Gdy rano otworzyłam oczy, zobaczyłam
uśmiechniętego Carlosa. Leżał obok mnie, ciągle mnie przytulał i przeczesywał
palcami moje rozpuszczone włosy. Zawsze chciałam
zasypiać i budzić się obok mężczyzny na którym mi zależało, którego pokochałam.
- Dziękuję.... Że zostałeś. - uśmiechnęłam
się.
- Nigdy nie zostawiłbym Cię samej w
potrzebie. - odpowiedział i odgarnął kosmyki włosów z mojego policzka. - Nigdy
już Cię samej nie zostawię, jeżeli będziesz tego
chciała. - patrzył mi prosto w oczy. Facet w którym się kocham, mówi mi że
nigdy mnie nie zostawi, patrzy mi w oczy i jeszcze leży obok mnie, a ja tonę w
jego ramionach!!! Bosko!!! Tylko co ja mu mam teraz odpowiedzieć?! - Lena, ja
Ci muszę coś powiedzieć.... - zamilkł. - Ja po prostu Cie kocham. - dokończył
patrząc mi się w oczy. Lena... - położyłam mu palec na ustach, przybliżyłam się
i pocałowałam go. Leżeliśmy tak i się całowaliśmy.
- Carlos, ja też Cię kocham. - wyszeptałam mu
do ucha i mocno go przytuliłam. Leżeliśmy tak chwilę w ciszy w swoich
objęciach. - Powiedz, że nie jestem dziewczyną
na pocieszenie... - zażądałam. Niedawno zerwał z Barbie, nie wiem co on ma w
swojej głowie, o czym myśli...
- Nie jesteś. Nigdy więcej tak nie myśl!
Kocham Cię! Słyszysz, kocham Cię! Kimberly to już odległa przeszłość! -
powiedział, a ja poczułam się lepiej. Wróciliśmy do
całowania. Jego ciepła ręka powędrowała na mój brzuch.
Kiedy wczoraj Carlos przyszedł do mnie,
wszyscy już spali.
Zeszliśmy na dół, nikogo nie było.
- Chyba nadal śpią. - powiedział Carlos
stojący za mną.
- Na to wygląda. - przyznałam.
- To chyba nawet lepiej. - powiedział, objął
mnie w talii i musnął ustami moją szyję.
- Hmm, przyjemnie. Postanowiliśmy, że na
razie nikomu nic nie powiemy. Co jeżeli teraz ktoś tutaj wejdzie? - zaśmiałam
się.
- Usłyszelibyśmy - powiedział w przerwie
między całowaniem mojej szyi.
Staliśmy tak jeszcze chwilę i w końcu Carlos
zdecydował, że pójdzie. Zostałam sama, nie całkiem, reszta spała, ale to tak
jakbym była sama.
Postanowiłam zrobić dla wszystkich śniadanie,
rano dzięki Carlosowi, a teraz dzięki temu nie będę ciągle myśleć o Timym.
Gdy kończyłam wszystko układać na stole
usłyszałam kroki, ktoś schodził ze schodów. Raf, mama albo tata... Chociaż to
mogą być tylko mama, albo tata, bo rozróżnię
chód Rafa z kulami po schodach.
- Witaj córeczko. Myślałam, że będę pierwsza.
- uśmiechnęła się moja rodzicielka. - Ooo, co ja widzę. - popatrzyła się na
stół, a potem znów na mnie.
- Musiałam się czymś zająć, żeby nie myśleć
o... - nie dokończyłam, bo mama mnie przytuliła.
- Kochanie, stało się. Niestety nie możemy
cofnąć czasu. Ktoś ustalił, że raz jesteśmy szczęśliwi, a raz cierpimy. Nic już
na to nie poradzimy.
- Masz rację, ale on miał dopiero siedem lat.
Miał całe życie przed sobą! - czułam, że moje łzy znów chcą się wydostać na
zewnątrz.
- Jaka miła niespodzianka. - zaśmiała się
Maria, która właśnie weszła z mężem do jadalni. - Ostatnio nie musiałam przygotowywać śniadania, chyba jakieś dziesięć lat temu, kiedy to moi panowie postanowili podać mi śniadanie
do łóżka w rocznicę naszego ślubu. - dodała z uśmiechem na ustach.
- Dzisiaj to wszystko Lena przyrządziła. -
zaśmiała się moja mama, gdy już mnie puściła.
- Jeżeli tak, to musimy zawołać resztę i
zabierać się do jedzenia. - zaśmiała się Latynoska.
Raf i tata z Filipem po chwili zeszli i
zjedliśmy śniadanie.
- No to ja teraz proponuję, żeby teraz nasi
mężczyźni posprzątali. - zaśmiała się Maria.
- Jestem za! - dodała mama, a ja się tylko
uśmiechnęłam.
- Ale... - zaczął mój tato.
- Jedyny mężczyzna w naszym gronie jest z
tego zwolniony to Filip, a reszta do roboty i nie ma żadnego "ale". -
przerwała mu moja mama.
Tata, Pedro i Raf jeszcze coś jęczeli, ale
posprzątali i pozmywali. A my w tym czasie z Filipem wygrzewaliśmy się na
słońcu w ogrodzie. Leżałam na zielonej i miękkiej
trawie i przypominałam sobie dzisiejszą noc w objęciach Carlosa. Potem
nawiedziły mnie Vanessa i Maggie, nie rozmawiałyśmy o kilku ostatnich dniach,
wiedziały że nie chciałam tego. Siedziałyśmy w moim pokoju i plotkowałyśmy na
różne tematy, jakby w ogóle nic się nie stało.
Wieczorem, gdy Filip już spał, siedzieliśmy w
szóstkę w salonie.
- Lenko, mamy jedno pytanie z tatą. -
powiedziała moja mama.
- Słucham. - odpowiedziałam.
- Musimy już wracać, tata musi wracać na
komisariat. Nie dali mu urlopu. I chcielibyśmy wiedzieć czy wracasz z nami czy
jeszcze zostajesz...
- Leno, decyzja należy do Ciebie. Wiedz, że
my Cię nie wyganiamy i cieszmy się, że tutaj jesteś. - dodała Maria.
- Zostanę jeszcze tu. - odpowiedziałam
zdecydowana po jakimś czasie.
Moi rodzice uszanowali moją decyzję.
Dwa dni później żegnaliśmy ich wszyscy na
lotnisku.
- Tylko macie panowie nadal na nią uważać,
teraz ze zdwojoną czujnością. - zaśmiała się moja mama do chłopaków.
- Oczywiście. - uśmiechnął się Carlos i
zrobił to samo gdy moja mama mówiła to, gdy wyjeżdżałam do LA, po prostu mnie
objął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz