piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 86



  Obudził mnie głos w głośnikach, to była stewardesa, która kazała  zapiąć nam pasy, ponieważ za chwilę lądujemy.
  Przeszłam przez automatycznie rozsuwane drzwi ze swoją podręczną i duża torbą. Zaczęłam się rozglądać za Meg, obiecała, że przyjedzie po mnie na lotnisko. Wyjęłam z kieszeni swój telefon i spojrzałam na jego ekran. W tym momencie lekko podskoczyłam. Ktoś uszczypnął mnie w bok! Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Jamesa.
- Cześć James. - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjacielsko chłopaka.
- Cześć, zamiast Meg jestem ja. Może być? - zaśmiał się.
- No pewnie. Zatrzymało ją coś?
- Nie coś tylko ktoś. - powiedział i wziął ode mnie dużą torbę. - Smith bez niej i Marka jest bezradny, coś tam ustalają, więc ja przyjechałem po ciebie. - dodał. - Idziemy?
- Yhy. Idziemy. - odparłam i ruszyliśmy w kierunku drzwi wyjściowych.

 Wysiedliśmy z samochodu, James wyciągnął moje rzeczy z bagażnika i weszliśmy do budynku.
Stanęliśmy przed drzwiami do mieszkania Meggie. Chłopak wyciągnął z kieszeni dwa klucze przy breloku w kształcie piłki do nożnej.
- Góra. - pokazał srebrny kluczyk. - A to dół. - tym razem wskazał na żółty klucz i zaczął otwierać drzwi do mieszkania. - Zapraszam. - otworzył drzwi i ręką wskazał bym weszła.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do przyjaciela i weszliśmy do pomieszczenia.
Wcześniej byłam tu tylko raz i to na chwilę. Teraz mam możliwość się tu rozejrzeć, zobaczyć jak mieszka moja przyjaciółka. Zaraz przy wejściu, obok drzwi stała niska szafka i wieszak. Zdjęłam buty i zostawiliśmy tam moje dwie torby. Dalej weszliśmy do dużego pomieszczenia, telewizor, dwie sofy, fotel, mały stolik obok futrzastego dywanu. Było tu duże okno razem z drzwiami na balkon. Dalej stał duży stół z ośmioma krzesłami, zaraz za nim blaty kuchenne, szafki, lodówka i kuchenka. Obok tej części kuchennej odchodzi mały korytarzyk z trzema drzwiami.
- Te klucze są twoje, Meg Ci je kazała zostawić. - szatyn podał mi klucze, którymi przed chwilą otwierał drzwi. - Chodź. - wziął moje dwie torby, i ruszył w kierunku drzwi w małym korytarzu. Otworzył je i wszedł, a ja podążyłam za nim. - Ten pokój jest dla ciebie. Naprzeciw jest Meg, a te trzecie to łazienka. Czuj się jak u siebie. - uśmiechnął się.
- Dziękuję James.
W tym momencie zadzwonił telefon szatyna.
- To Smith. - westchnął i wyszedł z pokoju, a ja podeszłam do walizki i rozsunęłam jej zamek. - Lena, ja muszę jechać, Smith wezwał całą naszą czwórkę, poradzisz sobie?
- No pewnie, że sobie poradzę, spokojnie. Jedź. - uśmiechnęłam się.
- Okey, no to do zobaczenia.
- Pa.
Teraz zostałam sama. Położyłam obie torby na stojącym na środku pokoju dwuosobowym łóżku i usiadłam obok nich. Ściany pokoju były pomalowane na zielono, na parapecie przy oknie stały dwie doniczki z kwiatkami. Prócz wcześniej wymienionego łóżka w pokoju była też szafa, komoda, lustro i dwa nocne stoliki po obu stronach łóżka.
Po chwili wstałam i skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przed telewizorem.
Godzinę później usłyszałam dźwięk otwierającego się zamka. Po kilku sekundach w drzwiach stanęła Meg. Wstałam i z wielkimi uśmiechami podeszłyśmy do siebie i mocno przytuliłyśmy się do siebie.
- Jeny, jak ja cię dawno nie widziałam! - uśmiechnęła się Meggie.
- Ale rozmawiałyśmy przez skype, albo przez telefon.
- To nie to samo! - skarciła mnie z uśmiechem.
- No dobra, masz rację. - podniosłam ręce, na znak poddania się.
- Smith czasem przesadza z tą robotą, spuścił by tępa czasami... Wszyscy chcieli tu przyjechać się z tobą przywitać, ale że Smith nie wiedział, że jesteś to nie popuśćł.
- Wszyscy? - zająknęłam się.
- Ehhh, to znaczy chłopaki Logan a Kendallem i Mark. Jak sama wiesz, Carlos nie wie na razie, że jesteś.
- I dobrze. - odpowiedziałam stanowczo.
- Ale wiesz, że Carlos prędzej czy później dowie się, że już jesteś?
- Wiem, ale wolę, żeby później... - westchnęłam.
- Oj Lena, ja was nie mogę! Oboje się kochacie, a takie szopki odwalacie!
- Meg, możemy zmienić temat? - zapytałam spokojnie.
- No dobra, ale nawet nie wiesz jacy jesteście do siebie podobni... On też tak zawsze reaguje na ten temat...
- Meg! A jak tam się układa między tobą a naszym pięknisiem?
- No dobra, rozumiem. Zmiana tematu...

Wieczorem przyjechali Kendall, James i Logan. Oczywiście musiałam się przywitać z Kendem i Logim długimi przytulasami. Siedzieliśmy dość długo, rozmawialiśmy i śmieliśmy się.Zaczęłam wypytywać Kendalla o tego kogoś, z kim tak ostatnio się spotyka. Skubany nawet mi się nie przyznał, wykręcał się słowami, że na wszystko przyjedzie jeszcze pora i czas...
Gdy wyszli od razu poszłam wziąć prysznic, potem wskoczyłam w piżamę i powędrowałam do łóżka. Położyłam się i opatuliłam kołdrą. 
Meggie ma rację, nie powinnam ukrywać się przed Carlosem. Jest mi już to obojętne czy on wie, że już przyleciałam czy nie wie... On i tak jest na pewno bardzo zajęty swoją Samanthą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz