Już tydzień pracujemy na komendzie. Wszyscy
jesteśmy już przyjaciółmi, tworzymy taką policyjną rodzinę. Niezależnie od
wieku i stażu pracy, traktujemy się tak samo.
Wszyscy stali się moimi kolejnymi przyjaciółmi.
W ciągu tego tygodnia mało wychodziłam z
biura, miałam sprawdzać wszystko na miejscu. Ze trzy razu miałam obserwacje i
dwa razy byłam na miejscu morderstwa.
Dzisiaj siedziałam sama w małym biurze, obok
byli chyba Łukasz z Kingą, reszta w terenie. Ku mojemu zdziwieniu dostałam
telefon, że muszę przyjechać na obrzeża
miasta, jakiś wypadek. Chwyciłam kluczyki do któregoś służbowego samochodu,
nawet nie popatrzyłam do którego i wybiegłam z komisariatu. Wsiadłam do
zaparkowanego przed budynkiem srebrnego forda i pojechałam we wskazane miejsce.
Na miejscu była karetka, straż pożarna i kilku policjantów w mundurach. Miałam
zebrać najważniejsze ustalone wiadomości by przekazać później je komisarzom,
którzy poprowadzą to śledztwo. Na miejscu zobaczyłam roztrzaskane sportowe
auto. Od razu skojarzyło mi się z samochodami z serii Szybcy i Wściekli.
Kierowca przeżył, bo właśnie wpakowywali go do karetki. Zebrałam najważniejsze
informacje od techników i mundurowych. Potem na miejsce przyjechali Kinga z
Łukaszem. Wszystko im opowiedziałam i wróciłam na komisariat. Do końca mojego
dyżuru zajmowałam się tą sprawą. Ten wypadek nie był zwyczajny, na miejscu,
technicy znaleźli drugie ślady kół, wykazujące na to że prawdopodobnie ktoś
pomógł mu się wpaść w to drzewo.
Wieczorem, gdy już byłam w domu, przy kolacji
rozmawialiśmy o tym wypadku, ponieważ wszystkie gazety i media musiały już to
rozgłosić. Musiałam przyznać, że nie mamy
kompletnie nic co mogło nam pomóc w tej sprawie, lub przynajmniej na coś
naprowadzić.
- Wiesz co, teraz sobie przypomniałem, że mam
takiego znajomego, no... Informatora. On coś tam może wiedzieć na temat
wyścigów takiego typu. Jak chcesz to dam Ci na
niego namiary, albo zadzwonię teraz do niego i was umówię, a może nóż coś się
uda wynaleźć jakieś informacje. - powiedział tata i wyjął swoją komórkę z
kieszeni.
- Okey, zawsze można spróbować. -
odpowiedziałam, a tata przeżuwając resztki kolacji wybrał numer i przysunął
telefon do swojego ucha. - …. - Nie dzwoniłem, bo
nie potrzebowałem informacji od ciebie. - …. - Spotkasz się jutro z
policjantką, ma do ciebie kilka pytań. - …. - Nie martw się, nikt Cię nie wyda.
Będziecie w kontakcie. - …. - W takim razie ustalone. - tymi słowami zakończył
rozmowę z rzekomym informatorem. - Jutro macie się spotkać w parku przy
bulwarach o 14. Rozpoznasz go, zawsze jest w kapturze, ale w razie czego masz
jeszcze jego numer. - dodał i podał mi do niego kontakt.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i wpisałam numer
pierwszego informatora do komórki.
Następnego dnia przez trzy godziny
obserwowałam jakiegoś gościa, inna sprawa, nie ta z tym roztrzaskanym
samochodem. Przed samą czternastą zmienił mnie Arek,
a ja pojechałam do parku, gdzie miałam umówione spotkanie.
Weszłam do części parku, w której wcześniej
umówiłam się z gościem przez SMS. Zauważyłam faceta w granatowej bluzie i
kapturze na głowie siedzącego na ławce.
Powoli podeszłam i usiadłam obok nie patrząc na niego, patrzyłam na rzekę
płynącą przede mną.
- Słucham, w czym mogę pomóc młodej pani Frencel?
- odezwał się.
- Na pewno słyszałeś o wczorajszym wypadku,
facet w rozbitej Suprze?
- Słyszeć, słyszałem... Coś jeszcze?
- Mając tak stuningowaną furę, na pewno nie
jeździł nim wyrywać laski...
- Jego się zapytajcie.
- Gdyby się obudził to byśmy pewnie to
zrobili, ale teraz się pytam Ciebie. Ma to jakiś związek z jakimiś wyścigami?
- Lubię konkretne pytania. Facet jeździ w
nielegalnych, nocnych wyścigach organizowanych zazwyczaj przez takiego jednego,
dzianego gościa. Trzeba do niego dostęp żeby
się wkręcić na taki wyścig.
- Rozumiem, że znasz kogoś takiego. -
powiedziałam pewnie.
- Siedzisz obok niego. Jak tylko coś mi się
uda wskórać, albo się czegoś więcej dowiem, dam ci znać. Mam twój numer. -
powiedział, wstał i powoli odszedł. Ja poczułam, że
coś mam. Moje pierwsze spotkanie z jakimkolwiek informatorem i jak dla mnie –
owocne. Teraz trzeba mieć tylko nadzieję, że uda mu się coś zrobić na naszą
korzyść.
Wróciłam na komisariat, gdzie zostałam
obrzucona jakimiś papierzyskami. No cóż wróciłam do szarej rzeczywistości
stażysty... A ja już zaczynałam się wczuwać w takiego
prawdziwego śledczego... Na razie nic nie mówiłam Łukaszowi i Kindze, czekam na
jakieś konkretniejsze wieści od informatora.
Godzinę później zadzwonił mój telefon.
- Słucham.
- Jutro, piątek, godzina 22:30. Plac przy
starych magazynach, po prawej stronie zapory. Potrzebny jest wam dobry wózek,
kierowca, który potrafi dobrze trzymać kółko i
kwota o którą zawalczycie w wyścigu. Reszta jest już załatwiona. Jak na razie moja
robota jest wykonana, reszta należy już do was. - usłyszałam w słuchawce.
- Jasne. Robota jak najbardziej wykonana.
Dzięki. - powiedziałam, a facet się rozłączył.
Teraz postanowiłam pójść do biura obok, gdzie
byli komisarze. Mogłam im zdać relacje z tego co zrobiłam. Nie miałam pojęcia
jak na nie zareagują. Nie wiem czy mnie pochwalą
czy dostanę ochrzan za to, że pracowałam i załatwiłam to sama i na własną rękę.
Weszłam do pokoju obok i powiedziałam o tym wyścigu Kindze i Łukaszowi.
- Lena, dobra robota, ale pamiętaj, żeby
następnym razem nie działać samemu. - powiedział Dąbrowski opierający się o
biurko.
- Potrzebny nam będzie teraz jakiś kierowca,
który wystartuje. - dodałam. W tym momencie do pokoju wszedł Kuba, stanął obok
szafki i przeglądał jakiś segregator z papierami.
- Kubuś... - zaczęła Kinga.
- Kubuś, Kubuś... Zawsze gdy to słyszę, to
mam coś zrobić, więc słucham. - westchnął chłopak, odłożył segregator i stanął
obok mnie.
- Kuba, ty podobno lubisz szybką jazdę i
dobre fury. - ciągła Kinga.
- Jak każdy facet. - dokończył szatyn.
- A co powiedziałbyś, gdybyś dostał jakąś
brykę i miał pojeździć, a najlepiej wygrać w nielegalnym wyścigu, jutro w nocy.
- zaproponował Łukasz.
- Ciekawa propozycja, kusząca. - odpowiedział
Kuba.
- W takim razie jeżeli załatwię jakieś autko
z łapanek, to jutro będzie to twoją robotą. - dopowiedział Łukasz. - Idę do
Starego pogadać z nim o tym. - dodał i wyszedł z
biura. Tak dla ścisłości Stary – komendant.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz