Nie byłam na jego pogrzebie, po prostu tak
jakoś nie mogłam... Poszłam tam dwa dni potem. Carlos poszedł tam ze mną,
czułam się raźniej. Kilka dni później już prawie nie
myślałam o Małym.
Była niedziela, jak zwykle Carlos miał być na
obiedzie.
Pomagałam Marii go przyrządzić.
Gdy przyjechał, zawsze gdy nadarzała się
okazja musiał mnie dotknąć, puścić oko lub po prostu się do mnie uśmiechnąć.
W końcu zasiedliśmy do stołu. Siedzieliśmy z
Carlosem na przeciw siebie.
- Wiecie co, wy to musicie sobie w końcu
znaleźć jakieś dziewczyny. - powiedziała Maria do swoich synów. Widziałam, że
Carlos się uśmiecha pod nosem. Kopnęłam go wtedy lekko
pod stołem, wtedy już zrobił minę jakbym mu zadała nie wiadomo jaki ból, wtedy
to ja zaczęłam się uśmiechać, on z resztą też.
- Jeszcze mamy czas. - odpowiedział Raf i
włożył sobie do buzi kawałek mięsa.
- No tak, a szczególnie ty. Gdy twój tata
miał tyle lat co ty, stary koniu to już byłeś na świecie. - zaśmiała się. - A
Carlos w drodze. - dodała. Zaczęliśmy się śmiać.
- Zejdź z nich. W końcu przyjdzie i na nich
czas. - zaśmiał się Pedro.
- Starość nie radość, kochanie. Jesteśmy
coraz starsi, a ja bym chciała się doczekać wnuków. - dodała.
- Ciekawe który pierwszy Ci oznajmi, że
zostaniesz babcią... - powiedział Pedro.
- Nie wiem dlaczego, ale myślę, że to będzie
Carlito. - dodała Maria.
- Kobieca intuicja? - zaśmiał się mój Latynos
i posłał mi ten jego zabójczy uśmiech. Ja też się uśmiechnęłam i jakby nigdy
nic ponownie kopnęłam Carlosa.
- No nie wiem, tak jakoś mi się wydaje. -
odpowiedziała Latynoska. - Raf jest starszy, ale wydaje mi się, że tak szybko
ty sobie synu dziewczyny nie znajdziesz... Taki
charakter. - zaśmiała się do starszego syna.
Skończyliśmy jeść, posprzątałyśmy we dwie po
obiedzie i poszłam na taras.
Po chwili poczułam, że ktoś obejmuje mnie w
talii i kładzie głowę na moim ramieniu.
- Wiesz, zaczerwieniłaś się jak moja mama
zaczęła mówić o tych dziewczynach i wnukach. - powiedział Carlos.
- Wcale nie. - odpowiedziałam.
- Wcale, że tak. Siedziałem na przeciwko
Ciebie i najlepiej widziałem Pięknie wtedy wyglądasz.
- Czyli jak się nie czerwienię to Ci się nie
podobam? - zażartowałam.
- Cały czas mi się podobasz. Gdy się czerwienisz,
gdy się śmiejesz, gdy jesteś smutna, gdy płaczesz, gdy słuchasz, gdy
opowiadasz, gdy się skupiasz i mógłbym tak wyliczać
w nieskończoność. - powiedział i musnął swoimi ustami moją szyję.
Kilka dni później chłopaki mieli koncert.
Carlos, Logan, Kendall i James byli już tam od rana, a ja, Vanessa, Meggie i
Raf mieliśmy później dojechać.
Półtora godziny przed koncertem dojechaliśmy
na dużą zieloną łąkę, plac na którym miał się odbyć koncert był obstawiony
bramkami, a na środku stała scena.
Ochrona powiedział nam, że chłopaki są za
sceną. Udaliśmy się tam. Zobaczyliśmy jak Kendall z Jamesem sprawdzają
mikrofony, a Carlos i Logan rozmawiali z Markiem, gdy
zauważyli, że się do nich zbliżamy, tak jakby się spłoszyli i chyba zmienili
temat. Dziwne...
- Cześć Skarbie. - James podszedł do Meggie i
ją pocałował. Carlos się do mnie uśmiechnął, ale tak jakby coś... kombinował?
Postaliśmy trochę jeszcze z nimi, potem
dostaliśmy wywieszki z napisem VIP. Mark zaprowadził nas na lekki pagórek.
Miejsce super, dobry widok, niedaleko stał głośnik i
miejsce było ogrodzone barierkami. Obejrzeliśmy jeszcze trochę okolicy i
wróciliśmy na miejsce, przed sceną było coraz więcej ludzi. Rafowi było już
lepiej chodzić, bo mógł już bez kul, ale jeszcze utykał.
O równej dwudziestej zaczął się koncert. Gdy
się już ściemniło, Kendall zaczął mówić.
- Jesteśmy już na półmetku naszego
dzisiejszego spotkania. Chcielibyśmy zaśpiewać naszą nową piosenkę. -
popatrzyliśmy się na siebie z Vanessą i Rafem i potem
na Meg.
- Ej, ja też o żadnej nowości nie słyszałam
Ostatnio więcej pracowali z Markiem. - broniła się Meg. - I dziwne, że James
nic mi nie powiedział. - dodała.
- Usłyszycie ją po raz pierwszy. - zaśmiał
się James.
- W tej piosence będzie pewne przekazanie. -
dodał Carlos i usłyszeliśmy pierwsze dźwięki melodii.
- Stuck! - krzyknęła cała czwórka.
Zaczął James, potem Carlos i znów James.
- Lena, spójrz na scenę. - powiedział Raf,
gdy szeptałam z Van.
Na scenie obok chłopaków, tam gdzie jeszcze
przed sekundą widniał napis BIG TIME RUSH, gdy Carlos zaczął śpiewać " I
would scream to the world. They would see
you're my girl.", wyświetlałam się JA!!! Taka transmisja na żywo! Ktoś
mnie musiał kamerować i od razu przekazywać film by tam odtwarzano. Ja spięta,
bo wszyscy się na mnie na tym ekranie gapią, a Carlos śpiewa i się śmieje! Gdy
już zniknęłam z oczu wszystkich tu obecnych wykorzystałam chwilę, gdy Latynos
się na mnie patrzył, przejechałam palcem po szyi na znak, że będzie z nim
kiepsko!
- Lena, czy mi się zdaje, czy Wy jesteście
razem? - zapytała uśmiechnięta Vanessa. Po moim uśmiechu można było
wywnioskować tylko jedną odpowiedź.
- Lena! Super! – wykrzyknęła Meggie i mnie
przytuliła, po chwili Van zrobiła to samo.
Gdy tekst się powtórzył w niebo wyleciały
fajerwerki! Śliczne i kolorowe!
- Hej, a gdzie tego mojego brata i Jamesa wcięło? - zapytał
śmiejący się Raf. Popatrzyłam się na scenę, a tam stało tylko dwóch i kończyli
śpiewać końcówkę piosenki. Po krótkiej chwili
zobaczyliśmy wbiegających na wzniesienie, na którym staliśmy, Carlosa i Jamesa.
Latynos podniósł mnie i przytulił, na ekranie wszyscy to widzieli. Jamesa też
przytulił Meg i coś do niej szeptał. Postawił mnie z powrotem na ziemi i
powiedział do mikrofonu.
- Lena, Kocham Cię. Nie wyobrażam sobie życia
bez Ciebie! - uśmiechnęłam się i go pocałowałam. Słyszałam śmiech moich
przyjaciół, wybuchające fajerwerki, ale to teraz
nie było ważne. Najważniejsi byliśmy My! Ja i Carlos :)
- Też Cię kocham. - odpowiedziałam, gdy
przestaliśmy się całować. Uśmiechnął się, pocałował mnie jeszcze przelotnie i
wrócił na scenę.
- No to zostało nas tylko dwóch. - zaśmiał
się Logan i objął ramieniem Kendalla, gdy Carlos i James do nich już wrócili.
Zaczęli się śmiać, razem z nimi tłum i my stojący na pagórku.
Po koncercie panowie rozdali autografy, a my
poszliśmy do nich za scenę.
Carlos objął mnie w tali, James to samo
zrobił z Meggie. Latynos położył swoją głowę na moim ramieniu i zapytał.
- Dalej mam się bać? - wyszeptał mi do ucha.
- Zobaczymy. - odwróciłam się do niego i
utonęłam w jego namiętnym i słodkim pocałunku. Reszta zaczęła klaskać i
gwizdać. Nie zwracaliśmy na nich uwagi. Co tam, niech
się patrzą :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz