sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 9



Następnego dnia obudziłam się dopiero w południe, trochę długo spałam jak na mnie. Ubrałam się i zeszłam na dół, gdy schodziłam po schodach zobaczyłam ubierającego buty Rafa. Popatrzył się na mnie i powiedział.
- Zapomniałem Ci wczoraj powiedzieć, że jak mój brat coś obieca to na sto procent potem to spełnia. - uśmiechnął się i wyszedł.  Usłyszałam Marię krzątającą się w kuchni. Zostałyśmy same w domu, bo Pedro był w pracy, a Raf zabrał samochód swojej matki i gdzieś pojechał, jak to wspominał dzień wcześniej był z kimś umówiony.
- Dzień dobry śpiochu. - powiedziała kobieta gdy weszłam do kuchni.
- Skąd on wie... Zaraz, zaraz... U was w sypialni jest drugi telefon! - kobieta się wtedy uśmiechnęła, nic nie powiedziała. - Na to samo by wyszło gdybyście zostali wtedy w salonie i rozmawiałabym z nim na głośnomówiącym.
- Nie rozmawialibyście wtedy tak swobodnie, słychać było że mój syn się ucieszył gdy Cię usłyszał.
- Przestań. - zaśmiałam się.
- Mam pomysł, nie ma facetów to może zrobimy sobie filmowe popołudnie? Co ty na to? - zaproponowała kobieta.
- Mi się podoba ten pomysł.
- Ja zrobię popcorn, a ty idź do pokoju Carlosa i w dolnej szafce obok okna jest video, mam fajny film na kasecie. - kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę schodów. Wtedy przypomniało mi się, że odkąd tutaj jestem to w ogóle nie wchodziłam do tego pokoju. Gdy już byłam pod drzwiami, nacisnęłam klamkę i weszłam. Tak jak mówił Raf, pokój był troszkę większy od mojego, ale wystrojem prawie w ogóle się nie różnił. Kolor ścian ten sam, meble stały w mniej więcej tym samym miejscu. W jednym z kątów pokoju stała perkusja Podeszłam do szafki obok okna i już miała ją otwierać gdy  zauważyłam cztery ramki ze zdjęciami na półce obok. Podeszłam i zaczęłam oglądać. Na pierwszym zdjęciu stała czwórka już dorosłych przystojniaków, na drugim Carlos i Raf, mieli może wtedy 10 i 15 lat i gdy zobaczyłam trzecią i czwartą fotografię zaparło mi dech w piersiach. Nie mogłam uwierzyć w to co widzą moje oczy. Na jednej fotografia stała piątka dzieciaków, czterech chłopców i ja na czele. To był piękny widok, wszystkie wspomnienia wróciły. Ostatnie zdjęcie podobało mi się najbardziej. Sześciolatka i ośmiolatek, oboje uśmiechnięci i na dodatek on obejmował mnie ramieniem. Automatycznie uśmiech wskoczył na moją buzię. Pamiętam kiedy robiliśmy to zdjęcie, to był ranek dnia kiedy mieliśmy wracać do Polski. Stałam tak chwilę przed tymi zdjęciami i wpatrywałam się w nie. Po pięciu minutach się ocknęłam z transu, wzięłam video  i zeszłam na dół. Podłączyłyśmy sprzęt i zasiadłyśmy przed telewizorem z popcornem. Film trwał jakieś dwie i pół godziny, jakieś pięć minut po wyłączeniu telewizora weszli do domu Pedro z Rafem. Pomogłam Marii przy obiedzie, gdy go zjedliśmy senior Pena zaproponował by wyskoczyć gdzieś na miasto. Najpierw przejechaliśmy obok wielkiego napisu Hollywood, przeszliśmy przez Aleję Gwiazd potem poszliśmy wszyscy do kina na jakąś komedię, poszliśmy coś zjeść, wracając przejechaliśmy przez Beverly Hills, podobały mi się rozświetlone wystawy sklep przy Rodeo Drive. Gdy wróiliśmy było już pźno, więc poszłam od razu do siebie, wzięłam prysznic i wskoczyłam do wygodnego łżka. Nie mogłam zasnąć, ciągle myślałam o tych dwóh zdjęciach w pokoju mojego idola.  Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam.
- Mogę? Nie śpisz jeszcze? - zapytała Maria.
- Nie, jeszcze nie. - podniosłam się i usiadłam, ona usiadła obok mnie.
- Widziałam, że podobały Ci się te zdjęcia w pokoju Carlosa. - powiedziała z uśmiechem na ustach.
- Skąd ona wie! Jakim cudem? ! - pomyślałam.
- Zostawiłaś uchylone drzwi i gdy długo nie wracałaś poszłam sprawdzić gdzie jesteś, zobaczyłam że oglądasz zdjęcia, które stoją na półce. - odpowiedziała jakby czytała mi w myślach, wtedy się uśmiechnęłam i popatrzyłam na Marię. - Trzymaj, to dla Ciebie. - powiedziała i dała mi do ręki dwa zdjęcia, to z Loganem, Kendallem, Carlosem i Jamesem i drugie na którym byłam ja i Carlos.
- Ale...
- Te zdjęcia są dla Ciebie. Mam jeszcze odbitki w albumie. - powiedziała ciągle się uśmiechając.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i przytuliłam się do kobiety.
- Nie ma za co. Już Ci nie przeszkadzam. Miłych snów. - powiedziała i skierowała się w kierunku wyjścia.
- Dobranoc. - odpowiedziałam.
Położyłam się i jeszcze raz popatrzyłam się na zdjęcia. Odłożyłam je na płkę obok łżka, zgasiłam lampkę i poszłam spać. Następnego dnia wybrałam się z Van na zakupy, kupiłam dwie ramki na zdjęcia i dodatkową torbę na rzeczy, kte kupiłam w LA. Czas szybko płynął, ledwo się obejrzałam a już nadszedł przeddzień mojego wylotu. Maria i Pedro zorganizowali pożegnalne ognisko na które zaprosili Vanessę, Hendersonów, Maslowów i Schmidtów z małą Kelly. Gdy wszystko przygotowaliśmy poszłam się przebrać. Większość ubrań miałam jeszcze w szafie. Otworzyłam ją i zaczęłam wszystko przewalać. Wygrzebałam tą przeklętą mini.
- O nie kochana, nawet o tym nie myśl.- pomyślałam i odrzuciłam ją z powrotem.
Postanowiłam się ubrać w czarne rurki i białą bokserkę.
Gdy wszyscy się zebraliśmy usiedliśmy w ogrodzie i każdy dostał piwo, oczywiście oprócz małej. Gdy zrobiło się już ciemno i mała Kelly spała już w jednym z pokoi, seniorzy Pena, Maslow i Schmidt wzięli gitary i zaczęli grać. Śmialiśmy się, śpiewaliśmy i opowiadaliśmy sobie różne historie.
Było już bardzo późno gdy wszyscy się rozeszli, a ja powędrowałam do swojego pokoju i od razu zasnęłam.
Następnego dnia spakowałam wszystkie swoje rzeczy i o 18 wyjechaliśmy na lotnisko. Zdziwiłam się gdy na miejscu zobaczyłam wszystkich tych, których widziałam poprzedniego wieczoru.
- Myślałaś, że wyjedziesz bez porządnego pożegnania? - zapytał Chris Maslow.
Nic nie powiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Pedro i Chris zabrali moje torby i weszliśmy do budynku. Chwilę staliśmy wszyscy i rozmawialiśmy gdy usłyszałam głos kobiety który informował o moim locie.
- Chyba muszę już iść... - powiedziałam i uściskałam wszystkich po kolei.
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważać i gdy tylko wylądujesz dasz nam znać, że żyjesz. - powiedział Bob Henderson.
- Obiecuję. Będziemy w kontakcie. - wtedy usłyszałam ponowną informację o moim locie. - Idę. - dodałam i zaczęłam się oddalać, gdy byłam już daleko odwróciłam się i pomachałam im, oni to odwzajemnili. Po kilku minutach siedziałam już w samolocie, który startował.
- No to koniec tego dobrego. - pomyślałam
Po jedenastu godzinach wylądowałam na lotnisku w Polsce. Rodzice już na mnie czekali. Tata pomógł mi z bagażami i poszliśmy do samochodu.
Po jakimś czasie byłam już w domu, zostawiłam walizki w przedpokoju rzuciłam się na kanapę w salonie i wykrzyknęłam.
- Nareszcie w domu!
- Jak było, opowiadaj. - rodzice usiedli na przeciw mnie.
- Wszytko na bieżąco mówiłam wam, gdy rozmawialiśmy przez Skype, więc wszystko wiecie. Było super.
- Szkoda tylko, że z chłopkami się nie widziałaś. Sama nie mogłam uwierzyć jak powiedziałaś że oni to ci sami chłopcy którzy są na plakatach na twojej ścianie. - powiedziała moja mama.
- Ale przynajmniej rozmawiałam przez chwilę z Carlosem przez telefon.
- Zawsze to coś. - powiedział uśmiechnięty tata. - Wiesz, mamy z mamą jeszcze coś Ci do powiedzenia. - dodał po chwili.
- Co takiego? Mam się bać? - zażartowałam.
- Słuchaj kotku. - zaczęła mama. "Kotku" – gdy słyszałam to słowo wiedziałam że to będzie coś ważnego. - Jestem w ciąży. - skończyła. Mnie wmurowało. Siedziałam na tej kanapie i patrzyłam się to na tatę to na mamę.
- W ciąży?! To jest wasz sposób na odmłodzenie się? Będę miała o 19 lat młodszego brata lub siostrę, super. - powiedziałam w końcu z ironią. - Was to nie można nawet na chwilę samych zostawić. - zaśmiałam się po chwili ciszy i przytuliłam moją mamę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz