- Jest uprzejmy, miły,
mądry, jest dżentelmenem i jest mega przystojny! - ciągle mówiła.
- Yhyyym... - słuchał.
- I zapytał się czy się
z nim umówię!!! - ciągle się cieszyła.
- To fajnie. - lekko się
uśmiechną. - I jak, umówiłaś się z nim?
- Tak. - odpowiedziała i
zauważyła, że jej przyjaciel jest tak jakby nieobecny. - Carlos, przepraszam. Ja tak ciągle o sobie, a u
ciebie też się dużo ciekawego dzieje. Co tam u chłopaków, jak w zespole?
Pracujecie nad nową piosenką? - zapytała, zbliżając się do chłopaka i oplotła jego rękę swoimi.
- Spokojnie. - posłał
swojej przyjaciółce uśmiech. - U chłopaków jest dobrze, a na nowe piosenki też
mamy już pomysły.
- To dobrze. -
uśmiechnęła się dziewczyna.
- A kiedy masz się
spotkać z tym chłopakiem?
- Dziś wieczorem.
Carlos! Trzymaj kciuki!
- Dobrze. Będę
trzymał... Ale wiesz, ja ci od razu mówię, żebyś uważała, bo...
- Tak, wiem, mam na
siebie uważać, żebym przypadkiem nie trafiła na jakiegoś dupka, który mi
spieprzy życie. Powtarzasz mi to ciągle. - uśmiechnęła się do niego.
- Violett, mówię tak, bo
się o ciebie martwię...
- No dobrze, ty się
martwisz o mnie, a ja o ciebie. Tak jak to przyjaciele. - powiedziała i mocno
go przytuliła.
- Życzę powodzenia. -
powiedział, ciągle przytulając dziewczynę.
- Nie dziękuję, żeby nie
zapeszyć. Idziesz teraz do studia?
- No tak.
- Mogę cię odprowadzić?
I tak nie mam teraz nic do roboty...
- No dobrze, chodźmy. -
odpowiedział chłopak i poszli dalej przez parkową aleję.
Violett Jones i Carlos
Pena są przyjaciółmi od zawsze. Są sąsiadami, okna ich pokoi są naprzeciw
siebie. Jest między nimi dwa lata różnicy, ale w przyjaźni im to nie
przeszkadza.
Violett,
dwudziestojednoletnia szatynka o niebieskich oczach. Uwielbia czytać, jeździć
na rowerze, słuchać muzyki i kocha swojego psa – Demona. Dostała go od rodziców
półtora roku temu.
Ma
młodszego,szesnastoletniego brata – Taylora. Właśnie ukończyła drugi rok
studiów, gdzie wybrała kierunek – prawo.
Carlos,
dwudziestotrzyletni brunet o czekoladowych włosach. Uwielbia sport i muzykę.
Razem z trójką przyjaciół założył zespół, w którym śpiewa. On także ma swojego
pupila, a raczej pupilkę – Sarę, którą dostał w tym samym czasie co Viola
Demona.
Ma młodszego,
szesnastoletniego brata – Antonia.
Ich rodzice się
przyjaźnią, bracia też są najlepszymi przyjaciółmi. Zawsze na wakacjach planują
wspólny wyjazd. Sara i Demon są psami tej samej rasy – Syberian Husky.
Kilka dni później.
- Cześć, sorka za
spóźnienie, ale straszne korki są. - do pomieszczenia wszedł Logan.
- Jak mogłeś ugrząźć w
korkach jak twój samochód u mechanika jest... - skrzywił się James.
- Istnieje też coś
takiego jak taksówka, myślicielu. - skomentował to Henderson. - No ale i tak
wyskoczyłem z niej na światłach, bo jakbym tego nie zrobił to bym pewnie dalej
tam siedział... No i właśnie, Carlos nie zgadniesz kogo ja widziałem!
- Księżniczkę Monako? -
zaśmiał się Latynos.
- No jeżeli Viola jest
Księżniczką Monako to ok. - zaśmiał się Logan. - To, że widziałem ją to rybka,
ale nie zgadniecie z kim!
- Z jej nowym
chłopakiem, którego jeszcze nie znam. - odpowiedział od razu Carlos.
- To ma nowego? Wow,
Carlos czemu tak właściwie to wy jesteście tylko przyjaciółmi?! - zainteresował
się Kendall.
- No, bo wyobraź sobie,
że jesteśmy tylko nimi.
- No, ale chciałbyś coś
więcej! Widać to po tobie! - dodał James.
- Ej, weźcie
przestańcie! Jesteśmy tylko PRZYJACIÓŁMI! I nimi pozostaniemy.
- Taaa, pewnie. Jedzie
mi tu czołg? - Logan wskazał palcem na swoje oko.
- Okey, koniec tematu,
bo jak on się tylko zaczyna to robicie się nieznośni! - odpowiedział Pena.
- No, ale Logan jeszcze
nie doszedł do tego kto jest tym nowym chłopakiem Violett. - przerwał mu
Kendall.
- Trevor! - odpowiedział
szybko Logan.
- Ten Trevor!? - zdziwił
się Carlos.
- Trevor Brown?! Syn
naszego managera?! - dorzucił James.
- No tak! - potwierdził
Logan. - Nie widzieli mnie. Ciekaw też jestem czy ona wie, że to on, a czy on
wie, że my ją znamy...
- Porozmawiam z nią
później. - powiedział zamyślony Carlos. W tym momencie do studia wszedł Tom
Brown, ich manager i wydawca.
- To co, gotowi? -
zapytał mężczyzna.
Dziewczyna leżała na
dużej huśtawce ogrodowej, twarzą do nieba, oczy miała zamknięte, ale i tak nie
widziała całkowitej ciemności, promienie, które padały na nią, rozświetlały
wszystko dookoła.
Po chwili lekki blask
coś zasłoniło. Otworzyła oczy i zobaczyła bukiet, ogromny bukiet czerwonych
róż. Poranne promienie słońca nie pozwalały Violett zobaczyć osoby, która
trzyma bukiet. Podniosła się i usiadła, teraz zobaczyła uśmiechniętego
Latynosa, która siadał obok niej.
- Myślę, że dobrze
trafiłem... To tutaj mieszka solenizantka? - zaśmiał się i wręczył bukiet
dziewczynie, a ta przysunęła róże do nosa.
- Carlos, dziękuję ci! -
przysunęła się do przyjaciela i mocno, mocno przytuliła. - A tak właściwie to
co cię tak rano zdarło?
- Nie mogłem spać. A ty?
Co tu już robisz o wpół do ósmej?
- Tak samo nie mogłam
spać. Mam tylko jeszcze nadzieję, że zjesz ze mną śniadanie? - zapytała
dziewczyna.
- No oczywiście, dzisiaj
ci niczego nie odmówię. - zaśmiał się Carlos. - I mam jeszcze coś, ale to po
śniadaniu. - podniósł średni pakunek.
- Tylko mi nie mów, że
to, to o czym teraz pomyślałam... - Violi zaświeciły się oczy.
- Tak, to, to
łakomczuchu.
- Jesteś wielki! -
uśmiechnęła się i pocałowała Carlosa w policzek.
Weszli do domu, zjedli
wspólnie śniadanie, jej rodzice byli już w pracy, a brat spał, miał w końcu
wakacje.
Później zrobili kawę i z
kruchymi ciasteczkami z jabłkiem, które przyniósł Carlos usiedli w ogrodzie.
- I jak tam z Trevorem?
- zapytał w pewnym momencie Carlos.
- Dobrze, ale z tego co
pamiętam to jeszcze ci nie mówiłam jak on ma na imię. - zdziwiła się Viola.
- No wiesz, przyjaciele
zawsze o wszystkim wiedzą.
- A tak na serio? -
uśmiechnęła się szatynka.
- Logan was widział w
parku wczoraj. - odpowiedział.
- Ahaa, a skąd go
znacie?
- A jak on ma na
nazwisko?
- No Brown. Ale co z
tego?
- A nasz wydawca?
- No Braw... Ej, oni
może są ze sobą spokrewnieni?
- Noooo, Tom to jego
ojciec.
- Heh, wow. - zdziwiła
się Violett.
- Noo, i ja ci od razu
mówię żebyś uważała na niego.
- Ale dlaczego? Wydaje
mi się na serio w porządku. No ale dobra, wiem, że chcesz coś teraz na niego
nagadać...
- No żebyś wiedziała, że
chciałbym.
- To sobie na razie
odpuść, nie psuj mojego, miłego, urodzinowego poranka. - lekko się uśmiechnęła.
- No dobra, na razie
będę cicho. - odpowiedział i porwał kolejne ciastko z talerza. W tym momencie
zadzwonił jego telefon. Wyjął go z kieszeni i spojrzał na mały wyświetlacz.
- Kendall. Zapewne oni
też chcą odwiedzić solenizantkę. - uśmiechnął się.
- Heh, zapraszam. Tylko
niech nie liczą, że dostaną moja pyszne ciasteczka. - zaśmiała się, a Carlos
odebrał telefon.
Po dziesięciu minutach
do ogrodu weszła trójka chłopaków.
- Witamy, witamy. -
powiedział Logan.
- Cześć. - Violett
przywitała się z każdym całując każdego w policzek.
- Wszystkiego
Najlepszego! - zawołała cała trójka i wręczyła paczkę dziewczynie.
- To od całej naszej
czwórki. - dodał James.
- Dziękuję, ale naprawdę
nie trzeba było. - uśmiechnęła się Violett i zabrała się za rozpakowywanie
paczki, a chłopcy usiedli, James z Loganem obok Carlosa, a Kend obok Violett. -
A to co?
Uwolniła z papieru duży
album, na jego brązowej oprawie wygrawerowany był napis: Big Time Rush dla Violett. Zachwycona dziewczyna zaczęła przekręcać kartki.
Na nich były ponaklejane zdjęcia i opisy jej i chłopaków, nie był cały zajęty,
2/3 było wolne, czekały na przyszłościowe zdjęcia.
- Chłopaki, noo! To jest
cudowne!
- Chcieliśmy żebyś nas
na przyszłość nie zapomniała. - zaśmiał się James.
- Nie żartujcie. Was się
przecież nie da zapomnieć!
- Carlos mówił ci już o
tym babiarzu? - zapytał Kendall.
- Że co? - zapytała
zdziwiona Violett.
- No, bo Trevor się
łapie każdej spódniczki. Straszny kobieciarz i gdy go widzimy z jakąś kobietą
to zawsze z inną. Chciałem ci to przedtem powiedzieć, ale nie dałaś mi dojść do
słowa. - wytłumaczył Carlos.
- Co jeżeli się zmienił?
- zapytała, a chłopcy najpierw spojrzeli po sobie, a potem pokręcili jednakowo
głowami. - Ja mu dam szansę, bo naprawdę go lubię.
- Rób jak chcesz, ale my
cię przed nim tylko ostrzegamy. - dodał Logan. W tym momencie z domu wyszedł
Taylor.
- Jeny, ile was tutaj...
Więcej was mamusia nie miała. - zaśmiał się szesnastolatek.
- Coś ci może nie
pasuje, Młody. - zaśmiała się Violett.
- Nie, nic, Stara. -
zaakcentował chłopak po czym zaczęli się wszyscy śmiać.
- Wiesz, jestem chyba
najszczęśliwszym chłopakiem na całej ziemi. - zaśmiał się Trevor, leząc na
ławce w parku i opierając głowę na kolanach Violett.
- Ja też jestem
szczęśliwa. - odpowiedziała dziewczyna i pocałowała chłopaka w usta.
- Ja już muszę pędzić,
umówiłem się z kumplem. - uśmiechnął się Trevor, podnosząc głowę z kolan
dziewczyny.
- No dobra, leć. -
zaśmiała się Violett, a chłopak pocałował ją w usta i poszedł, jeszcze z daleka
jej pomachał.
Niebieskooka nie
wiedziała co teraz robić, nie miała pomysłu. Nie miała się z kim spotkać... Jej
przyjaciel z zespołem od dwóch tygodni jeżdżą po Europie. Nie będzie ich
jeszcze tydzień. Wstała z ławki i ruszyła w stronę swojego domu. Tam w ogrodzie Taylor z Antoniem kopali piłkę, a psy Demon i Sara im w tym
przeszkadzały, biegając obok nich. Dziewczyna na ten widok się uśmiechnęła i
dołączyła do chłopców.
Tydzień później. Chłopcy
wraz ze swoim managerem czekają na lotnisku we Włoszech na samolot.
- Chłopcy. - powiedział
do siedzącej na krzesłach czwórki przyjaciół, chowając telefon do kieszeni po
skończonej rozmowie. - Wygląda na to, ze w drodze powrotnej będziemy mieć
jeszcze dwie osoby do towarzystwa. - uśmiechną się.
- Kogo? - zapytał James.
- Mojego syna z
dziewczyną. Byli tu na weekendzie i teraz też wracają. - odpowiedział. A zaraz
po jego słowach pojawił się za nim Trevor w objęciach z jakąś blondynką. Na
twarzy Carlosa pojawiło się zdziwienie i za razem oburzenie. Pozostała trójka
też się zdziwiła, spojrzeli po sobie. Młody
Latynos wstał i podszedł do syna ich producenta.
- Mógłbyś na sekundkę? -
zapytał i odeszli kawałek dalej. - Co z Violett? - zapytał w miarę spokojnie.
- Co ma być? Było i
minęło... Teraz jest następna. - zaśmiał mu się w twarz.
- Słuchaj, Violett to
moja przyjaciółka i nie pozwolę na takie traktowanie jej, a tym bardziej
krzywdzenie. - powiedział już z podniesionym tonem. Brown ponownie się zaśmiał.
Carlosowi puściły nerwy, zacisnął pięść i mocno uderzył Trevora w twarz, aż ten
upadł na podłogę.
Reszta podbiegła do
nich, Kendall, Logan i James stanęli przy Latynosie, a Tom z blondynkę pomogli
wstać młodemu Brownowi.
Chłopak zostawił swój samochód na
podjeździe, nie wypakował walizki i nie wszedł do swojego domu. Od razu pobiegł
do sąsiedniego budynku.
- O cześć Carlos. Jak
tam o trasie? - zapytała matka Violett, krzątająca się w ogrodzie.
- Dzień dobry. Jak
zwykle dobrze, a Viola jest u siebie?
- Tak, jest w pokoju.
Ale słuchaj, może z tobą normalnie
pogada, bo odkąd rozstała się z tym Trevorem to wszystkich unika.
- Tak wiem o tym, a
dawno to się stało? - zapytał chłopak.
- Jakieś trzy dni temu.
- odpowiedziała matka
- Szybki jest. -
powiedział sam do siebie i wszedł do domu. Od razu pobiegł po schodach na górę.
Przystaną przy białych drzwiach i zapukał. Nie
usłyszał odpowiedzi, więc powoli nacisną na klamkę. Wszedł do pokoju
przyjaciółki, on leżała na łóżku, odwrócona plecami. On obszedł go i przykucną
przy niej.
- A nie mówiłem?
- Mogłam cię posłuchać.
- powiedziała spokojnie, ciągle wpatrzona w okno.
- Co się tak właściwie
stało? - zapytał, a ona podniosła się i usiadła po turecku na środku łóżka. On
przysiadł się do niej.
- Pamiętasz jak ci
mówiłam, że z byle kim nie pójdę do łóżka? - powiedziała, a on skiną głową. -
Obiecałam sobie, że jeżeli spotkam odpowiednią osobę, kiedy poczuję, że to jest
ten właściwy, to wtedy to zrobię. Trevor chciał... Domyśl się czego chciał...
Odmówiłam, a ten zaczął się rzucać, no i
wtedy powiedziałam, że jeżeli ma to tak wyglądać, to przerwijmy to. On nawet
się nie zawahał.
- Widziałem go na
lotnisku z jakąś lalą, nie wytrzymałem i go uderzyłem. - powiedział spokojnie,
a ona na niego spojrzała.
- Carlos, dlaczego ty to
wszystko robisz? Zawsze jesteś przy mnie i mi pomagasz. - powiedziała, patrząc
się mu w oczy z lekkim uśmiechem. On tylko lekko się uśmiechną i spuścił głowę.
- Dziękuję, nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła. - mocno go przytuliła. -
Może to głupio zabrzmi, ale... -
przerwała. - Nie nie ważne. Zapomnij.
- Zaczęłaś, to teraz
skończ. - powiedział i dłonią podniósł jej podbródek, by na niego spojrzała.
- Dużo myślałam
ostatnio. O wszystkim, a szczególnie o moich uczuciach. Może wydać ci się to
śmieszne, możesz mnie nawet wyśmiać, ale... Zawsze jesteś przy mnie, w radości
i w smutku. Carlos, kocham cię. - powiedziała i znów spuściła głowę w dół, czekając
na jakąś reakcję przyjaciela. Na
jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Violett, teraz ty
posłuchaj mnie. Pytałaś czemu zawsze to robię, pomagam ci i jestem przy tobie.
Teraz ci odpowiem. Robię to, bo nie chcę by cię ktoś skrzywdził, nie chcę żebyś
cierpiała. Jestem przy tobie, bo uwielbiam twoją obecność, twoją bliskość. -
powiedział, a ona podniosła głowę i
spojrzała mu w oczy. - Kocham twoje oczy, kocham kiedy się smucisz, denerwujesz
i się cieszysz. Nigdy ci tego nie powiedziałem, bo bałem się twojej reakcji.
- Carlos... - poczuła,
że po jej policzku zaczęła spływać łza. Nikt jeszcze do niej tak nie mówił.
Poczuła się wyjątkowo. Chłopak przybliżył się do niej i lekko musnął jej usta
swoimi, przerwał i czekał na jej reakcję. Na jej twarzy pojawił się szeroki
uśmiech, a w oczach zapaliły się iskierki
szczęścia. Teraz ona pocałowała jego. Trwali w gorącym i namiętnym pocałunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz