Byłam szczęśliwsza, byłam cholernie
szczęśliwa, że Carlos rozstał się z Barbie. Wszyscy się cieszyliśmy z tego
powodu.
- Jest pięknie, cudownie... Wspaniała pogoda,
mam dobrą pracę, Carlos w końcu zerwał z Barbie, a James jest z Meggie. -
powiedziała Vanessa gdy wygrzewałyśmy się na słońcu na tarasie
domu Penów.
- Absolutnie się z tobą zgadzam. -
potwierdziłam słowa mojej przyjaciółki.
- A słuchaj, wiesz może kiedy wraca Raf ?? -
zapytała po chwili.
- Nie wiem, właśnie Raf! Czy ktoś w ogóle
przekazał mu radosną nowinę?
- Jaką?
- No, że jego braciszek w końcu zmądrzał. -
zaśmiałam się.
- No fakt. Cieszysz się z tego powodu,
prawda? - zapytała z uśmiechem na ustach Vanessa.
- Cieszę się, jak my wszyscy. -
odpowiedziałam trochę zdziwiona.
- Ja myślę, że troszkę bardziej. -
zażartowała Van.
- Coś sugerujesz?
- Nie, oczywiście że nic. - zaśmiała się i
napiła soku. Wtedy zadzwonił mój telefon, był to Raf.
- No, w końcu! Carlos nie odbiera, Vanessa też. - usłyszałam w słuchawce zdyszany głos Rafa.
- Vanessie bateria padła, coś się stało?
- Obiecaj, że nic nie powiesz moim rodzicom!
- No obiecuję, ale co się stało? - ponowiłam
pytanie.
- Mieliśmy mały wypadek i jestem w szpitalu.
- W którym?! Zaraz tam będziemy! - usłyszałam
w słuchawce adres szpitala i się rozłączyłam. - Jesteś samochodem, prawda?
- No tak. Kto to był? Coś się stało? -
zapytała zdziwiona.
- To był Raf. Jest w szpitalu. Chodź! -
powiedziałam i szybko pobiegłyśmy do samochodu Van.
- Mieli mały wypadek, wszystko ci powiem po
drodze. - powiedziałam i wsiadłyśmy do samochodu. Po drodze powiedziałam
wszystko Van, nieźle się tym przejęła, jeszcze
bardziej ode mnie. Zadzwoniłam jeszcze do Carlosa i powiedział, że postara się
dotrzeć tam jak najszybciej.
Gdy weszłyśmy do pokoju, który wskazał nam
chłopak przez telefon zobaczyliśmy siedzącego na łóżku Rafa z gipsem na nodze i
ręce, pielęgniarka dalej go opatrywała.
- I coś ty nawyrabiał?! - zapytała Van.
- Co się tak właściwie stało? - dodałam.
- Byliśmy już niedaleko miasta, jechaliśmy
spokojnie i wtedy ktoś nas zaczął wymijać, nagle zza zakrętu wyjechało jakieś
auto, tamten żeby się z nim nie zderzyć
zaczął uciekać na nasz pas. Zepchnął nas na pobocze, uderzyliśmy w coś i
wyleciałem przez szybę.
- Raf, masz szczęście że tak się to
skończyło, mogłeś przecież zginąć! - odpowiedziała Vanessa.
- Nie martw się, złego licho nie bierze –
uśmiechnął się uwodzicielsko do dziewczyny.
- A co z resztą chłopaków? - zapytałam.
- Lekarz mówił, że wyszli prawie bez szwanku,
ja najbardziej oberwałem. - odpowiedział chłopak.
- Przepraszam, ale mogłabym prosić by panie
opuściły na chwilę ten pokój, chciałabym dokończyć opatrywać pacjenta. -
powiedziała pielęgniarka.
- Tak, już wychodzimy. - odpowiedziałam i
pociągnęłam Vanessę za sobą.
Gdy wyszłyśmy na korytarz zaczepił nas
lekarz.
- Panie są może z rodziny pana Peny? -
zapytał.
- Jestem... - zaczęłam.
- To jest jego siostra. - przerwała mi Van.
- To dobrze. Pani brat zostanie kilka dni u
nas, zrobimy jeszcze dokładne badania i musimy jeszcze sprawdzić czy kości
zaczął się dobrze zrastać. - zwrócił się do mnie
lekarz.
- Dobrze. - odpowiedziałam, facet pożegnał
się i poszedł dalej.
- Siostra?! - zapytałam Van.
- Inaczej by nie powiedział nic o nim.
- Vanessa, on Ci się podoba. - bardziej
stwierdziłam niż zapytałam.
- Nie no przestań, co ty?! - broniła się
szatynka.
- Ej, to widać. Powiedz prawdę! - drążyłam
dalej temat.
- No dobra, podoba mi się.
- Było tak strasznie? - zaśmiałam się. - To
super. Od kiedy?
- No, dość długo. - uśmiechnęła się. - Nic
nikomu nie mów!
- Jasne, nic nikomu nie pisnę. - uśmiechnęłam
się.
- Co z Rafem? - krzyknął biegnący w naszym
kierunku Carlos.
- Połamał się trochę, ale tak to jest ok. -
odpowiedziałam, gdy Carlos stał już obok nas.
- Już skończyłam, możecie państwo już wejść.
- powiedziała wychodząca pielęgniarka. Od razu weszliśmy do sali. Siedzieliśmy
z Rafem i rozmawialiśmy.
- Dzięki Vanessie awansowałam na twoją
siostrę. - zaśmiałam się do leżącego Rafa.
- To znaczy? - zapytał zdziwiony.
- Bo gdybym nie powiedziała że ona jest twoją
siostrą to lekarz nic by nam nie powiedział. - usprawiedliwiła się dziewczyna.
A my zaczęliśmy się śmiać.
- Ty wiesz, że ja muszę o tym rodzicom
powiedzieć. - powiedział po chwili Carlos.
- Jak zwykle. Młodszy brat musi podkablować
wszystko rodzicom.
- Carlos ma rację, Maria i Pedro powinni się
o tym dowiedzieć. - powiedziałam.
- No dobra, jeżeli już musicie to mówcie. -
odpowiedział po chwili leżący na łóżku Raf.
- Jutro przywieziemy Ci jakieś twoje rzeczy.
- dodał Carlos.
- Dzięki. - odpowiedział chłopak.
- Z tego co się orientuję to zostało jeszcze
pół godziny do końca odwiedzin. - powiedział Van, spoglądając na zegarek. Wtedy
do sali wszedł lekarz z pielęgniarką, obchód. Poprosili żebyśmy wyszli z
sali.
- My już i tak idziemy, cześć Raf. -
powiedział Carlos.
- Pa. - odpowiedziałyśmy z Vanessą i
wyszłyśmy za Latynosem.
- Jedziesz ze mną Lena? Muszę jechać do domu
powiedzieć o nim rodzicom. Podwieźć Cie Van?
- Nie, ja mam samochód. Jeszcze muszę gdzieś
zadzwonić i też już idę. - odpowiedziała.
- No dobra, to jedziemy? - zapytałam Carlosa.
Domyśliłam się, że Van nigdzie nie będzie dzwoniła, ona porostu martwi się o
Rafa i jeszcze do niego pójdzie!
- Jedziemy. - odpowiedział Carlos i
ruszyliśmy do wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz