- Ty chyba nie masz
zamiaru tak iść? - powiedziała moja rodzicielka, gdy weszłam do kuchni.
- Ja chciałam iść w
zwykłych dżinsach i białej koszulce na ramiączkach, ale zmieniłam zdanie, bo
wiedziałam jaka będzie twoja reakcja. - Powiedziałam. Byłam ubrana w czarne
rurki i białą zapinaną na guziki bluzkę.
- Ubrała byś raz na jakiś czas spódnicę. Jesteś w końcu
dziewczyną. Ostatnio miałaś ją na sobie wieki temu. - westchnęła moja mama.
- Ostatni raz miałam
spódnicę na sobie w wieku siedmiu lat, teraz mam osiemnaście, więc minęło
jedenaście lat, a wiek jeżeli dobrze pamiętam z historii trwa sto lat :P -
uśmiechnęłam się zawadiacko do mamy, świsnęłam ciastko z talerza i wyszłam z
domu, rzucając na koniec – Pa.
Powód mojego stroju był jeden, KONIC ROKU
SZKOLNEGO ! Wreszcie nadeszły Wakacje!
A to że spódnicę ostatnio miałam na imieninach ciotki, gdy miałam 7 lat to
jest najprawdziwsza prawda, sukienkę ostatnio miałam na sobie gdy miałam 10 lat
na rocznicy I Komunii Świętej (jeżeli
alba do komunii jest sukienką, a nie czymś w rodzaju worka na ziemniaki, to
mogę to pewnie powiedzieć). Włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam w stronę
szkoły. Jestem chyba jedną z nielicznych polskich osiemnastolatek, która
namiętnie słucha starych, polskich punk
– rockowch i nie tylko, zespołów. Moje rytmy to Regge, Punk – Rock, Hip - Hop i
wszystko inne co wpadnie mi w ucho, oczywiście po polsku, chociaż jest kilka
piosenek po angielsku które mi się podobają. Jest też jeden zespół, nie polski,
który uwielbiam :D Do szkoły kawałek
mam, szybkim krokiem – 5 piosenek, wolniejszym – 6 czasem 7. Włączyłam
odtwarzacz mp3 na mojej komórce i otworzyłam jedną z moich ulubionych playlist,
oczywiście tryb losowo odtwarzanych piosenek i odpływam w swój własny świat.
Przez 15 minut zdążyłam przesłuchać takich piosenek jak; KSU – Kto Cię Obroni
Polsko, KSU – Pod Prąd, Strachy Na Lachy – Dzień Dobry, Kocham Cię, Elektryczne
Gitary – Dzieci, Muniek – Święty.
- Siema. - Powiedziałam
stając wśród moich kolegów i koleżanek ze szkoły, wyciągając słuchawki z
uszu.
- Hejka Lena. - powiedzieli na przywitanie.
- Niech zgadnę, KSU lub
inny staroć? - zapytała Ewelina.
- Nie wszystko czego
słucham jest stare, a KSU to jest jeden z moich ulubionych zespołów i nic już
na to nie poradzisz. - zaśmiałam się do koleżanki.
- No dobra, chodźmy do
środka, zaraz się zacznie, a jak się spóźnimy to wychowawca jak zwykle nie da
nam o sobie zapomnieć, a przynajmniej na wakacjach chcę zapomnieć o tym
zrzędzie. - powiedział Kamil po czym zaczęliśmy się wszyscy śmiać :P
Po trzydziestu minutach
wyszliśmy ze szkoły, po czym zaczęliśmy śpiewać na całe gardła piosenke "
To już jest koniec " - ją to chyba każdy zna, kto chodzi na szkolne
dyskoteki :D.
- Jestem! - krzyknęłam
stając w przedpokoju i ściągając buty.
- Pokaż to twoje
świadectwo, pochwal się. - powiedziała Joanna, moja matka, wytarła ręce, wyszła
z kuchni i przyszła do holu, stając obok mnie wyciągnęłam mi z rąk kartkę.
- No, no... Jakbyś miała z
matmy, fizyki, chemii i jeszcze kilku przedmiotów taką dobrą ocenę jak z
angielskiego, to bym była jeszcze bardziej zadowolona.
- Zebym ja z tych
przedmiotów miała szóstki to musiałby być jakiś cud, na prawdę. - westchnęłam.
- A to że z anglika mam szóstkę to raczej nie powinnaś się dziwić, w końcu
Stany to był twój pomysł jeżeli, dobrze pamiętam. Idę się teraz troszkę
zdrzemnąć, bo w nocy prawie wogóle nie spałam.
- Dobra, jak tata wróci z
pracy zjemy obiad i pokażesz mu wtedy
świadectwo.
- Jasne. - powiedziałąm,
wzięłam papierek z rąk mojej mamy, wspięłam się po schodach na piętro i weszłam
do mojego, dość dużych rozmiarów pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i
skierowałam wzrok na ścianę oblepioną plakatami pewnego zespołu, jedynego
zagranicznego który tak bardzo lubiłam, baa szalałam za nim, nikt o tym nie
wiedział, prócz mojej kuzynki. Ten zespół pochodził ze Stanów, nazywał się Big
Time Rush. Właśnie, Stany – Kraj w którym mieszkałam przez pare lat.
Teraz troszkę o mojej
przeszłości...
Urodziłam się tutaj, w
Polsce, gdy skończyłam roczek moi rodzice, a właściwie podobno mama wpadła na
ten pomysł by pojechać do Stanów by zarobić trochę grosza. Mieszkaliśmy w
ślicznym domku na niedużym osiedlu w LA. W części osiedla, w której
mieszkaliśmy w pięciu rodzinach były dzieci, razem było nas siedmioro, dwójka
była starsza więc nie interesowali się małymi brzdącami, więc zawsze bawiliśmy
się w piątkę. W tej naszej nigdy nie rozłącznej pięcioosobowej paczce byłam
jedyną dziewczyną, dwóch chłopców było ode mnie starszych rok, a pozostała dwójka
starsza o 2 lata, więc byłam najmłodsza. Asia i Wojtek, moi rodzice znaleźli
dobrą pracę dla siebie, a ja wychowywałam się z czwórką moich przyjaciół.
Mieszkaliśmy tam 5 lat, nie chciałam wracać do Polski bez moich chłopców,
podobno gdy dowiedziałam się, że ja mam wyjechać a chłopcy zostają to
przepłakałam całą noc poprzedzającą dzień
w którym mieliśmy wsiąść w samolot i wylecieć z stamtąd. Tak przynajmniej mi
opowiadali rodzice, ja tego nie pamiętam ale niech im będzie. To już pamiętam
jak żegnałam się z chłopakami, pogoda była śliczna a ja stałam obok taksówki z
moimi rodzicami a obok pięcioro chłopców i dziewczyna ze swoimi rodzicami. Z
najmłodszą czwórką długo się żegnałam, moim rodzicom też było żal wyjeżdżać, bo
rodzice moich przyjaciół byli najlepszymi przyjaciółmi moich starszych. Do
taksówki weszłam dobrowolnie dopiero gdy reszta zapewniła mnie, że będziemy
pisać listy do siebie.
Rzeczywiście gdy
mieszkaliśmy już w Polsce często listy ze stanów, w kopercie zazwyczaj
znajdowały się dwa listy, jeden dla mnie, drugi do rodziców. Korespondowaliśmy
dwa lata, potem z nieznanych nam przyczyn przestaliśmy dostawać listy od
naszych amerykańskich przyjaciół. Na początku bardzo się tym przejmowałam, ale
z czasem mi przeszło, lecz obiecałam sobie, że nigdy ich nie zapomnę. Tak to
już minęło czternaście lat odkąd jestem w Polsce i jest mi dobrze, chociaż!!
chętnie wyrwałabym się gdzieś daleko :P
Powspominałam patrząc na
plakaty BTR, uśmiechnięci chłopcy na plakatach przypominali mi moich czterech
małych przyjaciół, też zawsze uśmiechnięci chłopcy. Popatrzyłam po kolei na
każdego mojego idola na zdjęciu, na Logana, Kendalla, Jamesa i przystojnego brązowookiego
latynosa Carlosa, cała czwórka była przystojna, ale ten ostatni pociągał mnie
najbardziej.
Przytluiłam się do
poduszki i nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz