niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 51



**Oczami Vanessy**

Właśnie wyszłam z redakcji, przed chwilą umówiłam się z Meg. To nawet i dobrze, pójdziemy coś przekąsić, bo jestem głodna jak wilk! Ruszyłam w kierunku małej restauracji, gdzie byłyśmy umówione.
Gdy weszłam do lokalu, Meggie już tam była. Siedziała przy dwuosobowym stoliku przy oknie i stukała coś w swoim telefonie.
- Cześć Meg. - przywitałam się z przyjaciółką.
- Cześć Kochana. - uśmiechnęła się brązowooka. - Oni są jak dzieci... Mówią, że tak, tak możesz iść, damy sobie radę, a tu ciągle smsy... Mark ze Smithem czasem są gorsi niż James, Kendall, Logan i Carlos... - powiedziała Meg, a ja usiadłam naprzeciw niej.
- Heh, nie radzą sobie bez Ciebie. - zaśmiałam się.
- Jak cała szóstka jest w studio, to czasem czuję się jak w przedszkolu i to ja jestem tą panią przedszkolanką. - podsumowała Meg.
- Dzień Dobry. - powiedziała kelnerka i podała nam MENU. Obie zamówiłyśmy lazanię.
- To może wybierzemy się na zakupy? - zapytała Meggie.
- No, przydałoby się. Ostatnio zrobiłyśmy sobie taki wypad jeszcze z Leną. - zaśmiałam się.
- No to trochę czasu już minęło. - po słowach Meg wybuchnęłyśmy śmiechem.
Dokończyłyśmy obiad, zapłaciłyśmy i wyszłyśmy. Ruszyłyśmy w stronę galerii handlowej.  Dziewczyny chodziły po sklepach, oglądały i co nieco kupiły.
Gdy Meggie przymierzała jakieś bluzki w przymierzalni zadzwonił mój telefon. Dzwonił Raf.
- Słucham Cię.
- Cześć Skarbie. - usłyszałam głos mojego chłopaka. - Masz może jakieś plany na wieczór?
- Na razie jestem z Meg na małych zakupach, a wieczór mam wolny. Co znów chcesz mnie wyciągnąć na jakiś mecz? - zaśmiałam się.
- No wiesz, miałem inne plany, ale jeśli już nalegasz... - usłyszałam śmiejący się głos Rafa.
- Nie, nie. - zreflektowałam się.
- To powiesz na kolację? Hmm?
- Brzmi ciekawie i interesująco, nawet bardzo. - zaciekawiłam się.
- To bądź gotowa o 20, przyjadę po Ciebie. Dobrze?
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się.
- To do zobaczenia.
- Pa. - pożegnałam się i rozłączyłam.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytała Meg, która właśnie wyszła zza zasłonki z bluzkami na ręce.
- Bierzesz wszystkie? - zapytałam ze zdziwieniem, bo trochę tego miała...
- Te dwie zostawiam. - wskazała na czerwony top i żółtą z falbankami. - Ale wracając do tematu, to rozmawiałaś z Rafem, tak?
- A skąd taka pewność, że to z nim rozmawiałam? - zaśmiałam się.
- Z innym byś się tak nie umawiała... - spojrzała na mnie z uśmieszkiem.
- Heh, a może prowadzę podwójne życie, o którym nikt nie wie. I w tym drugim życiu mam wielu innych chłopców. - żartowałam.
- No wiesz, gdybym znała Cię od wczoraj to bym może uwierzyła, ale że znam Cię odkąd istnieje zespół Big Time Rush... Niestety, nie wierzę Ci.
- Ohh, nie udało mi się Cię nabrać. - powiedziałam z żartobliwym smutkiem.
- No dobra, dobra. Teraz to ja muszę Ci pomóc w kupnie czegoś na wieczór. Niech ten Latynos padnie z wrażenia! - powiedziała i pociągnęła mnie za sobą.

O 19.40 byłam już gotowa. Miałam na sobie sukienkę, sięgającą do kolan. Miała srebrno – biały gorset i czarną spódnicę. Szpilki, szeroka bransoletka na nadgarstku i ciemny naszyjnik na szyi. Lekki makijaż. Miałam jeszcze dwadzieścia minut, wzięłam swoją małą czarną torebkę i wyszłam ze swojego pokoju. Zeszłam na dół po schodach. Rodziców nie było w domu, a mój młodszy brat siedział w salonie na sofie wpatrzony w ekran telewizora.
- Oooo, jak ty się siostra wystroiłaś... Ohoho. Gdzie to się wybierasz? - zapytał zainteresowany Logan.
- Umówiłam się z Rafem. - odpowiedziałam, siadając obok niego.
- Padnie jak cię zobaczy.
- Mam taką nadzieją. - zaśmiałam się.
- Jeszcze chwila i z Carlitem będziemy tak jakby rodziną. - uśmiechną się szatyn.
- Będzie jeszcze weselej jak do rodziny dołączy Lena. - uśmiechnęłam się.
- Ooo, tak! W końcu Carlos znalazł idealną dziewczynę dla siebie i niech się tego trzyma.
Siedzieliśmy te 20 minut i wpatrywaliśmy się w telewizor. Akurat puścili „America's got Talent”.
Gdy wybiła godzina 20 usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Wstałam z kanapy i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam mojego kochanego Latynosa. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę i czarną marynarkę.
- Cześć Raf. - uśmiechnęłam się.
- Hej, wyglądasz... pięknie. - troszkę tak jakby go przytkało.
- Dziękuję, idziemy?
- Pewnie. - posłał mi uśmiech.
- Pa, Logan. - rzuciłam do brata.
- Bawcie się dobrze. - usłyszeliśmy z głębi domu i wsiedliśmy do samochodu mojego chłopaka.
Weszliśmy do restauracji, zostaliśmy przywitani i zaprowadzeni do stolika przez pracownika lokalu. Usiedliśmy i dostaliśmy karty. Złożyliśmy zamówienie, podczas oczekiwania na nie rozmawialiśmy i śmialiśmy się. W końcu dostaliśmy swoją kolację, życzyliśmy sobie „smacznego” i zaczęliśmy jeść.
- Wiesz co, ja to chyba jestem najszczęśliwszym facetem pod słońcem. - powiedział Raf, gdy skończyliśmy jeść.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo jestem z najwspanialszą dziewczyną pod słońcem, przy okazji jest ona moją wieloletnią przyjaciółką. Jest idealnie, a może być jeszcze lepiej...
- Hmmm, co masz na myśli? - zapytałam, wtedy Raf wstał, podszedł do mnie i uklękną na jedno kolano. Ja dobrze myślę czy...!?!?!
- Vanesso Henderson, Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie! Czy uczynisz mi taki zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną? - wyją małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca z kieszeni spodni. Otworzył je. W środku spoczywał pierścionek, mały śliczny pierścionek z oczkiem.
- Raf... - wydukałam, bo mnie zatkało. - Tak, wyjdę za Ciebie! - powiedziałam. On promiennie się uśmiechną i wsuną pierścionek na mój serdeczny palec u prawej ręki. Gdy to zrobił przytuliłam się do niego i wtedy usłyszeliśmy klaskanie i wiwaty dochodzące z sali. W tym momencie jestem najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem ! Facet, którego bardzo kocham jest moim przyjacielem i jeszcze na dodatek mi się oświadczył! Cudnie!
Raf zapłacił za kolację i wyszliśmy z restauracji. Szliśmy alejką w parku, przytuleni, szczęśliwi i zakochani w sobie do szaleństwa.

**Oczami Rafaela**

Obudziłem się mocno przytulony do Vanessy. Mojej narzeczonej. Jestem przeszczęśliwy faktem, że zgodziła się zostać moją żoną. Po chwili ona również się obudziła. Wstaliśmy i ubraliśmy się. Zeszliśmy na dół w celu wykombinowania czegoś na śniadanie.
Postawiliśmy na jajecznicę.
Usiedliśmy przy zastawionym dla trzech osób stole, pomyśleliśmy też o Loganie, bo jak to Van powiedziała „Zaraz ten głodomor wstanie i też się będzie czegoś domagał”. No powiem, że mój przyszły szwagier ma wyczucie czasu, bo gdy zaczęliśmy jeść on pojawił się w kuchni.
- Oooo, witam zakochanych. To może dla mnie. - powiedział i usiadł przy trzecim talerzu z jajecznicą.
- Dla Ciebie, dla Ciebie. - zaśmiała się Vanessa.
- Co wy tacy szczęśliwi? - zauważył Logan.
- Aż tak widać? - zapytałem uśmiechając się do Van.
- Mówić! Co jest na rzeczy?!
- Raf mi się oświadczył. - powiedziała uśmiechnięta dziewczyna.
- Nie żartuj! W końcu starszy Pena się ustatkuje! Haha. Nie no, gratulację! - Logan uściskał swoją siostrę i moją dłoń.
Po śniadaniu Logan wyszedł na miasto, a my wróciliśmy do pokoju mojej dziewczyny. Zauważyliśmy, że akurat Lena jest dostępna na Skype, oboje wpadliśmy na pewien pomysł. Napisałem SMS-a do Carlosa : „Wchodź szybko na Skype, ale już!”
Po chwili faktycznie się pojawił. Stworzyliśmy wideokonferencję my, Lena i Carlos. Odebrali w prawie tej samej chwili.
- Cześć Wam. - przywitaliśmy się, gdy na ekranie zobaczyliśmy twarze mojego brata i jego dziewczyny.
- Cześć. Dawno nie rozmawialiśmy. - powiedziała uśmiechnięta Lena. - O Carlosie nie mówię, bo wczoraj z nim rozmawiałam. - dodała ze śmiechem.
- Ale ja już się stęskniłem. - zajęczał mój młodszy brat. A my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Nie bez powodu chcieliśmy tak porozmawiać. Mamy dla Was pewną wiadomość, a że jesteście parą to postanowiliśmy powiadomić Was o tym razem, jednocześnie. - zacząłem.
- Słucham. - odezwał się Carlos.
- Zamieniamy się w słuch. - dodała Lena.
- No więc. Raf mi się wczoraj oświadczył. - powiedziała uśmiechnięta Vanessa.
- Ej! Super! Cieszę się! Bardzo! Gratulację. - mówiła Lena.
- Ja też Wam gratuluję. I pomyśleć, że to we mnie mama miała nadzieję, że się pierwszy ożenię i obdaruję ją wnukami - myliła się.
- No wiesz, co do tych wnuków to jeszcze nic nie wiadomo. Nie wiadomo który będzie pierwszy. - zaśmiałem się.
- A co do miłości, to mam tu pewną misję do realizacji. Muszę zeswatać Majkę, moją kuzynkę z Bartkiem! Oni do siebie pasują i ciągnie ich do siebie. - wtrąciła Lena.
- Ty to się Kochanie nadajesz do swatania, całkiem nieźle Ci to wychodzi. - powiedział Carlos.
- Dlatego trzymacie za mnie kciuki. - zaśmiała się Polka.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Potem wrócili rodzice Van, podzieliliśmy się z nimi dobrą nowiną. Potem Pojechaliśmy do moim rodziców. Obydwie pary bardzo się ucieszyły. Następnie powiadomiliśmy jeszcze Kendalla, Jamesa i Meggie. Wszyscy nam gratulowali i cieszyli się razem z nami. 


To chyba najdłuższa część jaką napisałam :D Jestem dumna z niej i mam nadzieję, że się podobała ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz