sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 30



Nie byłam na jego pogrzebie, po prostu tak jakoś nie mogłam... Poszłam tam dwa dni potem. Carlos poszedł tam ze mną, czułam się raźniej. Kilka dni później już prawie nie myślałam o Małym.
Była niedziela, jak zwykle Carlos miał być na obiedzie.
Pomagałam Marii go przyrządzić.
Gdy przyjechał, zawsze gdy nadarzała się okazja musiał mnie dotknąć, puścić oko lub po prostu się do mnie uśmiechnąć.
W końcu zasiedliśmy do stołu. Siedzieliśmy z Carlosem na przeciw siebie.
- Wiecie co, wy to musicie sobie w końcu znaleźć jakieś dziewczyny. - powiedziała Maria do swoich synów. Widziałam, że Carlos się uśmiecha pod nosem. Kopnęłam go wtedy lekko pod stołem, wtedy już zrobił minę jakbym mu zadała nie wiadomo jaki ból, wtedy to ja zaczęłam się uśmiechać, on z resztą też.
- Jeszcze mamy czas. - odpowiedział Raf i włożył sobie do buzi kawałek mięsa.
- No tak, a szczególnie ty. Gdy twój tata miał tyle lat co ty, stary koniu to już byłeś na świecie. - zaśmiała się. - A Carlos w drodze. - dodała. Zaczęliśmy się śmiać.
- Zejdź z nich. W końcu przyjdzie i na nich czas. - zaśmiał się Pedro.
- Starość nie radość, kochanie. Jesteśmy coraz starsi, a ja bym chciała się doczekać wnuków. - dodała.
- Ciekawe który pierwszy Ci oznajmi, że zostaniesz babcią... - powiedział Pedro.
- Nie wiem dlaczego, ale myślę, że to będzie Carlito. - dodała Maria.
- Kobieca intuicja? - zaśmiał się mój Latynos i posłał mi ten jego zabójczy uśmiech. Ja też się uśmiechnęłam i jakby nigdy nic ponownie kopnęłam Carlosa.
- No nie wiem, tak jakoś mi się wydaje. - odpowiedziała Latynoska. - Raf jest starszy, ale wydaje mi się, że tak szybko ty sobie synu dziewczyny nie znajdziesz... Taki charakter. - zaśmiała się do starszego syna.
Skończyliśmy jeść, posprzątałyśmy we dwie po obiedzie i poszłam na taras.
Po chwili poczułam, że ktoś obejmuje mnie w talii i kładzie głowę na moim ramieniu.
- Wiesz, zaczerwieniłaś się jak moja mama zaczęła mówić o tych dziewczynach i wnukach. - powiedział Carlos.
- Wcale nie. - odpowiedziałam.
- Wcale, że tak. Siedziałem na przeciwko Ciebie i najlepiej widziałem Pięknie wtedy wyglądasz.
- Czyli jak się nie czerwienię to Ci się nie podobam? - zażartowałam.
- Cały czas mi się podobasz. Gdy się czerwienisz, gdy się śmiejesz, gdy jesteś smutna, gdy płaczesz, gdy słuchasz, gdy opowiadasz, gdy się skupiasz i mógłbym tak wyliczać w nieskończoność. - powiedział i musnął swoimi ustami moją szyję.
Kilka dni później chłopaki mieli koncert. Carlos, Logan, Kendall i James byli już tam od rana, a ja, Vanessa, Meggie i Raf mieliśmy później dojechać.
Półtora godziny przed koncertem dojechaliśmy na dużą zieloną łąkę, plac na którym miał się odbyć koncert był obstawiony bramkami, a na środku stała scena.
Ochrona powiedział nam, że chłopaki są za sceną. Udaliśmy się tam. Zobaczyliśmy jak Kendall z Jamesem sprawdzają mikrofony, a Carlos i Logan rozmawiali z Markiem, gdy zauważyli, że się do nich zbliżamy, tak jakby się spłoszyli i chyba zmienili temat. Dziwne...
- Cześć Skarbie. - James podszedł do Meggie i ją pocałował. Carlos się do mnie uśmiechnął, ale tak jakby coś... kombinował?
Postaliśmy trochę jeszcze z nimi, potem dostaliśmy wywieszki z napisem VIP. Mark zaprowadził nas na lekki pagórek. Miejsce super, dobry widok, niedaleko stał głośnik i miejsce było ogrodzone barierkami. Obejrzeliśmy jeszcze trochę okolicy i wróciliśmy na miejsce, przed sceną było coraz więcej ludzi. Rafowi było już lepiej chodzić, bo mógł już bez kul, ale jeszcze utykał.
O równej dwudziestej zaczął się koncert. Gdy się już ściemniło, Kendall zaczął mówić.
- Jesteśmy już na półmetku naszego dzisiejszego spotkania. Chcielibyśmy zaśpiewać naszą nową piosenkę. - popatrzyliśmy się na siebie z Vanessą i Rafem i potem na Meg.
- Ej, ja też o żadnej nowości nie słyszałam Ostatnio więcej pracowali z Markiem. - broniła się Meg. - I dziwne, że James nic mi nie powiedział. - dodała.
- Usłyszycie ją po raz pierwszy. - zaśmiał się James.
- W tej piosence będzie pewne przekazanie. - dodał Carlos i usłyszeliśmy pierwsze dźwięki melodii.
- Stuck! - krzyknęła cała czwórka.
Zaczął James, potem Carlos i znów James.
- Lena, spójrz na scenę. - powiedział Raf, gdy szeptałam z Van.
Na scenie obok chłopaków, tam gdzie jeszcze przed sekundą widniał napis BIG TIME RUSH, gdy Carlos zaczął śpiewać " I would scream to the world. They would see you're my girl.", wyświetlałam się JA!!! Taka transmisja na żywo! Ktoś mnie musiał kamerować i od razu przekazywać film by tam odtwarzano. Ja spięta, bo wszyscy się na mnie na tym ekranie gapią, a Carlos śpiewa i się śmieje! Gdy już zniknęłam z oczu wszystkich tu obecnych wykorzystałam chwilę, gdy Latynos się na mnie patrzył, przejechałam palcem po szyi na znak, że będzie z nim kiepsko!
- Lena, czy mi się zdaje, czy Wy jesteście razem? - zapytała uśmiechnięta Vanessa. Po moim uśmiechu można było wywnioskować tylko jedną odpowiedź.
- Lena! Super! – wykrzyknęła Meggie i mnie przytuliła, po chwili Van zrobiła to samo.
Gdy tekst się powtórzył w niebo wyleciały fajerwerki! Śliczne i kolorowe!
- Hej, a gdzie  tego mojego brata i Jamesa wcięło? - zapytał śmiejący się Raf. Popatrzyłam się na scenę, a tam stało tylko dwóch i kończyli śpiewać końcówkę piosenki. Po krótkiej chwili zobaczyliśmy wbiegających na wzniesienie, na którym staliśmy, Carlosa i Jamesa. Latynos podniósł mnie i przytulił, na ekranie wszyscy to widzieli. Jamesa też przytulił Meg i coś do niej szeptał. Postawił mnie z powrotem na ziemi i powiedział do mikrofonu.
- Lena, Kocham Cię. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie! - uśmiechnęłam się i go pocałowałam. Słyszałam śmiech moich przyjaciół, wybuchające fajerwerki, ale to teraz nie było ważne. Najważniejsi byliśmy My! Ja i Carlos :)
- Też Cię kocham. - odpowiedziałam, gdy przestaliśmy się całować. Uśmiechnął się, pocałował mnie jeszcze przelotnie i wrócił na scenę.
- No to zostało nas tylko dwóch. - zaśmiał się Logan i objął ramieniem Kendalla, gdy Carlos i James do nich już wrócili. Zaczęli się śmiać, razem z nimi tłum i my stojący na pagórku.
Po koncercie panowie rozdali autografy, a my poszliśmy do nich za scenę.
Carlos objął mnie w tali, James to samo zrobił z Meggie. Latynos położył swoją głowę na moim ramieniu i zapytał.
- Dalej mam się bać? - wyszeptał mi do ucha.
- Zobaczymy. - odwróciłam się do niego i utonęłam w jego namiętnym i słodkim pocałunku. Reszta zaczęła klaskać i gwizdać. Nie zwracaliśmy na nich uwagi. Co tam, niech się patrzą :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz