**Oczami Vanessy**
Właśnie
wyszłam z redakcji, przed chwilą umówiłam się z Meg. To nawet i dobrze,
pójdziemy coś przekąsić, bo jestem głodna jak wilk! Ruszyłam w kierunku małej restauracji,
gdzie byłyśmy umówione.
Gdy weszłam do lokalu, Meggie już tam była.
Siedziała przy dwuosobowym stoliku przy oknie i stukała coś w swoim telefonie.
- Cześć Meg. - przywitałam się z
przyjaciółką.
- Cześć Kochana. - uśmiechnęła się
brązowooka. - Oni są jak dzieci... Mówią, że tak, tak możesz iść, damy sobie
radę, a tu ciągle smsy... Mark ze Smithem czasem są gorsi niż James, Kendall,
Logan i Carlos... - powiedziała Meg, a ja usiadłam naprzeciw niej.
- Heh, nie radzą sobie bez Ciebie. - zaśmiałam
się.
- Jak cała szóstka jest w studio, to czasem
czuję się jak w przedszkolu i to ja jestem tą panią przedszkolanką. -
podsumowała Meg.
- Dzień Dobry. - powiedziała kelnerka i
podała nam MENU. Obie zamówiłyśmy lazanię.
- To może wybierzemy się na zakupy? -
zapytała Meggie.
- No, przydałoby się. Ostatnio zrobiłyśmy
sobie taki wypad jeszcze z Leną. - zaśmiałam się.
- No to trochę czasu już minęło. - po słowach
Meg wybuchnęłyśmy śmiechem.
Dokończyłyśmy obiad, zapłaciłyśmy i
wyszłyśmy. Ruszyłyśmy w stronę galerii handlowej. Dziewczyny chodziły po sklepach, oglądały i
co nieco kupiły.
Gdy Meggie przymierzała jakieś bluzki w
przymierzalni zadzwonił mój telefon. Dzwonił Raf.
- Słucham Cię.
- Cześć Skarbie. - usłyszałam głos mojego
chłopaka. - Masz może jakieś plany na wieczór?
- Na razie jestem z Meg na małych zakupach, a
wieczór mam wolny. Co znów chcesz mnie wyciągnąć na jakiś mecz? - zaśmiałam
się.
- No wiesz, miałem inne plany, ale jeśli już
nalegasz... - usłyszałam śmiejący się głos Rafa.
- Nie, nie. - zreflektowałam się.
- To powiesz na kolację? Hmm?
- Brzmi ciekawie i interesująco, nawet
bardzo. - zaciekawiłam się.
- To bądź gotowa o 20, przyjadę po Ciebie.
Dobrze?
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się.
- To do zobaczenia.
- Pa. - pożegnałam się i rozłączyłam.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytała Meg, która
właśnie wyszła zza zasłonki z bluzkami na ręce.
- Bierzesz wszystkie? - zapytałam ze
zdziwieniem, bo trochę tego miała...
- Te dwie zostawiam. - wskazała na czerwony
top i żółtą z falbankami. - Ale wracając do tematu, to rozmawiałaś z Rafem,
tak?
- A skąd taka pewność, że to z nim
rozmawiałam? - zaśmiałam się.
- Z innym byś się tak nie umawiała... -
spojrzała na mnie z uśmieszkiem.
- Heh, a może prowadzę podwójne życie, o
którym nikt nie wie. I w tym drugim życiu mam wielu innych chłopców. -
żartowałam.
- No wiesz, gdybym znała Cię od wczoraj to
bym może uwierzyła, ale że znam Cię odkąd istnieje zespół Big Time Rush...
Niestety, nie wierzę Ci.
- Ohh, nie udało mi się Cię nabrać. -
powiedziałam z żartobliwym smutkiem.
- No dobra, dobra. Teraz to ja muszę Ci pomóc
w kupnie czegoś na wieczór. Niech ten Latynos padnie z wrażenia! - powiedziała
i pociągnęła mnie za sobą.
O 19.40 byłam już gotowa. Miałam na sobie
sukienkę, sięgającą do kolan. Miała srebrno – biały gorset i czarną spódnicę.
Szpilki, szeroka bransoletka na nadgarstku i ciemny naszyjnik na szyi. Lekki
makijaż. Miałam jeszcze dwadzieścia minut, wzięłam swoją małą czarną torebkę i wyszłam ze swojego pokoju. Zeszłam na dół po schodach.
Rodziców nie było w domu, a mój młodszy brat siedział w salonie na sofie
wpatrzony w ekran telewizora.
- Oooo, jak ty się siostra wystroiłaś...
Ohoho. Gdzie to się wybierasz? - zapytał zainteresowany Logan.
- Umówiłam się z Rafem. - odpowiedziałam,
siadając obok niego.
- Padnie jak cię zobaczy.
- Mam taką nadzieją. - zaśmiałam się.
- Jeszcze chwila i z Carlitem będziemy tak
jakby rodziną. - uśmiechną się szatyn.
- Będzie jeszcze weselej jak do rodziny
dołączy Lena. - uśmiechnęłam się.
- Ooo, tak! W końcu Carlos znalazł idealną
dziewczynę dla siebie i niech się tego trzyma.
Siedzieliśmy te 20 minut i wpatrywaliśmy się
w telewizor. Akurat puścili „America's got Talent”.
Gdy wybiła godzina 20 usłyszeliśmy dzwonek do
drzwi.
Wstałam z kanapy i ruszyłam do drzwi.
Otworzyłam je i ujrzałam mojego kochanego Latynosa. Miał na sobie czarne
spodnie, białą koszulę i czarną marynarkę.
- Cześć Raf. - uśmiechnęłam się.
- Hej, wyglądasz... pięknie. - troszkę tak
jakby go przytkało.
- Dziękuję, idziemy?
- Pewnie. - posłał mi uśmiech.
- Pa, Logan. - rzuciłam do brata.
- Bawcie się dobrze. - usłyszeliśmy z głębi
domu i wsiedliśmy do samochodu mojego chłopaka.
Weszliśmy do restauracji, zostaliśmy
przywitani i zaprowadzeni do stolika przez pracownika lokalu. Usiedliśmy i
dostaliśmy karty. Złożyliśmy zamówienie, podczas oczekiwania na nie
rozmawialiśmy i śmialiśmy się. W końcu dostaliśmy swoją kolację, życzyliśmy
sobie „smacznego” i zaczęliśmy jeść.
- Wiesz co, ja to chyba jestem
najszczęśliwszym facetem pod słońcem. - powiedział Raf, gdy skończyliśmy jeść.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo jestem z najwspanialszą dziewczyną pod
słońcem, przy okazji jest ona moją wieloletnią przyjaciółką. Jest idealnie, a
może być jeszcze lepiej...
- Hmmm, co masz na myśli? - zapytałam, wtedy
Raf wstał, podszedł do mnie i uklękną na jedno kolano. Ja dobrze myślę
czy...!?!?!
- Vanesso Henderson, Kocham Cię i nie
wyobrażam sobie życia bez Ciebie! Czy uczynisz mi taki zaszczyt i zgodzisz się
zostać moją żoną? - wyją małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca z kieszeni
spodni. Otworzył je. W środku spoczywał pierścionek, mały śliczny pierścionek z oczkiem.
- Raf... - wydukałam, bo mnie zatkało. - Tak,
wyjdę za Ciebie! - powiedziałam. On promiennie się uśmiechną i wsuną
pierścionek na mój serdeczny palec u prawej ręki. Gdy to zrobił przytuliłam się
do niego i wtedy usłyszeliśmy klaskanie i wiwaty dochodzące z sali. W tym momencie jestem najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem ! Facet,
którego bardzo kocham jest moim przyjacielem i jeszcze na dodatek mi się
oświadczył! Cudnie!
Raf zapłacił za kolację i wyszliśmy z
restauracji. Szliśmy alejką w parku, przytuleni, szczęśliwi i zakochani w sobie
do szaleństwa.
**Oczami Rafaela**
Obudziłem się mocno przytulony do Vanessy.
Mojej narzeczonej. Jestem przeszczęśliwy faktem, że zgodziła się zostać moją
żoną. Po chwili ona również się obudziła. Wstaliśmy i ubraliśmy się. Zeszliśmy
na dół w celu wykombinowania czegoś na śniadanie.
Postawiliśmy na jajecznicę.
Usiedliśmy przy zastawionym dla trzech osób
stole, pomyśleliśmy też o Loganie, bo jak to Van powiedziała „Zaraz ten
głodomor wstanie i też się będzie czegoś domagał”. No powiem, że mój przyszły
szwagier ma wyczucie czasu, bo gdy zaczęliśmy jeść on pojawił się w kuchni.
- Oooo, witam zakochanych. To może dla mnie.
- powiedział i usiadł przy trzecim talerzu z jajecznicą.
- Dla Ciebie, dla Ciebie. - zaśmiała się
Vanessa.
- Co wy tacy szczęśliwi? - zauważył Logan.
- Aż tak widać? - zapytałem uśmiechając się
do Van.
- Mówić! Co jest na rzeczy?!
- Raf mi się oświadczył. - powiedziała
uśmiechnięta dziewczyna.
- Nie żartuj! W końcu starszy Pena się
ustatkuje! Haha. Nie no, gratulację! - Logan uściskał swoją siostrę i moją
dłoń.
Po śniadaniu Logan wyszedł na miasto, a my
wróciliśmy do pokoju mojej dziewczyny. Zauważyliśmy, że akurat Lena jest
dostępna na Skype, oboje wpadliśmy na pewien pomysł. Napisałem SMS-a do Carlosa
: „Wchodź szybko na Skype, ale już!”
Po chwili faktycznie się pojawił.
Stworzyliśmy wideokonferencję my, Lena i Carlos. Odebrali w prawie tej samej
chwili.
- Cześć Wam. - przywitaliśmy się, gdy na
ekranie zobaczyliśmy twarze mojego brata i jego dziewczyny.
- Cześć. Dawno nie rozmawialiśmy. -
powiedziała uśmiechnięta Lena. - O Carlosie nie mówię, bo wczoraj z nim
rozmawiałam. - dodała ze śmiechem.
- Ale ja już się stęskniłem. - zajęczał mój
młodszy brat. A my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Nie bez powodu chcieliśmy tak porozmawiać.
Mamy dla Was pewną wiadomość, a że jesteście parą to postanowiliśmy powiadomić
Was o tym razem, jednocześnie. - zacząłem.
- Słucham. - odezwał się Carlos.
- Zamieniamy się w słuch. - dodała Lena.
- No więc. Raf mi się wczoraj oświadczył. -
powiedziała uśmiechnięta Vanessa.
- Ej! Super! Cieszę się! Bardzo! Gratulację.
- mówiła Lena.
- Ja też Wam gratuluję. I pomyśleć, że to we
mnie mama miała nadzieję, że się pierwszy ożenię i obdaruję ją wnukami - myliła
się.
- No wiesz, co do tych wnuków to jeszcze nic
nie wiadomo. Nie wiadomo który będzie pierwszy. - zaśmiałem się.
- A co do miłości, to mam tu pewną misję do
realizacji. Muszę zeswatać Majkę, moją kuzynkę z Bartkiem! Oni do siebie pasują
i ciągnie ich do siebie. - wtrąciła Lena.
- Ty to się Kochanie nadajesz do swatania,
całkiem nieźle Ci to wychodzi. - powiedział Carlos.
- Dlatego trzymacie za mnie kciuki. -
zaśmiała się Polka.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Potem wrócili
rodzice Van, podzieliliśmy się z nimi dobrą nowiną. Potem Pojechaliśmy do moim
rodziców. Obydwie pary bardzo się ucieszyły. Następnie powiadomiliśmy jeszcze
Kendalla, Jamesa i Meggie. Wszyscy nam gratulowali i cieszyli się razem z nami.
To chyba najdłuższa część jaką napisałam :D Jestem dumna z
niej i mam nadzieję, że się podobała ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz