niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 66



Rano zajechałam na podziemny parking pod naszym komisariatem. Zaparkowałam Tiguana i podeszłam do stojących obok siebie trzech tuningowanych samochodów. Zdziwiłam się, bo miało być cztery. Wyszłam na górę, było prawie pusto. W małym biurze siedziała tylko Laura.
- Cześć, a co tutaj tak pusto? - zapytałam.
- Hej, no pusto, pusto. Kaśka z Krzyśkiem gdzieś w terenie, ja właśnie szukam informacji dla nich o takim jednym, Kinga z Łukaszem pojechali do szpitala zobaczyć co z tym kierowcą, Arek z Bartkiem jak wiesz, mają dopiero przyjechać wieczorem, a Kuba gdy tylko przywieźli te bryki stojące na dole, na parkingu, od razu zabrał jeden i pojechał na plac manewrowy, by sobie przypomnieć, cytuję : 'co to jest szybkość i precyzja'.
- Ja się zastanawiam tylko co to z tego dzisiejszego wyścigu będzie... - powiedziałam, siadając przy drugim biurku. - Może być też tak, że nic się nie dowiemy na temat tego kierowcy...
- No, ale może odkryjecie jakieś inne nielegalne interesy i chcąc jedno, dostaniecie drugie. - powiedziała Laura.
- Być może. Kurcze, to moja taka pierwsza akcja w policji. To się musi udać! - postanowiłam.
- heh, ja też mając te dwadzieścia lat, miałam taki zapał do tej pracy. - zaśmiała się dziewczyna.
Wieczorem wróciłam do domu by coś zjeść i się przebrać. Ubrałam rurki i białą koszulkę z napisem Wanted. Wzięłam okulary przeciwsłoneczne, bo mimo tego, że jest 18:30, słońce jeszcze dawało po oczach. Na dole ubrałam buty i pojechałam z powrotem na komendę. Znów zaparkowałam samochód na podziemnym parkingu. Teraz stały już cztery samochody potrzebne nam na wyścig. O  19 wszyscy zebraliśmy się w dużym biurze,  wszyscy Ci, którzy brali udział w tej akcji: ja, Kinga, Łukasz, Bartek, Arek, Kuba i dwóch policjantów w cywilu, których wcześniej widywałam tylko w mundurze. Tak jak wcześniej uzgodniliśmy: Kuba jedzie jednym samochodem, ja drugim, Arek z Bartkiem trzecim i Łukasz czwartym. Dwójka policjantów miała pojechać nieoznakowanym radiowozem. Kinga z Laurą zostają na komisariacie. Wszystko ustaliliśmy, co kto robi. Powtórzyliśmy wszystko jeszcze raz, żeby było jasne i przejrzyste. Każdy z nas dostał słuchawkę, dzięki której mieliśmy ze sobą połączenie. Po 21 zeszliśmy na dół by wybrać sobie samochody. Dopiero teraz się przyjrzałam tym samochodom, przedtem tylko popatrzyłam, że stoją i tyle. Cztery samochody, każdy innej marki. Kuba od razu podszedł do czarno – pomarańczowej Mazdy.
- Zaklepany od rana. - powiedział. Faktycznie, gdy rano tu przyjechałam, to właśnie tego samochodu tutaj brakowało.
Mi od razu wpadła w oko śnieżnobiała Honda, chyba dlatego ten kolor tak mi się spodobał, bo obok stał zaparkowany mój biały Tiguan... Stanęłam przy tym samochodzie i już go nie odstąpiłam. Arek z Bartkiem mieli zielono – czarne Mitsubishi, a Łukasz aż zacierał ręce na ostatniego czarnego Nissana. Wsiedliśmy do samochodów, najpierw wyjechał Kuba, potem Bartek z Arkiem, trzecia ja, przedostatni Łukasz, a ostatni wyjechali dwoje policjantów w cywilu w nieoznakowanym Fordzie. Na miejscu byliśmy na kilka minut przed 22, więc mieliśmy jeszcze ponad pół godziny. Mimo tego, kłębiło się tam mnóstwo ludzi, i dookoła było zaparkowane dużo samochodów. Każdy z nas zaparkował w innym miejscu. Gdy krążyłam między tymi samochodami i rozglądałam się, zaczepił mnie facet. Był to facet, który to wszystko nam załatwił, mój informator.
- Mów do mnie po prostu Kruk. Tak mnie nazywają. Kto wystartuje w tym wyścigu? - powiedział facet. Miał na sobie jeansy, koszulę i marynarkę, wyglądał całkiem inaczej niż ten dzień wcześniej w parku w dresie i z kapturem.
Zadzwoniłam do Kuby, żeby przyszedł. Gdy się zjawił, przedstawiłam ich sobie.
- To jest Kuba, to on wystartuje w tym wyścigu. Tylko mnie zastanawia jedno. O co tak właściwie się będą ścigać?
- No właśnie, po pierwsze dla przyjemności własnej i tych co będą to oglądać, po drugie dla kasy, po to była potrzebna ta stawka na wejście. I po trzecie, najważniejsze facet, który to wszystko urządził, od razu mówię, że gość nie działa z prawem i tak dalej, ale to można się domyślić. On szuka kogoś dobrego, kto zrobi dla niego pewną robotę, a jaką to ja sam nie wiem.
- A dowiemy się tu czegoś o tym kierowcy z wypadku? Po to tutaj tak właściwie jesteśmy. - wtrącił Kuba.
- No właśnie, musisz wygrać ten wyścig i wejść na górę. - wskazał na wysoki budynek cały w szklanych oknach, prawie wszędzie się świeciło. - Tam się pewnie czegoś dowiesz. - dodał. W tym momencie ktoś zaczął wołać Kruka. - Okey, ja muszę wracać do swojej roboty, jak wybije godzina to masz się stawić na starcie. - powiedział i odszedł. 
- No to się muszę raczej postarać. - westchnął Kuba.
- No jeżeli chcemy rozwiązać sprawę to tak. - powiedziałam i poszliśmy do Łukasza, rozmawialiśmy z nim i czekaliśmy, aż w końcu wybije 22:30.
Gdy w końcu nadeszła na godzina ludzie zrobili miejsce na tor, Kuba i dwa inne samochody podjechały na start. Akurat Hondę postawiłam bliziutko pasa, na którym będą się ścigać, więc oparłam się o maskę i miałam dobry widok. W końcu do tych stojących na starcie samochodów podszedł łysy facet, niskiego wzrostu. Zaczął gadać z kierowcami, słyszałam o czym rozmawiali, przez tą słuchawkę, wszyscy się słyszeliśmy. Dali mu kasę, a ten odszedł od nich kawałek.
- Potrzebujemy jeszcze jednego kierowcy. Są chętni? - zawołał. Chyba nikt nie chciał się ścigać. - Aha, no dobra, las rąk... - zaczął się rozglądać, oglądał zaparkowane najbliżej samochody. Podszedł bliżej Hondy i coś zaczął mówić do siebie pod nosem. W końcu zapytał na głos: - Kto jest kierowcą tego samochodu? - wskazał na śnieżnobiałą Hondę o którą się opierałam.
- Ja, a co? - odpowiedziałam.
- Ooo, nie myślałem, że kierowcą tak dobrego auta okaże się kobieta, no ale dobrze... Stawaj na start. - on to powiedział,a mnie zamurowało. Że niby co? Mam się ścigać?! Tak samo zareagował Kuba stojący obok swojej Mazdy.
- Ja?! - jeszcze raz zapytałam.
- Tak, ty. Pokaż nam ile z niej wyciskasz. Masz kasę?
- Nie, ale...
- Ja za nią założę. - przerwał mi męski głos, odwróciłam się i jak się okazało był to Kruk. Podał łysemu pieniądze.
- Ty nam pomagasz, czy prowadzisz mnie na śmierć?! - zapytałam po cichu, ale z lekko podniesionym tonem.
- Pomagam, stawaj  na start. Teraz macie większe szanse na wygranie i dostanie się do szefa. Jest was dwoje. Dasz sobie radę. - poklepał mnie po ramieniu. - Spokojnie i szybko. To da się ze sobą połączyć, spróbuj. - odszedł.
- Łatwo mówić. - wyszeptałam do siebie i wsiadłam do samochodu i ustawiłam go na linii startu, tuż obok czarno - pomarańczowej Mazdy. Nadal byłam w małym szoku, jeszcze te dziesięć minut temu nawet przez głowę mi nie przeszło, że będę się ścigać! Jak się zabiję, to obwinię za to tego łysola i Kruka!
- Damy sobie radę. - usłyszałam w słuchawce głos  Kuby, odwróciłam głowę w stronę stojącego obok samochodu i kolegi siedzącego w nim.
- Musicie. - teraz usłyszeliśmy głos Łukasza. - Trzymajcie się. - dodał.
Ja w tym momencie się przeżegnałam, a w tym samym czasie usłyszałam śmiech Kuby.
- A ty się już nie odzywaj. - skrytykowałam go.
Między samochodami stanęła dziewczyna z chustką, odpaliliśmy silniki samochodów. Wszystkie cztery zaczęły gazować, wydawać charakterystyczny dźwięk. Dziewczyna upuściła chustkę, ja jak na znak nacisnęłam pedał gazu i ruszyłam z piskiem opon...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz