Wybiegłam z domu jak oparzona. W biegu
narzuciłam na siebie bluzę, którą w przelocie przez przedpokój zdjęłam z
wieszaka. Przebiegłam kawałek i już byłam przed domem mojej przyjaciółki.
Przebiegłam przez podwórze i zadzwoniłam dzwonkiem, stojąc przed drzwiami. Po chwili drzwi się otworzyły i w progu
stanął wysoki, dobrze zbudowany szatyn.
- Cześć. Jest Beata?! -
zawołałam lekko zdyszana. Chłopak się uśmiechnął i oparł o framugę.
- Cześć, udzielę ci tej
cennej informacji, ale nic za darmo. - wyszczerzył zęby i nadstawił policzek,
pokazując na niego palcem.
- Dorośnij... -
zmierzyłam go wzrokiem. Jak ona może mieszkać i wytrzymywać z tak wkurzającym
starszym bratem... - To jest, czy jej nie ma? - powtórzyłam pytanie.
- Jest u siebie. -
odpowiedział i przesunął się żebym weszła do środka. Mijając go, dostał buziaka
w policzek.
- Dziękuję. - zaśmiałam
się i wbiegłam po schodach na górę. Nie pukając, wtargnęłam do jej pokoju. Zobaczyłam
leżącą na łóżku Beatę, opatuloną kocem. - Ty śpisz?! - zawołałam.
- No tak jakby... -
zamruczała, powoli otwierając oczy.
- Jest środek dnia... -
odpowiedziałam ze zdziwieniem.
- W nocy nie mogłam
spać. Co jest? - zapytała, siadając na rogu swojego łóżka.
- Jedziesz ze mną do Los
Angeles!!! - zawołałam uradowana z iskierkami w oczach.
- Że co ? - zapytała,
jeszcze zadżumiona... Czyżby jeszcze się nie do końca obudziła?
- Nie słyszałaś?
Jedziesz ze mną do LA. - poinformowałam ją.
- Czekaj, czekaj, ale z
jakiej paki tak właściwie mamy tam jechać ?
- Pamiętasz jak
opowiadałam ci o mojej kuzynce, mieszkającej w Kalifornii? Ta, z którą nie
miałam kontaktu ponad pięć lat. - mówiłam z przejęciem.
- No pamiętam i co dalej
?
- Dziś do mnie zadzwoniła.
Rozmawiałyśmy ze dwie godziny. Na końcu powiedziała, że koniecznie muszę ją
odwiedzić. Ja powiedziałam, że sama nie chce, to ona zaproponowała żebym kogoś
zabrała, więc jedziesz ze mną ! Nie ma odmowy! Są wakacje, mamy po dwadzieścia lat! Czas najwyższy, żebyśmy gdzieś w
końcu same pojechały. - mówiłam jak najęta, a na końcu zrobiłam minę w stylu
kota ze Shreka. To musiało podziałać...
- Tak naprawdę to zawsze
marzyłam żeby zobaczyć Hollywood i te okolice...
- W takim razie lecimy,
tak? - ładnie wyszczerzyłam ząbki.
- Kaja, jesteś
świrnięta... Ale i tak cię kocham. - zaśmiała się.
- To lecisz ze mną czy
nie?! No, bo ja tu zwariuję jeżeli mi nie odpowiesz! - zajęczałam, a ona znów
zaczęła się śmiać.
- No pewnie, że z tobą
polecę! - uśmiechnęła się.
Kilka dni później.
Byłyśmy już na lotnisku,
pożegnaliśmy się z naszymi rodzicami i ruszyliśmy do samolotu. Usiadłyśmy na
swoje miejsca i zapięłyśmy pasy. Praktycznie cały lot przegadałyśmy,
słuchałyśmy muzyki lub po prostu przedrzemałyśmy.
Gdy po dziesięciu
godzinach lotu, usłyszałyśmy głos stewardessy, że mamy zapiąć pasy, od razu
odetchnęłam. Nie marzyłam już o niczym innym, tylko rozprostować kości...
Wysiadłyśmy z tego ogromnego metalowego
ptaszyska i autobusem, razem zresztą pasażerów, podjechałyśmy pod hangar
lotniska. Tam zabrałyśmy swoje bagaże i przeszłyśmy na główny korytarz.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu swojej kuzynki, która miała po nas przyjechać.
- Miała tu na nas
czekać... - mruknęłam pod nosem i wyjęłam komórę z kieszeni. W tym samym
momencie zaczęła dzwonić. - Gdzie jesteś ? - zapytałam, odbierając połączenie
od niej.
- Właśnie wchodzę do
budynku, korki. - usłyszałam w słuchawce. - Oooo, widzę was ! - zawołała i się
rozłączyła.
Stałyśmy na środku korytarza z dwiema dużymi i
dwiema małymi torbami, jak te sierotki Marysie, całkiem w nowym i obcym
miejscu. Po chwili zauważyłam, szybko idącą w naszą stronę blondynkę,
przedzierającą się przez tłumy ludzi. Dziewczyna gdy tylko znalazła się przy nas, od razu rzuciła mi się na szyję.
- Kaja, skarbie, jak ty
wypiękniałaś ! Ostatnio widziałyśmy się jako trzynastolatki, teraz jesteś
kobietą !
- Ty tak samo! Wyglądasz
super ! - uśmiechnęłam się do niej. -
Poznaj moją przyjaciółkę, Beatę. - wskazałam, na stojącą obok mnie moją
towarzyszkę.
- Cześć, miło mi cię
poznać. Ja jestem Alexandra, ale mów mi po prostu Alex. - podały sobie dłonie
na powitanie, a Alex przy tym szeroko się uśmiechnęła, pokazując przy tym
szereg swoich białych zębów. - No dobra,
chodźcie. - dorzuciła. Pomogła nas z bagażami i wyszłyśmy z lotniska. Przeszłyśmy przez połowę ogromnego
parkingu i stanęłyśmy przed czarnym Chevroletem Equinox.
- Wow. Niezły. -
zagwizdałam, a ona się tylko uśmiechnęła pod nosem. Zapakowałyśmy do bagażnika
nasze rzeczy i wsiadłyśmy do środka. Ja obok kierowcy, na miejscu pasażera, a
Beata z tyłu.
- Mam nadzieję, że
chłopaki nie zdemolowali domu... Do sprzątania się nie dali naciągnąć, więc
niech chociaż nie nabałaganią... - powiedziała w pewnym momencie Alex.
- Chłopaki? - zapytałyśmy
w tej samej chwili z Beatą, w pytaniu można było wykryć nutkę zaskoczenia.
- Kaja, nie wspominałam
ci w rozmowie telefonicznej, że mieszkam z chłopakiem i przyjaciółmi? -
zapytała, też sama lekko zmieszana.
- Nie! - zawołałam.
- No to teraz już
wiecie. Mieszkam z czterema chłopakami. Nie martwcie się o spanie, bo dom jest
ogromny. Mamy jeszcze dwa dodatkowe pokoje, więc jak już chcecie, możecie spać
w jednym i możecie spać pojedynczo. Już wasz wybór. - uśmiechnęła się do nas.
Ja spojrzałam na Beatę, a ona na
mnie. Jej mina niepewna, a na mojej twarzy pojawił się uśmieszek.
- Chętnie poznamy twoich
przyjaciół. - powiedziałam z uśmiechem, nadal patrząc na przyjaciółkę.
Skręciliśmy w kolejną ulicę. Wjechaliśmy na
osiedle, przy którym domy były... wspaniałe... Duże i piękne. Ciągle
rozglądałam się by je obejrzeć, choć większość była oddzielona od świata
wysokimi ogrodzeniami i murami.
Chwilę później moja
kuzynka zwolniła i skręciła, wjeżdżając przez bramę, na podjazd jednego z
domów. Piękny duży dom otoczony ogromnym ogrodem. Wysiadłyśmy z samochodu i z
Beatą wbiłyśmy wzrok w ten dom.
- Alex, ty z tym swoim
chłopakiem i przyjaciółmi obrabowaliście bank, czy zabiliście właściciela tej
willi? - zapytałam, nie odrywając wzroku od budynku. Ona się zaśmiała.
- Nie musieliśmy nikogo
zabijać ani rabować. Chłopcy mają swój zespół i że tak powiem... Są dość znani.
Big Time Rush. - mówiła uśmiechnięta.
- Czekaj, czekaj... Coś
kojarzę chyba... - powiedziałam lekko zmieszana. Moja kuzynka mieszka z piosenkarzami
?! Nieźle...
- No dobra, chodźcie
dziewczyny. Po wasze rzeczy wyśle się potem chłopaków. - powiedziała ciągle
wesoła Alex i ruszyła w stronę frontowych drzwi, a my za nią. Otworzyła drzwi i
zaprosiła nas do środka.
Ten dom w środku był jeszcze piękniejszy niż
na zewnątrz. Zobaczyłyśmy na razie kawałek parteru i już mogłam tak powiedzieć.
Przeszłyśmy przez krótki hol, po prawej stronie była kuchnia, przedzielona od
reszty tylko i wyłącznie barkiem z wysokimi krzesłami. Po lewej ogromny salon. Beżowe ściany i podobne
zasłony w oknach. Na środku pokoju stał niski, szklany stolik, a wokół niego
dwie brązowe sofy i fotel, tego samego koloru. W ścianie, za zestawem
wypoczynkowym był kominek, a nad nim wisiała ogromna plazma. W pomieszczeniu
wisiało mnóstwo zdjęć, stało mnóstwo półek oraz w kącie ogromna wieża audio, a
przed nią było dużo miejsca. Czyżby domownicy bardzo lubili tańczyć albo
urządzać imprezy?
Dalej, idąc w głąb holu,
mijając duże, drewniane schody, prowadzące na piętro, było jeszcze troje drzwi.
Jedne były przejściem do ogromnego garażu, w którym stały jeszcze trzy super
samochody, drugie prowadziły do łazienki, a trzecie... No właśnie, trzecie
drzwi... One były dowodem na to, że
Alex nie kłamała, mówiąc, że jej przyjaciele są muzykami. W środku było mini
studio nagraniowe, w którym stały również różne instrumenty: perkusja, dwie
gitary akustyczne i jedna elektroniczna, keyboard i niewielkie pianino.
Po tym mogę
stwierdzić, nie słysząc ich, że są
wszechstronnie uzdolnieni, tyle instrumentów i jeszcze śpiew... Ohohoo...
Wróciliśmy pod schody.
Nagle z góry zbiegł pies, śliczny, czarny Labrador, a zaraz za nim mały także
cudny Beagle. Co mnie zdziwiło oba były całkiem mokre. Stanęli obok nas i
wlepili w nas swoje śliczne oczy, przy tym radośnie merdając ogonami.
- Atos! Laki! - zawołała
Alex, widząc psy.
Po chwili usłyszałyśmy
tupot kilku par stóp. Za chwile jeden wielki huk i jęk. Sekundę później naszym
oczom ukazali się, spadający ze schodów, czterej mężczyźni. Gdy wylądowali obok
psów, centralnie pod naszymi nogami, można było usłyszeć jedno wielkie stękanie
i jęczenie.
- W nawet psów nie
potraficie wykąpać bez żadnej dodatkowej przygody... - powiedziała Alex ze
splecionymi rękami na piersiach. - Któremu tym razem się nie udało? - zapytała
podając dłoń każdemu po kolei, pomagając im wstać.
- Tym razem to byłam
wina Logana, który był w trakcie ich płukania. - powiedział chłopak z
dłuższymi, brązowymi włosami.
- Choć tyle, że
doszliście do płukania... Ostatnio uciekli im tuż po tym, jak tylko zostali
pierwszy raz polani wodą. - zwróciła się, z ironią i zabawą w głosie, do mnie i
Beaty. Obie w tym momencie kucałyśmy przy dwóch psiakach. Ja bawiłam się z
małym Beagle, a Beata drapała za uchem większego
Labradora.
- A tak właściwie, to
jest moja kuzynka Kaja i jej przyjaciółka Beata. - na te słowa, obie się
podniosłyśmy. - A to właśnie moi kochani gwiazdorzy. James, mój chłopak. -
wskazała na stojącego obok niej chłopaka w dłuższych, brązowych włosach.
- Cześć. - podał nam
rękę na powianie.
- To jest Kendall. -
wskazała na stojącego dalej wysokiego blondyna. Ten zrobił to samo co jego
poprzednik. - To jest Carlos. - wskazała na dość przystojnego Latynosa, a gdy
ten podawał mi swoja dłoń, wyszczerzył się i czy mi się wydawało, czy on puścił
do mnie oczko? - No i Logan. -
przedstawiła ostatniego chłopaka z czarnymi włosami. To teraz było pewne, że
właśnie on wpadł w oko mojej przyjaciółce, bo gdy ten podawał jej dłoń, ona się
szerzej uśmiechnęła.
W tej chwili mały Beagle
stanął na tylnych łapkach i podtrzymał się przednimi o moją nogę, przy czym
radośnie zaszczekał. Zniżyłam się do niego i znów zaczęłam go łaskotać i drapać
po brzuszku.
- Laki, od kiedy ty
jesteś taki towarzyski? - usłyszałam głos Latynosa, po czym on także przykucnął
naprzeciw mnie. Podniosłam wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Miał
niezwykle czarujące, brązowe oczy, tak jakby ciągle w nich tańczyły małe
iskierki radości.
- Rozumiem, że jest
twój? - zapytałam.
- Dokładnie. Lepszego
przyjaciela chyba mieć nie można. - odpowiedział z uśmiechem.
- Ehemmm. Chyba się
przesłyszeliśmy. - Logan udał oburzenie.
- No oczywiście jeszcze
prócz was. - zreflektował Carlos.
- No ma się rozumieć. -
zaśmiał się blondyn.
- A Atos? Kto jest
właścicielem? - zapytała uśmiechnięta Beata.
- On jest taki
podzielony, należy do każdego. Przygarnęliśmy go, bo jakiś idiota go przywiązał
do drzewa w parku. - odpowiedział Henderson.
- Okey, to może chłopaki
idźcie do samochodu po bagaże dziewczyn, a ja pokaże im pokoje. - powiedziała
Alexandra.
Chłopcy wyszli z domu, a my, a za nami dwa
pupile, wyszliśmy po schodach na górę.
- Ten pokój należy do
Kendalla. - wskazała na pierwszy po prawej. - Ten mój i Jamesa. - pokazała
pokój naprzeciw. - Logiego. - wskazała na drugi po prawej. - I Carlita. - jego
pokój był naprzeciw pokoju Logana. - A te dwa są puste. Wasz wybór.
Beata wybrała pokój obok pokoju Logana, a ja
na przeciw niej, obok pokoju Latynosa. Każda z nas weszła do swojego. W mojej
tymczasowej samotni na środku stało duże łóżko z waniliową pościelą. Po dwóch
jego stronach stały szafki nocne. Była tam też duża szafa, komoda i półki. A w kącie stała sofa w
kształcie piłki nożnej. Coś wspaniałego dla mnie! (dop. aut. Mam taką i
uwielbiam ja!) W pokoju były też drzwi
prowadzące do mojej własnej łazienki i wyjście na balkon. Rzuciłam się od razu
na sofe. Po kilku sekundach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. -
powiedziałam, a w tym samym momencie drzwi się uchyliły i do pokoju wszedł
Carlos z moją torbą i walizką.
- Widzę, że zostaliśmy
sąsiadami. - szeroko się uśmiechnął. Jeny, co ten chłopak ma takiego w sobie,
że gdy tylko się uśmiecha, czuję, że moja nogi miękną... Położył moje rzeczy na
łóżku, a ja wstałam z pufy.
- Dziękuję. -
odpowiedziałam. Staliśmy jak te dwie sierotki Marysie, po dwóch stronach łóżka
i patrzyliśmy na siebie, w ciszy.
- Chodźcie wszyscy na
dół !! - głos James musiał to przerwać.
- Chodźmy. - powiedział
Carlos i przepuścił mnie przez drzwi. Zeszliśmy na dół, a zaraz za nami Beata z
Loganem i Kendallem.
- Co powiecie na pizze i
jakiś film? - zaproponowała Alex, stojąc w kuchni z komórką w dłoni.
- Jestem za! -
powiedzieliśmy wszyscy zgodnym chórem, po czym roześmialiśmy się.
Kendall z Loganem i Beatą od razu ruszyli do
salonu w poszukiwaniu jakiegoś dobrego filmu, James zadzwonił, by zamówić
pizze, a ja z Alex i Carlosem zostaliśmy w kuchni. Przygotowaliśmy coś do
picia, szklani i talerze na pizze. Zrobiliśmy jeszcze trochę popcornu.
Pół godziny później zadzwonił dzwonek do
drzwi. Logan otworzył i zapłacił za pizzę.
Przygotowaliśmy wszystko
i przeszliśmy wszyscy do salonu. Wygodnie się rozsiedliśmy na kanapach i
byliśmy gotowi na film. Na jednej kanapie usiedli James z Alex oraz Beata i
Logan, a na drugiej Kendall, ja na środku i obok mnie Carlos.
- To jak, gotowi? -
zapytał Kendall, który trzymał w ręce pilot.
- Tak, ale co
wybraliście? - zapytał James.
- No oczywiście, że
horror! - zaśmiał się Logan.
- Nieee! - zajęczałam.
- Czyżbyś się bała? -
zaśmiał się Kend, naciskając przycisk 'Play'.
- A żebyś wiedział!
Becia ! Jak mogłaś im na to pozwolić?! -
zawołałam.
- No przegłosowali mnie,
a poza tym może akurat nie będzie taki straszny... - odpowiedziała moja
przyjaciółka.
- No dobra... Jeszcze
nie widziałam nie strasznego horroru! - zamruczałam pod nosem, a na ekranie
plazmy pojawiły się już pierwsze początkowe napisy.
- Spokojnie. Jestem
obok. - usłyszałam po swojej lewej stronie. Spojrzałam na chłopaka, a ten z
uśmiechniętą miną, jakby nigdy nic wpatrywał się w telewizor.
- Ostrzegam, pod wpływem
strachu mogę stać się niebezpieczna. - szepnęłam.
- Nie boję się. Moje
ramie służy pomocą. - spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami, a ja
poczułam, że się czerwienię. Od razu odwróciłam głowę i zaczęłam oglądać film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz