**Oczami Carlosa**
Wychodząc z samolotu po raz pierwszy oślepiły
mnie promienie kalifornijskiego słońca. Przez ogromny korytarz lotniska szedłem
jak w narkozie. Wyszedłem z budynku i przeszedłem
przez połowę parkingu, aż w końcu stanąłem przed swoim samochodem, który
zostawiłem tu przed wyjazdem do Polski. Otworzyłem tylne drzwi samochodu i
wrzuciłem swoją torbę na siedzenie. Podszedłem i otworzyłem drzwi przy miejscu
kierowcy. Zatrzymałem się. - Szlag! -
uderzyłem pięścią u dach samochodu.
Nie pojechałem do swojego mieszkania,
pierwszym miejscem gdzie się wybrałem był jakiś klub...
Usiadłem przy barze i zamówiłem alkohol.
Siedziałem tam bardzo długo, dużo też już wypiłem, ale jeszcze wiedziałem co
się wokół mnie dzieje. Mogłem zostać w Polsce i na spokojnie
porozmawiać z Leną, może to się stało przez przypadek, może faktycznie to on ją
pocałował.
Moje przemyślenia przerwał damski głos.
- Ooo, cześć Carlos. Co tam słychać? - obok
mnie usiadła moja była dziewczyna, Samantha.
- Nic ciekawego. - odpowiedziałem.
- Musiało coś się stać, jeżeli spędzasz
samotnie wieczór z alkoholem, a nie z jak jej tam? Noo, z tą twoją Polką...
- Raczej nie powinno cię to interesować. -
powiedziałem oschle i wypiłem końcówkę whisky z dna szklanki. - Jeszcze raz. -
zwróciłem się do kelnera, po chwili dostałem swoje
zamówienie. Nagle poczułem nagłą potrzebę pójścia do toalety. - Zaraz wrócę. -
wstałem z miejsca i wszedłem do męskiej toalety. Załatwiłem swoją potrzebę i
wróciłem do baru. Moja szklanka i niestety Samantha były na swoim miejscu.
Obudziłem się i od razu usiadłem na rogu
łóżka. Głowę mi normalnie rozsadzało, pulsowała i pękała. Podniosłem ją i
rozejrzałem się po pokoju.
- Co do jas... - przerwałem, bo zobaczyłem
coś, a raczej kogoś, kogo nie chciałem. Siedziałem w samych bokserkach w jakimś
pokoju z niebieskimi ścianami oraz białymi meblami,
odwróciłem się i zauważyłem, że tej nocy nie spałem sam w tym łóżku. Na miejscu
obok smacznie spała dziewczyna i to nie jakaś tam przypadkowa, to była
Samantha! Nie, to nie może być prawda, to tylko zły sen! Zamknąłem oczy z
nadzieją, że gdy je otworzę, będę w swoim mieszkaniu, w swojej sypialni i bez
niej. Jednak gdy je otwarłem zobaczyłem budzącą się Sam. Uśmiechnęła się,
podniosła się i podparła na łokciach.
- Cześć Skarbie. - zbliżyła się do mnie i
chciała mnie pocałować, ale ją odepchnąłem i się odsunąłem.
- Co ja tutaj robię? - zapytałem szorstko.
- Jesteś Skarbie, siedzisz obok mnie. -
odpowiedziała trzepocząc rzęsami.
- Czy my...? - nie chciałem przyjąć do
wiadomości co mogło się tutaj stać.
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam...
Zapomniałam jaki jesteś wspaniały. - westchnęła z zadowoleniem.
- Nie... Nie mówisz serio, prawda? - zacząłem
z lekka histeryzować. - Jak?! - później przekląłem, znalazłem swoje ubrania i
ubrałem się. W kieszeni na szczęście była moja komórka,
kluczyki i portfel, to co miałem wcześniej przy sobie.
- Carlos, co ty robisz? Nie zostaniesz? -
zapytała zdziwiona.
- Samantha, proszę cię, zapomnij o tym
wszystkim. Gdzie jest mój samochód?
- Pod budynkiem na parkingu.
Po tych słowach wybiegłem z mieszkania. Nie
miałem problemu ze znalezieniem białego Peugeota, szybko do niego wsiadłem i wyjechałem na ulice.
- Jak ja tam w ogóle się znalazłem?! -
powiedziałem sam do siebie. W tej chwili nienawidziłem samego siebie. Najpierw
za to, że nie wytłumaczyliśmy sobie wszystkiego z Leną i za to
co się stało w nocy. Czuję się teraz jak taki ostatni kretyn. W końcu
zatrzymałem się na światłach w niemałym korku. Oparłem głowę o oparcie, przez
głowę zaczęły mi się przewijać obrazy z ostatnich wydarzeń. Najpierw obraz Leny
i Kamila całujących się, kłótni i ostatnie co pamiętam z wczorajszego wieczoru,
to powrót z łazienki w klubie.
Najważniejszym i dobijającym mnie
wspomnieniem była ta okropna kłótnia z Leną.
- Carlos, poczekaj. - zatrzymałem się.
- Na co mam czekać? - zapytałem, ciągle
patrzyłem w dal.
- Spójrz na mnie i wysłuchaj. - złapała mnie
za łokieć.
- Nie mam czego. - spojrzałem na nią przez
ułamek sekundy i ruszyłem dalej.
- Proszę cię, porozmawiajmy. - powiedziała,
gdy drugi raz mnie dogoniła, tym razem już Demonem. Byliśmy już blisko jej
domu.
- O czym? - udałem obojętnego, wchodząc przez
furtkę.
- O czym?! Że to co widziałeś było nieprawdą!
- Widziałem jak się całujecie, to mi
wystarczyło. Przykro mi, że akurat w ten sposób musiałem się o tym dowiedzieć.
- Niby o czym?
- O tym, że jesteście razem i że przez ten
cały czas wodziłaś mnie za nos. - odpowiedziałem podwyższonym tonem, byliśmy
już w domu Leny.
- Carlos, to nie jest prawda! Ja nie wiem
dlaczego on to zrobił! Kocham ciebie! Tylko ciebie. - dokończyła uspokajając
głos.
- Bawiłaś się mną i moimi uczuciami, a ja
głupi się w tobie zakochałem. - zarzuciłem.
- To nie prawda!
- Chciałaś mieć swoje pięć minut, proszę
bardzo, miałaś je! - rzuciłem wchodząc do sypialni Leny i biorąc swoją pustą
jeszcze torbę.
- Carlos, kocham cię. Nikt inny się nie
liczy! Kamil się nie liczy! Powtarzam, nie wiem dlaczego mnie pocałował! To dla
samej mnie było szokiem! - nie odpowiedziałem jej, zacząłem
się pakować. - Odezwij się. Powiedz coś. - nie dawała za wygraną.
- Wracam do Kalifornii. - odpowiedziałem, ale
dopiero wtedy gdy byłem już spakowany.
- Poczekaj!
- usłyszałem, gdy kierowałem się do frontowych drzwi. - Uwierz mi! -
przystanąłem i lekko się obróciłem.
- Ja sam nie wiem o czym teraz myślę.
Chciałbym. - wyszedłem, taksówka już na mnie czekała. Poprosiłem o kurs na
lotnisko.
To wszystko przerwał huk klaksonu samochodu
za mną. Zielone, mam jechać.
Teraz żałuję, że jej nie uwierzyłem, czuję
się winny. Wyciąłem telefon z kieszeni, nacisnąłem zieloną słuchawkę. Ostatni
kontakt: Lena. W głowie słyszałem dwa głosy, oba krzyczały, pierwszy: zadzwoń, porozmawiaj z nią!, a drugi: nie dotykaj telefonu, niech tam
sobie teraz sama siedzi. Nie wiem dlaczego ten
drugi głos był głośniejszy. Odrzuciłem telefon na siedzenie pasażera. Po chwili
znów na niego spojrzałem, ponownie wziąłem go do ręki. Wybrałem numer Logana.
- Siema, co tam? - usłyszałem w słuchawce
głos przyjaciela.
- Weź chłopaków i przyjedźcie do mnie.
- Ale gdzie? Do Polski?! - był z lekka
zdziwiony.
- Jestem w Los Angeles, przyjedźcie do mojego
mieszkania. - powiedziałem, byłem już niedaleko mojego lokum.
- Co? Przecież miałeś zostać jeszcze z Leną!
- Proszę cię, nie teraz. Porozmawiamy jak
przyjedziecie.
- Stary, co się stało? - teraz był
przerażony.
- Jak przyjedziecie to wtedy porozmawiamy.
Czekam na was. - rozłączyłem się i odrzuciłem telefon znów na puste siedzenie
obok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz