Pożegnałam się z rodzicami i wraz z resztą
powędrowałam na pokład samolotu. Usiadłam na swoim miejscu, a obok mnie
siedziała już ładna blondynka i rozmawiała przez telefon po francusku,
gdy usiadłam popatrzyła się na mnie i kiwnęła głową, zrobiłam to samo. Przez
chwili pomyślałam, że już ją gdzieś widziałam, po sekundzie zorientowałam się,
że to ta sama dziewczyna która zrobiła awanturę jednemu z pracowników o jakieś
miejsce i lot. Śmiałam się wtedy z niej z mamą, facet słuchał jej krzyków z
cierpliwością. Ja bym chyba nie wytrzymała, więc gościa podziwiam.
Gdy dziewczyna skończyła rozmowę zaklęła po
angielsku pod nosem. Po chwili zaczęła swoją gadkę – szmatkę, oczywiście po angielsku.
- Spędzić tydzień w Czechach, na wybiegu.
Potem spędzić noc na lotnisku z powodu awarii i jeszcze rano przepraszają bo
awarii nie naprawili. Po prostu niedorzeczne! Następnie śmierdzącym i
zatłoczonym pociągiem jechać tutaj do Polski, miałam lecieć wczoraj, ale miejsc
już nie było. Na szczęście zanocowałam w hotelu. Teraz, że mam za dużo toreb.
Ehh, na szczęście mój manager to załatwił. I jeszcze dwa paznokcie złamałam. -
zajęczała na końcu.
- No to życzę Ci Leno miłej podróży... -
pomyślałam, założyłam słuchawki i już nie słyszałam jak ja niby to modelka
użalała się nad sobą.
Po jedenastu godzinach byliśmy już na miejscu
Wysiedliśmy z samolotu i ruszyliśmy po nasze bagaże. Na parkingu stały cztery
samochody, które czekały cierpliwie kiedy ich właściciele
wrócą z urlopu. Postanowione było, że zamieszkam z Marią i Pedro, więc
wpakowałam moje rzeczy do ich samochodu i po kilku minutach już wyjeżdżaliśmy z
parkingu.
Po trzydziestu minutach byliśmy już pod
domem. Duży żółty dom, na piętrze od strony ulicy był taras, na nim było widać
rozłożony parasol, i jakieś leżaki. Zabrałam swoje bagaże i poszłam za
małżeństwem w stronę drzwi. Gdy weszliśmy do środka usłyszałam męski głos.
- To wy już jesteście?! - zapytał zdziwiony
- Nie ma to jak pierworodny, który nigdy nic
nie wie, nawet gdy się mu to mówi tysiąc razy. - powiedziała kobieta i
uściskała syna. Jej mąż zrobił to samo. - Raf, a
pamiętasz przynajmniej jak mówiłam Ci o tym, że przyjedzie z nami Lena? -
zapytała się uśmiechnięta kobieta.
- No mamuś, oczywiście! Jak bym mógł
zapomnieć. - powiedział i się uśmiechnął. - Pamiętam ją jako małą dziewczynkę
ciągle biegającą z naszymi gwiazdorami. Wyrosłaś i wyładniałaś Leno.
- te słowa skierował do mnie, podszedł i przytulił mnie po przyjacielsku na
powitanie. Jak już wcześniej wspominałam chłopak był starszy, teraz miał 25
lat.
- A wracając do naszych gwiazdorów, to gdzie
Carlos? - zapytał ich ojciec.
- Ja podobno mam sklerozę, ale wy to już na
sto procent ją posiadacie. - powiedział z ironią. - Halo! Ich wielka trasa
koncertowa, naprawdę wam nic to nie mówi.
Ja wtedy nie wiedziałam o co kaman,
rozglądnęłam się po przedpokoju i zobaczyłam ogromną antyramę powieszoną na
ścianie, a w niej ogromne zdjęcie chłopaków z BTR. - Zaraz, zaraz –
pomyślałam - Maria i Pedro Pena – Carlos, Stella i Bob Henderson – Logan,
Emma i Chris Maslow – James, Mary i Tom Schmidt – Kendall. Czyli, że Carlos
Pena, Logan Henderson, James Maslow i Kendall Schmidt z Big Time Rush to moi
przyjaciele z dzieciństwa!?!? - dalej nie mogłam uwierzyć.
- Kurczę, faktycznie. Lenko, przepraszamy
Cię, zapomnieliśmy na śmierć, że ich nie ma. - kobiecie zrobiło się trochę
głupio.
- Naprawdę nie szkodzi, przyjechałam tu na
wakacje i jakoś je tu spędzę. - uśmiechnęłam się, ale w duchu żałowałam, że ich
nie spotkam.
- No dobrze, Rafael zaprowadź Lenę do jej
pokoju i potem oprowadź po domu, my idziemy się z mamą zdrzemnąć, bo w
samolocie nie możemy spać. A ty Lena, czuj się jak u siebie. - Pena się
uśmiechnął i zabrał ze sobą walizki do sypialni, jego żona powędrowała za nim.
- W takim razie zapraszam na salony. -
Raf złapał za walizkę leżącą na podłodze
i chciał wziąć jeszcze torbę którą trzymałam. Powiedziałam, że sobie poradzę. On że jak uważam i poszłam za nim po schodach na piętro.
Zaprowadził mnie do jednego z pokoi i położył walizkę na łóżku.
- To stary pokój Carlosa, niedawno przeniósł
się do tego obok, tamten jest większy. Rozgość się, a ja w razie czego będę na
tarasie. - powiedział i wyszedł.
Wtedy rzuciłam się na dużo i jak się okazało bardzo wygodne łóżko, dalej
nie wierzyłam w to, że Carlos, Logan,
James i Kendall z którymi się bawiłam w
dzieciństwie to ci sami chłopcy którzy są na plakatach na mojej ścianie w Polsce.
Pomyśleć, że dawniej był to pokój mojego dawnego przyjaciela zabaw, a teraz
idola. Podniosłam się, usiadłam na krawędzi, rozglądnęłam się i uszczypnęłam. -
Auć. - cicho się skrzywiłam i dodałam – To jednak nie sen. - Wyszłam z pokoju i
wyszłam na taras gdzie miał być Raf.
- Pokój mi się podoba i najlepsze, że łózko
jest strasznie wygodne. - powiedziałam do chłopaka, który stał do mnie tyłem
lecz po chwili się odwrócił i uśmiechnął.
- To mój braciszek się tak rozpieszcza, do
swojego teraźniejszego pokoju kupił identyczne. Jeżeli nie jesteś bardzo
zmęczona to pokażę Ci teraz dom, a potem
niespodzianka.
- Chętnie zobaczę dom. Lubię niespodzianki,
więc jestem za.
- No to chodź. - Chłopak pokazał mi najpierw
piętro, potem zeszliśmy na parter i wyszliśmy na zewnątrz do ogrodu. Gdy
wróciliśmy do salonu usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi.
- Poczekaj chwilkę, to ta niespodzianka.
Zaraz wracam.
Po chwili Raf wrócił do salonu z ładną,
średniego wzrostu brunetką, nie miałam wątpliwości kto to, dziewczyna strasznie
przypominała swojego młodszego brata Logana.
- Vanessa! - podbiegłam do dziewczyny i
uściskałam ją serdecznie. Ona podobnie jak Raf miała 25 lat. Pamiętam ją bardzo
dobrze, bo ona zawsze mnie pocieszała gdy tamci robili mi jakieś
psikusy, była ja starsza siostra.
- Zmieniłaś się . - powiedziała z uśmiechem
na ustach. - Z resztą jak każde z nas. - dodała po chwili.
Raf zaproponował nam kawę, gdy się
zgodziłyśmy kazał nam usiąść na kanapie i zaczekać. Rozmawialiśmy i śmieliśmy
się tak przez kilka godzin. Ja opowiadałam im o mnie, a oni o nich
samych i o tym jak to Carlos, Logan, James i Kendall robili karierę... W końcu
Van oznajmiła, że musi już wracać bo jest późno, na prawdę było...
Odprowadziliśmy dziewczynę do drzwi sami ruszyliśmy w na piętro do swoich
pokoi.
Gdy tak leżałam w łóżku ciągle gryzła mnie ta
myśl, że przez ten cały czas nie zorientowałam się że ci chłopcy z dzieciństwa
to ci sami z plakatów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz