sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 2



- Lenko, kochanie obudź się. - powiedział mój tata po czym się obudziłam.
- Cześć. Jak tam w pracy? - zapytałam zaspana, mój tata był policjantem, nadkomisarzem, więc zawsze miał ciekawie.
- Przestępcy dali sobie chyba dzisiaj wolne, bo było bardzo spokojnie. - uśmiechnął się mój tata i dodał. - Przeszedłem zawołać Cię na obiad i przy okazji zobaczyć świadectwo mojej kochanej córeczki. - pokazałam mu świadectwo, ten mnie pochwalił i jeszcze raz wspomniał o obiedzie.
- Doprowadzę się do porządku i zaraz zejdę – uśmiechnęłam się, a ten wyszedł z mojego pokoju.
Gdy byłam mała zawsze marzyłam by pójść w ślady mojego taty, zmieniłam zdanie dopiero przy wyborze liceum, poszłam do ogólniaka, postanowiłam że gdy na 100 % namyślę się na zostanie policjantką to pójdę na studia i po znajomościach tatusia dostanę się do policji :D Byłam wysportowana i dobrze strzelałam z broni, szczerze to,  to uwielbiałam najbardziej gdy tata zabierał mnie na strzelnicę i zbijałam same pochwały od jego kolegów. Wychodziło mi to,  z resztą dalej mi wychodzi, lubiłam to strasznie i nadal lubię :) Mama zawsze się mnie czepiała że wdałam się w ojca i jestem córeczką tatusia. Szczerze to nie zaprzeczam temu, ale i tam kocham ich obojga tak samo.
Przebrałam się, uczesałam włosy i zeszłam na dół, gdzie rodzice czekali na mnie z obiadem.
Zjedliśmy i pomogłam zmywać mamie naczynia. Gdy skończyłyśmy zadzwoniła moja komórka.
- Słucham Cię. - powiedziałam do mojego kolegi Mateusza.
- Deska, rower albo może rolki? - usłyszałam w słuchawce.
- Dzisiaj może deska, pojedziemy do parku przy zaporze na rampy.
- Dobra to za 10 minut będziemy pod twoim domem z Kamilem i Bartkiem.
- Jasne, będę czekać. Dozo. - powiedziałam i rozłączyłam się.
- Tym razem kto? - zapytał mój tata, który ciągle wpatrywał się w dzisiejszą gazetę.
- Jadę z Kamilem, Bartkiem i Mateuszem do parku powygłupiać się  na desce. - powiedziałam i po chwili byłam już w swoim pokoju by ubrać się w coś wygodniejszwgo niż dżinsy. Założyłam granatowe dresowe rybaczki, turkusową bokserkę i związałam moje ciemnobrązowe włosy w kucyka, na głowę założyłam białą patrolówkę i zeszłam na dół. Zażyłam baiłe trampki, wzięłam deskorolkę z garażu i wyszłam przed bramkę by poczekać na kumpli.
Zaczęłam jeździć na chodniku przed swoim domem, po chwili zobaczyłam trzech wyjeżdżających zza zakrętu chłopaków na deskach.                                                                                                       - No to co, kierunek park przy zaporze? - zapytał uśmiechnięty Bartek, a ja przytaknęłam i we czwórkę udaliśmy się w jednym kierunku.
To że koleguję się z trzema najprzystojniejszymi chłopakami w naszej szkole to mi chyba każda dziewczyna zazdrościła, mieliśmy wspólne zainteresowania, lubiliśmy się, ale nie mogłabym o nich powiedzieć "przyjaciele", mogłam na nich zawsze polegać, ale o wszystkim niestety nie mogłam  pogadać...                                                                                                                                               - Dobra chłopaki, ja muszę troszkę odsapnąć. - powiedziałam po dwóch godzinach skakania po rampach.
- Jasne, nam też odpoczynek by się przydał. - powiedział Kamil i usiedliśmy we trójkę na ławce.
- To ja skoczę po coś do picia, zaraz będę. - powiedział Mateo i już go nie było.
- Matko! Jest chyba z 50 stopni w cieniu. Gorąco! - jęknęłam.
- Mam nadzieję, że Mateusz pomyśli i weźmie coś lodówki. - powiedział Bartek.
Po pięciu minutach Mateusz wrócił z czterema butelkami zimniutkiej pepsi, posiedzieliśmy trochę i rozmawialiśmy o naszych planach na wakacje. Bartek następnego dnia miał już jechać z rodzicami i siostrą do rodziny do słonecznej Hiszpanii, Mateusz miał za tydzień wyruszyć z grupą kolaży w góry, Kamil podobnie do mnie miał zostać w domu i znaleźć jakąś dorywczą robotę, z tym że ja już miałam taką załatwioną. Zbliżała się już godzina 21.30 gdy postanowiliśmy wracać. Pół godziny później byłam już w domu. Wzięłam szybki prysznic, wskoczyłam w piżamę i poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz