Lekko podniosłam powieki, zauważyłam leżącego
obok, podpierającego się na łokciu, uśmiechającego się mojego chłopaka.
- Długo mi się tak przyglądasz? -
uśmiechnęłam się i pocałowałam Carlosa w usta.
- Chwileczkę. W końcu się doczekałem by mieć
taki widok co rano. - zaśmiał się Carlos.
- I ja też. - odpowiedziałam i ponownie mój
chłopak dostał buziaka.
Jeszcze chwilę poleniuchowaliśmy, ale w końcu
trzeba było wstać. Poszłam wziąć prysznic, przebrałam się, a potem zjedliśmy
śniadanie. Później się rozpakowałam, a potem pojechaliśmy do domu Marii i
Pedra, rodziców Carlosa i Rafaela.
Weszliśmy bez pukania do rodzinnego domu
mojego chłopka.
- Jesteśmy! - krzyknął Carlos od progu.
Ledwie skończył, a z kuchni wybiegły dwie czarnowłose kobiety, młodsza i
starsza, Vanessa i Maria.
Pierwsza podeszła do mnie matka Carlosa,
przytuliła mnie na powitanie, Vanessa zrobiła to samo. Wtedy także z kuchni
wyszli Pedro z Rafem. Z nimi też się przywitałam.
Po wspólnie zjedzonym obiedzie, usiedliśmy
wszyscy w salonie z kawą i ciastem.
- No to teraz na spokojnie możecie mi
opowiedzieć o przygotowaniach do ślubu i wesela. - zaczęłam rozmowę.
- Teraz to jest chyba temat do rozmów każdego
z rodziny i przyjaciół... - zaśmiał się Raf.
- Jeszcze półtora miesiąca, a już mamy prawie
wszystko zapięty na ostatni guzik. Salę w hotelu i pokoje dla gości mamy już
wynajęte, firmę, która to wszystko ma udekorować
też, będzie pięknie. - dokończyła Vanessa.
- Wy oczywiście zostaniecie naszymi
świadkami. - Raf wskazał na mnie i Carlosa.
- Mamy nadzieję, że się zgadzacie? - zapytała
Van. Spojrzeliśmy na siebie z Carlosem i uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Zgadzamy się. - odpowiedzieliśmy równo we
dwoje.
- Wspaniale. Czyli w piątkę jutro jedziemy na
przymiarkę sukni, my, Meggie no i nasze kochane mamusie. - uśmiechnęła się
Vanessa.
- No ale ja też chcę! - zajęczał starszy brat
Pena.
- Skarbie, zobaczysz mnie w tej sukni dopiero
na naszym ślubie w sierpniu. - czarnowłosa uśmiechnęła się do niego łagodząco.
- Synku, będziesz musiał zaczekać. - zaśmiała
się Maria.
- Oj chyba będę musiał. - westchnął
zrezygnowany, co trochę zabawnie wyglądało z jego miną.
Popołudniu wróciliśmy do mieszkania,
przyjechali z nami Vanessa z Rafem. Przed tym jeszcze wstąpiliśmy do sklepu, by
zapatrzyć się na wieczór, ponieważ mają przyjechać
Meggie, James, Logan i Kendall.
O równej 19, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi
mieszkania. Carlos poszedł otworzyć. Przed drzwiami stanęła cała czwórka naszych
przyjaciół. Oczywiście na powitanie z każdym
musiałam się trochę potulić. Poczułam się tak jak w zeszłym roku, miałam przy
sobie taki sam skład jak w zeszłe wakacje.
Otworzyliśmy piwa i usiedliśmy w dużym
pokoju.
- Jak tak teraz wszyscy siedzimy, to mi się
przypomniało jak świętowaliśmy rozstanie Carlita i Barbie... - wspomniał Logan.
Po jego słowach wybuchnęłam śmiechem,a wszyscy
równocześnie spojrzeli na mnie.
- Przypomniała mi się ta moja dziura w
koszulce.
- Ja nadal nie mam pojęcia jak ty ją mogłaś
zrobić i tak po prostu zahaczyć o klamkę. - zaśmiała się Meggie.
- A to wszystko przez to, że za dużo wtedy
wypiłam. - dodałam.
- Kurcze, ja nie wiem czemu, ale po tym jak
rozszedłeś się z Kim, to pomyślałem od razu, że między tobą i Leną coś będzie.
- Kendall zwrócił się do Carlosa.
- Ej, oni już byli sobie przeznaczeni wtedy
gdy biegaliśmy za piłką jako pięciolatki. Przecież wtedy prawie nigdy się nie
rozstawali. - zaśmiał się James.
Ten wieczór spędziliśmy na wypominaniu
poprzednich wakacji i naszych szczeniackich lat. Siedzieliśmy do późna.
Następnego dnia byłam umówiona z Vanessą, że
pojedziemy z Meggie, mamą przyszłego pana młodego Marią i mamą Van Stellą na
przymiarkę sukni ślubnej.
Pojechałyśmy w piątkę do kobiety, która się
tym zajmowała. Kobieta prowadziła zakład w swoim domu, zaparkowaliśmy przed jej
domem i stanęliśmy przed drzwiami, zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła nam
niska, rudowłosa kobieta w średnim wieku, zaprosiła nas do środka i usadziła w
salonie. Trzy manekiny, stojące w koncie pomieszczenia przyodziane były w trzy
sukienki ślubne, nad którymi teraz pracowała. Na środkowym manekinie wisiał
pierwowzór sukienki Vanessy.
Spędziłyśmy tam jakieś dwie godziny, a potem
pojechałyśmy coś zjeść i zrobiłyśmy sobie taką małą rundkę po sklepach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz