sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 15



Następny dzień był spokojny. Siedzieliśmy we czwórkę w salonie, Pedro z Rafem oglądali telewizję, Maria przeglądała jakieś czasopismo,  a ja serfowałam po internecie na moim laptopie.
- Nie no, ta to już się wszędzie wepcha. - popatrzyliśmy wszyscy na Marię. - Nie dość, że mi syna omotała to jeszcze pokazują jej zdjęcia w moim ulubionym magazynie. - domyśliłam się, że chodzi o Barbie. Szczerze powiedziawszy to odkąd tu jestem to w tym domu jeszcze nie słyszałam żeby o niej wspominano.
- Niech zgadnę, mówisz o tej Kimberly? - zapytał senior.
- A znasz inną, która omotała naszego syna i pokazują ją w gazetach czy tv? - zapytała z ironią.
- Wszyscy wiemy, że jej nie lubisz, nikt jej z nas nie lubi i nie trawi. Nic już na to nie poradzisz. Pozostaje tylko czekać aż twój synek zmądrzeje. - powiedział Raf ciągle wpatrując się w ekran telewizora.
- Nie chciałabym mieć takiej synowej, a jeżeli nawet – odpukać, to stałabym się taką teściową jak w tych kawałach. - wtedy zaczęliśmy się śmiać, po chwili Maria śmiała się już razem z nami.
Później dostałam SMS – a od Logana, żebym wpadł za godzinkę do studia i zobaczyła jak pracują, i że Van też będzie. Po przeczytaniu tej wiadomości zadzwoniłam do przyjaciółki, tak ją mogłam nią nazwać, by się umówić i pójść razem do chłopaków.
Przygotowałam się i wyszłam, po drodze spotkałam Van i powędrowałyśmy razem w umówione miejsce.
- Cześć, już jesteśmy. - powiedziałam wchodząc z Van do pomieszczenia, gdzie siedzieli chłopcy i Meggie.
- No witamy. - powiedział uśmiechnięty Carlos.
- Mieliście pracować, a nie się obijać. - zaśmiała się Vanessa.
- Mała przerwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda Meggie? - zaśmiał się James, parząc na dziewczynę.
- No dobra, ale już jej wystarczy. Do roboty. - powiedziała Meggie uśmiechając się. Chłopcy wstali i weszli do pomieszczenia obok, mogliśmy ich widzieć, ponieważ dzieliło nas coś w rodzaju okna. Meg zajęła miejsce przy sprzęcie, my usiadłyśmy na krzesłach obok i słuchaliśmy jak śpiewali. Gdy chłopcy zrobili sobie kolejną przerwę i wrócili do nas, do pokoju weszła Barbie.
- Ja tylko na sekundkę, nie przeszkadzam. - rzuciła i zabrała z półki leżące okulary przeciwsłoneczne i wyszła. Szczerze mówiąc to byłam zdziwiona, że nie podeszła do Carlosa i go nie pocałowała. Reszta chyba też była lekko w szoku, widziałam to po ich minach.
- Pokłóciliście się? - zapytałam chłopaka, gdy zostaliśmy przez chwilę sami.
- Hmm? Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedział ze sztucznym uśmiechem.
- Ty dobrze wiesz o czym ja mówię. O tobie i Barb... to znaczy Kimberly. - poprawiłam się.
- Nie, jest wszystko ok. - próbował dalej kłamać.
- Carlos! To że weszła do pomieszczenia w którym byłeś i nie zaczęła się do ciebie kleić było raczej nie codziennym widokiem. Więc nie kręć i mów.
- Dobra, wczoraj gdy oznajmiła, że musi iść i poszedłem z nią kawałek chciała żebym zmył się z nią. Chwilę się tak sprzeczaliśmy i w końcu kazała mi wybierać. Przyjaciele czy ona. Kogo wybrałem sama wiesz...
- No i trzeba było tak od razu... Moim zdaniem dobrze wybrałeś. - uśmiechnęłam się. - Dziewczynę zawsze można zmienić, a przyjaciół no raczej nie za bardzo. - dodałam.
- Dlatego wczoraj wróciłem do was. Trochę zacząłem tego żałować po pytaniu Rafa, ale jednak uważam, że przyjaciele są najważniejsi.
- Czyli nie potrzebujesz już dowodów na to żeby móc rozstać się z Kim? - zapytałam z niepewną miną.
- W każdym związku są jakieś kłótnie i nie po każdej ludzie się rozstają. - zaśmiał się i do pomieszczenia weszła reszta naszej paczki. " Szkoda" – pomyślałam.
Chłopcy jeszcze trochę pośpiewali i postanowiliśmy pójść coś przekąsić.
- To wy idźcie przodem, ja tutaj jeszcze trochę ogarnę. - powiedziała uśmiechnięta Meggie.
- Ja ci pomogę, co dwie pary rąk to nie jedna. - uśmiechnął się James i został z dziewczyną, a my wyszliśmy i ruszyliśmy na parking.
- Co oni cały budynek sprzątają?! - powiedział zniecierpliwiony Logan, gdy czekaliśmy na nich już ponad sześć minut.
- Hej, głodny jestem. Niech ktoś po nich idzie. - powiedział Kendall, łapiąc się za brzuch. Zaczęliśmy się śmiać.
- To czekajcie, pójdę po nich. - powiedziałam
- Ale szybko, bo ja na prawdę jestem głodny. - krzyknął za mną Kendall.
Weszłam do budynku i wyjechałam windą na czwarte piętro, wyszłam z niej i ruszyłam w stronę pokoju gdzie została ta dwójka. Otworzyłam drzwi i potem szybko je zamknęłam, dopiero po chwili dotarło do mnie co zobaczyłam. James i Meggie stali na środku pokoju i się całowali! Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Oni ciągle tam stali, ale już się nie całowali.
- Udam, że nic nie widziałam. - powiedziałam. - Wszyscy już na was czekamy przy samochodach. - dodałam.
- Jasne, już idziemy. - powiedział James i wyszedł z pokoju, dziewczyna zrobiła to samo. Chłopak szedł szybciej kawałek przed nami, a ja z Meg szłam trochę wolniej.
- Lena, proszę Cię, nie mów nic nikomu. - powiedział Meg przerywając ciszę.
- Nie martw się, będę siedzieć cicho jak mysz pod miotłą. - zaśmiałam się.
- No w końcu ! - powiedział Carlos, gdy dołączyliśmy do nich.
- No to jedziemy. - powiedziała Van.
Pojechaliśmy do pobliskiej knajpki. Chłopcy podpisali kilka pamiętników i notesów napotkanych w środku fanek. Ogólnie wieczór spędziliśmy bardzo miło, James i Meggie od czasu do czasu spoglądali na siebie. Nie zdziwiłam się gdy wyszli jedno po drugim, chcieli pewnie pogadać o tym co się stało.
Usłyszeliśmy dźwięk wiadomości, którą odebrał Carlos.
- Ja już muszę zmykać. -  powiedział i wstał. - Chyba koniec kłótni. - powiedział mi do ucha mijając mnie.
- Super. - odpowiedziałam, chociaż wcale z tego powodu nie było mi wesoło. Mógłby z nią zerwać, wiem że nie mam u niego szans ale przynajmniej nie byłabym tak o niego zazdrosna!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz