piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 117



   Gdy się przebudziłam, chciałam się mocno przeciągnąć, ale uniemożliwił mi to w tym momencie przeszywający ból w lewym ramieniu. Spojrzałam na biały opatrunek z krzywą miną.
- Spokojnie, w końcu przestanie boleć. - usłyszałam za sobą głos mojego chłopaka. Odwróciłam się i zobaczyłam, leżącego za mną Carlosa, podpierającego głowę na łokciu.
- Długo nie śpisz? - zapytałam i pocałowałam go na dzień dobry.
- Od jakichś piętnastu minut. - odpowiedział.
- I co robiłeś od tych piętnastu minut? - również podparłam się na łokciu.
- Patrzyłem na pewną osobę. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
- Oooo, a na jaką, jeżeli można oczywiście wiedzieć? - udałam zaskoczenie.
- Taką śliczną szatynkę, która doprowadza mnie do szaleństwa. - wyszczerzył zęby.
- Mam być zazdrosna?! - oburzyłam się, oczywiście na pokaz.
- Skarbie, moja ty kochana i jedyna kobieto, kocham cię! – uśmiechnął się i delikatnie musnął moje usta swoimi.
- Hmmmm, to to ja lubię… - zamruczałam.
    Wstaliśmy i ubraliśmy się. Zeszliśmy na dół i akurat znakomicie trafiliśmy, bo właśnie w tym momencie mieli nas wołać na śniadanie.
Później wybraliśmy się we dwoje do centrum handlowego i na spacer. Chodziliśmy ciągle, trzymając się za ręce i nie oddalając się od siebie na odległość metra.
Gdy przechodziliśmy przez park, już w drodze powrotnej, oczywiście musieliśmy natrafić na kogoś, a mianowicie na trzy wywłoki, których wszyscy mamy dość i to od bardzo, bardzo dawna…
- Lena! Jaki wspaniały widok, ale przecież Carlos jest ze swoją byłą, tą aktorką! – zawołała jedna ze sławnych w moim życiu Kleopatr. Jedna jedyna rzecz mnie w tym zaskoczyła, bo w końcu nauczyły się angielskiego i w tym języku to powiedziała.
- Masz stare wiadomości moja droga, jak widzisz jest tu ze mną, a nie z nią. – powiedziałam i cmoknęłam mojego chłopaka w policzek.
- No oczywiście się cieszymy, ale nie wiemy co taki facet widzi w takiej szarej myszce, w ogóle nie atrakcyjnej i nie zabawowej dziewczynie… - powiedziała oschle ta najgorsza, taka liderka tej trójki. Po jej słowach wszystko we mnie zaczęło buzować i się gotować. Zrobiłam krok i miałam ochotę jej przywalić. Co jej w ogóle do tego?! W ostatnim momencie Carlos mnie powstrzymał, łapiąc mnie za rękę.
- A co, może mam woleć puste, wytapetowane, wredne blondyny takie jak wy? Litości… Faceta interesuje natura. – powiedział z poważną miną. Objął mnie ramieniem i ruszyliśmy przed siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam, żeby w końcu trafiła przeze mnie na ostry dyżur, ale jej mina po twoich słowach była raczej wartościowsza. – wyszczerzyłam się.
- No widzisz, nie będą mi cię tu obrażać. – powiedział stanowczo i mnie pocałował.
- Mam wspaniałego bodyguarda. – uśmiechnęłam się.
- No oczywiście, takiego osobistego i na zawsze. – dorzucił.
- Ja myślę. – zaśmiałam się.
  Wróciliśmy do domu na obiad, a później dostaliśmy kuszącą propozycję od Majki i Bartka. Chłopaki wybierają się na żużel, a ja i Agata idziemy do Majki, bo ta ma wolny dom, bo moi wujkowie wybrali się, gdzieś na całą niedzielę. No więc tak jak zostało ustalone, Carlos pojechał z Kamilem, Bartkiem, Mateuszem i Kubą na żużel, a ja pojechałam do mojej kuzynki.
   Siedziałyśmy we trzy u Majki w pokoju z pizzą. Przeglądałyśmy z Mają katalog mebli, bo ona chce zrobić mały remont w swoim pokoju, a Agata szperała w laptopie Mai.
- Ej, kiedy wy byliście z Carlosem w Milenium (nazwa centrum handlowego)? – zapytała w pewnym momencie, ze wzrokiem wbitym w monitor.
- Dziś rano, a co? – zapytałam.
- No to przyznam, że dość szybcy są… - przytaknęła, kiwając głową.
- Kto jest szybki? – zainteresowała się moja kuzynka.
- Ci cholerno paparazzi. Spójrzcie. – odwróciła  w naszą stronę komputer.
- „Czy już po raz ostatni zawinął do swojego portu?” – przeczytała na głos Majka. Niżej było nasze zdjęcie jak idziemy korytarzem z Carlosem przytuleni.
- „Młody piosenkarz chyba nie mógł się zdecydować, co do wyboru swojej drugiej połówki. Na samym początku swojej kariery Carlos Pena (Big Time Rush) spotykał się z aktorką Samanthą Droke, później przyszedł czas na modelkę Kimberly Montana, a zaraz po niej związał się z młodą Polką. Byli ze sobą dość długo, gdy nagle znów chłopak był widywany z Droke. Polskie fanki były rozczarowane, ponieważ miały nadzieje, że Latynosowi i Polce się uda, ale…” – czytała dalej Agata. Pod tym urwanym tekstem były zamieszczone trzy zdjęcia. Jedno Carlosa z Sammy, drugie z Barbie, a trzecie ze mną.
- „Teraz znów mamy dobrą wiadomość dla polskich Rusherek. Możecie być dumne, bo Carlos znów odwiedził nasz kraj i cały ten czas spędza z Leną. Jak myślicie, czy chłopak zacumował już w tym porcie na stałe?” – dokończyłam czytać. – A to hieny. Już muszę o wszystkim trąbić?! – zdenerwowałam się.
- No niech się cieszą, że mają Polkę w rodzince BTR. Nie obsmarowali was, więc spokojnie. – powiedziała Agata.
- No niby racja, ale zrobili z Carlosa takiego, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki. – powiedziałam.
- Ej, Lena! Nie przejmuj się. Ważne, że ci którzy mają wiedzieć prawdę, to ją wiedzą, a ci co nie, to nie wiedzą. Proste i logiczne. – Majka próbowała do mnie dotrzeć.
- No dobra, ale wiecie… Teraz przypomniał mi się pierwszy artykuł, w którym pojawiłam się ja. Jeszcze nie byłam z Carlosem, ale według nich z nim byłam. – uśmiechnęłam się.
- No widzisz, znalazłaś dobrą stronę tego artykułu, wspomnienie. – dorzuciła Maja.
  Później już nie rozmawiałyśmy o artykułach, ani podobnych sprawach. Zajęłyśmy się samymi, że tak się wyrażę, głupotami.  Wrócili chłopcy, którzy nie schodzili na inne tematy, tylko motory i żużel. E tam, zaraz i tak im przejdzie.
  Gdy wróciliśmy do domu z Carlosem, zaczęłam szukać swoich rzeczy do szkoły, bo od jutra już niestety zaczynamy ciąg dalszy nauki w murach. Ja tam osobiście wolę taką naukę na komisariacie, na akcjach, a nie słuchanie paplaniny wykładowców.
- Ej, nie widział ktoś tej mojej białej torby z Marlin? – zawołałam, zbiegając ze schodów.
- Ostatnio widziałem ją w tej szafie w korytarzu. – odezwał się mój tata.
- Dzięki. – podeszłam do szafy i wyjęłam z niej moją torbę. Wróciłam z nią do salonu, gdzie była cała reszta.
- Po co ci ona? – zapytał tata.
- Bo jest wygodna, a poza tym ją lubię i chcę się do niej spakować na jutro.
- A gdzie ty się jutro wybierasz? – zapytał zdziwiony Carlos.
- Do szkoły? Bo zaczynam, a mianowicie kontynuuje naukę… - przekazałam im.
- Ale ty nigdzie nie idziesz. – powiedział stanowczo tata. – W szkole już wiedzą przecież o tym, że cię postrzelono.
- Ale ja nie jestem kaleką, mogę chodzić i normalnie funkcjonować, a poza tym mam już dwadzieścia lat, więc nie musicie mi mówić co mam robić. Chcę normalnie zacząć chodzić na uniwerek. – powiedziałam pewnie.
- Na pewno dobrze się czujesz? – zapytał Carlos, gdy obok niego usiadłam.
- Tak, dobrze się czuję. – odpowiedziałam stanowczo.
- Ale i tak cię jutro odwiozę. – dorzucił Carlito.
- Dobrze, już dobrze. Co ja z wami wszystkimi mam… - zaśmiałam się spoglądając kolejno na Carlosa, tatę, mamę, babcię i na końcu na Filipa, bawiącego się klockami. – Ale i tak was kocham. – zaśmiałam się, przytulając do swojego chłopaka.

     Tydzień był normalny, choć może całkiem nie do końca. Carlos co rano mnie odwoził do szkoły, a potem na mnie pod nią czekał. Dzieliliśmy się wszyscy relacjami z naszych stażów na różnych komendach, ale i tak najciekawsze były opowieści moje i Bartka. Wszyscy zazdrościli mi akcji „Polskie Szybcy i Wściekli” i jazdy tak szybką bryką.
Dziewczyny jak, jak to dziewczyny, prócz tematu „policja” pytały również o Carlosa. Gratulowały tego, że znów jesteśmy razem i mówiły, że to musiało być przeznaczenie.
No właśnie, wracając do naszego pana Peny… Coś mi się zdaje, że on coś kombinuje… Tylko jeszcze nie wiem co… Jakiś taki ostatnio zamyślony… Ja go znam. To nic innego, tylko kombinowanie czegoś…
   W czwartek poprosiłam Carlosa by po mnie nie przyjeżdżał, bo miałam jechać z Bartkiem pomóc mu wybrać jakiś prezent dla Majki, bo skubańce się pokłóciły.
Szłam z przyjacielem w stronę kwiaciarni, a po drodze zerknęłam na dużą tablicę, na której zawsze wywieszone są plakaty, zapraszające na jakieś imprezy w mieście.
Na samym środku był przywieszony ogromny plakat! Spojrzałam zaskoczona na niego, a po chwili na stojącego obok mnie Bartka, który się wyszczerzał.
- Wiedziałeś?! – prawie wrzasnęłam, a ten z ciągłym zacieszem kiwnął głową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz