piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 110



**Oczami Leny**

   Postanowiliśmy przedstawić Elenie resztę naszych przyjaciół, więc w trójkę ruszyliśmy w ich kierunku. Gdy doszliśmy do miejsca, gdzie wcześniej ich zostawiliśmy, zamiast szóstki, zastaliśmy tylko czwórkę.
- Gdzie zgubiliście Kubę i Bartka? - zapytałam od razu.
- Mają pewną misję, spokojnie, wrócą. - powiedziała Agata.
- No nic... Poznajcie Elenę, córkę współorganizatora tego bankietu. - powiedziałam. - Eleno, poznaj naszych przyjaciół. Majka, moja kuzynka, Agata, jej chłopak Kamil no i Mateusza już poznałaś wcześniej. - wskazywałam każdego kolejno.
- Miło was poznać, Elena Rossel. - uśmiechnęła się promiennie.
- Nawet nie wiecie co się porobiło! - nagle ni stąd, ni zowąd obok nas, pojawili się wspominani wcześniej Bartek z Kubą.
- No właśnie, a to są te nasze zguby. Poznaj Kubę i Bartka. - zaśmiałam się. - Chłopaki, poznajcie Elenę. - przedstawiłam ich sobie.
- Cześć. - przywitali się.
- Mamy coś bardzo ważnego, bardzo interesującego i niecierpiącego zwłoki. - dodał poważnie Kuba.
- Co się stało? - zapytał lekko zaskoczony Tony.
- Możemy gdzieś przejść stąd, gdzie będziemy mogli na spokojnie odsłuchać pewne nagranie? - zapytał Bartek, a Kuba wskazał na swój telefon komórkowy.
- Co wy tam macie na tym nagraniu? - zapytałam.
- Lena, zaufaj nam, to coś bardzo ważnego. - odpowiedział Kuba.
- No dobra, może coś tu znajdziemy. Trochę ogarniam ten  budynek, więc może coś znajdziemy. - Tony poskrobał się po głowie.
- Jeżeli można się wtrącić... - przerwała Elena. - Wiem, gdzie można to na spokojnie i w ciszy odsłuchać. - dodała. - Chodźcie za mną. - powiedziała i ruszyła w stronę dużych drzwi wyjściowych z tej wielkiej sali.
   Wyszliśmy za nią po schodach na wyższe piętro, tam krótkim korytarzem i weszliśmy do pomieszczenia na wzór gabinetu. W jego jednym kącie stała stylowa kanapa i dwa fotele, ale pomiędzy nimi niski szklany stolik.
Usiadłam na małej kanapie pomiędzy Majką, a Agatą. Na jednym fotelu usiadła Elena, a naprzeciw niej Bartek, obok niego, na oparciu na ręce usiadł Mateusz, a Tony oparł się przodem o duże oparcie tego fotela. Kamil stanął za nami, a Kuba położył swój telefon na blacie stolika i dołączył do niego.
Po chwili z głośnika popłynął cichy szum i usłyszeliśmy rozmowę. Oba głosy kojarzyłam... Po sekundzie dopiero zorientowałam się, że jeden należy do Samanthy. Spojrzałam kolejno na Majke, Agate, Mateusza, Bartka, Kubę i Kamila. Po chwili wbiłam wzrok w komórkę i wsłuchałam się w głosy.
- Sprawa z Latynosem? Wszystko stoi w miejscu. Carlos jest za wierny i za uczciwy... Wcisnąć mu gadkę, że jest się w ciąży i ten już panikuje. Chociaż też dzięki temu nie zszedł się z tą jego Polką. Jak wiesz, powiedział, że zajmie się mną i dzieckiem, wpuścił do swojego mieszkania, ale dał osobną sypialnię i nawet się nie zbliża. - to był głos szatynki.
- Twój początkowy plan nie wypalił, żeby potem go naprawdę omotać, znów być z nim tak naprawdę i wtedy szybko dla niepoznaki zajść w ciążę. Musiałaś kombinować... - głos należał do Tisdale.
- Inaczej się nie dało! Chyba nigdy by mnie nie tknął... Nawet wtedy gdy był pijany musiałam mu dorzucić prochów do szklanki... Honorowy, żeby dziecko potem nie cierpiało... Samantha zawsze miała to co chciała, to teraz też dopnie swego. Uda się.
- Ale pomysł z wynajęciem tego Latynosa był niezły. - zaśmiała się blondynka.
- Ash, on był wspaniały i pomysł, i facet. A na dodatek udało się za pierwszym razem. - w głosie Drake był słychać dumę. Ale zaraz, zaraz... Wynajęty Latynos? Teraz przypomniało mi się, że gdy jechałam po farby do mieszkania Peny, to wtedy jakiś Latynos stamtąd wychodził... A Samantha wtedy w szlafroku paradowała...
- Teraz będziesz miała i Carlosa, i dziecko, co prawda nie jego, ale on i inni tego nie wiedzą. Jesteś sprytna i przebiegła.
- Oczywiście, jeszcze doprowadzę do tego, że Carlos z własnej woli będzie dzielił ze mną sypialnię i łóżko. - zaśmiała się Droke.
- A jeżeli nie? - zapytała Ashley.
- Ash, nie, koniec takich pytań i najlepiej tematu. Nie psuj mi tego miłego wieczoru. Wrócimy do Kalifornii to wtedy będziemy się o to martwić... Hej, spójrz, czy to czasem nie jest ta modelka, która reklamowała ostatnią kolekcję Gucci?
- Dalej już nie ma nic o tym... - Kuba wyłączył i zabrał swój telefon. Teraz nastała grobowa cisza, ale za to czułam wzroki chyba wszystkich tu obecnych. Ja nadal miałam wzrok wbity w jeden punkt na stoliku, gdzie wcześniej leżał telefon Pawłowskiego.
- To oznacza, że Samantha blefowała od samego początku... - zaczęła cicho Majka. - A to suka z niej. - dokończyła ostrzej.
  Nie, ja teraz na pewno nie będę się nad tym wszystkim teraz rozczulać. Co to, to nie! Sam się w to wpakował. Ja już dawno wypadłam z tej popapranej gry! Ona go nabrała, że będą mieli dziecko, uwierzył jej, brnął w to dalej, to teraz niech sam się z tym boryka! Mnie już to nie interesuje!
- To jak, to co mieliśmy odsłuchać, odsłuchaliśmy. Teraz możemy wrócić na dół. - wstałam z miną i tonem głosu jakby nigdy nic. Znów poczułam na sobie wszystkie pary oczu. Ruszyłam w stronę drzwi. - Idzie ktoś ze mną, czy tu zostajecie? - zapytałam, gdy przystanęłam obok drzwi. Wtedy wszyscy wtajemniczeni wymienili znaczące spojrzenia i również wstali.
      Zeszliśmy z powrotem na dół, do wszystkich. Zachowywałam się tak jak kilka minut wcześniej, normalnie śmiałam się i rozmawiałam. Na początku moi towarzysze trochę zaskoczeni tamtą informacją, całkiem zmienili swoje humory, ale z krótkim czasem dogonili mi tempa. Normalna rozmowa wróciła. Rozmawialiśmy z nową znajomą o sobie i o niej. Poznawaliśmy się. Co jakiś czas podchodzili do nas rodzice Tonego, ojciec Mateusza czy Eleny. Było miło.
Wyszliśmy pod sam koniec bankietu. Jeszcze na końcu wymieniliśmy się kontaktem z Eleną.
Wsiedliśmy do samochodów i wróciliśmy do domu mojego chłopka.
Weszliśmy do środka i każdy od razu ruszył do swojej sypialni.
Wkroczyliśmy z Tonym do naszej w ciszy. Rzuciłam swoją torebkę na komodę i stanęłam na środku pokoju, przodem do balkonowego, dużego okna. Czułam, że Tony stał za mną. Odwróciłam się i bez żadnego słowa po prostu się do niego mocno przytuliłam. Wspięłam się na palcach i delikatnie musnęłam jego usta swoimi. Odwzajemnił to, a ja wtedy pociągnęłam go za sobą. Opadliśmy razem na łóżko, ciągle się całując. Po chwili zsunęłam na niego jego czarną marynarkę. Powoli zaczęłam rozpinać guziki w jego śnieżnobiałej koszuli, ale mi przerwał, kładąc swój palec na moich ustach.
- Lena, nie... - powiedział patrząc mi w oczy. - Wiem, że pomimo tego, że tego nie okazałaś, to zainteresowało cię to nagranie, a i zmieniło się coś od momentu poznania prawdy. Teraz wiesz, że to tak naprawdę nie jest dziecko Carlosa i że nic między nimi się nie wydarzyło. - powiedział, a ja spuściłam wzrok. - Spójrz na mnie... Nawet nie wiesz jakbym chciał żeby coś się tu dziś wydarzyło, ale tak nie będzie, bo nie należysz do mnie... Ty i ten świr, oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa, jesteście dla siebie stworzeni. Dalej gdzieś tam w tobie jest nadzieja, że jeszcze z nim będziesz, tak łatwo o nim nie zapomnisz, nie przestaniesz kochać...
- Jeżeli będziesz o tym przypominać, to na pewno nie zapomnę... - powiedziałam i wyślizgnęłam się spod Martineza. Wyszłam spokojnym krokiem na balkon i oparłam się o balustradę, patrząc na oddalone o kawałek morze. Słowa Tonego były dla mnie mocne... Takie za bardzo prawdziwe...
- Wiedz, że nie trzymam cię na siłę. Chcę jedynie byś była szczęśliwa. - powiedział stając obok mnie. Spuściłam głowę, nie odpowiadając nic. - Sypialnię masz dziś dla siebie, ja prześpię się na kanapie na dole. - dodał i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą pośród milionów myśli. Najgorsze było to, że miał całkowitą rację. Nadal nie potrafię zapomnieć o Carlosie, nie potrafię przestać o nim myśleć i go kochać. Carlos jest cząstką mojej przeszłości, mojego życia i trudno mi go od tak usunąć, w dodatku, że mamy wspólnych przyjaciół. W tym momencie przywołałam mnóstwo wspomnień, obrazów wyłącznie o Carlosie. (link do filmiku, który wspaniale obrazuje wspomnienia Leny.) Uśmiechnęłam się, gdy tylko zobaczyłam w swojej głowie Latynosa. Teraz zapragnęłam by był tu ze mną. Przytulił mnie i powiedział, że wszystko się ułoży i będzie tak jak wcześniej. W tym momencie tego pragnęłam, bardzo.
Wróciłam do sypialni i zdjęłam sukienkę. Nie miałam już siły na nic. Prysznic wezmę jutro rano. Położyłam się do łóżka w samej bieliźnie. Okryłam się cienkim kocem, ponieważ było naprawdę gorąco. Po kilki minutach zasnęłam.

**Oczami Kuby**

  Otworzyłem oczy zobaczyłem pokój, w którym mieszkałem przez ostatnie kilka dni. Przeciągłem się i wziąłem do ręki swoja komórkę, by sprawdzić która jest godzina. Za pół godziny dziesiąta... Wstałem i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się. Zszedłem na dół i wszedłem prosto do kuchni. Nastawiłem ekspres do kawy i po chwili czarny, kofeinowy napój był już gotowy. Nalałem sobie go do kubka i wyszedłem do salonu. Dopiero teraz zauważyłem, że na jednej z kanap leżał Tony, który właśnie się przebudzał.
- Co się wczoraj stało? - zapytałem trochę zdezorientowany.
- Spokojna rozmowa o Carlosie i o tym, że tak naprawdę się tym wszystkim przejęła. - mówił, przecierając oczy.
- Przyznała się? - zdziwiłem się, bo odkąd ją znam, to raczej takie coś trzymała tylko i jedynie dla siebie.
- Znasz ją... - spojrzał na mnie, jakbym wypalił coś naprawdę głupiego. Raczej to było głupie...
- No dobrze, ale dlaczego spałeś tu?
- Dałem jej trochę wolności, by mogła to wszystko, na spokojnie przemyśleć. - powiedział, wstał i pomaszerował do kuchni, po chwili wrócił z niej już z kawą. - Kuba, możesz mi wysłać to nagranie?
- Po co ci ono? - zapytałem, wyciągając telefon z prawej kieszeni spodni.
- Może się przydać. - westchnął. Wysłałem mu je, ale nadal nie miałem pojęcia do czego ono jest mu potrzebne. Co on może kombinować?
   O dziesiątej wszyscy byli już na dole. Tym razem ostatnia zeszła właśnie nasza panna Frencel. Przywitała się z wszystkimi tak jak zwykle, a Tonego pocałowała tylko w policzek, co na reszty twarzy wywołało lekkie wewnętrzne komentarze. Każdy z nas chce dla innego swojego przyjaciela jak najlepiej i by był szczęśliwy. Teraz każdy z nas trzyma mocno kciuki za Lenę. Chcemy by była szczęśliwa i dobrze wybrała. Tak szczególnie chce Tony, który jak sądzę, by dać jej szczęście jest gotowy nawet z niej zrezygnować.
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy się wszyscy pakować, ponieważ niestety dziś już wracamy do Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz