Następnego dnia obudziłam się dopiero w południe, trochę długo spałam
jak na mnie. Ubrałam się i zeszłam na dół, gdy schodziłam po schodach
zobaczyłam ubierającego
buty Rafa. Popatrzył się na mnie i powiedział.
- Zapomniałem Ci wczoraj powiedzieć, że jak mój brat coś obieca to na
sto procent potem to spełnia. - uśmiechnął się i wyszedł. Usłyszałam Marię krzątającą się w kuchni.
Zostałyśmy same w domu, bo Pedro był w pracy, a Raf zabrał samochód swojej
matki i gdzieś pojechał, jak to wspominał dzień wcześniej był z kimś umówiony.
- Dzień dobry śpiochu. - powiedziała kobieta gdy weszłam do kuchni.
- Skąd on wie... Zaraz, zaraz... U was w sypialni jest drugi telefon! -
kobieta się wtedy uśmiechnęła, nic nie powiedziała. - Na to samo by wyszło
gdybyście zostali wtedy
w salonie i rozmawiałabym z nim na głośnomówiącym.
- Nie rozmawialibyście wtedy tak swobodnie, słychać było że mój syn się
ucieszył gdy Cię usłyszał.
- Przestań. - zaśmiałam się.
- Mam pomysł, nie ma facetów to może zrobimy sobie filmowe popołudnie?
Co ty na to? - zaproponowała kobieta.
- Mi się podoba ten pomysł.
- Ja zrobię popcorn, a ty idź do pokoju Carlosa i w dolnej szafce obok
okna jest video, mam fajny film na kasecie. - kiwnęłam głową i ruszyłam w
stronę schodów. Wtedy
przypomniało mi się, że odkąd tutaj jestem to w ogóle nie wchodziłam do tego
pokoju. Gdy już byłam pod drzwiami, nacisnęłam klamkę i weszłam. Tak jak mówił
Raf, pokój był troszkę większy od mojego, ale wystrojem prawie w ogóle się nie
różnił. Kolor ścian ten sam, meble stały w mniej więcej tym samym miejscu. W
jednym z kątów pokoju stała perkusja Podeszłam do szafki obok okna i już miała
ją otwierać gdy zauważyłam cztery ramki
ze zdjęciami na półce obok. Podeszłam i zaczęłam oglądać. Na pierwszym zdjęciu
stała czwórka już dorosłych przystojniaków, na drugim Carlos i Raf, mieli może
wtedy 10 i 15 lat i gdy zobaczyłam trzecią i czwartą fotografię zaparło mi dech
w piersiach. Nie mogłam uwierzyć w to co widzą moje oczy. Na jednej fotografia
stała piątka dzieciaków, czterech chłopców i ja na czele. To był piękny widok,
wszystkie wspomnienia wróciły. Ostatnie zdjęcie podobało mi się najbardziej.
Sześciolatka i ośmiolatek, oboje uśmiechnięci i na dodatek on obejmował mnie
ramieniem. Automatycznie uśmiech wskoczył na moją buzię. Pamiętam kiedy
robiliśmy to zdjęcie, to był ranek dnia kiedy mieliśmy wracać do Polski. Stałam
tak chwilę przed tymi zdjęciami i wpatrywałam się w nie. Po pięciu minutach się
ocknęłam z transu, wzięłam video i
zeszłam na dół. Podłączyłyśmy sprzęt i zasiadłyśmy przed telewizorem z
popcornem. Film trwał jakieś dwie i pół godziny, jakieś pięć minut po
wyłączeniu telewizora weszli do domu Pedro z Rafem. Pomogłam Marii przy
obiedzie, gdy go zjedliśmy senior Pena zaproponował by wyskoczyć gdzieś na
miasto. Najpierw przejechaliśmy obok wielkiego napisu Hollywood, przeszliśmy
przez Aleję Gwiazd potem poszliśmy wszyscy do kina na jakąś komedię, poszliśmy
coś zjeść, wracając przejechaliśmy przez Beverly
Hills, podobały mi się rozświetlone wystawy sklep przy Rodeo Drive. Gdy
wróiliśmy było już pźno, więc poszłam od razu do siebie, wzięłam prysznic i
wskoczyłam do wygodnego łżka. Nie mogłam zasnąć, ciągle myślałam o tych dwóh
zdjęciach w pokoju mojego idola. Po
chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam.
- Mogę? Nie śpisz jeszcze? - zapytała Maria.
- Nie, jeszcze nie. - podniosłam się i usiadłam, ona usiadła obok mnie.
- Widziałam, że podobały Ci się te zdjęcia w pokoju Carlosa. - powiedziała
z uśmiechem na ustach.
- Skąd ona wie! Jakim cudem? ! - pomyślałam.
- Zostawiłaś uchylone drzwi i gdy długo nie wracałaś poszłam sprawdzić
gdzie jesteś, zobaczyłam że oglądasz zdjęcia, które stoją na półce. -
odpowiedziała jakby czytała
mi w myślach, wtedy się uśmiechnęłam i popatrzyłam na Marię. - Trzymaj, to dla
Ciebie. - powiedziała i dała mi do ręki dwa zdjęcia, to z Loganem, Kendallem,
Carlosem i Jamesem i drugie na którym byłam ja i Carlos.
- Ale...
- Te zdjęcia są dla Ciebie. Mam jeszcze odbitki w albumie. - powiedziała
ciągle się uśmiechając.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i przytuliłam się do kobiety.
- Nie ma za co. Już Ci nie przeszkadzam. Miłych snów. - powiedziała i
skierowała się w kierunku wyjścia.
- Dobranoc. - odpowiedziałam.
Położyłam się i jeszcze raz popatrzyłam się na zdjęcia.
Odłożyłam je na płkę obok łżka, zgasiłam lampkę i poszłam spać. Następnego dnia
wybrałam się z Van na zakupy, kupiłam dwie ramki na zdjęcia i dodatkową torbę
na rzeczy, kte kupiłam w LA. Czas szybko płynął, ledwo się obejrzałam a już
nadszedł przeddzień mojego wylotu. Maria i Pedro zorganizowali pożegnalne
ognisko na które zaprosili Vanessę, Hendersonów, Maslowów i Schmidtów z małą
Kelly. Gdy wszystko przygotowaliśmy poszłam się przebrać. Większość ubrań
miałam jeszcze w szafie. Otworzyłam ją i zaczęłam wszystko przewalać.
Wygrzebałam tą przeklętą mini.
- O nie kochana, nawet o tym nie myśl.- pomyślałam i odrzuciłam ją z
powrotem.
Postanowiłam się ubrać w czarne rurki i białą bokserkę.
Gdy wszyscy się zebraliśmy usiedliśmy w ogrodzie i każdy dostał piwo,
oczywiście oprócz małej. Gdy zrobiło się już ciemno i mała Kelly spała już w
jednym z pokoi,
seniorzy Pena, Maslow i Schmidt wzięli gitary i zaczęli grać. Śmialiśmy się,
śpiewaliśmy i opowiadaliśmy sobie różne historie.
Było już bardzo późno gdy wszyscy się rozeszli, a ja powędrowałam do
swojego pokoju i od razu zasnęłam.
Następnego dnia spakowałam wszystkie swoje rzeczy i o 18 wyjechaliśmy na
lotnisko. Zdziwiłam się gdy na miejscu zobaczyłam wszystkich tych, których widziałam
poprzedniego wieczoru.
- Myślałaś, że wyjedziesz bez porządnego pożegnania? - zapytał Chris
Maslow.
Nic nie powiedziałam tylko się uśmiechnęłam. Pedro i Chris zabrali moje
torby i weszliśmy do budynku. Chwilę staliśmy wszyscy i rozmawialiśmy gdy
usłyszałam głos
kobiety który informował o moim locie.
- Chyba muszę już iść... - powiedziałam i uściskałam wszystkich po
kolei.
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważać i gdy tylko wylądujesz dasz nam
znać, że żyjesz. - powiedział Bob Henderson.
- Obiecuję. Będziemy w kontakcie. - wtedy usłyszałam ponowną informację
o moim locie. - Idę. - dodałam i zaczęłam się oddalać, gdy byłam już daleko odwróciłam się i
pomachałam im, oni to odwzajemnili. Po kilku minutach siedziałam już w
samolocie, który startował.
- No to koniec tego dobrego. - pomyślałam
Po jedenastu godzinach wylądowałam na lotnisku w Polsce. Rodzice już na
mnie czekali. Tata pomógł mi z bagażami i poszliśmy do samochodu.
Po jakimś czasie byłam już w domu, zostawiłam walizki w przedpokoju
rzuciłam się na kanapę w salonie i wykrzyknęłam.
- Nareszcie w domu!
- Jak było, opowiadaj. - rodzice usiedli na przeciw mnie.
- Wszytko na bieżąco mówiłam wam, gdy rozmawialiśmy przez Skype, więc
wszystko wiecie. Było super.
- Szkoda tylko, że z chłopkami się nie widziałaś. Sama nie mogłam
uwierzyć jak powiedziałaś że oni to ci sami chłopcy którzy są na plakatach na
twojej ścianie. - powiedziała
moja mama.
- Ale przynajmniej rozmawiałam przez chwilę z Carlosem przez telefon.
- Zawsze to coś. - powiedział uśmiechnięty tata. - Wiesz, mamy z mamą
jeszcze coś Ci do powiedzenia. - dodał po chwili.
- Co takiego? Mam się bać? - zażartowałam.
- Słuchaj kotku. - zaczęła mama. "Kotku" – gdy słyszałam to
słowo wiedziałam że to będzie coś ważnego. - Jestem w ciąży. - skończyła. Mnie
wmurowało. Siedziałam
na tej kanapie i patrzyłam się to na tatę to na mamę.
- W ciąży?! To jest wasz sposób na odmłodzenie się? Będę miała o 19 lat
młodszego brata lub siostrę, super. - powiedziałam w końcu z ironią. - Was to
nie można nawet na
chwilę samych zostawić. - zaśmiałam się po chwili ciszy i przytuliłam moją
mamę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz