Stanęliśmy wszyscy wokół dużego zastawionego
stołu. Tak byliśmy umówieni, że Ewangelię czytamy z tatą na zmianę. W tym roku
wypadało na tatę. Przeczytał, pomodliliśmy się, każdy dostał
do ręki opłatek i zaczęliśmy składać sobie życzenia.
Pierwsza podeszła do mnie Majka.
- No kochana, co ja mam Ci życzyć?
Wspaniałego faceta już masz, policyjne marzenie prawie spełnione, wspaniali
przyjaciele. Czego tu jeszcze chcieć... Hmm, na pewno
życzę Ci dużo zdrowia i szczęścia, szczęścia i jeszcze raz szczęścia. -
usłyszałam od kuzynki.
- Dzięki. Ja Ci Majuś życzę by twoje
wszystkie marzenia się spełniły, byś była szczęśliwa z Barkiem. Oczywiście dużo
zdrowia i oczywiście duuużo zielonych. - zaśmiałam
się na końcu. Potem mama:
- Mamuś, co ja mam ci życzyć? Na pewno dużo,
dużo zdrowia i cierpliwości do tego ciągle rosnącego jak na drożdżach mojego
młodszego brata. Dużo szczęścia i jeszcze
raz zdrowia, bo ono jest najważniejsze. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję Skarbie. Ja Ci życzę także
zdrowia, spełnienia wszystkich marzeń i szczęścia u boku Carlosa. -
podzieliłyśmy się opłatkiem i teraz przyszedł czas na tatę.
- Życzę Ci abyś długo robił to co lubisz
czyli uganiał się za kryminalistami, mordercami i złodziejami. Abyś był zdrowy
i jeszcze czego tam sobie życzysz.
- Ach, czego ja sobie nie życzę. - zaśmiał
się tata. - Życzę Ci byś była taka jaka jesteś, byś była szczęśliwa i zawsze
wybierała dobrą ścieżkę.
Następny był Bartek, życzyliśmy sobie by
dobrze nam szło w szkole i już za niedługo na praktykach i stażu na komendzie,
no i oczywiście szczęścia zdrowia itd. Kendallowi i
Loganowi życzyłam tego samego, żeby jak najszybciej znaleźli swoją drugą
połówkę. Rafowi nie tyle życzyłam, co nakazałam się troszczyć i opiekować
Vanessą inaczej będzie z nim źle. Oczywiście się śmiałam. Kacprowi i Karoli
życzyłam zdrowia, szczęścia, miłości i zielonych. Gdy składałyśmy sobie z Van
życzenia zaczęłyśmy się śmiać, że jeszcze trochę i może jak wypali to się staniemy
rodziną. Kolejno Meg i Jamesowi powtórzyłam regułkę z życzeniami i podeszłam do
fotela na którym siedziała Mańka i obok niej Filip.
- No maluchy, ja wam życzę żebyście nie
doprowadzali swoich rodziców do ostateczności, a szczególnie ty Filip, z naszymi
już tą ostateczność przechodziłam – nie polecam.
- zaśmiałam się i podałam kawałek opłatka Mańce.
- Wszystkim, wszystko już życzyłem i teraz ty
mi zostałaś. - Carlos podszedł do mnie objął mnie w talii.
- Yhy, zostawiliśmy siebie sobie na koniec. -
zaśmiałam się.
- Kochana, życzę Ci by każdy dzień przynosił
ci nowe radości, a nie smutek. Byś była zdrowa i spełniały się wszystkie twoje
marzenia. - uśmiechnął się Carlos. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Kocham! Ja tobie też życzę
dużo szczęścia, zdrowia i by BTR było coraz bardziej i bardziej sławniejsze. -
pocałowałam go.
- Halo, moi drodzy. Pod jemiołą nie stoicie,
a chętnie zaczęlibyśmy już jeść. - powiedział Logan, zaśmialiśmy się i
usiedliśmy do zastawionego stołu.
Wszyscy zajęliśmy się zawartością talerzy i
misek, stojących na stole. Przy jedzeniu rozmawialiśmy ze sobą i śmialiśmy się.
Gdy skończyliśmy, poznosiliśmy naczynia do kuchni, na
stole została tylko świeczka, obrus i pod nim oczywiście sianko. - No
to co, panny wróżą? - zaśmiał się mój tata. Wytłumaczyłyśmy amerykanom na czym
polega ta wróżba i ja, Majka, Vanessa i Meggie miałyśmy ciągnąć po źdźble
siana. Vanessa jako jedyna zdobyła zielone źdźbło, ale to oczywiście było
wiadome. Nasza trójka wyjęła krzywe, nierówne źdźbła – oczekiwanie.
- Dziewczyny macie szczęście, że nikt sobie
nie wywróżył staropanieństwa. - zaśmiał się Kacper.
- Masz coś do tego? Nie użeranie się z
facetami i dzieci wcale nie jest takie złe... -
dodała roześmiana Karolina.
- Czyżbyś właśnie próbowała powiedzieć, że
jest Ci źle ze mną. - zapytał ze sztuczną złością brat mojej mamy.
- Wcale nie chciałam tego powiedzieć, to że
powiedziałam te słowa to nie znaczy, że ja mam tak uważać. - zaczęła się śmiać.
- Dobra, tyle. Bo zaraz tu do jakichś
rękoczynów może dojść. - zaśmiał się Carlos.
- Właśnie. To ja może proponuję dużo
ciekawsze zajęcie... Hmm, prezenty? Tak samotnie stoją pod tą choinką, może
czas ich w końcu rozpakować? - zapytałam z błyskiem w
oku.
- Jestem za! - odpowiedzieli prawie wszyscy.
- Zaraz, zaraz! Poczekajcie chwilę, Lena
chodź ze mną. - powiedziała Vanessa i wstała z krzesła, ja za nią. Poszliśmy na
górę.
- No co tam? - zapytałam, gdy stanęłyśmy pod drzwiami
do pokoju.
- Czekaj. - usłyszałyśmy jak ktoś wychodzi z
domu. - Jeszcze chwila.
- Ej! Co wy kombinujecie?
- No czekaj chwilę, no! - wtedy usłyszeliśmy
jak drzwi z powrotem się zamykają, czyli ten ktoś wrócił do domu.
- Dziewczyny! - usłyszeliśmy Carlosa.
- No, teraz możemy wrócić. - zaśmiała się Van
i zeszłyśmy na dół. Weszłyśmy z powrotem do salonu, domyśliłam się, że osobą
która wychodziła był Carlos, bo ogrzewał
swoje ręce, ocierając jedną o drugą. Zauważyłam, że pod choinką stoi jeszcze jeden
prezent, którego jeszcze przed chwilą tu nie było. Carlos stanął za mną i objął
w talii.
- Ustaliliśmy jednogłośnie, że ty pierwsza
otworzysz pierwszy prezent. - powiedział.
- A czym ja sobie na to zasłużyłam? -
zaśmiałam się.
- Otwórz i zobacz. Mam nadzieję, że Ci się
spodoba. Długo myślałem nad tym
prezentem. - uśmiechnął się.
- No dobrze, dobrze. - podeszłam do choinki i
przykucnęłam przy dość dużym pudełku. Już miałam ściągać pokrywę, gdy pudełko
się... poruszyło?! Spojrzałam na wszystkich,
wszyscy byli uśmiechnięci. Powoli zaczęłam podnosić pokrywę do góry.
- Jest piękny! - wyjęczałam. To co było w
pudełku było moim marzeniem! Mały śliczny szczeniak i to na dodatek Syberian
Husky! Cudny! Wzięłam go na ręce i spojrzałam
mu w oczy, w jego śliczne niebieskie oczęta! Były takie... hipnotyzujące!
Uwielbiam! Zawsze marzyłam o takim piesku, a szczególnie żeby miał takie piękne
oczy! Takie jak Demon w „Śnieżnych Psach”. No i właśnie moim jednym z
postanowień na przyszłość było: mieć psa Syberien Husky z niebieskimi,
hipnotyzującymi oczami i nazwać go Demon! Podałam pieska Majce, która siedziała
obok. Podbiegłam do mojego Latynosa i uwiesiłam się mu na szyi.
- Dziękuję, jest śliczny! - powiedziałam i go
pocałowałam.
- Wiedziałem, że marzysz o takim, więc go
dostałaś. - uśmiechnął się.
- To jak, rozumiem że wiadomo jak się piesek
będzie nazywał. - zaśmiał się mój tata.
- No oczywiście, że wiadomo! Demon! -
potwierdziłam.
Usiedliśmy na kanapach i fotelach, na moim
kolanach leżał Demon. Rozdawaliśmy i rozpakowywaliśmy prezenty. Carlos się
bardzo ucieszył z nowej gry, tak jak już
wcześniej wspominał „chorował” na nią. Ja oprócz pieska dostałam od Kacpra i
Karoliny łańcuszek z wisiorkiem z literką „L”, od Meg i Jamesa dostałam
bransoletkę i kolczyki, także srebrne. Vanessa, Raf, Logan i Kendall podarowali
mi album, ale nie taki zwyczajny. W środku były nasze wspólne zdjęcia i pod
nimi wszystko opisane, wszystkie nasze wypady, spotkania i tak dalej. Strasznie
mi się to spodobało! Od Majki i Bartka do stałam dwie płyty zespołów, które
bardzo lubię Framing Hanley i Maleo Reggae Rockers. Największym
zaskoczeniem, oprócz oczywiście prezentu Carlita okazał się prezent od moich
rodziców.
- Jeszcze to. - tata podał mi oklejona
kolorowym papierem średniej wielkości pudełko. Wzięłam je i uwolniłam z
papieru. Na pudełku narysowany był pistolet, dokładnie
Glock 33. Spojrzałam na rodziców. - Cieszę się, że wybrałaś ten sam zawód co
ja. Jestem z ciebie naprawdę bardzo dumny. Dostałaś pozwolenie na posiadanie
broni i właśnie ona jest prezentem. - uśmiechnął się mój tata. Ja wstałam,
podeszłam do nich i mocno ich przytuliłam.
- Dziękuję. - wyszeptałam.
Potem Filip zasnął i mama zaniosła go do
łóżeczka. My ubraliśmy się i wyszliśmy na dwór. Staliśmy przytuleni i wpatrywaliśmy
się niebo. Zaśpiewaliśmy kolędę. Potem nie
wiadomo od kogo oberwałam zimnym śniegiem! Odwróciłam się i zobaczyłam
roześmianego od ucha do ucha Logana trzymającego już następną kulkę. Tym razem
oberwał Carlos. Spojrzeliśmy na siebie wszyscy i po chwili rzucaliśmy w siebie
śnieżkami. Bawiliśmy się wszyscy jak małe dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz