Była już połowa sierpnia, ręka Rafa była już
prawie sprawna, ponieważ złamanie nie było tak poważne, z nogą było już gorzej,
ale przynajmniej mógł chodzić o kulach.
- Co ja mam z nimi zrobić?! Ja je chyba
zetnę! - wkurzałam się przed lustrem , gdy męczyłam się z włosami. - One w
ogóle nie chcą się ułożyć! Stoją we wszystkie strony!
Są za długie! - jęczałam
- Nie są za długie, po prostu nie jesteś do
nich przyzwyczajona. - powiedziała Vanessa, która siedziała na rogu mojego
łóżka.- Czekaj, mam pomysł. - powiedziała, ustawiła
obrotowe krzesło pod lustrem, tyłem do niego i kazała mi na nim usiąść.
- Zazwyczaj chyba powinno się siedzieć
przodem do lustra. - zauważyłam siadając.
- To dlatego, żebyś nie podglądała. -
zaśmiała się szatynka i zaczęła czesać moje włosy. - Gotowe. -wi powiedziała po
piętnastu minutach i odwróciła fotel do łóżka.
- Wow. - powiedziałam Moja przyjaciółka
zrobiła mi warkocza francuskiego.
- Nooo, wyglądasz nawet ładniej niż
przypuszczałam. - uśmiechnęła się Van.
- Jest piękny, dziękuję. - powiedziałam
dotykając moich włosów.
- Dziewczyny, długo jeszcze będziecie się
stroić? Jestem kaleką, ale zrobiłem to szybciej. - usłyszeliśmy pukanie do
drzwi.
- Raf, poczekaj na dole, za sekundkę
zejdziemy. - odpowiedziała Vanessa. Sprawdziłyśmy jeszcze nasze torby i
zeszłyśmy na dół.
- Fiuuu. Lena, bardzo ładnie. - usłyszałam
Rafa gdy weszłam do holu.
- Brawa dla mnie. - zaśmiała się Van.
- Skromna jak zwykle. - odpowiedziałam i
wyszliśmy do samochodu. Van prowadziła, ja siedziałam obok na miejscu pasażera,
a Raf usadowił się z tyłu z kulami.
Gdy dotarliśmy na polanę, gdzie
postanowiliśmy urządzić sobie mały piknik, wszyscy już tam byli, Carlos,
Meggie, James, Logan i Kendall.
- Oooooo, to będę miał dzisiaj co robić. -
zaśmiał się Carlos i pociągnął mnie lekko za warkocz. Wszyscy zaczęliśmy się
śmiać.
- Wspomnienia wracają. - zaśmiał się Logan.
Chłopaki poszli do samochodów, by wszystko
przygotować, a my usiadłyśmy na trawie. Po chwili poczułyśmy zimny strumień
wody na plecach. Odwróciłyśmy się, a tam cała
piątka na nas z z dużymi pistoletami na wodę. Zaczęłyśmy uciekać i się śmiać.
Pobiegłam za samochód Kendalla, tam przez szybę zobaczyłam trzy leżące podobne
pistolety. Okazały się nabite. Wzięłam je i wybiegłam, podałam je Meggie i
Vanessie. Wtedy zaczęliśmy wojnę na wodną broń!!!
Gdy skończyła nam się woda w zbiornikach
postanowiliśmy zawrzeć pokój, Meggie i James przypieczętowali go namiętnym
pocałunkiem. Potem mokrzy opadliśmy na trawę.
Słońce mocno grzało, więc jakiś czas później
byliśmy już prawie susi.
Gdy tylko nadarzyła się okazja Carlos
pociągał mnie za warkocz.
Gdy zaczęło się ściemniać, postanowiliśmy się
po woli zbierać.
- Laptop Ci już nie jest potrzebny? - zapytał
Carlos, gdy pakowaliśmy we dwoje koce do bagażnika.
- Zapomniałam o nim!
- Nie po raz pierwszy. - zaśmiał się Latynos.
Kilka dni temu, przez moją sklerozę
zostawiłam laptopa w jego mieszkaniu. Teraz zapominałam, że tam w ogóle on
jest... Za niedługo chyba zapomnę własnej głowy
zabierać!!!
- To ja proponuję, że teraz pojedziesz ze mną
do mieszkania, zabierzesz swój komputer i Cię odwiozę. Hmmm? - zaproponował po
chwili.
- Ok, tylko powiem Vanessie, że jadę z tobą.
- uśmiechnęłam się.
Posprzątaliśmy jeszcze na łące, wsiedliśmy do
samochodów i odjechaliśmy.
Tak jak postanowiliśmy pojechałam z Carlosem
do jego mieszkania.
- Napijesz się czegoś? - zapytał się Carlos,
zamykając za nami drzwi wejściowe.
- Jeżeli mógłbyś to wody.
- Ok, już się robi. - powiedział chłopak i po
chwili podał mi szklankę z wodą. - Przyniosę Ci laptopa. - dodał i ruszył do
swojej sypialni.
Wypiłam wodę i odłożyłam szklankę na małym
stoliku obok sofy. Po chwili usłyszałam ciche "Lena", odwróciłam się.
Za mną stał Carlos, dzieliły nas centymetry, patrzył
mi w oczy, a ja jemu.
Położył torbę z laptopem na sofie i objął
rękami moją twarz. Byliśmy coraz bliżej siebie, serce waliło mi jak oszalałe!
Pocałował kącik moich ust, potem drugi. Tak delikatnie,
jakby jego usta były motylem przysiadającym na płatku kwiatu. Jego wargi
musnęły moje. Pozwoliłam mu na to. Przeszył mnie przyjemny dreszcz. Staliśmy
tak chwilę na środku jego mieszkania i całowaliśmy się. Czułam, że odpływam!
Jego usta były takie ciepłe i miękkie. Całował tak delikatnie, a za razem
namiętnie.
Przerwałam to, położyłam palec na ustach
Carlosa.
- Pójdę już. - powiedziałam po cichu i
wzięłam torbę z sofy.
- Odwiozę Cię.
- Poradzę sobie. - odpowiedziałam i wyszłam.
Zawsze tego chciałam, pragnęłam tego
chłopaka, więc dlaczego teraz uciekam!!! Biłam się z myślałam i za razem byłam
szczęśliwa. Popłynęła mi po policzku łza szczęścia.
Przypomniałam sobie dotyk jego ust. Szłam z śmichem na ustach.
Po chwili stanął przede mną czarne auto,
wysiadło z niego trzech facetów. Ruszyli na mnie. Strasznie się bałam!!! Jeden
podszedł do mnie i chciał mnie złapać, z nim sobie
poradziłam. Wywinęłam się i kopnęłam go tam, gdzie na pewno bardzo zabolało.
Drugi był silniejszy, unieruchomił mnie i przyłożył chusteczkę do ust. Zobaczyłam
jeszcze tylko jak trzeci ciągnie za sobą małego chłopca i powiedział: "
Ten Mały wszystko widział, bierzemy go ze sobą ". Potem zmorzył mnie
sen...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz