One Story 2



- Jest uprzejmy, miły, mądry, jest dżentelmenem i jest mega przystojny! - ciągle mówiła.
- Yhyyym... - słuchał.
- I zapytał się czy się z nim umówię!!! - ciągle się cieszyła.
- To fajnie. - lekko się uśmiechną. - I jak, umówiłaś się z nim?
- Tak. - odpowiedziała i zauważyła, że jej przyjaciel jest tak jakby nieobecny. - Carlos,  przepraszam. Ja tak ciągle o sobie, a u ciebie też się dużo ciekawego dzieje. Co tam u chłopaków, jak w zespole? Pracujecie nad nową piosenką? - zapytała, zbliżając się do chłopaka i oplotła jego rękę swoimi.
- Spokojnie. - posłał swojej przyjaciółce uśmiech. - U chłopaków jest dobrze, a na nowe piosenki też mamy już pomysły.
- To dobrze. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- A kiedy masz się spotkać z tym chłopakiem?
- Dziś wieczorem. Carlos! Trzymaj kciuki!                                               
- Dobrze. Będę trzymał... Ale wiesz, ja ci od razu mówię, żebyś uważała, bo...
- Tak, wiem, mam na siebie uważać, żebym przypadkiem nie trafiła na jakiegoś dupka, który mi spieprzy życie. Powtarzasz mi to ciągle. - uśmiechnęła się do niego.
- Violett, mówię tak, bo się o ciebie martwię...
- No dobrze, ty się martwisz o mnie, a ja o ciebie. Tak jak to przyjaciele. - powiedziała i mocno go przytuliła.
- Życzę powodzenia. - powiedział, ciągle przytulając dziewczynę.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. Idziesz teraz do studia?
- No tak.
- Mogę cię odprowadzić? I tak nie mam teraz nic do roboty...
- No dobrze, chodźmy. - odpowiedział chłopak i poszli dalej przez parkową aleję.

Violett Jones i Carlos Pena są przyjaciółmi od zawsze. Są sąsiadami, okna ich pokoi są naprzeciw siebie. Jest między nimi dwa lata różnicy, ale w przyjaźni im to nie przeszkadza.
Violett, dwudziestojednoletnia szatynka o niebieskich oczach. Uwielbia czytać, jeździć na rowerze, słuchać muzyki i kocha swojego psa – Demona. Dostała go od rodziców półtora roku temu.
Ma młodszego,szesnastoletniego brata – Taylora. Właśnie ukończyła drugi rok studiów, gdzie wybrała kierunek – prawo.
Carlos, dwudziestotrzyletni brunet o czekoladowych włosach. Uwielbia sport i muzykę. Razem z trójką przyjaciół założył zespół, w którym śpiewa. On także ma swojego pupila, a raczej pupilkę – Sarę, którą dostał w tym samym czasie co Viola Demona.
Ma młodszego, szesnastoletniego brata – Antonia.
Ich rodzice się przyjaźnią, bracia też są najlepszymi przyjaciółmi. Zawsze na wakacjach planują wspólny wyjazd. Sara i Demon są psami tej samej rasy – Syberian Husky.

Kilka dni później.
- Cześć, sorka za spóźnienie, ale straszne korki są. - do pomieszczenia wszedł Logan.
- Jak mogłeś ugrząźć w korkach jak twój samochód u mechanika jest... - skrzywił się James.
- Istnieje też coś takiego jak taksówka, myślicielu. - skomentował to Henderson. - No ale i tak wyskoczyłem z niej na światłach, bo jakbym tego nie zrobił to bym pewnie dalej tam siedział... No i właśnie, Carlos nie zgadniesz kogo ja widziałem!
- Księżniczkę Monako? - zaśmiał się Latynos.
- No jeżeli Viola jest Księżniczką Monako to ok. - zaśmiał się Logan. - To, że widziałem ją to rybka, ale nie zgadniecie z kim!
- Z jej nowym chłopakiem, którego jeszcze nie znam. - odpowiedział od razu Carlos.
- To ma nowego? Wow, Carlos czemu tak właściwie to wy jesteście tylko przyjaciółmi?! - zainteresował się Kendall.
- No, bo wyobraź sobie, że jesteśmy tylko nimi.
- No, ale chciałbyś coś więcej! Widać to po tobie! - dodał James.
- Ej, weźcie przestańcie! Jesteśmy tylko PRZYJACIÓŁMI! I nimi pozostaniemy.
- Taaa, pewnie. Jedzie mi tu czołg? - Logan wskazał palcem na swoje oko.
- Okey, koniec tematu, bo jak on się tylko zaczyna to robicie się nieznośni! - odpowiedział Pena.
- No, ale Logan jeszcze nie doszedł do tego kto jest tym nowym chłopakiem Violett. - przerwał mu Kendall.
- Trevor! - odpowiedział szybko Logan.
- Ten Trevor!? - zdziwił się Carlos.
- Trevor Brown?! Syn naszego managera?! - dorzucił James.
- No tak! - potwierdził Logan. - Nie widzieli mnie. Ciekaw też jestem czy ona wie, że to on, a czy on wie, że my ją znamy...
- Porozmawiam z nią później. - powiedział zamyślony Carlos. W tym momencie do studia wszedł Tom Brown, ich manager i wydawca.
- To co, gotowi? - zapytał mężczyzna.

Dziewczyna leżała na dużej huśtawce ogrodowej, twarzą do nieba, oczy miała zamknięte, ale i tak nie widziała całkowitej ciemności, promienie, które padały na nią, rozświetlały wszystko dookoła.
Po chwili lekki blask coś zasłoniło. Otworzyła oczy i zobaczyła bukiet, ogromny bukiet czerwonych róż. Poranne promienie słońca nie pozwalały Violett zobaczyć osoby, która trzyma bukiet. Podniosła się i usiadła, teraz zobaczyła uśmiechniętego Latynosa, która siadał obok niej.
- Myślę, że dobrze trafiłem... To tutaj mieszka solenizantka? - zaśmiał się i wręczył bukiet dziewczynie, a ta przysunęła róże do nosa.
- Carlos, dziękuję ci! - przysunęła się do przyjaciela i mocno, mocno przytuliła. - A tak właściwie to co cię tak rano zdarło?
- Nie mogłem spać. A ty? Co tu już robisz o wpół do ósmej?
- Tak samo nie mogłam spać. Mam tylko jeszcze nadzieję, że zjesz ze mną śniadanie? - zapytała dziewczyna.
- No oczywiście, dzisiaj ci niczego nie odmówię. - zaśmiał się Carlos. - I mam jeszcze coś, ale to po śniadaniu. - podniósł średni pakunek.
- Tylko mi nie mów, że to, to o czym teraz pomyślałam... - Violi zaświeciły się oczy.
- Tak, to, to łakomczuchu.
- Jesteś wielki! - uśmiechnęła się i pocałowała Carlosa w policzek.
Weszli do domu, zjedli wspólnie śniadanie, jej rodzice byli już w pracy, a brat spał, miał w końcu wakacje.
Później zrobili kawę i z kruchymi ciasteczkami z jabłkiem, które przyniósł Carlos usiedli w  ogrodzie.
- I jak tam z Trevorem? - zapytał w pewnym momencie Carlos.
- Dobrze, ale z tego co pamiętam to jeszcze ci nie mówiłam jak on ma na imię. - zdziwiła się Viola.
- No wiesz, przyjaciele zawsze o wszystkim wiedzą.
- A tak na serio? - uśmiechnęła się szatynka.
- Logan was widział w parku wczoraj. - odpowiedział.
- Ahaa, a skąd go znacie?
- A jak on ma na nazwisko?
- No Brown. Ale co z tego?
- A nasz wydawca?
- No Braw... Ej, oni może są ze sobą spokrewnieni?
- Noooo, Tom to jego ojciec.
- Heh, wow. - zdziwiła się Violett.
- Noo, i ja ci od razu mówię żebyś uważała na niego.
- Ale dlaczego? Wydaje mi się na serio w porządku. No ale dobra, wiem, że chcesz coś teraz na niego nagadać...
- No żebyś wiedziała, że chciałbym.
- To sobie na razie odpuść, nie psuj mojego, miłego, urodzinowego poranka. - lekko się uśmiechnęła.
- No dobra, na razie będę cicho. - odpowiedział i porwał kolejne ciastko z talerza. W tym momencie zadzwonił jego telefon. Wyjął go z kieszeni i spojrzał na mały wyświetlacz.
- Kendall. Zapewne oni też chcą odwiedzić solenizantkę. - uśmiechnął się.
- Heh, zapraszam. Tylko niech nie liczą, że dostaną moja pyszne ciasteczka. - zaśmiała się, a Carlos odebrał telefon.
Po dziesięciu minutach do ogrodu weszła trójka chłopaków.
- Witamy, witamy. - powiedział Logan.
- Cześć. - Violett przywitała się z każdym całując każdego w policzek.
- Wszystkiego Najlepszego! - zawołała cała trójka i wręczyła paczkę dziewczynie.
- To od całej naszej czwórki. - dodał James.
- Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba było. - uśmiechnęła się Violett i zabrała się za rozpakowywanie paczki, a chłopcy usiedli, James z Loganem obok Carlosa, a Kend obok Violett. - A to co?
Uwolniła z papieru duży album, na jego brązowej oprawie wygrawerowany był napis: Big Time Rush dla Violett. Zachwycona dziewczyna zaczęła przekręcać kartki. Na nich były ponaklejane zdjęcia i opisy jej i chłopaków, nie był cały zajęty, 2/3 było wolne, czekały na przyszłościowe zdjęcia.
- Chłopaki, noo! To jest cudowne!
- Chcieliśmy żebyś nas na przyszłość nie zapomniała. - zaśmiał się James.
- Nie żartujcie. Was się przecież nie da zapomnieć!
- Carlos mówił ci już o tym babiarzu? - zapytał Kendall.
- Że co? - zapytała zdziwiona Violett.
- No, bo Trevor się łapie każdej spódniczki. Straszny kobieciarz i gdy go widzimy z jakąś kobietą to zawsze z inną. Chciałem ci to przedtem powiedzieć, ale nie dałaś mi dojść do słowa. - wytłumaczył Carlos.
- Co jeżeli się zmienił? - zapytała, a chłopcy najpierw spojrzeli po sobie, a potem pokręcili jednakowo głowami. - Ja mu dam szansę, bo naprawdę go lubię.
- Rób jak chcesz, ale my cię przed nim tylko ostrzegamy. - dodał Logan. W tym momencie z domu wyszedł Taylor.
- Jeny, ile was tutaj... Więcej was mamusia nie miała. - zaśmiał się szesnastolatek.
- Coś ci może nie pasuje, Młody. - zaśmiała się Violett.
- Nie, nic, Stara. - zaakcentował chłopak po czym zaczęli się wszyscy śmiać.

- Wiesz, jestem chyba najszczęśliwszym chłopakiem na całej ziemi. - zaśmiał się Trevor, leząc na ławce w parku i opierając głowę na kolanach Violett.
- Ja też jestem szczęśliwa. - odpowiedziała dziewczyna i pocałowała chłopaka w usta.
- Ja już muszę pędzić, umówiłem się z kumplem. - uśmiechnął się Trevor, podnosząc głowę z kolan dziewczyny.
- No dobra, leć. - zaśmiała się Violett, a chłopak pocałował ją w usta i poszedł, jeszcze z daleka jej pomachał.
Niebieskooka nie wiedziała co teraz robić, nie miała pomysłu. Nie miała się z kim spotkać... Jej przyjaciel z zespołem od dwóch tygodni jeżdżą po Europie. Nie będzie ich jeszcze tydzień. Wstała z ławki i ruszyła w stronę swojego domu.  Tam w ogrodzie Taylor z Antoniem kopali piłkę, a psy Demon i Sara im w tym przeszkadzały, biegając obok nich. Dziewczyna na ten widok się uśmiechnęła i dołączyła do chłopców.

Tydzień później. Chłopcy wraz ze swoim managerem czekają na lotnisku we Włoszech na samolot.
- Chłopcy. - powiedział do siedzącej na krzesłach czwórki przyjaciół, chowając telefon do kieszeni po skończonej rozmowie. - Wygląda na to, ze w drodze powrotnej będziemy mieć jeszcze dwie osoby do towarzystwa. - uśmiechną się.
- Kogo? - zapytał James.
- Mojego syna z dziewczyną. Byli tu na weekendzie i teraz też wracają. - odpowiedział. A zaraz po jego słowach pojawił się za nim Trevor w objęciach z jakąś blondynką. Na twarzy Carlosa pojawiło się zdziwienie i za razem oburzenie. Pozostała trójka też się zdziwiła, spojrzeli po sobie. Młody Latynos wstał i podszedł do syna ich producenta.
- Mógłbyś na sekundkę? - zapytał i odeszli kawałek dalej. - Co z Violett? - zapytał w miarę spokojnie.
- Co ma być? Było i minęło... Teraz jest następna. - zaśmiał mu się w twarz.
- Słuchaj, Violett to moja przyjaciółka i nie pozwolę na takie traktowanie jej, a tym bardziej krzywdzenie. - powiedział już z podniesionym tonem. Brown ponownie się zaśmiał. Carlosowi puściły nerwy, zacisnął pięść i mocno uderzył Trevora w twarz, aż ten upadł na podłogę.
Reszta podbiegła do nich, Kendall, Logan i James stanęli przy Latynosie, a Tom z blondynkę pomogli wstać młodemu Brownowi.
   Chłopak zostawił swój samochód na podjeździe, nie wypakował walizki i nie wszedł do swojego domu. Od razu pobiegł do sąsiedniego budynku.
- O cześć Carlos. Jak tam o trasie? - zapytała matka Violett, krzątająca się w ogrodzie.
- Dzień dobry. Jak zwykle dobrze, a Viola jest u siebie?
- Tak, jest w pokoju. Ale słuchaj, może  z tobą normalnie pogada, bo odkąd rozstała się z tym Trevorem to wszystkich unika.
- Tak wiem o tym, a dawno to się stało? - zapytał chłopak.
- Jakieś trzy dni temu. - odpowiedziała matka
- Szybki jest. - powiedział sam do siebie i wszedł do domu. Od razu pobiegł po schodach na górę.
 Przystaną przy białych drzwiach i zapukał. Nie usłyszał odpowiedzi, więc powoli nacisną na klamkę. Wszedł do pokoju przyjaciółki, on leżała na łóżku, odwrócona plecami. On obszedł go i przykucną przy niej.
- A nie mówiłem?
- Mogłam cię posłuchać. - powiedziała spokojnie, ciągle wpatrzona w okno.
- Co się tak właściwie stało? - zapytał, a ona podniosła się i usiadła po turecku na środku łóżka. On przysiadł się do niej.
- Pamiętasz jak ci mówiłam, że z byle kim nie pójdę do łóżka? - powiedziała, a on skiną głową. - Obiecałam sobie, że jeżeli spotkam odpowiednią osobę, kiedy poczuję, że to jest ten właściwy, to wtedy to zrobię. Trevor chciał... Domyśl się czego chciał... Odmówiłam, a ten zaczął się rzucać, no i wtedy powiedziałam, że jeżeli ma to tak wyglądać, to przerwijmy to. On nawet się nie zawahał.
- Widziałem go na lotnisku z jakąś lalą, nie wytrzymałem i go uderzyłem. - powiedział spokojnie, a ona na niego spojrzała.
- Carlos, dlaczego ty to wszystko robisz? Zawsze jesteś przy mnie i mi pomagasz. - powiedziała, patrząc się mu w oczy z lekkim uśmiechem. On tylko lekko się uśmiechną i spuścił głowę. - Dziękuję, nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła. - mocno go przytuliła. - Może to głupio zabrzmi, ale... - przerwała. - Nie nie ważne. Zapomnij.
- Zaczęłaś, to teraz skończ. - powiedział i dłonią podniósł jej podbródek, by na niego spojrzała.
- Dużo myślałam ostatnio. O wszystkim, a szczególnie o moich uczuciach. Może wydać ci się to śmieszne, możesz mnie nawet wyśmiać, ale... Zawsze jesteś przy mnie, w radości i w smutku. Carlos, kocham cię. - powiedziała i znów spuściła głowę w dół, czekając na jakąś reakcję przyjaciela. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Violett, teraz ty posłuchaj mnie. Pytałaś czemu zawsze to robię, pomagam ci i jestem przy tobie. Teraz ci odpowiem. Robię to, bo nie chcę by cię ktoś skrzywdził, nie chcę żebyś cierpiała. Jestem przy tobie, bo uwielbiam twoją obecność, twoją bliskość. - powiedział, a ona podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. - Kocham twoje oczy, kocham kiedy się smucisz, denerwujesz i się cieszysz. Nigdy ci tego nie powiedziałem, bo bałem się twojej reakcji.
- Carlos... - poczuła, że po jej policzku zaczęła spływać łza. Nikt jeszcze do niej tak nie mówił. Poczuła się wyjątkowo. Chłopak przybliżył się do niej i lekko musnął jej usta swoimi, przerwał i czekał na jej reakcję. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach zapaliły się iskierki szczęścia. Teraz ona pocałowała jego. Trwali w gorącym i namiętnym pocałunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz