sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 11



Na nagraniu zobaczyłam czwórkę uśmiechniętych przyjaciół. Jak  jakaś głupia ciągle patrzyłam   się na Carlosa, wyglądał ślicznie, miał na sobie czarne rurki i koszulę w biało – czarną kratę, hmmm. ( pod koniec odcinka "Big Time Girlfriends " był podobnie ubrany ).
- Lena, na poprzednich wakacjach obiecałem, że się spotkamy. Teraz jak my mamy trochę wolnego czasu  i ty uporałaś się z wszystkimi testami, tak łatwo się od nas nie odczepisz. - powiedział Carlos z uśmiechem     na ustach.
- Właśnie! Teraz pojedziesz do domu, samochód będzie na ciebie czekał, spakujesz się i potem pojedziesz     na lotnisko. O 20 jest wylot. Twoi rodzice już o wszystkim wiedzą. - dodał Logan.
- Bilet ma Mark, więc o nic się nie martw. - oznajmił Kendall.
- No wiesz, ma się o co martwić... W co się ubrać, jak każda kobieta... - powiedział James do Kendalla.      Wtedy cała czwórka się zaczęła śmiać, z resztą razem ze mną.
- W każdym bądź razie będziemy na ciebie czekać, ale gdzie to jest niespodzianka. - powiedział Logan.
- Do zobaczenia, cześć. - powiedzieli i filmik się skończył.
Po krótkim czasie dojechaliśmy pod mój dom, gdy limuzyna się zatrzymywała, akurat moja wścibska      sąsiadka szła z pełnymi workami, gdy Mark otworzył mi drzwi i gdy kobieta zobaczyła, że ja z niej          wysiadam o mało nie weszła w latarnie, z trudem powstrzymywałam śmiech, wybuchłam dopiero gdy    minęłam furtkę
- Mamo! Jadę do Stanów! - wykrzyczałam wbiegając do domu.
- Tak, wiem. Zostałam już poinformowana. - powiedziała moja mama robiąc w kuchni mleko dla mojego    małego brata.
- Niech zgadnę, Młody śpi? Inaczej byś go sama nie zostawiła.
- Nie martw się, jest na polu i ma towarzystwo. - powiedziała moja rodzicielka z takim uśmiechem jakby coś kombinowała.
- Tata jest w pracy. - zorientowałam się.
- Czy ja mówię, że jest z nim tata? - zapytała, objęła mnie ramieniem i poprowadziła mnie do tylnego       wyjścia prowadzącego na ogród.
Gdy wyszłyśmy na zewnątrz stanęłam jak wryta... Obok wózka z moim bratem stali Logan, Carlos,           Kendall i James. Nie zauważyli nas, bo stali odwróceni i interesowali się Młodym.
- Chłopaki, nasza absolwentka wróciła. - gdy usłyszeli głos mojej mamy automatycznie się odwrócili.
Kurcze! Zawsze chciałam ich spotkać, ale nigdy nie wyobrażałam sobie jak będzie to wyglądać. Więc ten moment był wielką niewiadomą.
- Chodź skarbie. - powiedziała moja mama i pociągnęła mnie za sobą.
 " Co ja mam zrobić, co powiedzieć" – myślałam ciągle, lecz gdy zobaczyłam uśmiechnięte miny chłopaków, zrobiłam to co oni – uśmiechnęłam się.
- Gratulujemy Ci ukończenia szkoły. - powiedział Logan i podał mi rękę, po czym zrobiła to samo pozostała trójka. Moja mama usiadła na ławce i zaczęła karmić Filipa.
- Dziękuję. Jeżeli jesteście tutaj to po co był ten filmik? - zapytałam.
- Bo nasza obecność w Polsce miała być niespodzianką. - powiedział uśmiechnięty Carlos.
- I jest. Naprawdę się cieszę, że po tylu latach mogę was znowu zobaczyć. - wtedy usłyszeliśmy dzwoniący telefon.
- Przepraszam na chwilę. - powiedział Carlos po sprawdzeniu kto dzwoni i odszedł kawałek dalej.
- Stawiam dychę, że to ta Barbie... - powiedział Kendall.
- My też tak myślimy. - dodał James.
- Barbie? - zapytałam zdziwiona.
- Laska która owinęła sobie Carlosa wokół palca, a on oczywiście jest ślepy i nie widzi, że ona jest z nim      tylko dlatego żeby znów o niej mówili. Wielka modelka, co wskakuje wszystkim do łóżka by coś osiągnąć.          - powiedział troszkę zdenerwowany Logan. " Co?! Mój Carlos ma dziewczynę?! Niemożliwe!" - pomyślałam.
- Dlaczego po prostu mu tego nie powiecie? - powiedziałam.
- Lena, robiliśmy już to setki razy, a on ciągle mówi że się na nią uwzięliśmy Nie zdziwił bym się jakby to       była jakaś wiedźma i rzuciła na naszego Carlosa jakieś zaklęcie. - podsumował Kendall.
- No cóż, czasem miłość jest ślepa. Ja muszę iść się przebrać i zacząć się pakować, żeby zdążyć. - powiedziałam i już chciałam się odwrócić, ale przypomniałam  sobie jeszcze jedną rzecz. - James, nie       jestem taką dziewczyną która ma wiecznie problem w co się ubrać. - zaśmiałam się. Oni zrobili to samo             i wtedy poszłam do swojego pokoju.
Po trzydziestu minutach do mojego pokoju weszła mama.
- Chłopaki pilnują śpiącego Fifiego, a ja Ci mogę pomóc.
- Radzę sobie. - powiedziałam.
- Zabierasz to ? - zapytała się i pokazała palcem na stos ubrań leżący na moim łóżku, ja skinęłam głową. Ona zabrała się za składanie i pakowanie ich do torby. - I jak spotkanie z idolami?
- Jak ma być? Normalnie. - uśmiechnęłam się.
Po godzinie moje bagaże były już gotowe. Zniosłyśmy z mamą je na dół, a chłopcy zanieśli je do samochodu.
Później wrócił mój tata, który oczywiście już wszystko wiedział, bo mama musiała go od razu powiadomić. Przywitał się z chłopakami i potem zjedliśmy wszyscy obiad.
- Do wyjścia mamy niecałe 4 godziny, co my będziemy tyle jeszcze robić? - zapytałam gdy już posprzątaliśmy po obiedzie.
- Jest ładna pogoda, więc możemy posiedzieć w ogrodzie. - zaproponował mój tata.
- Wiesz, jednak mam już pomysł... - powiedziałam z lekko skrzywioną miną. - Chłopaki co powiecie na to, gdybyśmy poszli do pobliskiego parku?
- Możemy iść. - powiedział Carlos, a reszta mu przytaknęła.
- Więc chodźmy:)  - powiedziałam po czym wyszliśmy w piątkę na zewnątrz. Wyszliśmy na ulicę i poszliśmy w kierunku parku.
Przez całą drogę rozmawialiśmy o różnych głupotach i nie tylko, śmialiśmy się i wygłupialiśmy się. Po dwudziestu minutach byliśmy już w parku. Gdy podeszliśmy do ramp i skoczni, rozpoznałam siedzących na ławce moich kumpli. Podeszliśmy do nich i poznałam ich z moimi towarzyszami.
- Ta limuzyna pod szkołą, to wasza sprawka? - zaśmiał się Kamil.
- Nasza. - odpowiedzieli w tym samym czasie.
- No dobrze, jeżeli panowie wolą sobie siedzieć i plotkować to ja nie przeszkadzam... - zażartowałam i wzięłam leżącą deskorolkę Bartka i wyjechałam na tor. Dla Kamila, Bartka i Mateusza to nie była nowość, ale Kendall, James, Carlos i Logan z tego co widziałam patrzyli z ciekawością co ja wyrabiam z tą deską. Gdy zjechałam i podeszłam do chłopaków, czwórka zaczęła mi bić brawo i gwizdać. Ja zaczęłam się kłaniać i śmiać Naprawdę dobrze się z nimi czułam, gadałam z nimi jakbyśmy w ogóle nie zrywali ze sobą kontaktu. Po chwili usłyszeliśmy jednostajne bicie brawa. Odwróciliśmy się i Kamil przeklną pod nosem.
- A popołudnie zapowiadało się tak pięknie. - westchnął Mateusz.
- No pięknie, nasza koleżanka zapomniała chyba, że kiedyś była dziewczyną - usłyszałam drwiący śmiech ich liderki Kleopatr. Powoli zaczęłam zaciskać pięści, ze złości.
- Lena, tylko spokojnie. - powiedział Kamil widząc, że zaczynam się wkurzać.
- Kto to jest? - zapytał James.
- Trzy lalunie z naszej szkoły, które myślą, że podbiją cały świat swoją i wdziękiem. No i oczywiście mają zamiar poślubić jakieś zanane i nadziane osobistości. - zadrwiłam.
- Zaraz, zaraz czy to nie przypadkiem chłopaki z Big Time Rush? - zawołała jedna z Kleopatr.
- O.o. Jeżeli nie chcecie za chwilę być obskakiwani przez fanki...
- Ale jest ich tylko trzy... - przerwał mi Kendall.
- Na razie jest ich tylko trzy. Jeden telefon i jest ich trzydzieści. - dokończyłam.
- A to zmienia postać rzeczy... - powiedział spokojnie Logan. - Jednak ratuj, one już telefony powyciągały. - krzyknął po chwili.
- W nogi. - krzyknął Mateusz. Wszyscy zaczęliśmy biec, Kleopatry też. Cwani Mateusz, Kamil i Bartek jechali na deskach, a my musieliśmy biec, ale dotrzymywaliśmy im tempa. Gdy byliśmy w połowie parku, okazało się że biegnie za nami nie trzy dziewczyny,a ale sześć, i najciekawsze że stopniowo ich przybywało.
- One się mnożą?! - wykrzyczał Kamil.
Wtedy wybiegliśmy z parku i skręciliśmy w jakąś ciemną uliczkę. Na szczęście zagorzałe fanki chłopaków nie zauważyły tego i pobiegły dalej. My poczuliśmy ulgę.
- Widzę, że tu też powinniśmy zorganizować w końcu koncert, bo z tego co widzę to tutaj też mamy fanki. - zaśmiał się Carlos.
- Dokładnie. - odpowiedziałam. - Myślę, że musimy ostrożnie wrócić do domu, bo w końcu nas tutaj znajdą. - dodałam.
- Dobry pomysł. - odpowiedział Logan. Chłopcy na deskach wyjechali pierwsi na zwiad czy nie natkniemy się na dziewczyny. Na szczęście ich nie było, więc poszliśmy wszyscy w stronę mojego domu.
Pod domem pożegnałam się z moimi skejtami, chłopcy z BTR też się z nimi pożegnali i wróciliśmy do domu. Tam opowiedzieliśmy naszą przygodę moim rodzicom, wszyscy się z tego śmialiśmy.
- Teraz się Lena do tego przyzwyczajaj, bo jak wyjdziesz gdzieś z nami w LA to może spotkać nas to samo. - dodał Carlos dalej się śmiejąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz