One Story 3 part 1



   Wybiegłam z domu jak oparzona. W biegu narzuciłam na siebie bluzę, którą w przelocie przez przedpokój zdjęłam z wieszaka. Przebiegłam kawałek i już byłam przed domem mojej przyjaciółki. Przebiegłam przez podwórze i zadzwoniłam dzwonkiem, stojąc przed drzwiami. Po chwili drzwi się otworzyły i w progu stanął wysoki, dobrze zbudowany szatyn.
- Cześć. Jest Beata?! - zawołałam lekko zdyszana. Chłopak się uśmiechnął i oparł o framugę.
- Cześć, udzielę ci tej cennej informacji, ale nic za darmo. - wyszczerzył zęby i nadstawił policzek, pokazując na niego palcem.
- Dorośnij... - zmierzyłam go wzrokiem. Jak ona może mieszkać i wytrzymywać z tak wkurzającym starszym bratem... - To jest, czy jej nie ma? - powtórzyłam pytanie.
- Jest u siebie. - odpowiedział i przesunął się żebym weszła do środka. Mijając go, dostał buziaka w policzek.
- Dziękuję. - zaśmiałam się i wbiegłam po schodach na górę. Nie pukając, wtargnęłam do jej pokoju. Zobaczyłam leżącą na łóżku Beatę, opatuloną kocem. - Ty śpisz?! - zawołałam.
- No tak jakby... - zamruczała, powoli otwierając oczy.
- Jest środek dnia... - odpowiedziałam ze zdziwieniem.
- W nocy nie mogłam spać. Co jest? - zapytała, siadając na rogu swojego łóżka.
- Jedziesz ze mną do Los Angeles!!! - zawołałam uradowana z iskierkami w oczach.
- Że co ? - zapytała, jeszcze zadżumiona... Czyżby jeszcze się nie do końca obudziła?
- Nie słyszałaś? Jedziesz ze mną do LA. - poinformowałam ją.
- Czekaj, czekaj, ale z jakiej paki tak właściwie mamy tam jechać ?
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o mojej kuzynce, mieszkającej w Kalifornii? Ta, z którą nie miałam kontaktu ponad pięć lat. - mówiłam z przejęciem.
- No pamiętam i co dalej ?
- Dziś do mnie zadzwoniła. Rozmawiałyśmy ze dwie godziny. Na końcu powiedziała, że koniecznie muszę ją odwiedzić. Ja powiedziałam, że sama nie chce, to ona zaproponowała żebym kogoś zabrała, więc jedziesz ze mną ! Nie ma odmowy! Są wakacje, mamy po dwadzieścia lat! Czas najwyższy, żebyśmy gdzieś w końcu same pojechały. - mówiłam jak najęta, a na końcu zrobiłam minę w stylu kota ze Shreka. To musiało podziałać...
- Tak naprawdę to zawsze marzyłam żeby zobaczyć Hollywood i te okolice...
- W takim razie lecimy, tak? - ładnie wyszczerzyłam ząbki.
- Kaja, jesteś świrnięta... Ale i tak cię kocham. - zaśmiała się.
- To lecisz ze mną czy nie?! No, bo ja tu zwariuję jeżeli mi nie odpowiesz! - zajęczałam, a ona znów zaczęła się śmiać.
- No pewnie, że z tobą polecę! - uśmiechnęła się.

Kilka dni później.
Byłyśmy już na lotnisku, pożegnaliśmy się z naszymi rodzicami i ruszyliśmy do samolotu. Usiadłyśmy na swoje miejsca i zapięłyśmy pasy. Praktycznie cały lot przegadałyśmy, słuchałyśmy muzyki lub po prostu przedrzemałyśmy.
Gdy po dziesięciu godzinach lotu, usłyszałyśmy głos stewardessy, że mamy zapiąć pasy, od razu odetchnęłam. Nie marzyłam już o niczym innym, tylko rozprostować kości...
  Wysiadłyśmy z tego ogromnego metalowego ptaszyska i autobusem, razem zresztą pasażerów, podjechałyśmy pod hangar lotniska. Tam zabrałyśmy swoje bagaże i przeszłyśmy na główny korytarz. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu swojej kuzynki, która miała po nas przyjechać.
- Miała tu na nas czekać... - mruknęłam pod nosem i wyjęłam komórę z kieszeni. W tym samym momencie zaczęła dzwonić. - Gdzie jesteś ? - zapytałam, odbierając połączenie od niej.
- Właśnie wchodzę do budynku, korki. - usłyszałam w słuchawce. - Oooo, widzę was ! - zawołała i się rozłączyła.
 Stałyśmy na środku korytarza z dwiema dużymi i dwiema małymi torbami, jak te sierotki Marysie, całkiem w nowym i obcym miejscu. Po chwili zauważyłam, szybko idącą w naszą stronę blondynkę, przedzierającą się przez tłumy ludzi. Dziewczyna gdy tylko znalazła się przy nas, od razu rzuciła mi się na szyję.
- Kaja, skarbie, jak ty wypiękniałaś ! Ostatnio widziałyśmy się jako trzynastolatki, teraz jesteś kobietą !
- Ty tak samo! Wyglądasz super ! - uśmiechnęłam się do niej.  - Poznaj moją przyjaciółkę, Beatę. - wskazałam, na stojącą obok mnie moją towarzyszkę.
- Cześć, miło mi cię poznać. Ja jestem Alexandra, ale mów mi po prostu Alex. - podały sobie dłonie na powitanie, a Alex przy tym szeroko się uśmiechnęła, pokazując przy tym szereg swoich białych zębów.  - No dobra, chodźcie. - dorzuciła. Pomogła nas z bagażami i wyszłyśmy z lotniska. Przeszłyśmy przez połowę ogromnego parkingu i stanęłyśmy przed czarnym Chevroletem Equinox.
- Wow. Niezły. - zagwizdałam, a ona się tylko uśmiechnęła pod nosem. Zapakowałyśmy do bagażnika nasze rzeczy i wsiadłyśmy do środka. Ja obok kierowcy, na miejscu pasażera, a Beata z tyłu.
- Mam nadzieję, że chłopaki nie zdemolowali domu... Do sprzątania się nie dali naciągnąć, więc niech chociaż nie nabałaganią... - powiedziała w pewnym momencie Alex.
- Chłopaki? - zapytałyśmy w tej samej chwili z Beatą, w pytaniu można było wykryć nutkę zaskoczenia.
- Kaja, nie wspominałam ci w rozmowie telefonicznej, że mieszkam z chłopakiem i przyjaciółmi? - zapytała, też sama lekko zmieszana.
- Nie! - zawołałam.
- No to teraz już wiecie. Mieszkam z czterema chłopakami. Nie martwcie się o spanie, bo dom jest ogromny. Mamy jeszcze dwa dodatkowe pokoje, więc jak już chcecie, możecie spać w jednym i możecie spać pojedynczo. Już wasz wybór. - uśmiechnęła się do nas. Ja spojrzałam na Beatę, a ona na mnie. Jej mina niepewna, a na mojej twarzy pojawił się uśmieszek.
- Chętnie poznamy twoich przyjaciół. - powiedziałam z uśmiechem, nadal patrząc na przyjaciółkę.
  
  Skręciliśmy w kolejną ulicę. Wjechaliśmy na osiedle, przy którym domy były... wspaniałe... Duże i piękne. Ciągle rozglądałam się by je obejrzeć, choć większość była oddzielona od świata wysokimi ogrodzeniami i murami.
Chwilę później moja kuzynka zwolniła i skręciła, wjeżdżając przez bramę, na podjazd jednego z domów. Piękny duży dom otoczony ogromnym ogrodem. Wysiadłyśmy z samochodu i z Beatą wbiłyśmy wzrok w ten dom.
- Alex, ty z tym swoim chłopakiem i przyjaciółmi obrabowaliście bank, czy zabiliście właściciela tej willi? - zapytałam, nie odrywając wzroku od budynku. Ona się zaśmiała.
- Nie musieliśmy nikogo zabijać ani rabować. Chłopcy mają swój zespół i że tak powiem... Są dość znani. Big Time Rush. - mówiła uśmiechnięta.
- Czekaj, czekaj... Coś kojarzę chyba... - powiedziałam lekko zmieszana. Moja kuzynka mieszka z piosenkarzami ?! Nieźle...
- No dobra, chodźcie dziewczyny. Po wasze rzeczy wyśle się potem chłopaków. - powiedziała ciągle wesoła Alex i ruszyła w stronę frontowych drzwi, a my za nią. Otworzyła drzwi i zaprosiła nas do środka.
 Ten dom w środku był jeszcze piękniejszy niż na zewnątrz. Zobaczyłyśmy na razie kawałek parteru i już mogłam tak powiedzieć. Przeszłyśmy przez krótki hol, po prawej stronie była kuchnia, przedzielona od reszty tylko i wyłącznie barkiem z wysokimi krzesłami. Po lewej ogromny salon. Beżowe ściany i podobne zasłony w oknach. Na środku pokoju stał niski, szklany stolik, a wokół niego dwie brązowe sofy i fotel, tego samego koloru. W ścianie, za zestawem wypoczynkowym był kominek, a nad nim wisiała ogromna plazma. W pomieszczeniu wisiało mnóstwo zdjęć, stało mnóstwo półek oraz w kącie ogromna wieża audio, a przed nią było dużo miejsca. Czyżby domownicy bardzo lubili tańczyć albo urządzać imprezy?
Dalej, idąc w głąb holu, mijając duże, drewniane schody, prowadzące na piętro, było jeszcze troje drzwi. Jedne były przejściem do ogromnego garażu, w którym stały jeszcze trzy super samochody, drugie prowadziły do łazienki, a trzecie... No właśnie, trzecie drzwi... One były dowodem na to, że Alex nie kłamała, mówiąc, że jej przyjaciele są muzykami. W środku było mini studio nagraniowe, w którym stały również różne instrumenty: perkusja, dwie gitary akustyczne i jedna elektroniczna, keyboard i niewielkie pianino.
Po tym mogę stwierdzić,  nie słysząc ich, że są wszechstronnie uzdolnieni, tyle instrumentów i jeszcze śpiew... Ohohoo...
Wróciliśmy pod schody. Nagle z góry zbiegł pies, śliczny, czarny Labrador, a zaraz za nim mały także cudny Beagle. Co mnie zdziwiło oba były całkiem mokre. Stanęli obok nas i wlepili w nas swoje śliczne oczy, przy tym radośnie merdając ogonami.
- Atos! Laki! - zawołała Alex, widząc psy.
Po chwili usłyszałyśmy tupot kilku par stóp. Za chwile jeden wielki huk i jęk. Sekundę później naszym oczom ukazali się, spadający ze schodów, czterej mężczyźni. Gdy wylądowali obok psów, centralnie pod naszymi nogami, można było usłyszeć jedno wielkie stękanie i jęczenie.
- W nawet psów nie potraficie wykąpać bez żadnej dodatkowej przygody... - powiedziała Alex ze splecionymi rękami na piersiach. - Któremu tym razem się nie udało? - zapytała podając dłoń każdemu po kolei, pomagając im wstać.
- Tym razem to byłam wina Logana, który był w trakcie ich płukania. - powiedział chłopak z dłuższymi, brązowymi włosami.
- Choć tyle, że doszliście do płukania... Ostatnio uciekli im tuż po tym, jak tylko zostali pierwszy raz polani wodą. - zwróciła się, z ironią i zabawą w głosie, do mnie i Beaty. Obie w tym momencie kucałyśmy przy dwóch psiakach. Ja bawiłam się z małym Beagle, a Beata drapała za uchem większego Labradora.
- A tak właściwie, to jest moja kuzynka Kaja i jej przyjaciółka Beata. - na te słowa, obie się podniosłyśmy. - A to właśnie moi kochani gwiazdorzy. James, mój chłopak. - wskazała na stojącego obok niej chłopaka w dłuższych, brązowych włosach.
- Cześć. - podał nam rękę na powianie.
- To jest Kendall. - wskazała na stojącego dalej wysokiego blondyna. Ten zrobił to samo co jego poprzednik. - To jest Carlos. - wskazała na dość przystojnego Latynosa, a gdy ten podawał mi swoja dłoń, wyszczerzył się i czy mi się wydawało, czy on puścił do mnie oczko? - No i Logan. - przedstawiła ostatniego chłopaka z czarnymi włosami. To teraz było pewne, że właśnie on wpadł w oko mojej przyjaciółce, bo gdy ten podawał jej dłoń, ona się szerzej uśmiechnęła.
W tej chwili mały Beagle stanął na tylnych łapkach i podtrzymał się przednimi o moją nogę, przy czym radośnie zaszczekał. Zniżyłam się do niego i znów zaczęłam go łaskotać i drapać po brzuszku.
- Laki, od kiedy ty jesteś taki towarzyski? - usłyszałam głos Latynosa, po czym on także przykucnął naprzeciw mnie. Podniosłam wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Miał niezwykle czarujące, brązowe oczy, tak jakby ciągle w nich tańczyły małe iskierki radości.
- Rozumiem, że jest twój? - zapytałam.
- Dokładnie. Lepszego przyjaciela chyba mieć nie można. - odpowiedział z uśmiechem.
- Ehemmm. Chyba się przesłyszeliśmy. - Logan udał oburzenie.
- No oczywiście jeszcze prócz was. - zreflektował Carlos.
- No ma się rozumieć. - zaśmiał się blondyn.
- A Atos? Kto jest właścicielem? - zapytała uśmiechnięta Beata.
- On jest taki podzielony, należy do każdego. Przygarnęliśmy go, bo jakiś idiota go przywiązał do drzewa w parku. - odpowiedział Henderson.
- Okey, to może chłopaki idźcie do samochodu po bagaże dziewczyn, a ja pokaże im pokoje. - powiedziała Alexandra.
 Chłopcy wyszli z domu, a my, a za nami dwa pupile, wyszliśmy po schodach na górę.
- Ten pokój należy do Kendalla. - wskazała na pierwszy po prawej. - Ten mój i Jamesa. - pokazała pokój naprzeciw. - Logiego. - wskazała na drugi po prawej. - I Carlita. - jego pokój był naprzeciw pokoju Logana. - A te dwa są puste. Wasz wybór.
   Beata wybrała pokój obok pokoju Logana, a ja na przeciw niej, obok pokoju Latynosa. Każda z nas weszła do swojego. W mojej tymczasowej samotni na środku stało duże łóżko z waniliową pościelą. Po dwóch jego stronach stały szafki nocne. Była tam też duża szafa, komoda i półki. A w kącie stała sofa w kształcie piłki nożnej. Coś wspaniałego dla mnie! (dop. aut. Mam taką i uwielbiam ja!)  W pokoju były też drzwi prowadzące do mojej własnej łazienki i wyjście na balkon. Rzuciłam się od razu na sofe. Po kilku sekundach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam, a w tym samym momencie drzwi się uchyliły i do pokoju wszedł Carlos z moją torbą i walizką.
- Widzę, że zostaliśmy sąsiadami. - szeroko się uśmiechnął. Jeny, co ten chłopak ma takiego w sobie, że gdy tylko się uśmiecha, czuję, że moja nogi miękną... Położył moje rzeczy na łóżku, a ja wstałam  z pufy.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. Staliśmy jak te dwie sierotki Marysie, po dwóch stronach łóżka i patrzyliśmy na siebie, w ciszy.
- Chodźcie wszyscy na dół !! - głos James musiał to przerwać.
- Chodźmy. - powiedział Carlos i przepuścił mnie przez drzwi. Zeszliśmy na dół, a zaraz za nami Beata z Loganem i Kendallem.
- Co powiecie na pizze i jakiś film? - zaproponowała Alex, stojąc w kuchni z komórką w dłoni.
- Jestem za! - powiedzieliśmy wszyscy zgodnym chórem, po czym roześmialiśmy się.
   Kendall z Loganem i Beatą od razu ruszyli do salonu w poszukiwaniu jakiegoś dobrego filmu, James zadzwonił, by zamówić pizze, a ja z Alex i Carlosem zostaliśmy w kuchni. Przygotowaliśmy coś do picia, szklani i talerze na pizze. Zrobiliśmy jeszcze trochę popcornu.
  Pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi. Logan otworzył i zapłacił za pizzę.
Przygotowaliśmy wszystko i przeszliśmy wszyscy do salonu. Wygodnie się rozsiedliśmy na kanapach i byliśmy gotowi na film. Na jednej kanapie usiedli James z Alex oraz Beata i Logan, a na drugiej Kendall, ja na środku i obok mnie Carlos.
- To jak, gotowi? - zapytał Kendall, który trzymał w ręce pilot.
- Tak, ale co wybraliście? - zapytał James.
- No oczywiście, że horror! - zaśmiał się Logan.
- Nieee! - zajęczałam.
- Czyżbyś się bała? - zaśmiał się Kend, naciskając przycisk 'Play'.
- A żebyś wiedział! Becia ! Jak mogłaś im na  to pozwolić?! - zawołałam.
- No przegłosowali mnie, a poza tym może akurat nie będzie taki straszny... - odpowiedziała moja przyjaciółka.
- No dobra... Jeszcze nie widziałam nie strasznego horroru! - zamruczałam pod nosem, a na ekranie plazmy pojawiły się już pierwsze początkowe napisy.
- Spokojnie. Jestem obok. - usłyszałam po swojej lewej stronie. Spojrzałam na chłopaka, a ten z uśmiechniętą miną, jakby nigdy nic wpatrywał się w telewizor.
- Ostrzegam, pod wpływem strachu mogę stać się niebezpieczna. - szepnęłam.
- Nie boję się. Moje ramie służy pomocą. - spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami, a ja poczułam, że się czerwienię. Od razu odwróciłam głowę i zaczęłam oglądać film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz