Następny dzień był spokojny. Siedzieliśmy we
czwórkę w salonie, Pedro z Rafem oglądali telewizję, Maria przeglądała jakieś
czasopismo, a ja serfowałam po internecie na moim laptopie.
- Nie no, ta to już się wszędzie wepcha. -
popatrzyliśmy wszyscy na Marię. - Nie dość, że mi syna omotała to jeszcze
pokazują jej zdjęcia w moim ulubionym magazynie. -
domyśliłam się, że chodzi o Barbie. Szczerze powiedziawszy to odkąd tu jestem
to w tym domu jeszcze nie słyszałam żeby o niej wspominano.
- Niech zgadnę, mówisz o tej Kimberly? -
zapytał senior.
- A znasz inną, która omotała naszego syna i
pokazują ją w gazetach czy tv? - zapytała z ironią.
- Wszyscy wiemy, że jej nie lubisz, nikt jej
z nas nie lubi i nie trawi. Nic już na to nie poradzisz. Pozostaje tylko czekać
aż twój synek zmądrzeje. - powiedział Raf ciągle
wpatrując się w ekran telewizora.
- Nie chciałabym mieć takiej synowej, a
jeżeli nawet – odpukać, to stałabym się taką teściową jak w tych kawałach. -
wtedy zaczęliśmy się śmiać, po chwili Maria śmiała się
już razem z nami.
Później dostałam SMS – a od Logana, żebym
wpadł za godzinkę do studia i zobaczyła jak pracują, i że Van też będzie. Po
przeczytaniu tej wiadomości zadzwoniłam do
przyjaciółki, tak ją mogłam nią nazwać, by się umówić i pójść razem do
chłopaków.
Przygotowałam się i wyszłam, po drodze
spotkałam Van i powędrowałyśmy razem w umówione miejsce.
- Cześć, już jesteśmy. - powiedziałam
wchodząc z Van do pomieszczenia, gdzie siedzieli chłopcy i Meggie.
- No witamy. - powiedział uśmiechnięty
Carlos.
- Mieliście pracować, a nie się obijać. -
zaśmiała się Vanessa.
- Mała przerwa jeszcze nikomu nie
zaszkodziła, prawda Meggie? - zaśmiał się James, parząc na dziewczynę.
- No dobra, ale już jej wystarczy. Do roboty.
- powiedziała Meggie uśmiechając się. Chłopcy wstali i weszli do pomieszczenia
obok, mogliśmy ich widzieć, ponieważ dzieliło nas
coś w rodzaju okna. Meg zajęła miejsce przy sprzęcie, my usiadłyśmy na
krzesłach obok i słuchaliśmy jak śpiewali. Gdy chłopcy zrobili sobie kolejną
przerwę i wrócili do nas, do pokoju weszła Barbie.
- Ja tylko na sekundkę, nie przeszkadzam. -
rzuciła i zabrała z półki leżące okulary przeciwsłoneczne i wyszła. Szczerze
mówiąc to byłam zdziwiona, że nie podeszła do
Carlosa i go nie pocałowała. Reszta chyba też była lekko w szoku, widziałam to
po ich minach.
- Pokłóciliście się? - zapytałam chłopaka,
gdy zostaliśmy przez chwilę sami.
- Hmm? Nie wiem o czym mówisz. - odpowiedział
ze sztucznym uśmiechem.
- Ty dobrze wiesz o czym ja mówię. O tobie i
Barb... to znaczy Kimberly. - poprawiłam się.
- Nie, jest wszystko ok. - próbował dalej
kłamać.
- Carlos! To że weszła do pomieszczenia w
którym byłeś i nie zaczęła się do ciebie kleić było raczej nie codziennym
widokiem. Więc nie kręć i mów.
- Dobra, wczoraj gdy oznajmiła, że musi iść i
poszedłem z nią kawałek chciała żebym zmył się z nią. Chwilę się tak
sprzeczaliśmy i w końcu kazała mi wybierać. Przyjaciele
czy ona. Kogo wybrałem sama wiesz...
- No i trzeba było tak od razu... Moim
zdaniem dobrze wybrałeś. - uśmiechnęłam się. - Dziewczynę zawsze można zmienić,
a przyjaciół no raczej nie za bardzo. - dodałam.
- Dlatego wczoraj wróciłem do was. Trochę
zacząłem tego żałować po pytaniu Rafa, ale jednak uważam, że przyjaciele są
najważniejsi.
- Czyli nie potrzebujesz już dowodów na to
żeby móc rozstać się z Kim? - zapytałam z niepewną miną.
- W każdym związku są jakieś kłótnie i nie po
każdej ludzie się rozstają. - zaśmiał się i do pomieszczenia weszła reszta
naszej paczki. " Szkoda" – pomyślałam.
Chłopcy jeszcze trochę pośpiewali i
postanowiliśmy pójść coś przekąsić.
- To wy idźcie przodem, ja tutaj jeszcze
trochę ogarnę. - powiedziała uśmiechnięta Meggie.
- Ja ci pomogę, co dwie pary rąk to nie
jedna. - uśmiechnął się James i został z dziewczyną, a my wyszliśmy i
ruszyliśmy na parking.
- Co oni cały budynek sprzątają?! -
powiedział zniecierpliwiony Logan, gdy czekaliśmy na nich już ponad sześć
minut.
- Hej, głodny jestem. Niech ktoś po nich
idzie. - powiedział Kendall, łapiąc się za brzuch. Zaczęliśmy się śmiać.
- To czekajcie, pójdę po nich. - powiedziałam
- Ale szybko, bo ja na prawdę jestem głodny.
- krzyknął za mną Kendall.
Weszłam do budynku i wyjechałam windą na
czwarte piętro, wyszłam z niej i ruszyłam w stronę pokoju gdzie została ta
dwójka. Otworzyłam drzwi i potem szybko je
zamknęłam, dopiero po chwili dotarło do mnie co zobaczyłam. James i Meggie
stali na środku pokoju i się całowali! Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia.
Oni ciągle tam stali, ale już się nie całowali.
- Udam, że nic nie widziałam. - powiedziałam.
- Wszyscy już na was czekamy przy samochodach. - dodałam.
- Jasne, już idziemy. - powiedział James i
wyszedł z pokoju, dziewczyna zrobiła to samo. Chłopak szedł szybciej kawałek
przed nami, a ja z Meg szłam trochę wolniej.
- Lena, proszę Cię, nie mów nic nikomu. -
powiedział Meg przerywając ciszę.
- Nie martw się, będę siedzieć cicho jak mysz
pod miotłą. - zaśmiałam się.
- No w końcu ! - powiedział Carlos, gdy
dołączyliśmy do nich.
- No to jedziemy. - powiedziała Van.
Pojechaliśmy do pobliskiej knajpki. Chłopcy
podpisali kilka pamiętników i notesów napotkanych w środku fanek. Ogólnie
wieczór spędziliśmy bardzo miło, James i Meggie od
czasu do czasu spoglądali na siebie. Nie zdziwiłam się gdy wyszli jedno po
drugim, chcieli pewnie pogadać o tym co się stało.
Usłyszeliśmy dźwięk wiadomości, którą odebrał
Carlos.
- Ja już muszę zmykać. - powiedział i wstał. - Chyba koniec kłótni. -
powiedział mi do ucha mijając mnie.
- Super. - odpowiedziałam, chociaż wcale z
tego powodu nie było mi wesoło. Mógłby z nią zerwać, wiem że nie mam u niego
szans ale przynajmniej nie byłabym tak o niego
zazdrosna!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz