**Oczami Carlosa**
Ból głowy nawet szybko minął. Wyszedłem z
domu i zamknąłem drzwi na klucz.
Wchodząc do parku natchnąłem się na jadącego
na rowerze Mateusza.
- Cześć Carlos. - przystaną i podał mi dłoń
na powitanie.
- Cześć, widziałeś gdzieś Lenę z Demonem? -
zapytałem również podając mu dłoń.
- Tak, są w Skate parku z Kamilem. - wskazał
kciukiem za siebie.
- Dzięki.
- Nie ma za co, narka. - odrzucił i pojechał
dalej, a ja ruszyłem w głąb alei.
Minąłem plac zabaw, a potem fontannę, nie
patrzyłem przed siebie tylko pod nogi. Gdy podniosłem głowę zastygłem...
Zamurowało mnie to co zobaczyłem... W tym samym momencie
usłyszałem głośne szczekanie Demona, który biegł w moją stronę.
- Demon wracaj do Leny. - powiedziałem,
głaszcząc go po głowie. Odwróciłem się i ruszyłem. Zamknąłem oczy by zatamować
łzy. Czułem się okropnie! Co to miało znaczyć?! Czy
oni byli razem? Czy Lena się mną zabawia gdy jesteśmy razem? Czy kolejna
kobieta, którą pokochałem musi mnie ranić? Do jasnej cholery! Ona jest jedyną
kobietą, którą tak naprawdę pokochałem jak szaleniec! Dlaczego ja nie mogę być
szczęśliwy już tak do końca?!
**Oczami Leny**
- No chyba najlepiej będzie tak słowo po
słowie...
- No dobra... - podniósł wzrok i spojrzał mi
w oczy. - Bo... Lena... - przerwał i sekundę później jego usta dotykały moich,
co nie powinno się zdarzyć!!! Nagle usłyszałam głośne szczekanie Demona, momentalnie oderwałam się od Kamila, odwróciłam się
i zobaczyłam Demona, biegnącego w moją stronę, a za nim oddalający się Carlos.
Nie, tylko mi nie mówcie, że on to widział! - wmawiałam sobie w myślach.
Odwróciłam się do Kamila i spojrzałam na niego z wyrzutem.
Zaczęłam biec za Carlosem. Złapałam go
dopiero przy wyjściu z parku.
- Carlos, poczekaj. - zatrzymałam go.
- Na co mam czekać? - zapytał oschłym tonem,
nawet na mnie nie spojrzał, co mnie zabolało.
- Spójrz na mnie i wysłuchaj. - złapałam go
za łokieć.
- Nie mam czego. - popatrzył na mnie przez
ułamek sekundy i ruszył dalej.
**Oczami Mateusza**
Chodziłem po ogrodzie z popychając kosiarkę i
kosząc trawnik. W uszach miałem słuchawki, z których wydobywała się muzyka,
zagłuszająca pracę silnika.
W pewnym momencie poczułem, że ktoś położył
mi swoją dłoń na ramieniu, odwróciłem się i zobaczyłem Kamila. Wyciągłem
słuchawki z uszu i wyłączyłem kosiarkę.
- Stary, co jest? - zapytałem.
- Zabijecie mnie. - powiedział, siadając na
schodku prowadzącym na werandę, przed moim domem.
- Co się stało? Mam nadzieję, że nie... -
przeciągnąłem, siadając obok czarnowłosego.
- No właśnie... Obaj z Bartkiem ciągle
wbijaliście mi do mojego głupiego łba bym nic nie robił, nie zmieniał tego co
jest. Pocałowałem ją i najciekawsze jest to, że Carlos to widział.
- Uuuuu... - zaskoczyło mnie to co właśnie
powiedział mój przyjaciel. - To źle. - dopowiedziałem.
- Jest gorzej niż źle...
- Masz racje, we czwórkę znamy się od tak
zwanej piaskownicy, przyjaźnimy się, ale z tobą zawsze lepiej się dogadywała.
Podoba ci się od długiego czasu, zakochałeś się, mogłeś
uderzać zanim nie wyjechała do LA. Teraz gdy miała już wszystko poukładane, to
runąłeś tym pocałunkiem tak jak Godzilla wpadła i zniszczyła Nowy Jork. Nagle i
z zaskoczeniem.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez długą chwilę i
rozmawialiśmy, gdy poszedł dokończyłem moją nieskończoną pracę. Gdy chowałem
kosiarkę do garażu, ciągle myślałem o jednym, o tym
co się przedtem wydarzyło. Wyprowadziłem rower z garażu i wyjechałam z
podwórza.
Pięć minut później byłem już na miejscu.
Oparłem rower o ścianę domu, obok leżącego Demona. Zapukałem kilka razy do
drzwi, ale nikt nie otwierał. Nacisnąłem na klamkę, drzwi były otwarte. Niepewnie wszedłem do środka.
- Dzień Dobry. - zawołałem, ale nikt mi nie
odpowiedział. Zajrzałem do dużego pokoju, ale nikogo tam nie było. Powoli
wszedłem po schodach na piętro. Drzwi do pokoju Leny były uchylone, lekko je popchnąłem i zajrzałem do środka. Zobaczyłem
Lenę, leżącą na łóżku, skuloną i odwróconą plecami do drzwi.
- Lena. - nie zareagowała. Obszedłem łóżko i
przykucnąłem przed nim. Dziewczyna leżała, łzy same wypływały jej z oczu. W
ręce trzymała zużytą chusteczkę higieniczną. - Gdzie jest Carlos? - zapytałem spokojnie.
- Wyjechał. - wyszeptała. Jest jeszcze gorzej
niż myślałem.
- Dlaczego? To znaczy wiem co się stało, ale
przecież musieliście rozmawiać!
- Ja chciałam. Nie chciał mnie słuchać, on i
ta jego duma i niedopuszczanie do siebie żadnych słów wytłumaczenia. Jeszcze na
końcu się pokłóciliśmy, spakował się i wyjechał. - podniosła się, a ja usiadłem obok niej. - Dlaczego Kamil, dlaczego on
mnie pocałował?
- O tym już musisz z nim samym porozmawiać.
Wiedz, że masz tutaj przyjaciół, którzy ci zawsze pomogą, a z Carlosem się
jeszcze ułoży, zobaczysz. - podniosła wzrok i zobaczyłem,
że kolejne łzy spływają po jej policzkach, objąłem ją ramieniem. - Jeszcze
wszystko się ułoży. - powtórzyłem.
Nigdy nie myślałem, że w historii naszej
paczki będzie miało coś takiego, ból, cierpienie i nieporozumienia. Zawsze
miałem naszą czwórkę za zawsze twardych, ale wszystko jest już teraz możliwe.
**Oczami Kamila**
Łaziłem tak ciągle bez celu, to po parku, to
po różnych ulicach. Chłopaki dobrze mi radzili, żebym nic już teraz nie robił
gdy Lena jest szczęśliwa z Carlosem, bo mogę tylko zaszkodzić. I stało się, moja głupota była silniejsza ode mnie samego.
Ona może mnie teraz nie wiem, nienawidzić,
nie chcieć mnie znać?
Spróbowałem, ale nie wyszło to na dobre, ani
dla mnie, a ty bardziej nie dla niej.
Szedłem ciągle przed siebie, sam nie wiem
kiedy znalazłem się na osiedlu, na którym mieszka Lena. Muszę z nią
porozmawiać, wytłumaczyć się.
Stanąłem przed drzwiami i gdy nacisnąłem na
dzwonek usłyszałem za drzwiami szczekanie psa. Po chwili w drzwiach stanęła
Lena, wyglądała na wykończoną. Bez słowa trochę się przesunęła
i zaprosiła mnie do środka.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. - wszedłem za
nią w głąb domu. - Rozmawiałaś z Carlosem? - nie wiem dlaczego akurat to
pytanie mi się nasunęło.
- Tego raczej rozmową nie można było nazwać,
raczej kłótnią. - powiedziała ściszonym głosem wpatrując się w podłogę. Teraz
poczułem się jeszcze bardziej winien tego wszystkiego.
- Spakował się i wyjechał. - dodała.
- Przykro mi.
- To wszystko co chcesz powiedzieć? -
powiedziała trochę groźniejszym głosem.
- Nie zrozum mnie źle, ale... No dobra,
prędzej czy później musiałbym to powiedzieć. Lena, od dawna mi się podobasz i
się w tobie zakochałem.
- Kam...
- Nie przerywaj mi. Nie wiem, nie mam pojęcia
co mnie dzisiaj napadło. Przemyślałem to wszystko i nie chcę nic więcej, niż to
żebyś była szczęśliwa. Teraz cierpisz przez mnie. Mi też jest z tym źle, że sprawiłem swojej przyjaciółce tyle bólu.
- Kamil, też cię kocham, ale tylko i
wyłącznie jak przyjaciela, jak brata. Nie miałam pojęcia o tym co do mnie
czujesz, ale ja kocham Carlosa i...
- Ja o tym wiem, dlatego chcę cie szczerze
przeprosić i powiedzieć, że już nigdy nie będzie takich wyskoków. Chcę tylko
żebyś była szczęśliwa, a jesteś szczęśliwa z Carlosem. I jestem w pełni winny za to, że się pokłóciliście.
- Już dość, nie rozmawiajmy o tym. Stało
się... Nie możemy cofnąć już czasu.
- Nadal jesteśmy przyjaciółmi?
- Oczywiście. - dojrzałem na jej buzi zarys
lekkiego uśmiechu, po czym się do mnie przytuliła.
** Oczami Leny**
- Nadal jesteśmy przyjaciółmi? - zapytał niepewnie.
- Oczywiście. - lekko się uśmiechnęłam i
nagle się do niego przytuliłam. Był, jest i będzie moim przyjacielem. Zakochał
się we mnie i wie, że nie odwzajemniam tego samego uczucia. Akceptuje to. Poczułam, że znów moje oczy zachodzą łzami. Za
dużo emocji, można powiedzieć, że aż nadmiar. Dzisiejszy dzień był
wyczerpujący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz