale... - zaczęła Ana.
- Przecież dam sobie radę - ucałował ją w policzek. - Zostajecie, zrobicie sobie styczniowe wakacje - dorzucił i spojrzał na mnie. - Prawda?
- Miałybyśmy tutaj jeszcze zostać? - zapytałam.
- Będziemy tu jeszcze trochę i fajnie by było, gdybyście zostały - oznajmił Carlos. - No nie dajcie się prosić, bo jeżeli ona nie dopnie swego to będziecie mnie mieli później na sumieniu! - dodał, śmiejąc się, a jego żona trzepnęła go w ramię.
- Nie rób ze mnie strasznej kobiety! - warknęła na niego i założyła ręce na piersi.
- No dobra - pokręciła głową Ana. - Zostaniemy do przyszłego tygodnia, bo mam tyle wolnego. Wszyscy zadowoleni? - westchnęła. Tamci skinęli głowami. Norma, przecież przy niej nie mam nic do powiedzenia. Zaczęli o czymś rozmawiać, a ja siedziałam jakby wyłączona. Wtedy zobaczyłam dwójkę schodzącą po schodach, kierującą się w naszą stronę. Byli to Logan i Makenzie! Objęci! Uśmiechnięci. Henderson trzymał dłoń na jej talii i uśmiechał się ciągle do niej. Matko... Ja się zaraz rozpłaczę! Wczoraj mnie pocałował i dziś nadal kręci z Vegą! Podeszli, przywitali się i usieli z nami. Logan też zachowywał się jakby nic się nie stało. Nie, wcale mnie nie pocałował i nie narobił mi nadziei... Gdzieś tam po wczoraj miałam maleńką nadzieję, że mogę się znów zakochać i to w normalnym chłopaku. Czyli jednak naprawdę wczoraj ten cały czar prysł...
Następnego dnia przed południem pożegnaliśmy się z Thiago, który wracał do Niemiec i w hotelu zostało młode małżeństwo, ja z siostrą, Makenzie, dwaj bracia Carlosa oraz chłopaki z zespołu. Spędzaliśmy czas wszyscy razem, ja próbowałam nie zwracać uwagi na Logana i Makenzie, którzy podobno razem nie byli, a spijali sobie z dziobków. Próbowałam, bo było to ciężkie... Logan podobał mi się jak cholera, lubiłam jego charakter, jego poczucie humoru, a gdy usłyszałam jak śpiewa... Achhhhh, można się rozpłynąć! Tylko szkoda, że nie był już dla mnie.
To już był kolejny poranek w hotelu. Akurat przeciągałam się na miękkim materacu, w białej i przytulnej pościeli, kiedy usłyszałam natarczywe pukanie do drzwi. Od razu pomyślałam, że to pewnie Ana, bo kto inny wpadłby na tak genialny pomysł o tak wczesnej porze?!
- Proszę - mruknęłam, przecierając oczy, a wtedy do pokoju wpadła Alexa w spodniach dresowych i koszulce na ramiączkach, czyli podobnym zestawie piżamowym do mojego.
- Wstawaj i idziemy do pokoju Any - zakomunikowała, zdzierając ze mnie kołdrę. Nie wiedziałam o co chodzi. Zmarszczyłam brwi.
- Stało się coś? - spytałam.
- Za chwilę się dowiesz, chodź - złapała mnie za rękę i pociągnęła.
- Już, sekunda. Wstaję - powiedziałam i zwlokłam się z łóżka. Wsunęłam stopy w hotelowe, puchate kapcie, takie same miała na nogach Vega, ale to już szczegół i wyszłyśmy obie z pokoju, od razu wpadając do sypialni Any, która była pusta.
- Twoja siostra wczoraj rano wymiotowała, dziś wymiotowała i teraz wysłałam ją do łazienki z testem - wskazała na jedne drzwi i usiadła po turecku na łóżku i poklepała miejsce obok siebie. Wdrapałam się i usiadłam, zabierając jedną poduszkę, do której się przytuliłam, bo szczerze mówiąc nadal byłam śpiąca. Wróciłabym do siebie i dalej poszła spać, ale z drugiej strony jestem ciekawa czy będę tą ciocią czy jednak Thiago nic nie zmajstrował. Nie minęła minuta, a Ana wyszła z łazienki ze skwaszoną miną. Miała na sobie krótkie, przylegające, granatowe spodenki i bordowo-gratanową koszulkę z numerem 11 i imieniem Thiago. Co jak co, ale ona nie przeszła na ciemną stronę mocy. Nadal jest Cule.
- I jak? - zapytała Alexa.
- Jeszcze nie wiem, minuta jeszcze - usiadła najwyżej, podciągając kolana pod brodę i położyła obok test.
- Martwisz się? - zapytałam cicho.
- Yhmmm - mruknęła. - Reakcją Thiago chyba najbardziej.
- To faktycznie masz czym - Vega przewróciła oczami.
- Przecież Thiago się ucieszy, będzie cię nosił na rękach! Będzie z niego wspaniały tatuś. Sama widziałam jak zajmował się swoim najmłodszym bratem! - dopowiedziałam.
- Macie rację, ale... - pokiwała głową. - Sama się trochę tego boję, ciąży i w ogóle.
- Sama nie będziesz! Wszyscy będziemy ci pomagać - aktorka klasnęła w dłonie. - Pokazuj to! - zawołała. Ana wstrzymała oddech i wzięła do ręki test.
- Pozytywny - wypuściła całe powietrze, a ja z Alexą równo zapiszczałyśmy i uwiesiłyśmy się jej na szyi i przez jakieś dziesięć minut wbijałyśmy jej do głowy, że będzie dobrze i tak dalej. Wtedy do pokoju, jakby do siebie, wpadł Carlos, a za nim kroczył Logan. Ciekawe gdzie zgubił swoją Makenzie...
- Makenzie już pojechała? - zapytała Alexa, jakby w odpowiedzi na moje myśli.
- Tak - Logan przytaknął. Próbowałam nawet na niego nie spoglądać!
- Czemu? - zdziwiła się Ana.
- Musi coś załatwić w Los Angeles - powiedział Pena i rzucił na na łóżko, ale od razu się skrzywił, szukając ręką czegoś na co upadł. Po chwili wysunął test mojej siostry i spojrzał na naszą trójką z przymrużonymi powiekami. - Której to? - zapytał podejrzliwie, a Logan wtedy się przysiadł.
- Moje - mruknęła Casarez i wyrwała mu go z ręki.
- To będziemy wujkami! - wyszczerzył się od razu. Carlos i Logan pogratulowali Anie, a później leciały same propozycje jak moja siostra mogłaby powiedzieć o tym Thiago. We trzy śmiałyśmy się z pomysłów piosenkarzy.
Później tamci wyszli wyszykować się na śniadanie, ja też miałam już wychodzić, ale siostra mnie zatrzymała.
- Leila... Co jest między tobą i Logim? - zapytała prosto z mostu.
- Pomiędzy nim i mną? - zaśmiałam się nerwowo. - A co ma być?
- No przecież widzę - przewróciła oczami. - Coś jest na rzeczy.
- Nic nie jest. Przecież on jest z młodszą Vegą.
- Wiesz dobrze, że ja się o wszystkim dowiem, prędzej czy później, a wolałabym od ciebie i prędzej - powiedziała dobitnie.
- No dobra! - warknęłam. Dlaczego ona zawsze musi postawić na swoim?! - Pocałował mnie - powiedziałam bardzo cicho. - A później wrócił do kręcenia z Makenzie! - dodałam od razu.
- Pocałował?! Gdzie?!
- W usta? - uniosłam powiekę.
- Akurat nie o to pytam - zironizowała.
- Na weselu. To znaczy gdy wyszliśmy na świeże powietrze. Wtedy. Później ktoś go zawołał, czmychnął, a następnego dnia już flirtował z Vegą - jęknęłam. - Ana, on mi się podoba - przyznałam na głos w końcu.
- Ja to widziałam od początku - odparła. - A to Makenzie się do niego klei, on jej nie odepchnie, bo to siostra żony jego przyjaciela. Wiesz o co chodzi... Logan nie jest taki. Jeżeli cię pocałował to...
- Nie jest taki? To znaczy? - przerwałam jej.
- Znam go nie od dziś i wiem, że on nie jest w stanie po prostu powiedzieć "spadaj".
- Ale tym też rani - warknęłam. - Mógłby się określić. Poza tym nie chcę sobie nim zaprzątać głowy, wiesz? Stwierdziłam, że na razie koniec z facetami! Definitywny!
- Jak chcesz - uśmiechnęła się lekko, a ja wyszłam z jej pokoju i wróciłam do siebie. Trzeba było się ogarnąć i iść na śniadanie. Zaczynałam się z tego wszystkiego robić głodna.
Nadszedł dzień, w którym i my miałyśmy już wracać do domu. Ana podobno miała już wszystko w głowie poukładane co do tego jak powie Thiago o ciąży, ale najpierw to on musi wrócić z Kataru, z tego obozu.
Byłam u siebie w pokoju i pakowałam ubrania. Usłyszałam pukanie, więc odpowiedziałam, że ten ktoś może wejść. Nawet nie patrzyłam na drzwi, bo byłam za bardzo zajęta pakowaniem.
- Cześć - usłyszałam głos Logana i zastygłam na chwilę. Odwróciłam się i spojrzałam na niego, przełykając ślinę.
- Cześć - wydukałam. Matko... Od wesela jestem z nim sam na sam i reaguję na to jak widać...
- Chciałem pogadać - powiedział cicho.
- A mamy o czym? - przyjęłam postawę obronną, krzyżując ręce na piersiach.
- Wydaje mi się, że tak - skinął głową.
- A mi wręcz przeciwnie.
- Leila... - westchnął i zrobił krok w moja stronę, a ja wyciągnęłam rękę by się nie zbliżał. Zatrzymał się. - Pocałowałem cię, bo...
- Przestań - zawołałam. - Przestań i wyjdź, daj mi się spokojnie spakować, bo wyjeżdżam - powiedziałam bardziej srogo. Nawet sama nie wiedziałam, że w tym momencie tak będę mogła. - Powiedziałam żebyś wyszedł - powtórzyłam i wtedy zobaczyłam w jego oczach coś dziwnego. Ból i smutek. Skinął głową i się odwrócił, wyszedł. Automatycznie mnie samą ogarnęło dziwne uczucie i chciałam za nim pobiec, ale jeżeli taką decyzję podjęłam...
Na lotnisko pojechali z nami tylko Carlos i Alexa. Podziękowali nam za obecność na ślubie, za to że jeszcze zostałyśmy tam z nimi i życzyli powodzenia oraz zdrowia dla Any i dzidziusia.
Gdy wsiadłyśmy do samolotu, zakończyłyśmy przygodę w Meksyku, a miałam nadzieję, że zakończyłam swoją przygodę z Hendersonem.
Na jednym z meczów towarzyskich w Katarze, Thiago zdobył dwa gole dla Bayernu. Siedziałam wtedy obok mojej siostry, która świrowała ze szczęścia na kanapie i śmiałam się, że gdyby była już w dziewiątym miesiącu, zapewne urodziłaby mi tu na miejscu.
Gdy Thiago wrócił ze zgrupowania, ja tego wieczoru samowolnie ulotniłam się do hotelu. Niech mają trochę prywatności w swoim własnym mieszkaniu, prawda?
Gdy wróciłam rano, oczywiście Ana mi o wszystkim opowiedziała, bo Thiago jeszcze spał. Jak się w nocy wymęczyli na wzajem to co tu się dziwić? Sposób w jaki powiedziała mu o tym, że zostanie tatusiem? Zamówiła mini koszulkę Bayernu z szóstką, ale zamiast Thiago było Papi. Podobno padł na kolana i przytulił się do jej brzucha. To musiało być cudowne!
Wszystko wracało do normy. Ana powiedziała w pracy o swoim stanie, a reżyser aż zatarł ręce, bo podobno scenarzysta miał w planach to żeby jej bohaterka zaszła w ciąże. Telepatia?
Ja też wszystko sobie wyprostowałam. W głowie. Stwierdziłam, że mam gdzieś kogoś, kto sam nie wie czego tak naprawdę chce. Do czasu...
Spacerowałam sobie ulicami Monachium. Nadal było zimno i trzymał śnieg. To nie to co pogoda w Hiszpanii... W pewnym momencie dostałam wiadomość od siostry, że w tym momencie, natychmiastowo mam się stawić w kawiarence niedaleko Allianz Areny. Byłam niedaleko, więc przyśpieszyłam kroku i niecałe dziesięć minut później wchodziłam już do lokalu. Dziwne, bo nigdzie nie widziałam mojej siostry. Może jeszcze nie dotarła? Już się odwracałam by wyjść i poczekać na nią przed kawiarenką kiedy zderzyłam się z kimś wchodzącym do środka. O mamusiu... Przede mną stał Logan! Patrzył na mnie tymi swoimi ciemnymi oczętami. Tylko... Cholera! Co on robił w Monachium?!
- Hej, Leila - odezwał się.
- Logan? Co tutaj robisz? - zmieszałam się.
- Tak jak wtedy, w hotelu powiedziałem, musimy pogadać - westchnął. - Usiądziemy? - zapytał, a ja skinęłam głową. Skoro przyjechał tu aż z Kalifornii... Usiedliśmy przy stoliku w kącie. Od razu podszedł do nas kelner. Logan zamówił kawę, a ja po prostu poprosiłam o wodę.
- Więc? - zaczęłam.
- Głupio wyszło wtedy - mruknął.
- Masz rację. Nie musiałeś mnie całować, jeżeli kręciłeś z Makenzie.
- No, bo właśnie o to chodzi... - przerwał. - Bo Makenzie dla mnie była i jest tylko dobrą koleżanką, ona liczyła na coś więcej. Ciebie polubiłem już wtedy gdy na mnie wpadłaś w holu. Bardziej niż polubiłem... Podobasz mi się, Leila. - powiedział, a mi nagle się zrobiło sucho w gardle. Jak z nieba spadł mi kelner, który przyniósł nasze zamówienie. Upiłam trochę wody. - I powiedziałem jej to. Nie mogę powiedzieć, że była z tego powodu zadowolona, ale to zaakceptowała i kazała mi o ciebie walczyć.
- Tylko, Logan ja już postanowiłam, wiesz? - spojrzałam na niego z ukosa.
- Co postanowiłaś?
- Przepraszam - jęknęłam. - Nie mogę... - wstałam, odchodząc od stolika i wyszłam pośpiesznie z kawiarni. I znów przez niego chciało mi się ryczeć! Sięgnęłam do kieszeni po telefon. Miałam zamiar zabić siostrę przez telefon! Zaraz... W mojej kieszeni wcale go nie było! Został na stoliku w kawiarni! Niech to szlag! Wróciłam się, już miałam wchodzić do środka i BAM. Uderzam w niego.
- Do trzech razy sztuka? - pyta i wręcza mi mój telefon.
- Dzięki - mruknęłam.
- Lei, chcę żebyś mi uwierzyła i dała szansę. Nie myślę o nikim innym całymi dniami, tylko o tobie - powiedział, a ja automatycznie spojrzałam mu w oczy.
- Logan... - uderzyłam go lekko w klatkę piersiową. Miałam w głowie totalny mętlik, bo z jednej strony nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, a z drugiej... Zależało mi na nim. Nie powiedział nic, tylko delikatnie uniósł mój podbródek i pocałował w usta. I znów miałam ochotę się rozpłynąć. Miałam wrażenie, że przez ten pocałunek mogę roztopić cały śnieg dookoła. - Proszę, daj mi szansę - szepnął wprost w moje usta. Kątem oka widziałam gapiów z kawiarenki, którzy przez wielkie oko na nas patrzyli. - Obiecuję, że nie pożałujesz tego - mówił tak szczerze i jakby jemu też zależało.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Na wszystko - powiedział. Widać było, że był wystraszony tym co zaraz może usłyszeć, ale... Wspięłam się na palcach i teraz to ja go pocałowałam. Słyszałam tylko brawa i gwizdy dochodzące z lokalu.
A jeżeli mowa o
księciu... Każdy powinien mieć swojego dziedzica. Tak samo jest z moim
księciem Loganem. Mamy synka - Michaela i jesteśmy we trójkę bardzo, bardzo
szczęśliwi. Co do mojej siostry i jej faceta, okazało się, że
nie będą mieli dziecka, a... Dzieci! Bliźniaki! Amaia i Alvaro urodzili
się w Monachium, ale od roku we czwórkę mieszkają w Barcelonie, bo
Thiago wrócił do swojego klubu, który zawsze miał w sercu.
Wyszłam ze swojego pokoju w lekkiej jasnoróżowej sukience na ramiączkach, która sięgała mi do połowy ud. Za pół godziny miał się odbyć ślub Carlosa i Alexy. Przemierzałam korytarz, byłam niedaleko pokoju, przy którym wczoraj zatrzymał się Pan Ciemne Oczy i Włosy. I trach, właśnie i on wychodził ze swojego pokoju! Zauważając mnie, szeroko się uśmiechnął i dołączył do mnie, dotrzymując mi kroku. Miał na sobie piaskowe spodnie i biały T-shirt. Wyglądał bosko!
- I jak? - uśmiechnął się.
- W porządku - odparłam.
- Bardzo ładnie wyglądasz, wiesz?
- Emmm, dziękuję - zagarnęłam kosmyk włosów za ucho, spuszczając nerwowo wzrok. Logan właśnie powiedział, że ładnie wyglądam! - Ty też niczego sobie - wypaliłam, automatycznie, ale od razu pożałowałam, bo ten zaczął się śmiać pod nosem.
- Dzięki - powiedział i wtedy drzwi naszej windy się rozsunęły. Była pusta. Weszliśmy w ciszy. Drzwi się zasunęły, a chłopak nacisnął guzik z parterem. Winda - miejsce, które przez głupie seriale kojarzy mi się z tym, ze gdy jest tam sam na sam facet z dziewczyną, to... No... Leila, uspokój swoje myśli, natychmiast! Logan spojrzał na mnie, a na nerwowo się uśmiechnęłam. Dzięki Ci Boże, że nikt nie ma takiego daru czytania w myślach!
Usłyszeliśmy krótki dźwięk, oznajmujący, że winda się zatrzymała. Drzwi ponownie się rozsunęły i wyszliśmy do głównego holu. Szliśmy obok siebie w ciszy na tył hotelu, gdzie wszystko było przygotowane do ceremonii. Wtedy podleciała do nas Makenzie. Uśmiechnięta byłam do momentu, gdy powiedziała wyszczerzona, że porywa mi Logana. Uwiązała się do jego ramienia i odeszli. Uśmiechał się do niej i nawet ją pocałował w policzek! Mój idealny Logan wtopił się w tłum mężczyzn, gdzie praktycznie każdy był tam ubrany właśnie tak jak on... Jedynie kobiety miały na sobie różnokolorowe sukienki. Fajnie... Czyli Logan jest zajęty przez siostrę panny młodej... Automatycznie ogarnął mnie smutek i rozczarowanie. Wzrokiem odnalazłam moją siostrę. Stała nieopodal, w białej, zwiewnej sukience, razem z Thiago, Jamesem, Kendallem oraz Kevinem, jego bratem.
Podczas ceremonii siedziałam pomiędzy Alcantarą i Kevinem, ponieważ moja siostra stała z przodu, jako druhna Vegi. Carlos i Alexa stali tam naprzeciw siebie, patrząc na siebie z taką miłością, która emitowała dookoła i udzielała się wszystkim. Ja ciągle spoglądałam na jednego drużbę Carlosa, oczywiście na Logana. Zabolało, gdy po ich przysiędze i ceremonii, zaraz po małżeństwie pierwszą parą drużb był właśnie on i młodsza Vega! Zaraz za nimi kroczyła Ana i Kendall.
Podczas przyjęcia Logan większość czasu spędził z Makenzie. Nie żebym się im natarczywie przyglądała, no ale... Przyszedł czas na to by wybrać nowych, przyszłych kawalerów i panny do roli małżonków. Broniłam się rękami i nogami, byle tam nie iść, ale siostra i jeszcze jedna dziewczyna zaciągnęły mnie tam siłą. Muzyka grała, a Alexa stała do nas tyłem, zamachując się swoim bukietem. Dźwięki umilkły, a blondynka rzuciła kwiatkami. Zrobiłam charakterystyczny unik w tył, a bukiet wylądował w rękach Any. Zaczęłam bić brawo.
- A pan młody czym będzie rzucał, jeżeli nie ma muchy? - zawołał ktoś z tłumu, chyba któryś z jego braci. Wtedy Carlos stanął na środku sali, drapiąc się po głowie i rozglądając. Jego ojciec wtem złapał za jeden bukiecik kwiatków z flakonu i podał mu je. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, ale przeszło. No i Carlos stanął tyłem do ustawionych kawalerów. No i zaczęła się zabawa. Przepychali się, podłapywali Carlosa i tak dalej. A największy cyrk robił jego ojciec, Carlos Senior, który biegał w te i wew te. W końcu muzyka ucichła, a Carlos odwrócił się do nich i rzucił wysoko. Wtedy było tam jeszcze większe zamieszanie. Każdy na każdym, ale z tłumu wyłoniła się ręka, która złapała bukiecik. Kto? Oczywiście Carlos Senior! Wszyscy zachodziliśmy się ze śmiechu, a jego najstarszy syn chyba najbardziej. Zwycięzca podszedł do Any i przytulił ją, pocałował w policzek i śmiejąc się powiedział, że jednak chyba jest za stary i oddał bukiet Thiago, który także brał udział w zabawie. Oczywiście wszyscy zaczęli bić im brawo, kazali się pocałować i zatańczyć.
Po tym gdzieś z pola widzenia zniknęła mi Makenzie. Stałam przy kolumnie, na końcu sali, gdzie praktycznie nie było nikogo i obserwowałam innych, jak tańczą i się bawią.
- Czemu sama? - usłyszałam i zobaczyłam obok siebie Logana. Oparł się o kolumnę obok mnie.
- Tak jakoś - wzruszyłam ramionami. - Jak się bawisz? - zapytałam.
- Bardzo dobrze, a ty?
- Też dobrze - uśmiechnęłam się lekko.
- Może chcesz zatańczyć? - zapytała, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
- Jasne - potrząsnęłam głową, a on tylko cicho się zaśmiał i złapał za moją dłoń, ciągnąc mnie na parkiet. Zatrzymał się pomiędzy tańczącymi, między innymi młodą parą oraz moją siostrą i Thiago, którzy zamienili się swoimi partnerami. Ana tańczyła z Peną, a Alexa z piłkarzem. Logan obrócił mnie po woli wokół mojej własnej osi i wtedy dopiero położył dłoń na talii, a ja na jego ramieniu. Poruszał się płynnie i musiałam przyznać, że był dobrym tancerzem i prowadzącym. Piosenka szybko się skończyła i teraz popłynęła wolna muzyka. Widziałam jak tamci zamieniają się z powrotem, a my po prostu jeszcze bardziej zwolniliśmy tempo. Niepewnie oparłam czoło o jego ramię, ale on nie zareagował, więc uznałam to za pozwolenie. Pomimo późnej pory, on nadal pachniał najlepszymi perfumami. Czyli mogę korzystać do czasu, gdy nie pojawi się Makenzie.
Melodia się skończyła, a Logan zrobił krok w tył i ukłonił się charakterystycznie, dziękując za taniec. Też lekko skinęłam z lekkim uśmiechem.
- Masz ochotę na coś do picia? - zapytał.
- Z chęcią - odpowiedziałam cicho.
- To pójdę po coś - uśmiechnął się.
- Ja będę na zewnątrz - wskazałam na taras. Chciałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. I tak już jestem dość odurzona wodą kolońską Hendersona. Logan skinął głową i rozeszliśmy się w dwie różne strony. Wyszłam i oparłam się o barierkę. Nie było tam nikogo, tylko ja, powietrze, bryza znad wody i ciemność. Z oddali dochodziły mnie odgłosy bawiących się gości i muzyki.
- Jestem - usłyszałam. Logan oparł się obok mnie i podał mi wysoką szklankę z sokiem. Dla siebie miał taką samą.
- Dzięki - szepnęłam z lekkim uśmiechem.
- Sądząc po bukietach, za niedługo będziemy się bawić na weselu Any i Thiago - zaśmiał się, zaczynając rozmowę.
- Możliwe, życzę im tego, bo naprawdę do siebie pasują - uśmiechnęłam się szeroko. - Tylko szkoda, że rodzice nie doczekali tej chwili.
- Słyszałem. Przykro mi z ich powodu - zmienił od razu ton.
- W porządku. To już półtora roku, ale z siostrą od razu powiedziałyśmy sobie, że oni na pewno nad nami czuwają i było inaczej - uśmiechnęłam się lekko i obróciłam głowę w drugą stronę i nagle poczułam pieczenie w lewym oku. Zaczęłam go delikatnie pocierać, bo miałam makijaż i nie chciałam za chwilę wyglądać jak straszydło.
- Co się stało? - zmarszczył brew piosenkarz.
- Chyba coś mi wpadło do oka - powiedziałam.
- Nie trzyj, tylko pokaż - westchnął i włączył latarkę ze swojego telefonu. Spojrzałam na niego, a on ujął moją twarz w dłonie i skupił się na moim oku. Poczułam u dołu oka delikatny opuszek jego palca, dmuchnął w nie, a mnie przeszył dreszcz. Wydawało się, że intruz już wybył, ale on nadal ujmował moją twarz i patrzył głęboko w oczy. Byliśmy blisko, ja czułam, że zaraz strzelę buraka, a on... On mnie pocałował! Na początku niepewnie musnął moje wargi, a później już pewniej, gdy odwzajemniłam go. Staliśmy tak przez chwilę, a ja czułam jakbym była w niebie! Jakbym unosiła się nad posadzką!
- Logan! - usłyszeliśmy nagle, że ktoś go woła. Któryś chłopak. Henderson oderwał się ode mnie, miał zakłopotaną minę. Spojrzał krótko w stronę przyjęcia, później jeszcze raz w moje oczy i odszedł. Cicho. Bez słowa. A ja pozostałam tam, dotykając jeszcze ciepłych warg. No i czas prysł. Koniec balu dla Kopciuszka?
Śniadanie zjadłam w towarzystwie braci Carlosa, Ciarą, dziewczyną, która gra siostrę Kendalla w serialu oraz Challen i jej męża, ona z kolei gra tam panią Knight. Logana nie widziałam i jakoś było mi z tego powodu przykro... W południe większość gości wybyła, zostali tylko najbliżsi. Zauważyłam na plaży Alexę, Carlosa, moją siostrę oraz Thiago. O czymś rozmawiali. Postanowiłam do nich podejść.
- Hej - usiadłam przy nich.
- Hej, właśnie przemawiamy im do rozsądku, że obie powinnyście zostać tutaj jeszcze z nami - powiedziała Alexa. - I tak widzimy się bardzo rzadko! - jęknęła i spojrzała na Anę.
- W sumie to ma rację. Możecie tu zostać, a ja wrócę, bo i tak jadę na campus piłkarski z klubem, a wy byłybyście w Monachium same - odezwał się Alcantara.
- No, ale... - zaczęła Ana.
- Przecież dam sobie radę - ucałował ją w policzek. - Zostajecie, zrobicie sobie styczniowe wakacje - dorzucił i spojrzał na mnie. - Prawda?
- Miałybyśmy tutaj jeszcze zostać? - zapytałam.
- Będziemy tu jeszcze trochę i fajnie by było, gdybyście zostały - oznajmił Carlos. - No nie dajcie się prosić, bo jeżeli ona nie dopnie swego to będziecie mnie mieli później na sumieniu! - dodał, śmiejąc się, a jego żona trzepnęła go w ramię.
- Nie rób ze mnie strasznej kobiety! - warknęła na niego i założyła ręce na piersi.
- No dobra - pokręciła głową Ana. - Zostaniemy do przyszłego tygodnia, bo mam tyle wolnego. Wszyscy zadowoleni? - westchnęła. Tamci skinęli głowami. Norma, przecież przy niej nie mam nic do powiedzenia. Zaczęli o czymś rozmawiać, a ja siedziałam jakby wyłączona. Wtedy zobaczyłam dwójkę schodzącą po schodach, kierującą się w naszą stronę. Byli to Logan i Makenzie! Objęci! Uśmiechnięci. Henderson trzymał dłoń na jej talii i uśmiechał się ciągle do niej. Matko... Ja się zaraz rozpłaczę! Wczoraj mnie pocałował i dziś nadal kręci z Vegą! Podeszli, przywitali się i usieli z nami. Logan też zachowywał się jakby nic się nie stało. Nie, wcale mnie nie pocałował i nie narobił mi nadziei... Gdzieś tam po wczoraj miałam maleńką nadzieję, że mogę się znów zakochać i to w normalnym chłopaku. Czyli jednak naprawdę wczoraj ten cały czar prysł...
Następnego dnia przed południem pożegnaliśmy się z Thiago, który wracał do Niemiec i w hotelu zostało młode małżeństwo, ja z siostrą, Makenzie, dwaj bracia Carlosa oraz chłopaki z zespołu. Spędzaliśmy czas wszyscy razem, ja próbowałam nie zwracać uwagi na Logana i Makenzie, którzy podobno razem nie byli, a spijali sobie z dziobków. Próbowałam, bo było to ciężkie... Logan podobał mi się jak cholera, lubiłam jego charakter, jego poczucie humoru, a gdy usłyszałam jak śpiewa... Achhhhh, można się rozpłynąć! Tylko szkoda, że nie był już dla mnie.
To już był kolejny poranek w hotelu. Akurat przeciągałam się na miękkim materacu, w białej i przytulnej pościeli, kiedy usłyszałam natarczywe pukanie do drzwi. Od razu pomyślałam, że to pewnie Ana, bo kto inny wpadłby na tak genialny pomysł o tak wczesnej porze?!
- Proszę - mruknęłam, przecierając oczy, a wtedy do pokoju wpadła Alexa w spodniach dresowych i koszulce na ramiączkach, czyli podobnym zestawie piżamowym do mojego.
- Wstawaj i idziemy do pokoju Any - zakomunikowała, zdzierając ze mnie kołdrę. Nie wiedziałam o co chodzi. Zmarszczyłam brwi.
- Stało się coś? - spytałam.
- Za chwilę się dowiesz, chodź - złapała mnie za rękę i pociągnęła.
- Już, sekunda. Wstaję - powiedziałam i zwlokłam się z łóżka. Wsunęłam stopy w hotelowe, puchate kapcie, takie same miała na nogach Vega, ale to już szczegół i wyszłyśmy obie z pokoju, od razu wpadając do sypialni Any, która była pusta.
- Twoja siostra wczoraj rano wymiotowała, dziś wymiotowała i teraz wysłałam ją do łazienki z testem - wskazała na jedne drzwi i usiadła po turecku na łóżku i poklepała miejsce obok siebie. Wdrapałam się i usiadłam, zabierając jedną poduszkę, do której się przytuliłam, bo szczerze mówiąc nadal byłam śpiąca. Wróciłabym do siebie i dalej poszła spać, ale z drugiej strony jestem ciekawa czy będę tą ciocią czy jednak Thiago nic nie zmajstrował. Nie minęła minuta, a Ana wyszła z łazienki ze skwaszoną miną. Miała na sobie krótkie, przylegające, granatowe spodenki i bordowo-gratanową koszulkę z numerem 11 i imieniem Thiago. Co jak co, ale ona nie przeszła na ciemną stronę mocy. Nadal jest Cule.
- I jak? - zapytała Alexa.
- Jeszcze nie wiem, minuta jeszcze - usiadła najwyżej, podciągając kolana pod brodę i położyła obok test.
- Martwisz się? - zapytałam cicho.
- Yhmmm - mruknęła. - Reakcją Thiago chyba najbardziej.
- To faktycznie masz czym - Vega przewróciła oczami.
- Przecież Thiago się ucieszy, będzie cię nosił na rękach! Będzie z niego wspaniały tatuś. Sama widziałam jak zajmował się swoim najmłodszym bratem! - dopowiedziałam.
- Macie rację, ale... - pokiwała głową. - Sama się trochę tego boję, ciąży i w ogóle.
- Sama nie będziesz! Wszyscy będziemy ci pomagać - aktorka klasnęła w dłonie. - Pokazuj to! - zawołała. Ana wstrzymała oddech i wzięła do ręki test.
- Pozytywny - wypuściła całe powietrze, a ja z Alexą równo zapiszczałyśmy i uwiesiłyśmy się jej na szyi i przez jakieś dziesięć minut wbijałyśmy jej do głowy, że będzie dobrze i tak dalej. Wtedy do pokoju, jakby do siebie, wpadł Carlos, a za nim kroczył Logan. Ciekawe gdzie zgubił swoją Makenzie...
- Makenzie już pojechała? - zapytała Alexa, jakby w odpowiedzi na moje myśli.
- Tak - Logan przytaknął. Próbowałam nawet na niego nie spoglądać!
- Czemu? - zdziwiła się Ana.
- Musi coś załatwić w Los Angeles - powiedział Pena i rzucił na na łóżko, ale od razu się skrzywił, szukając ręką czegoś na co upadł. Po chwili wysunął test mojej siostry i spojrzał na naszą trójką z przymrużonymi powiekami. - Której to? - zapytał podejrzliwie, a Logan wtedy się przysiadł.
- Moje - mruknęła Casarez i wyrwała mu go z ręki.
- To będziemy wujkami! - wyszczerzył się od razu. Carlos i Logan pogratulowali Anie, a później leciały same propozycje jak moja siostra mogłaby powiedzieć o tym Thiago. We trzy śmiałyśmy się z pomysłów piosenkarzy.
Później tamci wyszli wyszykować się na śniadanie, ja też miałam już wychodzić, ale siostra mnie zatrzymała.
- Leila... Co jest między tobą i Logim? - zapytała prosto z mostu.
- Pomiędzy nim i mną? - zaśmiałam się nerwowo. - A co ma być?
- No przecież widzę - przewróciła oczami. - Coś jest na rzeczy.
- Nic nie jest. Przecież on jest z młodszą Vegą.
- Wiesz dobrze, że ja się o wszystkim dowiem, prędzej czy później, a wolałabym od ciebie i prędzej - powiedziała dobitnie.
- No dobra! - warknęłam. Dlaczego ona zawsze musi postawić na swoim?! - Pocałował mnie - powiedziałam bardzo cicho. - A później wrócił do kręcenia z Makenzie! - dodałam od razu.
- Pocałował?! Gdzie?!
- W usta? - uniosłam powiekę.
- Akurat nie o to pytam - zironizowała.
- Na weselu. To znaczy gdy wyszliśmy na świeże powietrze. Wtedy. Później ktoś go zawołał, czmychnął, a następnego dnia już flirtował z Vegą - jęknęłam. - Ana, on mi się podoba - przyznałam na głos w końcu.
- Ja to widziałam od początku - odparła. - A to Makenzie się do niego klei, on jej nie odepchnie, bo to siostra żony jego przyjaciela. Wiesz o co chodzi... Logan nie jest taki. Jeżeli cię pocałował to...
- Nie jest taki? To znaczy? - przerwałam jej.
- Znam go nie od dziś i wiem, że on nie jest w stanie po prostu powiedzieć "spadaj".
- Ale tym też rani - warknęłam. - Mógłby się określić. Poza tym nie chcę sobie nim zaprzątać głowy, wiesz? Stwierdziłam, że na razie koniec z facetami! Definitywny!
- Jak chcesz - uśmiechnęła się lekko, a ja wyszłam z jej pokoju i wróciłam do siebie. Trzeba było się ogarnąć i iść na śniadanie. Zaczynałam się z tego wszystkiego robić głodna.
Nadszedł dzień, w którym i my miałyśmy już wracać do domu. Ana podobno miała już wszystko w głowie poukładane co do tego jak powie Thiago o ciąży, ale najpierw to on musi wrócić z Kataru, z tego obozu.
Byłam u siebie w pokoju i pakowałam ubrania. Usłyszałam pukanie, więc odpowiedziałam, że ten ktoś może wejść. Nawet nie patrzyłam na drzwi, bo byłam za bardzo zajęta pakowaniem.
- Cześć - usłyszałam głos Logana i zastygłam na chwilę. Odwróciłam się i spojrzałam na niego, przełykając ślinę.
- Cześć - wydukałam. Matko... Od wesela jestem z nim sam na sam i reaguję na to jak widać...
- Chciałem pogadać - powiedział cicho.
- A mamy o czym? - przyjęłam postawę obronną, krzyżując ręce na piersiach.
- Wydaje mi się, że tak - skinął głową.
- A mi wręcz przeciwnie.
- Leila... - westchnął i zrobił krok w moja stronę, a ja wyciągnęłam rękę by się nie zbliżał. Zatrzymał się. - Pocałowałem cię, bo...
- Przestań - zawołałam. - Przestań i wyjdź, daj mi się spokojnie spakować, bo wyjeżdżam - powiedziałam bardziej srogo. Nawet sama nie wiedziałam, że w tym momencie tak będę mogła. - Powiedziałam żebyś wyszedł - powtórzyłam i wtedy zobaczyłam w jego oczach coś dziwnego. Ból i smutek. Skinął głową i się odwrócił, wyszedł. Automatycznie mnie samą ogarnęło dziwne uczucie i chciałam za nim pobiec, ale jeżeli taką decyzję podjęłam...
Na lotnisko pojechali z nami tylko Carlos i Alexa. Podziękowali nam za obecność na ślubie, za to że jeszcze zostałyśmy tam z nimi i życzyli powodzenia oraz zdrowia dla Any i dzidziusia.
Gdy wsiadłyśmy do samolotu, zakończyłyśmy przygodę w Meksyku, a miałam nadzieję, że zakończyłam swoją przygodę z Hendersonem.
Na jednym z meczów towarzyskich w Katarze, Thiago zdobył dwa gole dla Bayernu. Siedziałam wtedy obok mojej siostry, która świrowała ze szczęścia na kanapie i śmiałam się, że gdyby była już w dziewiątym miesiącu, zapewne urodziłaby mi tu na miejscu.
Gdy Thiago wrócił ze zgrupowania, ja tego wieczoru samowolnie ulotniłam się do hotelu. Niech mają trochę prywatności w swoim własnym mieszkaniu, prawda?
Gdy wróciłam rano, oczywiście Ana mi o wszystkim opowiedziała, bo Thiago jeszcze spał. Jak się w nocy wymęczyli na wzajem to co tu się dziwić? Sposób w jaki powiedziała mu o tym, że zostanie tatusiem? Zamówiła mini koszulkę Bayernu z szóstką, ale zamiast Thiago było Papi. Podobno padł na kolana i przytulił się do jej brzucha. To musiało być cudowne!
Wszystko wracało do normy. Ana powiedziała w pracy o swoim stanie, a reżyser aż zatarł ręce, bo podobno scenarzysta miał w planach to żeby jej bohaterka zaszła w ciąże. Telepatia?
Ja też wszystko sobie wyprostowałam. W głowie. Stwierdziłam, że mam gdzieś kogoś, kto sam nie wie czego tak naprawdę chce. Do czasu...
Spacerowałam sobie ulicami Monachium. Nadal było zimno i trzymał śnieg. To nie to co pogoda w Hiszpanii... W pewnym momencie dostałam wiadomość od siostry, że w tym momencie, natychmiastowo mam się stawić w kawiarence niedaleko Allianz Areny. Byłam niedaleko, więc przyśpieszyłam kroku i niecałe dziesięć minut później wchodziłam już do lokalu. Dziwne, bo nigdzie nie widziałam mojej siostry. Może jeszcze nie dotarła? Już się odwracałam by wyjść i poczekać na nią przed kawiarenką kiedy zderzyłam się z kimś wchodzącym do środka. O mamusiu... Przede mną stał Logan! Patrzył na mnie tymi swoimi ciemnymi oczętami. Tylko... Cholera! Co on robił w Monachium?!
- Hej, Leila - odezwał się.
- Logan? Co tutaj robisz? - zmieszałam się.
- Tak jak wtedy, w hotelu powiedziałem, musimy pogadać - westchnął. - Usiądziemy? - zapytał, a ja skinęłam głową. Skoro przyjechał tu aż z Kalifornii... Usiedliśmy przy stoliku w kącie. Od razu podszedł do nas kelner. Logan zamówił kawę, a ja po prostu poprosiłam o wodę.
- Więc? - zaczęłam.
- Głupio wyszło wtedy - mruknął.
- Masz rację. Nie musiałeś mnie całować, jeżeli kręciłeś z Makenzie.
- No, bo właśnie o to chodzi... - przerwał. - Bo Makenzie dla mnie była i jest tylko dobrą koleżanką, ona liczyła na coś więcej. Ciebie polubiłem już wtedy gdy na mnie wpadłaś w holu. Bardziej niż polubiłem... Podobasz mi się, Leila. - powiedział, a mi nagle się zrobiło sucho w gardle. Jak z nieba spadł mi kelner, który przyniósł nasze zamówienie. Upiłam trochę wody. - I powiedziałem jej to. Nie mogę powiedzieć, że była z tego powodu zadowolona, ale to zaakceptowała i kazała mi o ciebie walczyć.
- Tylko, Logan ja już postanowiłam, wiesz? - spojrzałam na niego z ukosa.
- Co postanowiłaś?
- Przepraszam - jęknęłam. - Nie mogę... - wstałam, odchodząc od stolika i wyszłam pośpiesznie z kawiarni. I znów przez niego chciało mi się ryczeć! Sięgnęłam do kieszeni po telefon. Miałam zamiar zabić siostrę przez telefon! Zaraz... W mojej kieszeni wcale go nie było! Został na stoliku w kawiarni! Niech to szlag! Wróciłam się, już miałam wchodzić do środka i BAM. Uderzam w niego.
- Do trzech razy sztuka? - pyta i wręcza mi mój telefon.
- Dzięki - mruknęłam.
- Lei, chcę żebyś mi uwierzyła i dała szansę. Nie myślę o nikim innym całymi dniami, tylko o tobie - powiedział, a ja automatycznie spojrzałam mu w oczy.
- Logan... - uderzyłam go lekko w klatkę piersiową. Miałam w głowie totalny mętlik, bo z jednej strony nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, a z drugiej... Zależało mi na nim. Nie powiedział nic, tylko delikatnie uniósł mój podbródek i pocałował w usta. I znów miałam ochotę się rozpłynąć. Miałam wrażenie, że przez ten pocałunek mogę roztopić cały śnieg dookoła. - Proszę, daj mi szansę - szepnął wprost w moje usta. Kątem oka widziałam gapiów z kawiarenki, którzy przez wielkie oko na nas patrzyli. - Obiecuję, że nie pożałujesz tego - mówił tak szczerze i jakby jemu też zależało.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Na wszystko - powiedział. Widać było, że był wystraszony tym co zaraz może usłyszeć, ale... Wspięłam się na palcach i teraz to ja go pocałowałam. Słyszałam tylko brawa i gwizdy dochodzące z lokalu.
Kilka lat później.
Jestem
szczęśliwa, szczęśliwa jak cholera albo nawet i bardziej! Dałam szansę
Loganowi i nie pożałowałam tego. Był i jest nadal kochany. Żyję sobie z
nim jak ta księżniczka. Czyli jednak to była tak jakby historia
Kopciuszka, bo ja też mam swojego księcia.
Michael Henderson Casarez (2,5 roku) - wystylizowany przez swojego tatusia |
Amaia i Alvaro Alcantara Casarez (5 l.) |
Brak słów, normalnie nie wiem co napisać. Słowo genialne, święte, fantastyczne to za mało by to opisać. Ty nigdy nie zawodzisz i piszesz niesamowite opowiadania. Dziękuję dziękuję , jestem ci mega wdzięczna za nią.
OdpowiedzUsuń