niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 54




Stanęliśmy wszyscy wokół dużego zastawionego stołu. Tak byliśmy umówieni, że Ewangelię czytamy z tatą na zmianę. W tym roku wypadało na tatę. Przeczytał, pomodliliśmy się, każdy dostał do ręki opłatek i zaczęliśmy składać sobie życzenia.
Pierwsza podeszła do mnie Majka.
- No kochana, co ja mam Ci życzyć? Wspaniałego faceta już masz, policyjne marzenie prawie spełnione, wspaniali przyjaciele. Czego tu jeszcze chcieć... Hmm, na pewno życzę Ci dużo zdrowia i szczęścia, szczęścia i jeszcze raz szczęścia. - usłyszałam od kuzynki.
- Dzięki. Ja Ci Majuś życzę by twoje wszystkie marzenia się spełniły, byś była szczęśliwa z Barkiem. Oczywiście dużo zdrowia i oczywiście duuużo zielonych. - zaśmiałam się na końcu. Potem mama:
- Mamuś, co ja mam ci życzyć? Na pewno dużo, dużo zdrowia i cierpliwości do tego ciągle rosnącego jak na drożdżach mojego młodszego brata. Dużo szczęścia i jeszcze raz zdrowia, bo ono jest najważniejsze. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję Skarbie. Ja Ci życzę także zdrowia, spełnienia wszystkich marzeń i szczęścia u boku Carlosa. - podzieliłyśmy się opłatkiem i teraz przyszedł czas na tatę.
- Życzę Ci abyś długo robił to co lubisz czyli uganiał się za kryminalistami, mordercami i złodziejami. Abyś był zdrowy i jeszcze czego tam sobie życzysz.
- Ach, czego ja sobie nie życzę. - zaśmiał się tata. - Życzę Ci byś była taka jaka jesteś, byś była szczęśliwa i zawsze wybierała dobrą ścieżkę.
Następny był Bartek, życzyliśmy sobie by dobrze nam szło w szkole i już za niedługo na praktykach i stażu na komendzie, no i oczywiście szczęścia zdrowia itd. Kendallowi i Loganowi życzyłam tego samego, żeby jak najszybciej znaleźli swoją drugą połówkę. Rafowi nie tyle życzyłam, co nakazałam się troszczyć i opiekować Vanessą inaczej będzie z nim źle. Oczywiście się śmiałam. Kacprowi i Karoli życzyłam zdrowia, szczęścia, miłości i zielonych. Gdy składałyśmy sobie z Van życzenia zaczęłyśmy się śmiać, że jeszcze trochę i może jak wypali to się staniemy rodziną. Kolejno Meg i Jamesowi powtórzyłam regułkę z życzeniami i podeszłam do fotela na którym siedziała Mańka i obok niej Filip.
- No maluchy, ja wam życzę żebyście nie doprowadzali swoich rodziców do ostateczności, a szczególnie ty Filip, z naszymi już tą ostateczność przechodziłam – nie polecam. - zaśmiałam się i podałam kawałek opłatka Mańce.
- Wszystkim, wszystko już życzyłem i teraz ty mi zostałaś. - Carlos podszedł do mnie objął mnie w  talii.
- Yhy, zostawiliśmy siebie sobie na koniec. - zaśmiałam się.
- Kochana, życzę Ci by każdy dzień przynosił ci nowe radości, a nie smutek. Byś była zdrowa i spełniały się wszystkie twoje marzenia. - uśmiechnął się Carlos. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Kocham! Ja tobie też życzę dużo szczęścia, zdrowia i by BTR było coraz bardziej i bardziej sławniejsze. - pocałowałam go.
- Halo, moi drodzy. Pod jemiołą nie stoicie, a chętnie zaczęlibyśmy już jeść. - powiedział Logan, zaśmialiśmy się i usiedliśmy do zastawionego stołu.
Wszyscy zajęliśmy się zawartością talerzy i misek, stojących na stole. Przy jedzeniu rozmawialiśmy ze sobą i śmialiśmy się. Gdy skończyliśmy, poznosiliśmy naczynia do kuchni, na stole została tylko świeczka, obrus i pod nim oczywiście sianko.                                                                                       - No to co, panny wróżą? - zaśmiał się mój tata. Wytłumaczyłyśmy amerykanom na czym polega ta wróżba i ja, Majka, Vanessa i Meggie miałyśmy ciągnąć po źdźble siana. Vanessa jako jedyna zdobyła zielone źdźbło, ale to oczywiście było wiadome. Nasza trójka wyjęła krzywe, nierówne źdźbła – oczekiwanie.
- Dziewczyny macie szczęście, że nikt sobie nie wywróżył staropanieństwa. - zaśmiał się Kacper.
- Masz coś do tego? Nie użeranie się z facetami i dzieci wcale nie jest takie złe... -  dodała roześmiana Karolina.
- Czyżbyś właśnie próbowała powiedzieć, że jest Ci źle ze mną. - zapytał ze sztuczną złością brat mojej mamy.
- Wcale nie chciałam tego powiedzieć, to że powiedziałam te słowa to nie znaczy, że ja mam tak uważać. - zaczęła się śmiać.
- Dobra, tyle. Bo zaraz tu do jakichś rękoczynów może dojść. - zaśmiał się Carlos.
- Właśnie. To ja może proponuję dużo ciekawsze zajęcie... Hmm, prezenty? Tak samotnie stoją pod tą choinką, może czas ich w końcu rozpakować? - zapytałam z błyskiem w oku.
- Jestem za! - odpowiedzieli prawie wszyscy.
- Zaraz, zaraz! Poczekajcie chwilę, Lena chodź ze mną. - powiedziała Vanessa i wstała z krzesła, ja za nią. Poszliśmy na górę.
- No co tam? - zapytałam, gdy stanęłyśmy pod drzwiami do pokoju.
- Czekaj. - usłyszałyśmy jak ktoś wychodzi z domu. - Jeszcze chwila.
- Ej! Co wy kombinujecie?
- No czekaj chwilę, no! - wtedy usłyszeliśmy jak drzwi z powrotem się zamykają, czyli ten ktoś wrócił do domu.
- Dziewczyny! - usłyszeliśmy Carlosa.
- No, teraz możemy wrócić. - zaśmiała się Van i zeszłyśmy na dół. Weszłyśmy z powrotem do salonu, domyśliłam się, że osobą która wychodziła był Carlos, bo ogrzewał swoje ręce, ocierając jedną o drugą. Zauważyłam, że pod choinką stoi jeszcze jeden prezent, którego jeszcze przed chwilą tu nie było. Carlos stanął za mną i objął w talii.
- Ustaliliśmy jednogłośnie, że ty pierwsza otworzysz pierwszy prezent. - powiedział.
- A czym ja sobie na to zasłużyłam? - zaśmiałam się.
- Otwórz i zobacz. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.  Długo myślałem nad tym prezentem. - uśmiechnął się.
- No dobrze, dobrze. - podeszłam do choinki i przykucnęłam przy dość dużym pudełku. Już miałam ściągać pokrywę, gdy pudełko się... poruszyło?! Spojrzałam na wszystkich, wszyscy byli uśmiechnięci. Powoli zaczęłam podnosić pokrywę do góry.
- Jest piękny! - wyjęczałam. To co było w pudełku było moim marzeniem! Mały śliczny szczeniak i to na dodatek Syberian Husky! Cudny! Wzięłam go na ręce i spojrzałam mu w oczy, w jego śliczne niebieskie oczęta! Były takie... hipnotyzujące! Uwielbiam! Zawsze marzyłam o takim piesku, a szczególnie żeby miał takie piękne oczy! Takie jak Demon w „Śnieżnych Psach”. No i właśnie moim jednym z postanowień na przyszłość było: mieć psa Syberien Husky z niebieskimi, hipnotyzującymi oczami i nazwać go Demon! Podałam pieska Majce, która siedziała obok. Podbiegłam do mojego Latynosa i uwiesiłam się mu na szyi.
- Dziękuję, jest śliczny! - powiedziałam i go pocałowałam.
- Wiedziałem, że marzysz o takim, więc go dostałaś. - uśmiechnął się.
- To jak, rozumiem że wiadomo jak się piesek będzie nazywał. - zaśmiał się mój tata.
- No oczywiście, że wiadomo! Demon! - potwierdziłam.
Usiedliśmy na kanapach i fotelach, na moim kolanach leżał Demon. Rozdawaliśmy i rozpakowywaliśmy prezenty. Carlos się bardzo ucieszył z nowej gry, tak jak już wcześniej wspominał „chorował” na nią. Ja oprócz pieska dostałam od Kacpra i Karoliny łańcuszek z wisiorkiem z literką „L”, od Meg i Jamesa dostałam bransoletkę i kolczyki, także srebrne. Vanessa, Raf, Logan i Kendall podarowali mi album, ale nie taki zwyczajny. W środku były nasze wspólne zdjęcia i pod nimi wszystko opisane, wszystkie nasze wypady, spotkania i tak dalej. Strasznie mi się to spodobało! Od Majki i Bartka do stałam dwie płyty zespołów, które bardzo lubię Framing Hanley i Maleo Reggae Rockers. Największym zaskoczeniem, oprócz oczywiście prezentu Carlita okazał się prezent od moich rodziców.
- Jeszcze to. - tata podał mi oklejona kolorowym papierem średniej wielkości pudełko. Wzięłam je i uwolniłam z papieru. Na pudełku narysowany był pistolet, dokładnie Glock 33. Spojrzałam na rodziców. - Cieszę się, że wybrałaś ten sam zawód co ja. Jestem z ciebie naprawdę bardzo dumny. Dostałaś pozwolenie na posiadanie broni i właśnie ona jest prezentem. - uśmiechnął się mój tata. Ja wstałam, podeszłam do nich i mocno ich przytuliłam.
- Dziękuję. - wyszeptałam.
Potem Filip zasnął i mama zaniosła go do łóżeczka. My ubraliśmy się i wyszliśmy na dwór. Staliśmy przytuleni i wpatrywaliśmy się niebo. Zaśpiewaliśmy kolędę. Potem nie wiadomo od kogo oberwałam zimnym śniegiem! Odwróciłam się i zobaczyłam roześmianego od ucha do ucha Logana trzymającego już następną kulkę. Tym razem oberwał Carlos. Spojrzeliśmy na siebie wszyscy i po chwili rzucaliśmy w siebie śnieżkami. Bawiliśmy się wszyscy jak małe dzieci. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz