sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 1



- Ty chyba nie masz zamiaru tak iść? - powiedziała moja rodzicielka, gdy weszłam do kuchni.
- Ja chciałam iść w zwykłych dżinsach i białej koszulce na ramiączkach, ale zmieniłam zdanie, bo wiedziałam jaka będzie twoja reakcja. - Powiedziałam. Byłam ubrana w czarne rurki i białą zapinaną na guziki bluzkę.
- Ubrała byś  raz na jakiś czas spódnicę. Jesteś w końcu dziewczyną. Ostatnio miałaś ją na sobie wieki temu. - westchnęła moja mama.
- Ostatni raz miałam spódnicę na sobie w wieku siedmiu lat, teraz mam osiemnaście, więc minęło jedenaście lat, a wiek jeżeli dobrze pamiętam z historii trwa sto lat :P - uśmiechnęłam się zawadiacko do mamy, świsnęłam ciastko z talerza i wyszłam z domu, rzucając na koniec – Pa.

  Powód mojego stroju był jeden, KONIC ROKU SZKOLNEGO ! Wreszcie nadeszły Wakacje!
A to że spódnicę ostatnio miałam na imieninach ciotki, gdy miałam 7 lat to jest najprawdziwsza prawda, sukienkę ostatnio miałam na sobie gdy miałam 10 lat na rocznicy I Komunii Świętej  (jeżeli alba do komunii jest sukienką, a nie czymś w rodzaju worka na ziemniaki, to mogę to pewnie powiedzieć). Włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam w stronę szkoły. Jestem chyba jedną z nielicznych polskich osiemnastolatek, która namiętnie słucha starych, polskich  punk – rockowch i nie tylko, zespołów. Moje rytmy to Regge, Punk – Rock, Hip - Hop i wszystko inne co wpadnie mi w ucho, oczywiście po polsku, chociaż jest kilka piosenek po angielsku które mi się podobają. Jest też jeden zespół, nie polski, który uwielbiam :D  Do szkoły kawałek mam, szybkim krokiem – 5 piosenek, wolniejszym – 6 czasem 7. Włączyłam odtwarzacz mp3 na mojej komórce i otworzyłam jedną z moich ulubionych playlist, oczywiście tryb losowo odtwarzanych piosenek i odpływam w swój własny świat. Przez 15 minut zdążyłam przesłuchać takich piosenek jak; KSU – Kto Cię Obroni Polsko, KSU – Pod Prąd, Strachy Na Lachy – Dzień Dobry, Kocham Cię, Elektryczne Gitary – Dzieci, Muniek – Święty.

- Siema. - Powiedziałam stając wśród moich kolegów i koleżanek ze szkoły, wyciągając słuchawki z uszu.                                                                                                                                                     - Hejka Lena. - powiedzieli na przywitanie.
- Niech zgadnę, KSU lub inny staroć? - zapytała Ewelina.
- Nie wszystko czego słucham jest stare, a KSU to jest jeden z moich ulubionych zespołów i nic już na to nie poradzisz. - zaśmiałam się do koleżanki.
- No dobra, chodźmy do środka, zaraz się zacznie, a jak się spóźnimy to wychowawca jak zwykle nie da nam o sobie zapomnieć, a przynajmniej na wakacjach chcę zapomnieć o tym zrzędzie. - powiedział Kamil po czym zaczęliśmy się wszyscy śmiać :P 

Po trzydziestu minutach wyszliśmy ze szkoły, po czym zaczęliśmy śpiewać na całe gardła piosenke " To już jest koniec " - ją to chyba każdy zna, kto chodzi na szkolne dyskoteki :D.

- Jestem! - krzyknęłam stając w przedpokoju i ściągając buty.
- Pokaż to twoje świadectwo, pochwal się. - powiedziała Joanna, moja matka, wytarła ręce, wyszła z kuchni i przyszła do holu, stając obok mnie wyciągnęłam mi z rąk kartkę.
- No, no... Jakbyś miała z matmy, fizyki, chemii i jeszcze kilku przedmiotów taką dobrą ocenę jak z angielskiego, to bym była jeszcze bardziej zadowolona.
- Zebym ja z tych przedmiotów miała szóstki to musiałby być jakiś cud, na prawdę. - westchnęłam. - A to że z anglika mam szóstkę to raczej nie powinnaś się dziwić, w końcu Stany to był twój pomysł jeżeli, dobrze pamiętam. Idę się teraz troszkę zdrzemnąć, bo w nocy prawie wogóle nie spałam.
- Dobra, jak tata wróci z pracy zjemy obiad i  pokażesz mu wtedy świadectwo.
- Jasne. - powiedziałąm, wzięłam papierek z rąk mojej mamy, wspięłam się po schodach na piętro i weszłam do mojego, dość dużych rozmiarów pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i skierowałam wzrok na ścianę oblepioną plakatami pewnego zespołu, jedynego zagranicznego który tak bardzo lubiłam, baa szalałam za nim, nikt o tym nie wiedział, prócz mojej kuzynki. Ten zespół pochodził ze Stanów, nazywał się Big Time Rush. Właśnie, Stany – Kraj w którym mieszkałam przez pare lat.
Teraz troszkę o mojej przeszłości...

Urodziłam się tutaj, w Polsce, gdy skończyłam roczek moi rodzice, a właściwie podobno mama wpadła na ten pomysł by pojechać do Stanów by zarobić trochę grosza. Mieszkaliśmy w ślicznym domku na niedużym osiedlu w LA. W części osiedla, w której mieszkaliśmy w pięciu rodzinach były dzieci, razem było nas siedmioro, dwójka była starsza więc nie interesowali się małymi brzdącami, więc zawsze bawiliśmy się w piątkę. W tej naszej nigdy nie rozłącznej pięcioosobowej paczce byłam jedyną dziewczyną, dwóch chłopców było ode mnie starszych rok, a pozostała dwójka starsza o 2 lata, więc byłam najmłodsza. Asia i Wojtek, moi rodzice znaleźli dobrą pracę dla siebie, a ja wychowywałam się z czwórką moich przyjaciół. Mieszkaliśmy tam 5 lat, nie chciałam wracać do Polski bez moich chłopców, podobno gdy dowiedziałam się, że ja mam wyjechać a chłopcy zostają to przepłakałam całą  noc poprzedzającą dzień w którym mieliśmy wsiąść w samolot i wylecieć z stamtąd. Tak przynajmniej mi opowiadali rodzice, ja tego nie pamiętam ale niech im będzie. To już pamiętam jak żegnałam się z chłopakami, pogoda była śliczna a ja stałam obok taksówki z moimi rodzicami a obok pięcioro chłopców i dziewczyna ze swoimi rodzicami. Z najmłodszą czwórką długo się żegnałam, moim rodzicom też było żal wyjeżdżać, bo rodzice moich przyjaciół byli najlepszymi przyjaciółmi moich starszych. Do taksówki weszłam dobrowolnie dopiero gdy reszta zapewniła mnie, że będziemy pisać listy do siebie.

Rzeczywiście gdy mieszkaliśmy już w Polsce często listy ze stanów, w kopercie zazwyczaj znajdowały się dwa listy, jeden dla mnie, drugi do rodziców. Korespondowaliśmy dwa lata, potem z nieznanych nam przyczyn przestaliśmy dostawać listy od naszych amerykańskich przyjaciół. Na początku bardzo się tym przejmowałam, ale z czasem mi przeszło, lecz obiecałam sobie, że nigdy ich nie zapomnę. Tak to już minęło czternaście lat odkąd jestem w Polsce i jest mi dobrze, chociaż!! chętnie wyrwałabym się gdzieś daleko :P 


Powspominałam patrząc na plakaty BTR, uśmiechnięci chłopcy na plakatach przypominali mi moich czterech małych przyjaciół, też zawsze uśmiechnięci chłopcy. Popatrzyłam po kolei na każdego mojego idola na zdjęciu, na Logana, Kendalla, Jamesa i przystojnego brązowookiego latynosa Carlosa, cała czwórka była przystojna, ale ten ostatni pociągał mnie najbardziej.
Przytluiłam się do poduszki i nawet nie wiem kiedy zasnęłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz