Tej nocy nie mogłam
spać. Kręciłam się i wierciłam .Wstałam ubrałam na siebie bluzę i wyszłam na
taras. Usiadłam po turecku na jednym z leżaków i patrzyłam w gwiazdy... Zamknęłam oczy i czułam jak delikatny
wiaterek ociera się o moją twarz. Nagle usłyszałam ciche "Lena",
otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą szklankę z sokiem pomarańczowym,
trzymał ją Carlos, w drugiej ręce miał drugą szklankę
- Dzięki. -
odpowiedziałam biorąc od niego sok.
- Też nie możesz spać? -
zapytał i usiadł na leżaku obok.
- Tak jakoś. Zazwyczaj
problemu z tym nie mam. - zaśmiałam się.
- Ten taras to chyba
moje ulubione miejsce w tym domu. Zawsze można tu posiedzieć i porozmyślać w
spokoju. - powiedział chłopak.
- Mi też się spodobał,
gdy przyjechałam tu zeszłego lata.
- Gdyby nie trasa to
spotkalibyśmy się wszyscy już wtedy.
- Gdybyśmy spotkali się
rok temu to nie zrobilibyście mi takiej niespodzianki przyjeżdżając do Polski
po mnie. - uśmiechnęłam się.
- No tak. - Uśmiechnął
się chłopak, a ja jak głupia się na niego ciągle patrzyłam. - Tak w ogóle to o
co chodziło twojej mamie gdy powiedziała, że mamy zrobić z ciebie dziewczynę? - zapytał.
- Heh. Ostatnio spódnicę
czy sukienkę miałam na sobie gdy miałam może siedem lat... Mojej mamie nie
przeszkadza to, że chodzę ciągle w spodniach i
T-shirtach Ale też nie miałaby
nic przeciwko gdybym ubrała spódnicę, sukienkę czy jakąś "dziewczęcą"
bluzkę z dekoltem
- Moim zdaniem każdy
każdy ma swój styl i nikt nie powinien narzucać temu komuś tego czego nie ta
osoba nie lubi. - powiedział chłopak.
- No przynajmniej mam
już jednego po swojej stronie. - uśmiechnęłam się promiennie.
- No ale jak dziewczyna
założy jakąś mini to chłopakowi zawsze się to podoba. - zażartował.
- Carlos, nie pomagasz!
- Dobra, dobra. Ja już
wracam do pokoju. Też długo nie siedź. Dobranoc. - powiedział i wszedł do
środka.
- Dobranoc. -
odpowiedziałam
Chłopak, który podoba mi
się od dawna, siedzi obok mnie, śmieje się z mną i jeszcze na koniec życzy mi
dobrej nocy. Byłoby jeszcze piękniej gdyby nie miał dziewczyny.. Ja nie rozumiem facetów, którzy
właśnie wpadają w sidła takich lalek. One rozkochają ich w sobie, potem jak
osiągną swój cel zostawiają ich. Nie pozwolę żeby ta cała Barbie skrzywdziła
Carlosa, co to, to nie... Dopiłam sok, wróciłam do pokoju i zasnęłam.
Następnego dnia
spotkałam się z Vanessą, chodziłyśmy po mieście i rozmawiałyśmy. Tak spędziłam cały dzień. Gdy
wracałyśmy, dostałyśmy SMS – y, w tym samym momencie.
" OD: Kendall.
Jutro spotykamy się wszyscy na plaży o
15:30. Serdecznie zapraszamy"
- Wygląda na to, że
jutrzejszy dzień mamy już zaplanowany. - zaśmiała się Van.
- W takim razie do
jutra. - pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę.
Gdy wróciłam do domu
dowiedziałam się, że Raf też wybiera się nazajutrz na plażę.
Następnego dnia po
obiedzie przyszła Van, mieliśmy jechać z Rafem samochodem na umówione miejsce.
- Fajnie wyglądasz. -
powiedziałam do Van, gdy siedziałyśmy w moim pokoju. Miała na sobie luźną
bluzeczkę na ramiączkach i mini.
- Dzięki, ty już wiesz w
co się ubierasz?
- Jakieś spodenki i top.
- Na spódnicę się nie
namówisz?
- E.e. nie ma mowy. -
odpowiedziałam.
- Szkoda. To wyciągaj to
w co masz się ubrać i do dzieła.
Wyciągnęłam z szafy
czerwony i zielony strój kąpielowy.
- Który? - zapytałam.
- Hmmm, może zielony. -
odpowiedziała dziewczyna.
Wyciągnęłam jeszcze z
szafy materiałowe szorty koloru khaki i oliwkowy top.
- Zaraz wracam. -
powiedziałam i poszłam do łazienki się ubrać.
- Fajnie Ci. -
powiedziała Van, gdy wróciłam.
- Dziękuję –
uśmiechnęłam się. Ubrałam trampki poniżej kostek i wzięłam torbę.. - Gotowa,
teraz szukamy Rafa.
Gdy zeszłyśmy na dół
chłopak czekał już na nas w salonie, wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na plażę.
Na miejscu byli już wszyscy, Logan, James, Kendall, Mark, Meggie no i Carlos ze swoją Barbie. Jak się
dowiedziałam do drodze ta plaża była wynajmowana przez managera BTR i możemy z niej korzystać Z Van i Meggie
rozłożyłyśmy sobie koce i postanowiłyśmy się opalać. Chłopcy grali w siatkę, a
Barbie siedziała obok rozłożonej siatki i przypatrywała się jak grają. W pewnym
momencie o mało by nie oberwała piłką od Logana.
- Sorry. - zawołał,
słychać było, że na prawdę nie chciał tego powiedzieć.
- Nic, się nie stało. -
powiedziała i wyszczerzyła zęby, miał to być chyba uśmiech...
- Ja tam bym nie płakała
jakby oberwała tą piłką. - powiedziała Meggie.
- Nikt by nie płakał,
raczej gratulowalibyśmy mojemu bratu celności. - zaśmiała się Van.
- Dobrze, że rozłożyłyśmy
się tutaj i na szczęście nas nie słyszą. - dodałam.
- Chodźmy zobaczyć kto
wygrywa. - powiedziała Van i wstała, z Meggie zrobiłyśmy to samo i ruszyłyśmy w
stronę grających.
Po jednej stronie siatki
grali Kendall, James i Mark, a po drugiej Carlos, Logan i Raf.
- Kto wygrywa? -
zapytałam się stając obok siatki.
- Remis. - krzyknął Raf
odbijając w tym samym czasie piłkę.
- Teraz proponuję meczyk
BTR kontra dziewczyny. - powiedział James po dziesięciu minutach, jego drużyna
wygrała.
- Dobry pomysł. -
powiedziałam.
- Ja dziękuję, nie lubię
grać w siatkę. - powiedziała Barbie tuląc się do Carlosa.
- W takim razie ktoś od
nas odchodzi, albo wy bierzecie Marka albo Rafa. - powiedział Kendall.
- Nie ma takiej
potrzeby. - powiedziała uśmiechnięta Meggie.
- Poradzicie sobie? -
zapytał James, patrząc się na nią.
- No pewnie. -
powiedziałam.
- No to życzymy
szczęścia, haha. - powiedział Logan. Reszta z nich ciągle dogadywali, że nie
damy sobie rady we trzy i tak dalej. Przestali dopiero gdy mieliśmy dużo więcej punktów od nich.;D
- Niemożliwe ! Jakim
cudem?! - jęczeli chłopcy gdy z nimi wygrałyśmy.
- Bo wy nas nie
doceniacie. - zażartowała Van. :D
Potem postanowiliśmy
trochę popływać, Barbie znów odmówiła...
- Boi się wejść pewnie
dlatego, że się jej tapeta zmyje, albo fryzura się jej rozwali. - powiedziałam
z lekką drwiną, gdy z Meggie, Van, Loganem i Jamesem pływaliśmy koło siebie.
- A niech tam siedzi,
teraz żałuję, że ta piłka nie uderzyła jej. - powiedział Logan.
- Było blisko, następnym
razem się uda. :D – zażartowała Meggie.
- Co takiego ma się
następnym razem udać? - zapytał Carlos, który właśnie podpłynął do nas z
resztą.
- Nie, nic ważnego –
zaśmiała się Van.
- To ja proponuję
wyścig. Kto pierwszy do brzegu. 3...2...1 START! - krzyknął Raf.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz