czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 76



**Oczami Carlosa**

Ból głowy nawet szybko minął. Wyszedłem z domu i zamknąłem drzwi na klucz.
Wchodząc do parku natchnąłem się na jadącego na rowerze Mateusza.
- Cześć Carlos. - przystaną i podał mi dłoń na powitanie.
- Cześć, widziałeś gdzieś Lenę z Demonem? - zapytałem również podając mu dłoń.
- Tak, są w Skate parku z Kamilem. - wskazał kciukiem za siebie.
- Dzięki.
- Nie ma za co, narka. - odrzucił i pojechał dalej,  a ja ruszyłem w głąb alei.
Minąłem plac zabaw, a potem fontannę, nie patrzyłem przed siebie tylko pod nogi. Gdy podniosłem głowę zastygłem... Zamurowało mnie to co zobaczyłem... W tym samym momencie usłyszałem głośne szczekanie Demona, który biegł w moją stronę.
- Demon wracaj do Leny. - powiedziałem, głaszcząc go po głowie. Odwróciłem się i ruszyłem. Zamknąłem oczy by zatamować łzy. Czułem się okropnie! Co to miało znaczyć?! Czy oni byli razem? Czy Lena się mną zabawia gdy jesteśmy razem? Czy kolejna kobieta, którą pokochałem musi mnie ranić? Do jasnej cholery! Ona jest jedyną kobietą, którą tak naprawdę pokochałem jak szaleniec! Dlaczego ja nie mogę być szczęśliwy już tak do końca?!

**Oczami Leny**

- No chyba najlepiej będzie tak słowo po słowie...
- No dobra... - podniósł wzrok i spojrzał mi w oczy. - Bo... Lena... - przerwał i sekundę później jego usta dotykały moich, co nie powinno się zdarzyć!!! Nagle usłyszałam głośne szczekanie Demona, momentalnie oderwałam się od Kamila, odwróciłam się i zobaczyłam Demona, biegnącego w moją stronę, a za nim oddalający się Carlos. Nie, tylko mi nie mówcie, że on to widział! - wmawiałam sobie w myślach. Odwróciłam się do Kamila i spojrzałam na niego z wyrzutem.
Zaczęłam biec za Carlosem. Złapałam go dopiero przy wyjściu z parku.
- Carlos, poczekaj. - zatrzymałam go.
- Na co mam czekać? - zapytał oschłym tonem, nawet na mnie nie spojrzał, co mnie zabolało.
- Spójrz na mnie i wysłuchaj. - złapałam go za łokieć.
- Nie mam czego. - popatrzył na mnie przez ułamek sekundy i ruszył dalej.

**Oczami Mateusza**

Chodziłem po ogrodzie z popychając kosiarkę i kosząc trawnik. W uszach miałem słuchawki, z których wydobywała się muzyka, zagłuszająca pracę silnika.
W pewnym momencie poczułem, że ktoś położył mi swoją dłoń na ramieniu, odwróciłem się i zobaczyłem Kamila. Wyciągłem słuchawki z uszu i wyłączyłem kosiarkę.
- Stary, co jest? - zapytałem.
- Zabijecie mnie. - powiedział, siadając na schodku prowadzącym na werandę, przed moim domem.
- Co się stało? Mam nadzieję, że nie... - przeciągnąłem, siadając obok czarnowłosego.
- No właśnie... Obaj z Bartkiem ciągle wbijaliście mi do mojego głupiego łba bym nic nie robił, nie zmieniał tego co jest. Pocałowałem ją i najciekawsze jest to, że Carlos to widział.
- Uuuuu... - zaskoczyło mnie to co właśnie powiedział mój przyjaciel. - To źle. - dopowiedziałem.
- Jest gorzej niż źle...
- Masz racje, we czwórkę znamy się od tak zwanej piaskownicy, przyjaźnimy się, ale z tobą zawsze lepiej się dogadywała. Podoba ci się od długiego czasu, zakochałeś się, mogłeś uderzać zanim nie wyjechała do LA. Teraz gdy miała już wszystko poukładane, to runąłeś tym pocałunkiem tak jak Godzilla wpadła i zniszczyła Nowy Jork. Nagle i z zaskoczeniem.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez długą chwilę i rozmawialiśmy, gdy poszedł dokończyłem moją nieskończoną pracę. Gdy chowałem kosiarkę do garażu, ciągle myślałem o jednym, o tym co się przedtem wydarzyło. Wyprowadziłem rower z garażu i wyjechałam z podwórza.
Pięć minut później byłem już na miejscu. Oparłem rower o ścianę domu, obok leżącego Demona. Zapukałem kilka razy do drzwi, ale nikt nie otwierał. Nacisnąłem na klamkę, drzwi były otwarte. Niepewnie wszedłem do środka.
- Dzień Dobry. - zawołałem, ale nikt mi nie odpowiedział. Zajrzałem do dużego pokoju, ale nikogo tam nie było. Powoli wszedłem po schodach na piętro. Drzwi do pokoju Leny były uchylone, lekko je popchnąłem i zajrzałem do środka. Zobaczyłem Lenę, leżącą na łóżku, skuloną i odwróconą plecami do drzwi.
- Lena. - nie zareagowała. Obszedłem łóżko i przykucnąłem przed nim. Dziewczyna leżała, łzy same wypływały jej z oczu. W ręce trzymała zużytą chusteczkę higieniczną. - Gdzie jest Carlos? - zapytałem spokojnie.
- Wyjechał. - wyszeptała. Jest jeszcze gorzej niż myślałem.
- Dlaczego? To znaczy wiem co się stało, ale przecież musieliście rozmawiać!
- Ja chciałam. Nie chciał mnie słuchać, on i ta jego duma i niedopuszczanie do siebie żadnych słów wytłumaczenia. Jeszcze na końcu się pokłóciliśmy, spakował się i wyjechał. - podniosła się, a ja usiadłem obok niej. - Dlaczego Kamil, dlaczego on mnie pocałował?
- O tym już musisz z nim samym porozmawiać. Wiedz, że masz tutaj przyjaciół, którzy ci zawsze pomogą, a z Carlosem się jeszcze ułoży, zobaczysz. - podniosła wzrok i zobaczyłem, że kolejne łzy spływają po jej policzkach, objąłem ją ramieniem. - Jeszcze wszystko się ułoży. - powtórzyłem.
Nigdy nie myślałem, że w historii naszej paczki będzie miało coś takiego, ból, cierpienie i nieporozumienia. Zawsze miałem naszą czwórkę za zawsze twardych, ale wszystko jest już teraz możliwe.

**Oczami Kamila**

Łaziłem tak ciągle bez celu, to po parku, to po różnych ulicach. Chłopaki dobrze mi radzili, żebym nic już teraz nie robił gdy Lena jest szczęśliwa z Carlosem, bo mogę tylko zaszkodzić. I stało się, moja głupota była silniejsza ode mnie samego.
Ona może mnie teraz nie wiem, nienawidzić, nie chcieć mnie znać? 
Spróbowałem, ale nie wyszło to na dobre, ani dla mnie, a ty bardziej nie dla niej.
Szedłem ciągle przed siebie, sam nie wiem kiedy znalazłem się na osiedlu, na którym mieszka Lena. Muszę z nią porozmawiać, wytłumaczyć się.
Stanąłem przed drzwiami i gdy nacisnąłem na dzwonek usłyszałem za drzwiami szczekanie psa. Po chwili w drzwiach stanęła Lena, wyglądała na wykończoną. Bez słowa trochę się przesunęła i zaprosiła mnie do środka.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. - wszedłem za nią w głąb domu. - Rozmawiałaś z Carlosem? - nie wiem dlaczego akurat to pytanie mi się nasunęło.
- Tego raczej rozmową nie można było nazwać, raczej kłótnią. - powiedziała ściszonym głosem wpatrując się w podłogę. Teraz poczułem się jeszcze bardziej winien tego wszystkiego. - Spakował się i wyjechał. - dodała.
- Przykro mi.
- To wszystko co chcesz powiedzieć? - powiedziała trochę groźniejszym głosem.
- Nie zrozum mnie źle, ale... No dobra, prędzej czy później musiałbym to powiedzieć. Lena, od dawna mi się podobasz i się w tobie zakochałem.
- Kam...
- Nie przerywaj mi. Nie wiem, nie mam pojęcia co mnie dzisiaj napadło. Przemyślałem to wszystko i nie chcę nic więcej, niż to żebyś była szczęśliwa. Teraz cierpisz przez mnie. Mi też jest z tym źle, że sprawiłem swojej przyjaciółce tyle bólu.
- Kamil, też cię kocham, ale tylko i wyłącznie jak przyjaciela, jak brata. Nie miałam pojęcia o tym co do mnie czujesz, ale ja kocham Carlosa i...
- Ja o tym wiem, dlatego chcę cie szczerze przeprosić i powiedzieć, że już nigdy nie będzie takich wyskoków. Chcę tylko żebyś była szczęśliwa, a jesteś szczęśliwa z Carlosem. I jestem w pełni winny za to, że się pokłóciliście.
- Już dość, nie rozmawiajmy o tym. Stało się... Nie możemy cofnąć już czasu.
- Nadal jesteśmy przyjaciółmi?
- Oczywiście. - dojrzałem na jej buzi zarys lekkiego uśmiechu, po czym się do mnie przytuliła.

** Oczami Leny**

- Nadal jesteśmy przyjaciółmi? - zapytał niepewnie.
- Oczywiście. - lekko się uśmiechnęłam i nagle się do niego przytuliłam. Był, jest i będzie moim przyjacielem. Zakochał się we mnie i wie, że nie odwzajemniam tego samego uczucia. Akceptuje to. Poczułam, że znów moje oczy zachodzą łzami. Za dużo emocji, można powiedzieć, że aż nadmiar. Dzisiejszy dzień był wyczerpujący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz