piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 91



- Wow. Lena, wyglądasz prześlicznie. - uśmiechnęła się Vanessa.
- Naprawdę. Tylko szukać kawalera i przed ołtarz. - zaśmiała się krawcowa.
- No, mamy takiego jednego, ale chyba oślepł i mózg mu wypaliło... - Maria spojrzała na swojego syna. Wiedziałam od zawsze, że Maria jest prostą i szczerą kobietą, ale że aż tak... Carlos spojrzał na matkę i zaraz znów na mnie.
- Potwierdzam, wyglądasz ślicznie. - zauważyłam uśmiech na jego twarzy.
- Dziękuję. - powiedziałam, ukrywając wszystkie uczucia.
- To ja może pójdę się już przebrać. - powiedziała Vanessa i mijając mnie poszła do pokoju obok.
- Ta dziewczyna, która zamawiała tą suknię, chciała mieć szeroką spódnicę, by fajnie wyglądała, kręcąc się dookoła. - powiedziała krawcowa.
- Lena, zademonstruj. - uśmiechnęła się Stella.
- Proszę bardzo. - zaśmiałam się i zaczęłam się kręcić. Nie wiem czemu, ale poczułam się... wolna... Zrobiłam kilka okrążeń, ale po chwili zaczęło kręcić mi się w głowie. Przystanęłam i przyłożyłam rękę do skroni. Zaczęłam się chwiać.

**Oczami Carlosa**

- Wow. Lena, wyglądasz prześlicznie. - uśmiechnęła się Vanessa.
- Naprawdę. Tylko szukać kawalera i przed ołtarz. - zaśmiała się krawcowa.
- No, mamy takiego jednego, ale chyba oślepł i mózg mu wypaliło... - spojrzałem na moją mamę z prośbą o przestanie. Dlaczego matki zawsze muszą wpędzić dziecko w zakłopotanie przy innych osobach? I dlaczego na każdym kroku musi mi wypominać to, że nie jestem nadal z Leną?!
- Potwierdzam, wyglądasz ślicznie. - spojrzałem na Lenę z lekkim uśmiechem.
- Dziękuję. - odpowiedziała.
- To ja może pójdę się już przebrać. - powiedziała Vanessa i wyszła z salonu.
- Ta dziewczyna, która zamawiała tą suknię, chciała mieć szeroką spódnicę, by fajnie wyglądała, kręcąc się dookoła. - powiedziała krawcowa.
- Lena, zademonstruj. - uśmiechnęła się mama Logana i Van.
- Proszę bardzo. - zaśmiała się i zaczęła się kręcić. Ciągle się śmiała. Wyglądała naprawdę prześlicznie. Po chwili jednak przystanęła i położyła dłoń do swojej skroni, zachwiała się. Podniosłem się i w ostatniej chwili ją złapałem, inaczej upadłaby na ziemię. 
- Wszystko w porządku? - zapytałem, patrząc w jej błękitne oczy.
- Tak, już dobrze. Dzięki. - stanęła już o własnych siłach. - Pójdę się przebrać. - powiedziała i poszła tam, gdzie wcześniej weszła Van.
- Dowiedziałem się to co miałem się dowiedzieć i pójdę już. - powiedziałem i wyszedłem. Wsiadłem do swojego samochodu. Raf wysłał mnie tu by zapytać o coś mamę, bo ta nie odbierała swojego telefonu. A jego samego by tu nie wpuścili.
Ja już tak dłużej nie mogę. Wcześniej było tak jakoś prościej, a teraz gdy Lena pojawiła się w Los Angeles, myślę tylko o niej. Muszę się w końcu zebrać w sobie i z nią porozmawiać.
Za późno zrozumiałem, że chcę z nią być, że tylko ją jedyną kocham. Gdy zobaczyłem ją w tej białej sukni... Poczułem coś dziwnego. Zachwyt i po chwili zawiedzenie.

**Oczami Leny**

Następny dzień, sobota.
- Naprawdę?! No w końcu ! - ucieszyła się Meggie.
- No tak! Dobrze usłyszałaś! Mówię od razu, bez żadnego sprzeciwu, że idę! - potwierdziłam jej.
- W końcu nasza normalna Lena wróciła do siebie. - zaśmiała się Meg, a ja wystawiłam jej język. Przed chwilą dzwoniła Vanessa, zapraszając wszystkich, na wieczór do ich domu. Starszych Hendersonów ma nie być, więc chce spędzić ten czas z przyjaciółmi.
W końcu nadszedł czas by się w końcu zacząć zbierać. Poszłam do swojego pokoju by się przebrać.
- Lena! Ciebie chyba w nocy mi tu podmienili! - powiedziała zdziwiona Meg. - Najpierw zgadzasz się na wyjście, nie bacząc na to, że będzie tam Carlos, a teraz sukienka.
- Przemyślałam to wszystko i postanowiłam, że nie będę już płakać i rozżalać się nad 'rozlanym mlekiem', którym jest nas pan Pena. A sukienkę chciałam choć raz na siebie ubrać, bo w przyszłym tygodniu już będzie tu moja mama. Nie chcę, żeby myślała, że ze mną wygrała. - zaśmiałam się. Miałam na sobie białą, zwiewną, letnią sukienkę. Do tego czarne okulary przeciwsłoneczne, czarne rzymianki i biała, mała listonoszka.
- W takim razie domyślam się, że właśnie ona ci ją wcisnęła... - powiedziała roześmiana Meg.
- Dokładnie. Jeszcze z pomocą Majki. - w tym momencie zadzwonił mój telefon. Wyszłam na balkon i wyjęłam swoją nokię z torebki. Dzwonił Kamil.
- Cześć Lena. - usłyszałam w słuchawce.
- No hej, co tam?
- Słuchaj, dzwonię z do ciebie... Jesteś pierwszą osobą, której to powiem.
- O jaaa! Jaki mnie zaszczyt kopnął. - zaśmiałam się. - No dajesz.
- Słuchaj Lena. Jestem tu, nad morzem z siostrą i kuzynami. No, ale to już wiesz... Lena! Poznałem tu kogoś i się chyba zakochałem. - odetchnął z ulgą, gdy to powiedział.
- Kamil! Super! Mówiłam ci, że w końcu znajdziesz dla siebie kogoś odpowiedniego. Kim ona jest?
- Ma na imię Agata. Wyobraź sobie, że też mieszka w naszym mieście. Tyle jechać kilometrów, żeby się poznać, noo!
- No to gratuluję. - zaśmiałam się. - Fajnie.
- A jak tam u ciebie? Jakieś zmiany?
- Żadnych. - odpowiedziałam.
- Noooo! Ja tam zaraz chyba przyjadę i skopię tyłek temu twojemu śpiewakowi! - zaśmiał się.
- Nie Kamil, przestań. Przemyślałam sobie to wszystko... Nie mam zamiaru tego wszystkiego dalej ciągnąć. To jest koniec. - powiedziałam poważniej.
- Ale na pewno?
- Tak. Poradzę sobie. Teraz się trochę śpieszę, ale pogadamy kiedy indziej, okey?
- Jasne. Baw się dobrze. Pa.
- Pa, do usłyszenia. - uśmiechnęłam się i rozłączyłam. Wróciłam z powrotem do mieszkania. - Wiesz co Meg... Chyba jest już naprawdę dobrze, kiedy mówić wszystkim, że chcę zakończyć tą bezsensowną 'grę' z Carlosem. - powiedziałam do przyjaciółki. Tak naprawdę nadal kocham tego wariata, ale zdrowy rozsądek mówi całkiem coś innego. Chcę spróbować, ale teraz już tak na serio to wszystko skończyć.
- A z kim rozmawiałaś?
- Z Kamilem. Jedziemy?
- Jedziemy. - odpowiedziała i wyszłyśmy z mieszkania.
  Gdy przyjechałyśmy na miejsce, prócz domowników Vanessy i Logana byli już Raf z Jamesem.
- Lena! Ty i sukienka! No w końcu! - cała czwórka zaczęła mnie witać takimi hasłami.
- No jak widać. - zaśmiałam się. Siedzieliśmy już w ogrodzie, gdy dołączyli do nas Alice, Kendall i Carlos. Przywitaliśmy się z nimi.

**Oczami Carlosa**

Pod dom Hendersonów podjechałem równocześnie z Kendallem. Wysiadłem i przywitałem się z przyjacielem i jego dziewczyną. Od razu poszliśmy za dom, do ogrodu, gdzie byli już wszyscy.
W tym momencie zobaczyłem Lenę, ku mojemu miłemu zdziwieniu miała na sobie sukienkę. Wyglądała wprost przecudnie. Najchętniej podbiegłbym teraz do niej, chwycił ją w ramiona i całował do utraty tchu. Muszę z nią w końcu porozmawiać, tak szczerze i na spokojnie.
Podeszliśmy bliżej.
- Lena! - zawołał ze zdziwieniem Kendall.
- Ej Kend, nie patrz się tak na mnie! - zachichotała szatynka. - Wszyscy dzisiaj tak reagują.
- Nie dziw się. - zaśmiałem się do niej, ona też się zaśmiała.
- Słuchajcie. Dzisiaj będziemy mieć jeszcze jednego gościa. - powiedziała Vanessa, a ja wziąłem ze stołu puszkę z piwem.
- Kto to będzie? - zapytałem.
- Zaraz zobaczycie. - powiedział mój brat i w tym samym momencie dostał sms-a. Odczytał go. - A właściwie to już jest. - dodał i wstał od stołu. Poszedł pod bramę, po domniemanego gościa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz