piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 87



   Obudziłam się i mocno wyciągnęłam się. Wzięłam do ręki swój telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Była jedenasta, spojrzałam na datę w prawym górnym rogu.
- Wszystkiego Najlepszego Carlos. - powiedziałam szeptem. Przeciągnęłam się jeszcze raz i wygramoliłam się spod kołdry. Wstałam i wyszłam z pokoju. Akurat w tym momencie z łazienki wychodziła Meg.
- To co, teraz ty do łazienki, a ja robię kawę? - uśmiechnęła się.
- Okey. - odpowiedziałam i weszłam do łazienki. Potem wróciłam do pokoju i się przebrałam. Gdy weszłam do salonu Meg siedziała przy stole z kawą i przy talerzu pełnym kanapek.
- Zapraszam na śniadanie. - wskazała na miejsce obok niej, przy którym stał drugi kubek z kawą.
- No przecież bym ci pomogła. - zaśmiałam się, siadając na krześle.
- Przestań. Smacznego. - uśmiechnęła się.
Zjadłyśmy śniadanie, ja uparłam się by po nim posprzątać.
- Co masz zamiar dziś robić? - zapytała Meg, ubierając buty. Miała iść do studia.
- No nie wiem, myślałam, że pochodzę po mieście, a czemu się pytasz?
- Idziemy wieczorem wszyscy do klubu. Chodź z nami!
- Klub? Odkąd pamiętam klub zawsze wybierany był na jakąś okazję. A na jaką to ja już się domyślam.
- No proszę, Lena... - zrobiła proszącą minę.
- Zastanowię się. Może być?
- Ale odpowiedź ma być pozytywna!
- Powiedziałam, że się zastanowię! A teraz uciekaj, bo Smith to cię chyba udusi. - zaśmiałam się.
- Racja, on nie lubi spóźnień. - uśmiechnęła się. - Ale pamiętaj. - wskazała na mnie palcem i wyszła.

Przeszłam przez bramę i od razu skręciłam w lewo, szłam brukowanym chodnikiem. W końcu przystanęłam przy białym krzyżu.
- Cześć Timmy. - powiedziałam. - Wiem, że dawno tu nie byłam. Miesiąc temu... - westchnęłam. - Teraz już nie jest tak jak było wcześniej... Jest całkiem inaczej. Pierwszy raz przyszłam tu do ciebie sama, zawsze towarzystwa dotrzymywał mi Carlos... ehhhh, miałam o nim nie myśleć... Teraz ja mam już swoje, a on swoje życie.
 Stałam jeszcze dość długo przy mogile małego chłopca. Później ruszyłam w stronę centrum miasta. Chodziłam bez celu po oświetlonych ulicach Los Angeles, było już późno. Meg już dwa razy do mnie dzwoniła i namawiała na pójście do tego klubu. Teraz znowu w kieszeni poczułam wibrację i po chwili  usłyszałam melodię. Wyjęłam telefon z kieszeni, na wyświetlaczu tym razem widniał napis: Vanessa.
- Słucham.
- Lena, no przyjdź! Proszę!
- Lena! Mnie nie słuchałaś, to jej posłuchaj! - usłyszałam w oddali głos Meggie.
- Dziewczyny, ale...
- Siedzimy przy dwóch stolikach, nie musisz siedzieć przy tym co Carlos! - mówiła dalej Vanessa.
- Zastanowię się.
- I tak nie masz nic innego do roboty. - dodała Van.
- Powiedziałam, że pomyślę. - odpowiedziałam.
- To myśl szybciej, my czekamy!
Westchnęłam. Nadal miałam mieszane uczucia co do tej imprezy. Pojawię się tam i co? Co będzie?
Przeszłam jeszcze kawałek i po chwili znów mój telefon zaczął dzwonić. Tym razem to był Logan.
- Następny będzie mnie namawiał? - powiedziałam zaraz po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Zgadłaś. Więc się złam i przyjdź!
- Logan...
- Meg zaczęła, potem Vanessa i teraz ja. Dalej każdy po kolei ma wychodzić od łazienki by dzwonić do ciebie? To będzie niespodzianka dla Carlita, że tutaj jesteś!
- No właśnie. Niespodzianka, ale czy miła, to ja nie jestem pewna.
- Oj Lena, nie marudź! - po tych jego słowach usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
- Lena? - usłyszałam głos tle.
- Czekamy. - powiedział Logan i się rozłączył.

**Oczami Carlosa**

- A potem jeszcze poszedł i zakablował na nią. - opowiadał Mark.
- No dobra, teraz to i ja muszę iść do łazienki. - powiedziałam, wstałem od stolika i poszedłem w stronę toalet.
- Lena, nie marudź! - usłyszałem głos Logana, gdy przekroczyłem próg łazienki.
- Lena? - zapytałem. To, że się między nami popsuło, to nie znaczy, że oni nie mają z nią rozmawiać, więc sam nie wiem, skąd to moje zdziwienie...
- Czekamy. - dodał Logan, po czym się rozłączył i schował telefon do kieszeni.
- Na co? - zapytałem i podszedłem do umywalki.
- Lena już jest w Los Angeles. - odpowiedział Logan.
- Rozumiem. - odpowiedziałem po chwili, a Logan wyszedł powoli. Oparłem się o umywalkę. Jest już tu? Wiedziałem, że w końcu musimy się spotkać, ale nie miałem pojęcie jak to mogłoby teraz wyglądać.
Po kilku minutach wróciłem na salę i usiadłem przy stoliku razem z Loganem, Kendallem, Jamesem i Markiem. Przy drugim siedzieli Smith, Rafael, Meg i Vanessa.

**Oczami Leny**

Weszłam do klubu, którego nazwę podała mi jeszcze wcześniej Meggie. Ludzi ani nie było za dużo, ani za mało. Na tak zwanym parkiecie tańczyło wiele osób, a muzyka nieźle dawała po uszach.
- Lena! Przyszłaś! - usłyszałam głos za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa. - Logiemu się udało, bo teraz właśnie ja miałem iść i do ciebie dzwonić. - zaśmiał się.
- No jak widać, przyszłam, ale tylko na chwilę...
- Oj tam. My cię tak szybko nie puścimy. - powiedział i pociągnął mnie za sobą w stronę dwóch stolików stojących w kącie sali. Przy jednym, na wielkich fotelach siedzieli Meg, Vanessa i Raf. Do tego podeszliśmy.
- Lena! No w końcu! - Van i Meg mnie obskoczyły i posadziły obok siebie, a James usiadł obok Rafa.
- O Lena! Ty przychodzisz, a ja wychodzę... - w tym momencie podszedł do nas Kendall.
- No widzisz. - uśmiechnęłam się. - A gdzie tak pędzisz?
- Yyyyy... Umówiłem się. - uśmiechnął się.
- Ej, ty weź i nam w końcu przedstaw tą szczęściarę! - zaśmiała się Meg.
- Na wszystko przyjdzie pora. Pa. - pożegnał się z nami i ruszył w stronę wyjścia.
- No jak skubaniec nam jej nie przedstawi w najbliższym czasie, to chyba to śledzić zacznę! - zaśmiała się Vanessa.
- Jeny! Kobieca ciekawość... - pokręcił głową Raf, po czym we trzy zaczęłyśmy się śmiać.
Potem zauważyli mnie też Smith, Mark i Logan, podeszli i przywitali się.
- Lena, bo ty się nam tu zasiedzisz... Chodź zatańczyć. - usłyszałam głos Rafa. Zostawiłam torbę pod opieką Smitha, zresztą już wszystkie trzy torebki pilnował... Wstałam i poszłam zatańczyć z Rafem.
Tańczyliśmy już chwilę, gdy się zaśmiał i powiedział: Odbijamy?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zauważyłam, że Raf już oddala się z Vanessą. Odwróciłam się i stanęłam na wprost Carlosa. Teraz zobaczyłam go po raz pierwszy tego wieczoru. Spojrzał mi w oczy, a ja spanikowałam i spuściłam wzrok. Chciałam wrócić do stolika, ponownie się odwróciłam i zrobiłam krok. Carlos złapał mnie za rękę i mnie odwrócił.
- Zatańczysz ze mną? - zapytał patrząc mi w oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz