**Oczami Leny**
Zapaliłam silnik i
wyjechałam z podwórza na drogę. Mijałam domy, po chwili wyjechałam z osiedla i
włączyłam się do ruchu na głównej ulicy.
Dziesięć minut później parkowałam
już swój samochód na podziemnym parkingu pod komendą.
Za chwilę znów założę
swoją drugą maskę, tą która się bez powodu uśmiecha się i wygłupia, normalnie
wykonuje swoje obowiązki. Zawsze gdy jestem sama czuję się inaczej, myślę o Carlosie, bo w końcu trudno tak
zapomnieć o tym wszystkim... Zawsze 'zakładam' tą drugą maskę w pracy i gdy
jestem z przyjaciółmi.
Kilka godzin później.
Siedziałam przy swoim
biurku w niedużym pomieszczeniu, wbiłam wzrok w długopis, którym się bawiłam.
To oznaczało, że nic nie miałam do roboty i się nudziłam. Ten dzień jest właśnie tym dniem, kiedy nic się nie
dzieje. Z tego mojego transu wyrwał mnie Arek.
- Halo! Ziemia do Leny!
Jesteś tam? - zawołał, stojąc obok mojego biurka.
- Tak... Jestem, co? -
spojrzałam na niego po krótkiej chwili.
- Mówię do ciebie, a ty
nie reagujesz. No ale jak już powróciłaś to mam ci przekazać, że masz iść na
korytarz obok schodów.
- Po co?
- Masz gości. -
odpowiedział, a ja odparłam mu pytającą miną. - Kuba tam z nimi stoi, jest tam
twój ojciec i jeszcze ktoś. Jak się nie ruszysz to się nie dowiesz. - podsumował, a ja się podniosłam i
ruszyłam w stronę dużych drzwi prowadzących na główny korytarz. Wyszłam na
korytarz i zobaczyłam opierających się o barierkę Kubę, mojego tatę i jeszcze trzy
osoby. Strasznie ucieszyłam się na ich widok. Podbiegłam do nich i po kolei
każdego uściskałam. Byli to Vanessa, Raf i Logan.
- Ale się za wami
stęskniłam! - uśmiechnęłam się, gdy stanęłam obok nich. Teraz staliśmy w takim
kółku, ja między Kubą, a Logim.
- A za mną?! - zaśmiał
się Kuba, szturchając mnie łokciem.
- Taa, szczególnie za
tobą, nie widziałam cię aż jakieś dwadzieścia minut! Ahhhh! Usycham z tęsknoty!
- zadrwiłam z niego, po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
W tym momencie na chwilę
ich przeprosiłam i ruszyłam w stronę biura naszego komendanta. Weszłam po tym
jak usłyszałam 'proszę'. Wiedział jaki dzisiaj jest nudny dzień i że nic
się nie dzieje, więc od razu wyczuł sprawę.
- Ile jeszcze zostało do
końca twojego dyżuru? - zapytał gdy tylko weszłam.
- Trzy godziny. -
odpowiedziałam.
- To zmykaj, zostaniesz
te trzy godziny wtedy kiedy będzie trzeba. - powiedział i machną ręką.
- Dziękuję komendancie.
- zasalutowałam z uśmiechem i wróciłam na korytarz do moich gości. - Możemy
jechać. Załatwiłam sobie już dzisiaj wolne. - powiedziałam.
- Tej to dobrze, jakbym
poszedł wcześniej to bym ja się cieszył, a tak to ty skorzystałaś, dwoje nas
nie puści. - dodał Kuba i rozłożył ręce.
- No widzisz, a teraz
zrób dobry uczynek i przynieś mi moją bluzę z małego biura. - uśmiechnęłam się
do niego prosząco.
- No idę, idę. -
westchnął i po chwili zniknął za dużymi drzwiami do wydziału.
- To teraz pytanie, co
robimy? Jedziemy do domu czy może chcecie gdzieś się poszlajać? -
zaproponowałam.
- Na mnie się nie patrz,
ja ci tylko ich tu przyeskortowałem. Muszę wracać do siebie na komendę. -
powiedział mój tato, pożegnał się i zeszedł po schodach na dół.
- To okey, ja proponuję
może jakąś galerię, a tam dobrą kawę? - zapytałam, a oni Vanessa i chłopcy się
zgodzili. - Wszystko okey, tylko gdzie on poszedł po ta moją bluzę? Co on przez Zakopane tam poszedł?! - zaśmiałam
się, a w tym momencie zza drzwi wydziału wyłonił się Kubą z moją biało-czarną
bluzą. - Dziękuję ci dobry człowieku. - odpowiedziałam, gdy mi ją podał.
- A bardzo proszę.
- To co, idziemy? -
zapytał Logan.
- No pewnie. Pa Kuba. -
powiedziałam.
- Cześć. - dorzuciła
Vanessa, a z mężczyźni pożegnali się przez podanie sobie dłoni.
Zeszliśmy po schodach na
parking. Wsiedliśmy do mojego samochodu, ja na miejscu kierowcy, Logan obok
mnie, a para za nami. Wyjechaliśmy z podziemnego parkingu i po piętnastu minutach byliśmy pod dużym centrum
handlowym. Zaparkowałam i weszliśmy do środka.
Najpierw przeszliśmy
obok wielu wystaw, a gdy doszliśmy do kawiarni, wtedy usiedliśmy przy
czteroosobowym stoliku obok ogromnego okna. Zamówiliśmy wszyscy kawę i zaczęliśmy rozmawiać.
- Długo jeszcze masz te
praktyki, kiedy przyjedziesz? - zapytała Vanessa.
- Jest wtorek, a w
sobotę idę ostatni raz, potem dwa tygodnie, które spędzę oczywiście w LA. A wy,
ile tutaj zabawicie?
- Pojutrze już mamy
samolot powrotny. Mamy jeszcze masę rzeczy do zrobienia. To już tylko dwa i pół
tygodnia. - odpowiedziała czarnowłosa.
- No to ja mam w
niedzielę samolot. Umówiłam się z Meg, że przez ten czas zamieszkam u niej. -
powiedziała.
- No, ale przecież
możesz u nas...
- Raf wiem, ale hmmm...
Uwierz, to nie jest takie proste. - przerwałam Penie.
- Tak postanowiłaś, to
tak będzie. Ale szkoda, że zaraz po weselu będziesz musiała wracać już. Choć
tyle, że będziesz z nami te dwa tygodnie przed. - uśmiechnęła się Van.
Siedzieliśmy jeszcze w
galerii półtora godziny, pochodziliśmy i obejrzeliśmy to co każdego
interesowało. W końcu zgłodnieliśmy i wróciliśmy do domu, bo już moja mama nam zapowiedziała, żeby na
obiad wracać do domu, bo się napracowała.
No więc wróciliśmy do
domu, był już mój tata. Zjedliśmy obiad i całe popołudnie spędziliśmy w
ogrodzie na zabawie z psem i moim młodszym bratem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz