Obudził mnie dźwięk
mojego budzika, który był nastawiony na 04:00. Zwlekłam się z łóżka i poszłam
wziąć szybki prysznic. Wysuszyłam się i ubrałam. Zeszłam na dół, cicho, tak aby nie zbudzić śpiących
domowników. Zjadłam kanapkę i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i
pojechałam na Klonową.
Wychodziłam po schodach,
gdy nagle zadzwonił mi telefon.
- Słucham. - odezwałam
się.
- Jesteś już na
komendzie? - usłyszałam głos Krzysztofa.
- No właśnie
przyjechałam, a co?
- W takim razie weź
sobie tam kogoś i przyjedźcie pod szpital na górce, dostaniecie kogoś do
obserwacji.
- Dobra, to idę po kogoś
i już jedziemy. Na razie. - powiedziałam i rozłączyłam się. Weszłam do naszego
wydziału, w biurze siedział Arek. Zaproponowałam mu obserwacje zamiast wypełniania raportów, bez
zastanawiania zgodził się.
Wzięliśmy nieoznakowany
radiowóz i pojechaliśmy tam gdzie kazał nam Pawłowski.
Mieliśmy obserwować
gościa podejrzanego o liczne rozróby, który wyszedł ze szpitala. Najpierw
pojechaliśmy za nim do jego mieszkania, potem spotkał się ze swoją dziesięcioletnią córką, którą wychowuje jego
była żona. Potem się szlajał bez celu po mieście. Tak spędziliśmy z Arkiem
dobrych kilka godzin.
Potem facet wybrał się
do galerii Millenium Hall, tej samej w której wczoraj byliśmy z Vanessą, Rafem
oraz Logim.
Facet chodził bez celu i
oglądał wystawy sklepowe. W pewnym momencie przystanął przy jednej z wystaw,
stał tam chwilę, więc razem z Arkiem postanowiliśmy usiąść na sofach ustawionych na środku galerii. Po
chwili podeszli do nas Laura z Bartkiem.
- O hej, a wy co tu
robicie? - zapytałam.
- Cześć, Krzysiek kazał
nam was zmienić. To jesteśmy. - odpowiedziała Laura, siadając obok Arka.
- Tam jest ten facet. -
mój tymczasowy partner wskazał na mężczyznę stojącego do nas tyłem i
przyglądającemu się wystawie. W tej chwili facet ruszył dalej, a nasza czwórka poszła za nim.
Ni z tego, ni z owego
facet stanął na środku, odwrócił się, szybko wyjął zza pasa mały pistolet i
wycelował w sufit.
- Lena! - usłyszałam
głos mojej przyjaciółki. Przekręciłam lekko głowę, by zobaczyć gdzie jest.
Stała między uzbrojonym facetem, a naszą grupką, a dalej zauważyłam idących Logana z Rafem. Miałam
wrażenie, że to wszystko dzieje się w tym samym czasie.
Razem z Laurą, Bartkiem
i Arkiem wyjęliśmy pistolety, wycelowaliśmy w faceta stojącego na środku.
- Policja! -
wykrzyczeliśmy.
W tej sekundzie facet
podbiegł do czarnowłosej, przyciągnął ją do siebie i unieruchomił. Przystawił
jej lufę pistoletu do skroni.
- Vanessa! -
wykrzyczeliśmy jednakowo ja, Bartek, Raf i Logan. Chłopcy w tym momencie
podbiegli do nas.
- Zabiję ją, słyszycie?!
Zabiję! - wykrzykiwał. Ludzie dookoła stali wmurowani i nie wiedzieli co mają
robić.
- Puść ją! Czego ty tak
właściwie chcesz?! - zawołał Arek.
- Chcę odzyskać swoją
córkę! Mój teść ją wykończy, a moja była żona na to pozwala! Chcę byście
przywieźli tu moją córkę, chcę też miliona złotych i samochód! Inaczej ją zabiję! - wykrzyczał, wycelował w sufit
i wystrzelił. W tej chwili rozległy się piski, ludzie rozbiegali się na
wszystkie strony. Ja i Bartek podeszliśmy do niego trochę bliżej, Laura
powiedziała ochronie, żeby zajęła się eksmisją ludzi z budynku, a Arek zaczął
wzywać posiłki. Logan i Raf stali z boku, jeden z ochroniarzy ich
przytrzymywał, bo wyrywali się, także chcieli ratować swoją siostrę i przyszłą
żonę. Mężczyzna znów przystawił lufę pistoletu do głowy Vanessy, ta płakała i
próbowała się mu wyrwać. Prosiła go w swoim języku, by ją zostawił.
- Człowieku, puść ją.
Grabisz sobie jeszcze bardziej! - wykrzyczał Bartek.
- Vanessa, spokojnie.
Wszystko będzie dobrze, uratujemy cię. Zaufaj nam. - powiedziałam do niej po
angielsku, ona płacząc, skinęła lekko głową. - Spójrz... - powiedziałam już po polsku do faceta. - Wyciągam
telefon i dzwonię, by przywieźli tu twoją małą córeczkę, pieniądze i jakiś
samochód. - zadzwoniłam do Krzyśka i komendanta. Po chwili zjawili się oni,
razem z posiłkami.
- Mamy pieniądze i
samochód. - komendant podszedł bliżej niego, staną mniej więcej obok mnie i
Bartka, my staliśmy najbliżej niego, pokazał mu torbę i kluczyki, które trzymał w drugiej ręce.
- Przywieźcie mi tu moją
małą Karolinkę! Zabierzcie ją mojej byłej żonie! Ona pozwala by mój teść ją
krzywdził!
- Co ty człowieku
wygadujesz?! - rozległ się głos ojca byłej żony uzbrojonego faceta. Kaśka
właśnie prowadziła go razem z byłą żoną
faceta i ich małą córeczką.
- Krzywdzisz ją! A jak
zacząłem się domyślać to zrobiłeś ze mnie wariata przed żoną i kazałeś się jej
ze mną rozwieść! - zaczął krzyczeć jeszcze głośniej.
- Idź się lecz na głowę
człowieku, jak ja bym mógł krzywdzić własną wnuczkę?! - starszy mężczyzna
zaczął kpić z zięcia.
- Te wszystkie rozboje
to twoja sprawa, a potem zwaliłeś to na mnie! To pobicie też zleciłeś! Dlatego
leżałem w szpitalu !
- Koniec tej kłótni!
Jest tu twoja córka, pieniądze i samochód! Puść dziewczynę! - powiedziałam
do faceta.
- Macie mi uwierzyć! -
odkrzyknął. - Karolina! Proszę cię, wiem że dziadek cię szantażuje. Jesteś już
dużą dziewczynką, proszę, więc powiedz prawdę! - spojrzał łagodnie na swoją córkę. A jej oczy zaczęli się
szklić.
- To prawda. -
dziewczynka, spuściła głowę i wyrwała się spod objęć matki.
- Co powiedziałaś? -
Kasia przykucnęła przy niej.
- Niech pani komisarz
jej nie słucha, dziecko brednie mówi. - dziadek załapał ja za rękę, a ona się
mu wyrwała i puściła się pędem ku ojcu. Mężczyzna widząc to, puścił wolno zapłakaną Vanessę, która już bez sił
upadła na podłogę, mężczyzna odrzucił pistolet i mocno przytulił córkę. W tym
momencie starszy mężczyzna zaczął uciekać, ale daleko nie poszedł, bo od razu
policjanci do obezwładnili, komendant kazał go aresztować i odwieźć na komendę.
Była żona usiadła na fotelu i zaczęła płakać i mówić sobie, że to wszystko jej
wina, że nic nie zauważyła i jak głupia uwierzyła ojcu. Mąż z córką do niej
podszedł i też przytulił.
Ja razem z Bartkiem,
Loganem i Rafem kucaliśmy przy siedzącej na ziemi Vanessie. Po chwili podbiegli
do niej lekarze z karetki i zabrali ją na zewnątrz. Obejrzeli ją i powiedzieli, że nic jej nie jest.
- Teraz jedźcie do domu.
My musimy wracać z resztą na komendę. - powiedziałam, staliśmy w piątkę z
Bartkiem, Loganem, Vanessą i Rafem.
- No dobrze. -
powiedział Logan.
- Lena, co teraz z nimi
będzie? - zapytała Vanessa patrząc na wychodzącą z galerii trzyosobową rodzinę
w towarzystwie policjantów. Odwróciłam się by również tam spojrzeć.
- Teraz pewnie ojcem
zajmie się prokurator, dojdzie do tego czy on kłamie czy nie, a my dalej musimy
dojść do tego czy naprawdę ten dziadek coś robił tej małej. - odpowiedział za mnie Bartek.
Trzy godziny później.
- Choć tyle, że w tej
kwestii mamy jasność. - powiedziałam siadając na obrotowym fotelu w małym
biurze.
- Dziewczynka rozmawiała
z psychologiem, opowiedziała wszystko. Jej dziadek też przyznał się do molestowania małej, zlecania tych rozbojów i
pobicia swojego zięcia. Teraz tylko czekamy
na decyzję prokuratora o uniewinnieniu tego jej ojca. - dodała Kaśka opierająca
się o blat biurka.
- Przyznanie się do winy
jego teścia jest wystarczającym dowodem na to żeby go uniewinnić. To tylko
kwestia czasu. - dodał Krzysiek.
- No dobrze. Ja już się
zmywam. Mój dyżur się już dawno skończył... Teraz marzę o tym by wrócić do
domu... - podniosłam się i pożegnałam z Krzysztofem i Kasią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz