Jest 23 grudnia, przede mną kilka
najwspanialszych dni w roku... Święta Bożego Narodzenia. One są moimi
ulubionymi świętami. Pięknie ozdobiona choinka, spotkanie
z rodziną, świąteczne wypieki, śnieg i wiele, wiele innych wspaniałych rzeczy
wiążących się z tymi świętami.
Szłam odśnieżonym chodnikiem, trzymając w
ręce reklamówkę z zakupami. Wracałam ze sklepu, mama wysłała mnie po kilka
produktów, których zapomniała kupić. Po kilku minutach
weszłam do domu, zdjęłam buty i odwiesiłam na wieszak kurtkę. Weszłam do kuchni
i położyłam reklamówkę na kuchennym blacie. Mama była zajęta pieczeniem placka,
a tata zajmował się Małym. Wszystko było w jak najlepszym porządku.
- Wiesz co Lena, mamy jeden prezent dla
Ciebie, który pozwolimy Ci teraz rozpakować. - powiedział mój tata.
- Jestem już dużą dziewczynką i cierpliwie
poczekam do jutrzejszego wieczoru. - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Coś mi się zdaje, że ten prezent nie może
czekać do jutra... - zaśmiała się moja rodzicielka.
- No jeżeli tak nalegacie... - powiedziałam z
uśmieszkiem.
- To idź na górę do swojego pokoju. - uśmiechnął się tata, podający Filipowi kolejne zabawki. Po tych słowach ruszyłam po schodach
na piętro. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i weszłam do niego, wszystko było
tak samo jak te dwadzieścia minut temu, gdy wychodziłam do sklepu. Nic nowego
tu nie zobaczyłam.
Jednak po chwili poczułam, że ktoś zakrył mi
oczy dłońmi. Automatycznie położyłam swoje dłonie na dłoniach zakrywających
moje oczy.
- Mam zgadywać? - zaśmiałam się.
- Ja nie mam w głowie automatycznego
tłumacza... - usłyszałam... usłyszałam Carlosa!
- Carlos! - wykrzyczałam, odwróciłam się i
wskoczyłam mu w ramiona.
- Cześć Skarbie. - uśmiechnął się Latynos.
- Ty kiedykolwiek wcześniej powiesz mi, że
masz zamiar mnie odwiedzić czy zawsze będziesz robił mi takie miłe
niespodzianki? - zaśmiała się i musnęłam jego usta.
- Lubię robić Ci niespodzianki, więc się
strzeż, bo nie znasz dnia ani godziny. - zaśmiał się Carlos.
- Wariat! - podsumowałam go. - Wariat, ale
słodki! - dodałam po chwili.
Zeszliśmy na dół, gdzie byli moi rodzice i
brat.
- W tym roku będziemy mieć naprawdę dużą
wigilię i chyba takie są najlepsze! Dużo ludzi, śmiech, rozmowy i dobra zabawa.
- powiedziała moja mama.
Duża, duża... Mój brat z żoną odpadają, ale za to na ich miejsce zagości
jedenaście osób plus nasza czwórka i Majka. - dodał tata.
- Że ile!? - myślałam, że się przesłyszałam!
- Carlos, Bartek, Kacper z Karoliną i Mańka to pięć osób, gdzie kolejne sześć
?!?!
- I to jest następna niespodzianka. - zaśmiał
się Latynos.
- Jutro rano przylecą jeszcze Vanessa z
Rafem, Meggie z Jamesem, Logan i Kendall. - poinformowała mnie mama.
- Serio?! Nie żartujecie? - oczy zaświeciły
mi się ze szczęścia!
- Nie żartujemy. - zaśmiał się tata.
Wszystko brzmi wspaniale! Święta spędzone w
towarzystwie najlepszych przyjaciół – bezcenne! Informacja o tym, że Bartek ma
być u nas na wigilii nie jest pomyłką, nieee! Udało mi
się zeswatać Majkę i Bartka! Pomogła mi wiedza, że ona mu się podoba i z
wzajemnością! Długo nie musiałam się męczyć, szybko poszło. Rodzice mojej
kuzynki, mój wujek i ciocia co roku wraz ze swoją jedyną córką gościli u nas na
świątecznej wieczerzy, ale w tym roku oni będą mieli gości i odwiedzi nas tylko
Majka w towarzystwie swojego chłopaka, który przy okazji jest moim kumplem. Co
roku zapraszamy też babcię, mamę mojej mamy, która mieszka w Zakopanym (wspominałam
o niej w wcześniejszym rozdziale nr 42). Tradycyjnie odmawia mówiąc, że woli
zostać w domu. Widywałam się z nią zawsze na feriach zimowych, wakacjach albo
gdy postanowiłam nas odwiedzić. Teraz jeszcze mama nas poinformowała, że jeżeli
nas tu tyle będzie to ona zaprasza nas wszystkich do siebie na sylwestra i
zacytowała babcię „W końcu chcę poznać tego Latynosa mojej wnuczki”. Pewnie
skorzystamy z tej okazji, pokażemy naszym amerykańskim gościom polskie góry.
Po obiedzie pojechaliśmy z Carlosem na zakupy.
Chcieliśmy kupić wszystkim jakieś świąteczne upominki. Mieliśmy niemały
dylemat, ale w końcu każdy coś od nas
dostanie. Na przykład taki Kacper, który zawsze przynudza, że przydałby mu się
zegarek, w końcu go dostanie. Filip dostanie małą ciężarówkę, Mańka książkę z
bajkami i baśniami. I tak dalej i dalej.
Na końcu zaproponowałam rozdzielenie się,
ponieważ chciałam kupić coś mojemu chłopakowi. On powiedział, że ma już coś dla
mnie i poczeka w samochodzie. Zabrał wszystkie pakunki
i poszedł do samochodu. Ja ruszyłam na poszukiwanie czegoś dla Carlita.
Krążyłam już z dziesięć minut i nadal nie
miałam pomysłu co mu kupić. Bacznie oglądałam wystawy sklepowe i nagle
zobaczyłam na wystawie w perfumerii flakoniki z
perfumami. Tak, to jest to! Wybrałam zapach, który był słodki, przyciągający i
zarazem hipnotyzujący. W drodze powrotnej zahaczyłam o sklep z grami, kupiłam
mojemu chłopakowi grę o której tyle słyszałam, że ma zamiar ją sobie kupić.
Więc już ją w pewnym sensie ma. Włożyłam prezenty do reklamówki by nie zobaczył
co dla niego mam i wróciłam do samochodu. Wróciliśmy do domu.
- No to teraz wy zostajecie w domu z Małym, a
ja i tata jedziemy na zakupy. - powiedziała moja mama gdy tylko weszliśmy do
domu.
- No dobra. - zgodziłam się.
- I pod waszą nieobecność przenieśliśmy się
do pokoju Filipa, więc dla jutrzejszych przyjezdnych mamy trzy pokoje. -
powiedziała mama. -
Okey. - znów przytaknęłam i wyszli.
Nie wiem czy wspominałam, ale mój dom nie
należy do najmniejszych... Na parterze znajdują się podstawowe pomieszczenia, a
na piętrze mamy pięć pokoi plus łazienka,
druga jest na dole. W pokoju filipa oprócz jego łóżeczka jest rozkładana sofa.
Spali tam zaraz po narodzinach mojego brata, potem gdy był coraz większy i nie
budził się co pięć minut wrócili do swojej sypialni. Teraz znów tam na chwilę
wrócą by przyjąć gości. Vanessa i Raf zajmą jeden pokój, James z Meg drugi i
idealnie zostaje trzeci pokój z dwoma łóżkami dla Kendalla i Logana. Idealnie!
Nie mogę się już doczekać jutrzejszego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz