Pół godziny później zajechaliśmy pod
posesję Tonego. Przystanęliśmy przy bramie, mój chłopak nacisnął guziczek na
małym pilocie przy kluczykach, na co ona sama się otwarła. Wjechaliśmy. Jeszcze takiego domu i jego ogrodu nie
widziałam... To było coś niesamowitego. Niewielki podjazd, a za nim dość duża
skarpa, w który wbudowane były drzwi garażowe. Po lewej niewielki ogród z
kwiatami i skalniaczkami, a wzdłuż skarpy schody do góry. Cała była wysadzona
skałkami. Wysiadłam i spojrzałam do góry, gdzie widać było dom Martineza. No
nie ukrywam, byłam nieźle zaskoczona.
- Wspominałem, że tatuś
wspomaga swojego synka. - usłyszałam za sobą. Powiedział z jego specyficznym
uśmiechem, przechodząc obok mnie. Po chwili otwierał już bagażnik, by wyjąć
nasze walizki.
- Wspominałeś, ale to
miejsce jest niesamowite. - zawołałam.
- Lena ma racje, to jest
cudne miejsce. - dodała moja kuzynka.
- Czekajcie, czekajcie.
Jeszcze nie widzieliście tego co jest na górze. - zaśmiał się Christian,
wyciągając z Bartkiem bagaże ze swojego bagażnika. - No dobra, ja się będę
zbierał. Trochę się śpieszę. - dodał
po chwili.
- Okey, dzięki, że
przyjechałeś na lotnisko. - powiedział Tony.
- Spoko. Miło było was
wszystkich poznać. Do zobaczenia. - zawołał, wsiadł do swojego samochodu i
pojechał.
- To moje drogie panie
zapraszam na górę. - Tony wskazał na schody. Chciałyśmy wziąć nasze torby, ale
dziwnie Tony nam nie pozwolił, więc wzruszyłyśmy ramionami i we trójkę
zaczęłyśmy biec po schodach na górę.
Gdy byłyśmy w już prawie
na górze, w biegu obejrzałam się za siebie, by zobaczyć jak im idzie z tymi
wszystkimi rzeczami. Nie było ich... Co mnie ponownie zaskoczyło...
Wbiegłyśmy na samą górę
i stanęłyśmy przed ślicznym piętrowym domkiem otoczonym zieloną trawą i
ozdobnymi krzewami. Byłyśmy już przed drzwiami, gdy same się otworzyły, a w
progu pojawił się Tony z chłopakami, Bartkiem,
Kubą, Kamilem i Mateuszem. Co jest?!
- Ejjj! Jak?! Skąd?! -
pytałyśmy.
- Macie zamiar stać na
zewnątrz zamiast wejść? - zaśmiał się mój chłopak. Weszłyśmy, ale nadal
zdezorientowane faktem, że oni już tu są, przed nami i to na dodatek z
wszystkimi bagażami.
- A teraz proszę ładnie nam powiedzieć jakim cudem
zjawiliście się tu przed nami?! - zapytałam z założonymi rękami gdy weszłyśmy,
a oni tylko uśmiechali się pod nosem.
- No jak?! - zawołała
Agata.
- Winda z garażu. -
zaśmiał się Tony, pokazując na srebrne przesuwane drzwi. Spojrzałyśmy po sobie
i też się zaśmiałyśmy. Rozejrzeliśmy się po domu. Był naprawdę fajnie
urządzony. Nowocześnie. Później poszliśmy na górę do
pokoi. Mateusz dostał swój, Kuba swój, Kamil z Agatą swój i Bartek z Majką
również. Ja na ten czas zamieszkałam razem z Tonym w jego sypialni, która miała
balkon, a widok z niego...
- Tony, dlaczego ty nie
powiedziałeś, że za twoim domem widać morze! - zawołałam, stojąc na małym
balkonie. Podszedł do mnie od tyłu, złapał i przytulił w pasie.
- Podoba się? - zapytał
spokojnie.
- Jest cudownie. -
odpowiedziałam z uśmiechem i obróciłam głowę by go pocałować.
Podeszłam do barierki i
wychyliłam się by zobaczyć ogród z tyłu. Po raz kolejny byłam pod wrażeniem.
Piękny ogród z dużym basenem, kończący się barierką, a za nią ciąg dalszy
miasta, a za nim plaża i morze. Cudnie. Zeszliśmy
na dół, gdzie byli już wszyscy.
- Co powiecie na spacer?
- zaproponował Tony.
- Spacer po uliczkach
Barcelony? Brzmi wspaniale. - uśmiechnęła się Majka.
I poszliśmy na ten spacer. Powoli się
ściemniało, więc Tony z Mateuszem zaproponowali, że nas gdzieś zaprowadzą.
Szliśmy wszyscy szeroką aleją. Najpierw wokół nas zaczęły pojawiać się niewielkie fontanny. Za chwile coraz to więcej
ludzi, aż w końcu naszym oczom ukazała się ogromna fontanna. Naprawdę
olbrzymia! Wytryskiwały z niej ogromne i wysokie strzały wodne. Przy tym muzyka
i podświetlenie, które sprawiało, że woda była różnokolorowa. Coś przecudnego.
Z jednej strony współczuję, a z drugiej zazdroszczę ludziom stojącym najbliżej
niej, ponieważ mają to przed sobą, ale i są cali mokrzy.
Staliśmy tam dość długo,
aż do skończenia pokazu. Później jeszcze pospacerowaliśmy i późno wróciliśmy do
domu.
Wchodziliśmy do domu
wszyscy roześmiani, dlatego że Tony, zajęty rozmową z chłopakami, potknął się i
o mało co się nie przewrócił.
- Ty się ze mnie
śmiejesz?! - zapytał naburmuszony, ale ze uśmiechem, ja na to odpowiedziałam
jedynie jeszcze większym wybuchem śmiechu. - Hmmm? - wzruszył brwiami.
- To było śmieszne. -
zaśmiałam się.
- O ty! - zawołał, a ja
zaczęłam uciekać, co równało się z tym, że zaczął mnie gonić.
Wbiegłam po schodach na
górę i gdy wchodziłam do naszego pokoju, złapał mnie i zaczął łaskotać.
Chciałam się mu wyrwać, ale na próżno. Upadliśmy na łóżko i ten nadal mnie
łaskotał.
- Proszę, przestań! -
wołałam pomiędzy śmiechem. - Ej, noooo ! - ciągle się śmiałam. Powoli nawet
gorzej mi było oddychać. - No, przestań! - wołałam, ale nie docierało to do
niego. - Carlos!
Nagle wszystko umilkło, już nie byłam
łaskotana. Dopiero po chwili zorientowałam się jakie imię wypowiedziałam. Tony
po prostu bez słowa położył się obok.
- Tony, przepraszam. -
od razu przekręciłam się na bok, by go widzieć. Nie reagował, po prostu
bezczynnie wpatrywał się w sufit. W końcu się podniósł i obrócił się w moją
stronę.
- Nie masz za co. -
powiedział wpatrując mi się w oczy.
- Ale... - chciałam coś
powiedzieć, ale położył mi palec na ustach, przeszkadzając mi w tym.
- Nie gniewam ani nie
obrażam się za to. Jestem teraz najszczęśliwszym facetem na świecie, dlatego,
że taka dziewczyna jak ty jest tu ze mną, pomimo że kocha innego. Wiedz, że
będę czekać. - kończył i wstał z łóżka,
wyszedł z pokoju. Zamknęłam oczy i ciężko westchnęłam. Sama nie wiem dlaczego
powiedziałam Carlos, zamiast Tony. Powiedział, że kocham innego. Teraz to już
sama nie wiem co czuję... Nienawidzę mieć takiego bałaganu w głowie... Jeszcze
raz odetchnęłam i wyszłam z sypialni. Zeszłam na dół i dołączyłam do całej
reszty, która oglądała telewizję. Usiadłam na kanapie obok Tonego i wtuliłam
się w niego. On się uśmiechnął i objął mnie ramieniem. Cały wieczór zachowywał
się jakby nic się nie stało. Ja też, a przynajmniej próbowałam...
Następnego dnia gdy się obudziłam miałam obok
siebie puste miejsce, czyli mój chłopak już wstał. Ubrałam się i zeszłam na
dół, gdzie było samo męskie towarzystwo. Przywitałam się z nimi i nalałam sobie do kubka czarnej kawy. Oparłam się o blat i
obserwowałam co robi każdy. Kamil z Kubą
oglądali w telewizji jakiś program z angielskimi napisami, Tony z Bartkiem
oglądali jakieś samochody na laptopie, a Mateusz czytał o czymś na drugim.
Nagle telefon, leżący obok mnie zaczął wibrować i wydał krótki dźwięk.
Spojrzałam na blat, był to telefon Polaka.
- Mateusz, dostałeś
sms-a. - powiedziałam.
- Sprawdź od kogo. -
odpowiedział nie odrywając wzroku od ekranu przenośnego komputera. Wzięłam jego
komórkę do ręki i nacisnęłam guzik, by rozświetlić wyświetlacz.
- Od twojego taty. -
poinformowałam go, upijając kolejny łyk kawy.
- Kurcze, zapomniałem do
niego zadzwonić wczoraj po wylądowaniu... Zobacz co napisał. - powiedział i
oderwał się od laptopa, odwracając się do mnie.
- Już czytam. -
powiedziałam, otworzyłam wiadomość i zaczęłam czytać treść sms-a. - „Co powiesz
na przywitanie się ze starym ojcem? Może dziś wieczór, na stadionie, mecz na
Camp Nou. Tylko powiedz ile załatwić biletów
dla twoich przyjaciół.” - przeczytałam i spojrzałam na niego.
- Ej, a dziś czasem nie
mają grać na Camp Nou Real z Barcą? - zreflektował Bartek.
- Faktycznie! Jestem w
Barcelonie i nie wybaczyłabym sobie tego, że nie odwiedziłabym stadionu mojej
ukochanej drużyny! - zawołałam odstawiając pusty już kubek.
- Mowa o piłce? Ja na
żaden stadion nie idę. - powiedziała Majka, schodząc razem z Agatą z góry.
- Mnie też jakoś ten
sport nie kręci... - dodała dziewczyna Kamila.
- Typowe... Czyli my
idziemy wieczorem na mecz, a Majka z Agatą jakoś sobie planują ten czas. -
powiedziałam.
- Ej, a ja też chcę iść! - w tym momencie do domu
wszedł Chrisian.
- Czyli idzie nas... -
Mateusz zaczął liczyć. - Siedmioro. - dokończy, a ja rzuciłam mu jego telefon.
- Zadzwonię do niego. - dodał i wyszedł przez drzwi tarasowe na zewnątrz.
- To my może wyruszymy
wtedy na podbój tutejszych sklepów. - uśmiechnęła się Majka do Agaty.
- Oj dobrze, że wolę
piłkę od kupowania fatałaszków... - westchnęłam i pokazałam im język.
Chwilę później wrócił do nas Mateusz z dość
zdziwioną miną.
- Ej, wiecie co?!
- No jeżeli nam nie
powiesz to się raczej nie dowiemy. - powiedział z głupkowatym tonem Bartek.
- Właśnie się
dowiedziałem, że ta nowa kobieta taty jest w ciąży i że za kilka miesięcy będę
miał brata albo siostrę... - powiedział dość spokojnie.
- Oooo, no to widzisz
jakie było moje zaskoczenie, gdy się dowiedziałam, że będę mieć o 19 lat
młodszego brata. - zaśmiałam się.
- Tylko, że jak już się
urodzi to wtedy będę miał już te 21 lat...
- A to niewielka
różnica. - zaśmiała się Majka.
- No niewielka, ale
dodajmy do tego też, że ta laska taty jest ode mnie tylko o 5 lat starsza. -
mówił dalej.
- No co chcesz? Też gdy
przekroczysz czterdziestkę będziesz chciał zaznać nowych rzeczy. - zaśmiał się
Christian, a po nim cała reszta również wybuchnęła śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz