piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 94




Bez zastanowienia zaczęłam biec w stronę, z której dobiegały głosy. Logan pobiegł za mną.
Stłamiane odgłosy zaprowadziły nas do jakiejś ciemnej uliczki, głosy stawały się coraz wyraźniejsze. Powoli szliśmy nią. Od niej wywodziła się jeszcze jedna, mniejsza, otoczona kamienicami. Podeszłam do murku i troszeczkę wychyliłam głowę, bo zobaczyć co się dzieje w tym zaułku. Logan stał za mną. Zauważyłam, że były tam trzy osoby, kobieta i dwóch mężczyzn. Od razu się domyśliłam, co oni mogą jej chcieć zrobić w takim ciemnym miejscu.
- Zostań. - powiedziałam do Logana. Wbiegłam w uliczkę. - Zostawcie ją! - zawołałam. Odwrócili się. Jeden nadal przytrzymywał przy ścianie drobną blondynkę, a ten drugi zaczął się do mnie zbliżać.
- Ooo, druga koleżanka. Może zabawimy się we czwórkę. - zaśmiał się.
- Zostaw ją! - zawołałam do tego drugiego.
- Bo co? - odburkną. Wtedy szybko wyjęłam jednym ruchem pistolet z kabury, a oni się przestraszyli.
- A teraz?! - odpowiedziałam, pytając i wykonałam jeden ostrzegawczy strzał w niebo. Faceci już na serio byli przestraszeni. Zaczęli uciekać, a dziewczyna szybko oddychając, zsunęła się i usiadła na ziemi. Podbiegłam do niej, a sekundę później był już przy nas Logan.
- Nic ci nie zrobili?! - zapytał dziewczyny.
- Nie, na szczęście nie zdążyli. Dziękuję wam. - spojrzała na nas swoimi brązowymi oczami.
- Jak masz na imię? - zapytałam.
- Mia.
- Znasz tych dwóch? - pytałam dalej.
- Nie, szłam spokojnie ulicą, a tu nagle oni zaczęli mnie tu zaciągać. Naprawdę, gdyby nie wy...
- Już spokojnie. Już jesteś bezpieczna. Odwieziemy cię do domu. - powiedział Logan.
- Nie, naprawdę nie trzeba. Poradzę sobie. - odpowiedziała Mia.
- Nie ma żadnych wymówek. Chodź. - powiedział i pomógł jej wstać.
W ciszy doszliśmy do samochodu. Oddałam Loganowi kluczyki. Odwieźliśmy Mię do domu i odprowadziliśmy pod same drzwi.
- Jeszcze raz wam dziękuję. - powiedziała, gdy staliśmy we trójkę pod drzwiami jej mieszkania.
- Nie ma za co. Trzymaj się. - uśmiechnęłam się do niej, zeszliśmy po schodach na dół i wyszliśmy z klatki. Gdy byliśmy już na zewnątrz wybuchłam śmiechem.
- A tobie co? - zapytał zdziwiony Logan.
- Mi nic, ale jak ja sobie przypomnę jak ją pożerałeś wzrokiem to nie mogę się powstrzymać od śmiechu. - odpowiedziałam ciągle się śmiejąc.
- Wcale nie! - oburzył się jak małe dziecko z wypiekami na twarzy. Ja śmiałam się jeszcze bardziej.
- Loganowi podoba się Mia! - powiedziałam z wytrzeszczonymi zębami.
- Wiesz co, ja już cię może odwiozę, bo późno. - powiedział, gdy wsiadaliśmy do samochodu.
- No dobra, ale to nie zmienia faktu, że ona ci się nadal podoba. - zaśmiałam się, ale on tylko pokręcił głową i już więcej nie zareagował na moje zaczepki.

**Oczami Logana**
  Siedziałem z kawą przy kuchennym stole.
Wspomniałem wczorajszy wieczór. Ciągle przed oczami miałem twarz poznanej wczoraj dziewczyny. Jej blond, falowane włosy i brązowe oczy. Na samą myśl, uśmiech wskoczył mi na twarz.
  W tym momencie do domu weszły roześmiane Vanessa z Leną.
- Cześć Młody. - zawołała Van.
- Hej. - odpowiedziałem. Vanessa wzięła dwa kubki i nalewając kawę, zapytała:
- A ty coś taki zamyślony? - w tym samym momencie Lena stanęła obok mnie i wzięła swoją kawę od mojej siostry, przy tym wybuchając śmiechem.
- No jedź do niej. - trąciła mnie łokciem. - No już. - ciągle się śmiała.
- Logi, do kogo?! - Vanessie zaświeciły się oczy.
- Nieważne. - odpowiedziałam, upijając łyk swojej kawy.
- No, Logan noo! Jedź i zagadaj. - ciągle przy mnie stała i trącała łokciem.
- Lena, o kim ty mówisz? - wypytywała ciągle moja siostra.
- Ej nie! Ja nie mam zamiaru być tu teraz napastowany przez dwie kobiety! - wstałem, dopiłem ostatek kawy i wziąłem bluzę, wiszącą na oparciu krzesła.
- Logan! - zawołała Lena, a ja się odwróciłam i spojrzałem w ich stronę. Ta pokazała kciukiem „okey”.
- Ej, litości! - przewróciłem oczami i wyszedłem z domu. Postanowiłem trochę pospacerować.
Wszedłem do parku i spacerowałem po jego alejkach. Nie patrzyłem przed siebie, tylko pod nogi. W pewnym momencie z kimś się zderzyłem.
- Przepraszam. - powiedziałem równo z tą drugą osobą. Podniosłem głowę i zobaczyłem, stojącą przede mną Mię.
- Oo, jakie spotkanie. Cześć Mia. - uśmiechnąłem się.
- Cześć Logan. Miłe spotkanie. - szeroko się uśmiechnęła.
- Śpieszysz się gdzieś, czy może usiądziemy? - zapytałem nieśmiało, wskazując na pustą ławkę obok nas.
- Możemy usiąść. - odpowiedziała. Usiedliśmy, ale w tym samym momencie podszedł do nas jakiś wysoki brunet.
- Oooo, widzę, że się szybko panna pocieszyła! - zaczął pluć się do Mii.
- Człowieku przystopuj, już raczej nie powinno cię interesować co robię! - wstała i odkrzyczała.
- Znalazłaś sobie już nowego, tak?! Lepszy jest? To jest twój nowy chłoptaś?! - wykrzyczał, a ona stała zakłopotana, nie wiedząc co powiedzieć. Wstałem i stanąłem przed tym facetem.
- A nawet jeżeli tak, to co?! Zabronisz jej? - zapytałem w miarę spokojnie. Facet się wkurzył i chciał mnie uderzyć, ale w ostatniej chwili zdążyłam się odchylić. Złapałem go za rękę i ją wykręcałem, a razem z nią on sam się wykręcił i zgiął.
- Ej! Człowieku! Przystopuj! - zaczął się wydzierać, ale na marne.
- Teraz przeproś panią, że zakłóciłeś jej spokój. - obróciłem go przodem do Mii. - No dalej! Na co czekasz?
- Przepraszam! - wykrzyczał i wyrwał się. Zaczął biec, uciekł.
- Logan ja cię przepraszam i za razem dziękuję. - powiedziała, gdy ponownie usiedliśmy.
- Spokojnie. Kto to był?
- Mój były. Rozstaliśmy się jakieś dwa miesiące temu, a on nadal mnie nachodzi...
- Teraz przestanie... - dodałem.
- Dziękuję ci. Nie wiem co ja bym bez ciebie dziś zrobiła, no i wczoraj też. Gdyby nie ty i twoja dziewczyna...
- Lena nie jest moją dziewczyną, jest moją przyjaciółką. - przerwałem jej.
- No to w takim razie, gdyby nie ty i twoja przyjaciółka byłoby ze mną kiepsko. Więc jeszcze raz dziękuję. - uśmiechnęła się. - No i jak ja ci się teraz odwdzięczę...
- Wiesz, mam pomysł jak się możesz odwdzięczyć. - poruszyłem brwiami. - Moja siostra w sobotę wychodzi za mąż. Nie poszłabyś ze mną, jako osoba towarzysząca? - zapytałam z uśmiechem.
- Na ślub twojej siostry?
- No tak. Proszę! - upozorowałem minę kota ze Shreka.
- No ja nie wiem...
- Sama mówiłaś, że nie wiesz jak się mi odwdzięczyć.
- Ehhh, no dobra. - odpowiedziała. - Przyznam ci się jeszcze do jednej rzeczy.
- Jakiej? - zapytałem zdziwiony.
- Już wczoraj zacząłeś mi kogoś przypominać. Gdy wróciłam do domu, to zaczęłam szperać w necie. I znalazłam...
- Big Time Rush? - zapytałem z uśmiechem.
- Dokładnie. - zaśmiała się.
Siedzieliśmy tam jeszcze dwie godzimy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Na koniec wymieniliśmy się numerami telefonów.
Gdy tylko się rozdzieliliśmy wyjąłem telefon i zadzwoniłem do tej porannej swatki, Leny. Powiedziałem jej, że spotkałem się z Mią i zgodziła się iść ze mną na ślub Vanessy. Nie wierzyła mi. Myślała, że ją podpuszczam, ale w końcu mi uwierzyła i pogratulowała.
- Logan, na serio nie wierzyłam, że to zrobisz! Jestem z ciebie naprawdę dumna! - usłyszałem od niej na końcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz