piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 83



Obudził mnie dźwięk mojego budzika, który był nastawiony na 04:00. Zwlekłam się z łóżka i poszłam wziąć szybki prysznic. Wysuszyłam się i ubrałam. Zeszłam na dół, cicho, tak aby nie zbudzić śpiących domowników. Zjadłam kanapkę i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam na Klonową.
Wychodziłam po schodach, gdy nagle zadzwonił mi telefon.
- Słucham. - odezwałam się.
- Jesteś już na komendzie?  - usłyszałam głos Krzysztofa.
- No właśnie przyjechałam, a co?
- W takim razie weź sobie tam kogoś i przyjedźcie pod szpital na górce, dostaniecie kogoś do obserwacji.
- Dobra, to idę po kogoś i już jedziemy. Na razie. - powiedziałam i rozłączyłam się. Weszłam do naszego wydziału, w biurze siedział Arek. Zaproponowałam mu obserwacje zamiast wypełniania raportów, bez zastanawiania zgodził się.
Wzięliśmy nieoznakowany radiowóz i pojechaliśmy tam gdzie kazał nam Pawłowski.
Mieliśmy obserwować gościa podejrzanego o liczne rozróby, który wyszedł ze szpitala. Najpierw pojechaliśmy za nim do jego mieszkania, potem spotkał się ze swoją dziesięcioletnią córką, którą wychowuje jego była żona. Potem się szlajał bez celu po mieście. Tak spędziliśmy z Arkiem dobrych kilka godzin.
Potem facet wybrał się do galerii Millenium Hall, tej samej w której wczoraj byliśmy z Vanessą, Rafem oraz Logim.
Facet chodził bez celu i oglądał wystawy sklepowe. W pewnym momencie przystanął przy jednej z wystaw, stał tam chwilę, więc razem z Arkiem postanowiliśmy usiąść na sofach ustawionych na środku galerii. Po chwili podeszli do nas Laura z Bartkiem.
- O hej, a wy co tu robicie? - zapytałam.
- Cześć, Krzysiek kazał nam was zmienić. To jesteśmy. - odpowiedziała Laura, siadając obok Arka.
- Tam jest ten facet. - mój tymczasowy partner wskazał na mężczyznę stojącego do nas tyłem i przyglądającemu się wystawie. W tej chwili facet ruszył dalej, a nasza czwórka poszła za nim.
Ni z tego, ni z owego facet stanął na środku, odwrócił się, szybko wyjął zza pasa mały pistolet i wycelował w sufit.
- Lena! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. Przekręciłam lekko głowę, by zobaczyć gdzie jest. Stała między uzbrojonym facetem, a naszą grupką, a dalej zauważyłam idących Logana z Rafem. Miałam wrażenie, że to wszystko dzieje się w tym samym czasie.
Razem z Laurą, Bartkiem i Arkiem wyjęliśmy pistolety, wycelowaliśmy w faceta stojącego na środku.
- Policja! - wykrzyczeliśmy.
W tej sekundzie facet podbiegł do czarnowłosej, przyciągnął ją do siebie i unieruchomił. Przystawił jej lufę pistoletu do skroni.
- Vanessa! - wykrzyczeliśmy jednakowo ja, Bartek, Raf i Logan. Chłopcy w tym momencie podbiegli do nas.
- Zabiję ją, słyszycie?! Zabiję! - wykrzykiwał. Ludzie dookoła stali wmurowani i nie wiedzieli co mają robić.
- Puść ją! Czego ty tak właściwie chcesz?! - zawołał Arek.
- Chcę odzyskać swoją córkę! Mój teść ją wykończy, a moja była żona na to pozwala! Chcę byście przywieźli tu moją córkę, chcę też miliona złotych i samochód! Inaczej ją zabiję! - wykrzyczał, wycelował w sufit i wystrzelił. W tej chwili rozległy się piski, ludzie rozbiegali się na wszystkie strony. Ja i Bartek podeszliśmy do niego trochę bliżej, Laura powiedziała ochronie, żeby zajęła się eksmisją ludzi z budynku, a Arek zaczął wzywać posiłki. Logan i Raf stali z boku, jeden z ochroniarzy ich przytrzymywał, bo wyrywali się, także chcieli ratować swoją siostrę i przyszłą żonę. Mężczyzna znów przystawił lufę pistoletu do głowy Vanessy, ta płakała i próbowała się mu wyrwać. Prosiła go w swoim języku, by ją zostawił.
- Człowieku, puść ją. Grabisz sobie jeszcze bardziej! - wykrzyczał Bartek.
- Vanessa, spokojnie. Wszystko będzie dobrze, uratujemy cię. Zaufaj nam. - powiedziałam do niej po angielsku, ona płacząc, skinęła lekko głową. - Spójrz... - powiedziałam już po polsku do faceta. - Wyciągam telefon i dzwonię, by przywieźli tu twoją małą córeczkę, pieniądze i jakiś samochód. - zadzwoniłam do Krzyśka i komendanta. Po chwili zjawili się oni, razem z posiłkami.
- Mamy pieniądze i samochód. - komendant podszedł bliżej niego, staną mniej więcej obok mnie i Bartka, my staliśmy najbliżej niego, pokazał mu torbę i kluczyki, które trzymał w drugiej ręce.
- Przywieźcie mi tu moją małą Karolinkę! Zabierzcie ją mojej byłej żonie! Ona pozwala by mój teść ją krzywdził!
- Co ty człowieku wygadujesz?! - rozległ się głos ojca byłej żony uzbrojonego faceta. Kaśka właśnie prowadziła go razem z byłą  żoną faceta i ich małą córeczką.
- Krzywdzisz ją! A jak zacząłem się domyślać to zrobiłeś ze mnie wariata przed żoną i kazałeś się jej ze mną rozwieść! - zaczął krzyczeć jeszcze głośniej.
- Idź się lecz na głowę człowieku, jak ja bym mógł krzywdzić własną wnuczkę?! - starszy mężczyzna zaczął kpić z zięcia.
- Te wszystkie rozboje to twoja sprawa, a potem zwaliłeś to na mnie! To pobicie też zleciłeś! Dlatego leżałem w szpitalu !
- Koniec tej kłótni! Jest tu twoja córka, pieniądze i samochód! Puść dziewczynę! - powiedziałam do  faceta.
- Macie mi uwierzyć! - odkrzyknął. - Karolina! Proszę cię, wiem że dziadek cię szantażuje. Jesteś już dużą dziewczynką, proszę, więc powiedz prawdę! - spojrzał łagodnie na swoją córkę. A jej oczy zaczęli się szklić.
- To prawda. - dziewczynka, spuściła głowę i wyrwała się spod objęć matki.
- Co powiedziałaś? - Kasia przykucnęła przy niej.
- Niech pani komisarz jej nie słucha, dziecko brednie mówi. - dziadek załapał ja za rękę, a ona się mu wyrwała i puściła się pędem ku ojcu. Mężczyzna widząc to, puścił wolno zapłakaną Vanessę, która już bez sił upadła na podłogę, mężczyzna odrzucił pistolet i mocno przytulił córkę. W tym momencie starszy mężczyzna zaczął uciekać, ale daleko nie poszedł, bo od razu policjanci do obezwładnili, komendant kazał go aresztować i odwieźć na komendę. Była żona usiadła na fotelu i zaczęła płakać i mówić sobie, że to wszystko jej wina, że nic nie zauważyła i jak głupia uwierzyła ojcu. Mąż z córką do niej podszedł i też przytulił.
Ja razem z Bartkiem, Loganem i Rafem kucaliśmy przy siedzącej na ziemi Vanessie. Po chwili podbiegli do niej lekarze z karetki i zabrali ją na zewnątrz. Obejrzeli ją i powiedzieli, że nic jej nie jest.
- Teraz jedźcie do domu. My musimy wracać z resztą na komendę. - powiedziałam, staliśmy w piątkę z Bartkiem, Loganem, Vanessą i Rafem.
- No dobrze. - powiedział Logan.
- Lena, co teraz z nimi będzie? - zapytała Vanessa patrząc na wychodzącą z galerii trzyosobową rodzinę w towarzystwie policjantów. Odwróciłam się by również tam spojrzeć.
- Teraz pewnie ojcem zajmie się prokurator, dojdzie do tego czy on kłamie czy nie, a my dalej musimy dojść do tego czy naprawdę ten dziadek coś robił tej małej. - odpowiedział za mnie Bartek.

 Trzy godziny później.
- Choć tyle, że w tej kwestii mamy jasność. - powiedziałam siadając na obrotowym fotelu w małym biurze.
- Dziewczynka rozmawiała z psychologiem, opowiedziała wszystko. Jej dziadek też przyznał się do  molestowania małej, zlecania tych rozbojów i pobicia swojego zięcia. Teraz tylko czekamy na decyzję prokuratora o uniewinnieniu tego jej ojca. - dodała Kaśka opierająca się o blat biurka.
- Przyznanie się do winy jego teścia jest wystarczającym dowodem na to żeby go uniewinnić. To tylko kwestia czasu. - dodał Krzysiek.
- No dobrze. Ja już się zmywam. Mój dyżur się już dawno skończył... Teraz marzę o tym by wrócić do domu... - podniosłam się i pożegnałam z Krzysztofem i Kasią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz